Na początku muszę rozwiać kilka wątpliwości. Volvo jest szwedzką marką. Jest też spółką akcyjną notowaną na szwedzkiej giełdzie, w której 100 proc. udziałów kupił chiński koncern Geely. Poza tym to nieprawda, że ten producent zrywa z elektryfikacją gamy. Wręcz przeciwnie, ona postępuje, tylko jak w wielu innych firmach, zarząd Volvo zbyt optymistycznie ocenił tempo jej rozwoju. Dlatego model XC90 po modernizacji będzie sprzedawany dłużej, niż planowano. Natomiast prawdziwa przyszłość Volvo to jego następca: elektryczny SUV EX90 po raz pierwszy zaprezentowany pod koniec 2022 r. Wreszcie miałem okazję nim jeździć.
Prezentacja Volvo EX90 została zorganizowana nad Oceanem Spokojnym na południe od Los Angeles w malowniczej miejscowości Newport Beach. W przeszłości zmarła tam Helena Modrzejewska i toczyła się akcja serialu "Życie na fali". Teraz w Newport Beach odbyły się jazdy nowym Volvo EX90. Ten model jest produkowany m.in. w USA (w Charleston w Karolinie Południowej) i przeznaczony przede wszystkim dla Amerykanów szukających elektrycznego SUV-a klasy premium. Do słońca zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych pasuje jak ulał, ale spodoba się również w innych rejonach świata, bo ma wiele zalet. Największa z nich kompletnie mnie zaskoczyła, chociaż nie będę ukrywał, że podoba mi się dużo cech tego modelu i kierunek, w którym zmierza Volvo.
Volvo EX90 ma 503,7 cm długości, waży od 2,5 t do 2,7 t, czyli całkiem przyzwoicie jak na dużego elektrycznego SUV-a. Zostało zbudowane na nowej dla Volvo platformie SPA2, współdzielonej z Polestarem. Dzięki temu w podwoziu kryje się bateria o poj. 111 kWh, którą można ładować prądem stałym z mocą do 250 kW. Dwa elektryczne silniki, po jednym na oś, rozwijają systemową moc 408 KM lub 517 KM w wersji Performance. Jeździliśmy tylko tą drugą, która przyspiesza do setki w 4,9 s i, jak wszystkie modele Volvo, osiąga prędkość 180 km/h. Zasięg zgodnie z metodą pomiaru WLTP wynosi od 570 km do 614 km. Poza tym jest też dostępna wersja z mniejszym akumulatorem, niższą mocą i tylnym napędem, ale w czasie prezentacji nie było o niej mowy.
Takie parametry są dobre, jeśli porównać je z konkurencją, ale nie mówią najważniejszego. Volvo EX90 jest autem o spójnej koncepcji, począwszy od wyglądu, przez projekt wnętrza, a kończąc na systemie operacyjnym i wrażeniach z jazdy. To luksusowy SUV dla nowoczesnych kierowców, w którym czuć klasę premium. Design tego modelu otrzymał zeszłoroczną nagrodę w naszym konkursie The Best of Moto. Taki werdykt wydali niezależni eksperci i wcale mnie to nie dziwi, bo nowy szwedzki SUV na żywo wygląda świetnie. Zachował charakterystyczne cechy tej marki, ale jednocześnie katapultuje ją w przyszłość. Jest prosty, ale nie nudny.
To samo dotyczy wnętrza. Narzekałem na rozwiązania techniczne w poprzednich modelach Volvo (XC40, EX40 i EX30), bo uważałem, że system operacyjny Android Automotive był w nich zbyt generyczny i brakowało mu różnych opcji. Tu został dopracowany graficznie i funkcjonalnie. Żeby mieć moc obliczeniową potrzebną do jego obsługi oraz działania wszystkich innych funkcji samochodu, Volvo weszło we współpracę z elektronicznymi gigantami: Nvidią i Qualcommem, którzy dostarczyli mocne procesory. Podoba mi się wygląd wnętrza EX90, a poza szczegółami wynikającymi z początku produkcji również jego wykończenie, a multimedia wreszcie prezentują się bardzo ładnie na dużych ekranach o wysokiej rozdzielczości.
W niektórych relacjach z jazd pewnie przeczytacie, że Volvo EX90 cierpi na częstą bolączkę wieku dziecięcego nowoczesnych aut, czyli problemy z softwarem. Na podstawie własnych doświadczeń nie mogę tego potwierdzić, nawet jeśli byłem chlubnym wyjątkiem. W moim egzemplarzu wszystkie systemy pracowały bez zarzutu, więc nie jestem uprawniony do wyrażenia podobnej opinii. Co więcej, multimedia działały szybko, a obsługa większości funkcji była ergonomiczna. Najważniejsze, takie jak regulacja głośności, czy wybór trybu jazdy wciąż ustawia się fizycznymi przełącznikami. Nie podobały mi się tylko drobiazgi, takie jak konieczność otwierania schowka przed fotelem pasażera ekranowym przyciskiem, który w dodatku znika w trakcie jazdy i trzeba go szukać w menu (kto to wymyślił?) albo dziwne przyciski do otwierania szyb, które myliły mi się z klamkami. To jednak detale, a generalnie w jasnym i prostym wnętrzu EX90 czułem się bardzo dobrze.
Z przodu jest wyjątkowo przestronnie, w drugim rzędzie nieco gorzej, ale wciąż nie można narzekać. Co ciekawe Volvo EX90 będzie dostępne w różnych konfiguracjach przestrzeni pasażerskiej: klasycznej pięcioosobowej, czteroosobowej z indywidualnymi fotelami z tyłu, a także w sześcioosobowej z dodatkowymi siedzeniami w bagażniku. Ten standardowo ma objętość od 527 do 669 l w zależności od wersji. Z przodu jest drugi bagażnik, tzw. frunk, ale bardzo malutki, bo o pojemności 49-80 l.
Flagowym elektrycznym SUV-em Volvo jeździ się bardzo przyjemnie. Nie mam na myśli typowych cech elektryków, czyli znakomitego, bezszelestnego przyspieszenia i braku wibracji. W takich warunkach łatwiej usłyszeć szmer powietrza i zawieszenia, ale w tej kwestii Volvo EX90 jest niezwykle dopracowane. Dzięki pneumatycznemu zawieszeniu płynie po drogach i jest w nim szokująco cicho. W takich warunkach słuchanie muzyki z 25 głośników zestawu audio Bowers & Wilkins sprawia jeszcze większą przyjemność.
Niebiański komfort, cisza i spokój w trakcie jazdy, to największe zalety nowego Volvo, które mogą go wyróżnić spośród konkurencji, ale nie jedyne pozytywne cechy. Podoba mi się, że ten samochód jest prosty w obsłudze. Wystarczy, że przesuniemy dźwigienkę wyboru trybu jazdy umieszczoną przy kierownicy w dół i nic więcej nie musimy robić. Ewentualnie kolejne wciśnięcie tej samej dźwigni uruchowmi aktywny tempomat, przyciskiem na ekranie można włączyć tryb Performance, a przycisk na kierownicy autopilota. Volvo EX90 jest zaopatrzone w Lidar, który widać na dachu, pięć radarów, osiem kamer (szczególnie ciekawie wyglądają te przy lusterkach) i 16 czujników ultradźwiękowych. To pozwala na jazdę autonomiczną poziomu 3., która jest w Kalifornii legalna, ale przedstawiciele koncernu zbytnio tego nie eksponowali tak, jakby wiedzieli, że system jeszcze nie jest w pełni gotowy do prezentacji. W czasie moich prób aktywny tempomat działał dobrze, aczkolwiek po chwili kazał ponownie złapać kierownicę.
Samodzielne prowadzenie tego auta wcale nie było dla mnie przykre, bo jak na pięciometrowego SUV-a o masie 2,7 tony EX90 jeździ naprawdę dobrze. Układ kierowniczy jest precyzyjny, a napęd dynamicznie wyciąga EX90 z zakrętów, które pokonuje precyzyjnie jak po sznurku, chociaż nie jest najzwinniejszym elektrycznym SUV-em na rynku. Jednak nie taki był cel inżynierów, którzy projektowali EX90 i w trakcie jazdy to jest jasne jak kalifornijskie słońce. Chcieli zapewnić bezpieczeństwo i zwinność, ale przede wszystkim królewską wygodę i udało im się to zrobić. Nowe Volvo EX90 przypadło mi do gustu, mimo że nie jestem wielkim entuzjastą poprzednich elektryków tej marki. Są dla mnie nieco zbyt spartańskie albo niepotrzebnie sportowe.
Volvo EX90 ma wszystko, czego szukam w autach tej marki w XXI w. Rozpieszcza komfortem, ale wciąż jest szybkie i bardzo nowoczesne. W dodatku ma charakter, który mi się podoba i odróżnia je od innych SUV-ów klasy premium. Na polskim rynku już można zamawiać ten model, a ceny zaczynają się od kwoty 399 900 zł. Za wersję podobną do testowanej przeze mnie za Wielką Wodą trzeba zapłacić prawie pół miliona złotych (bez 100 zł) i to zanim zaczniemy wybierać dodatki. To dość dużo, ale mimo to chętnych nie powinno brakować, bo wreszcie są wyraźne powody, żeby wybrać elektryka Volvo zamiast innej marki premium. Mam wrażenie, że nowa koncepcja szwedzkiej marki rodziła się długo i w bólach, ale wreszcie przybrała zdecydowany kształt. To kształt nowego Volvo EX90. Nie mogę się doczekać jazd tym modelem po polskich drogach, bo dopiero wtedy się okaże, czy podoba mi się nie tylko w Kalifornii. Wyjazd na prezentację nowego Volvo EX90 sfinansowała firma Volvo Car Poland Sp. z o.o. Firma nie miała wpływu i wglądu w treść publikacji.