Opinie Moto.pl: Jeździłem SsangYongiem Torresem po Puszczy Bolimowskiej. Pasuje tam jak ulał

Co słychać u SsangYonga? Koreańska marka ma nowego właściciela i nowy model Torres, którym chce zawojować świat. Wkrótce będzie też mieć nową nazwę. Szczerze mówiąc, SsangYong Torres to całkiem przyzwoity SUV.

SsangyYong ma pecha do właścicieli, którzy ciągle się zmieniają, a każdy z nich ma inny pomysł na tę markę. To wprowadza zamęt w głowach klientów i niszczy zaufanie do marki. Mimo to wydaje mi się, że wśród polskich kierowców wciąż przetrwała opinia wyrobiona za czasów Daweoo, która nie jest jednoznacznie negatywna: samochody SsangYonga to trochę siermiężne, ale całkiem przyzwoite auta SUV, które korzystają z nie najnowszych, ale sprawdzonych rozwiązań. Nowy model SsangYong Torres może pomóc ją ugruntować.

Zobacz wideo SsangYong Rexton, SUV, który na autostradzie i w mieście porusza się sprawnie? Sprawdzamy!

Więcej recenzji nowych samochodów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Polska to pierwszy kraj w Europie, który powitał koreańskie Torresy

To właśnie do Polski trafiły pierwsze w Europie przedprodukcyjne egzemplarze SsangYongów Torresów. Jednym z nich miałem okazję pojeździć po Puszczy Bolimowskiej. Od razu chcę uspokoić miłośników przyrody: nie przejechałem przez środek lasu, ograniczyłem się do podróżowania po drogach publicznych, ale wśród nich, oprócz mniej lub bardziej równych asfaltów, było też wiele odcinków polnych i szutrowych. Wtedy pomyślałem sobie, że Torres to dobry SUV dla Polski B, ale w najlepszym rozumieniu tego pojęcia. To auto dla ludzi, którzy podejmują bardziej pragmatyczne decyzje niż mieszkańcy wielkich miast, bo nie czują potrzeby szpanowania swoim samochodem. Za to chcieliby, żeby sprawdził się w różnych warunkach, był w miarę ładny i praktyczny, a jego eksploatacja nie wydrenowała portfela. Nowy SUV z Korei spełnia przynajmniej kilka z tych warunków.

Na żywo Torres prezentuje się całkiem atrakcyjnie, chociaż jego wygląd to mieszanka różnych stylistycznych zapożyczeń od innych marek. Jeśli spojrzycie na zdjęcia, na pewno zgadniecie jakich. Mimo to koreański SUV wygląda rasowo i zgrabnie, bo jego nadwozie zostało wyposażone w liczne off-roadowe akcenty. Pierwszy, na który zwróciłem uwagę to nietypowe uchwyty na pokrywie silnika, ale jest ich więcej. Chodzi na przykład o wypukłość na klapie bagażnika przypominającą uchwyt na koło zapasowe albo czerwony plastik na przednim zderzaku, który jest zaślepką na ucho do holowania. Mam nadzieję, że będzie trzeba go używać jak najrzadziej.

SsangYong Torres 1.5 T-GDI
SsangYong Torres 1.5 T-GDI fot. ŁK

Z zewnątrz Torres to Amerykanin, ale kabina jest bardziej w japońskim stylu

We wnętrzu panuje lekki chaos, ale materiały są przyzwoite, choć nie doskonałe. Na obronę Torresa przypomnę, że jedno i drugie zdarza się również renomowanym japońskim producentom i wtedy prawie nikt nie narzeka. Wnętrze Torresa jest mało stylowe, ale za to dobrze wyposażone i praktyczne. Są w nim trzy ekrany umieszczone w różnych miejscach, a tak naprawdę, jest ich jeszcze więcej. Zestaw cyfrowych wskaźników ma nietypową konstrukcję: jest złożony z trzech osobnych wyświetlaczy. Dwa po bokach pokazują obroty silnika, prędkość i tryb pracy skrzyni biegów. To transreflektywne monochromatyczne ekraniki wykonane w technologii MIP (Memory-In-Pixel). Środkowy ekran ze wskazaniami komputera pokładowego to klasyczny kolorowy LCD. Z pozycji pasażera takie zestawienie wygląda dziwnie, bo wyświetlacze MIP blakną jeśli patrzy się na nie z boku, ale zza kanciastej kierownicy wyglądają znacznie lepiej.

Gama jednostek napędowych nie jest zbyt imponująca, ani nowoczesna: to jeden silnik, ale gdybym stał przed podobnym wyborem, jak inżynierowie SsangYonga, zrobiłbym tak samo: wybrał silnik benzynowy bez żadnych "udziwnień". Skoro model ma być dla konserwatywnych klientów, to przy ograniczonym budżecie na jego opracowanie, nowocześniejsze napędy można odłożyć na przyszłość. Tak właśnie zrobiła firma KG Group, która kupiła SsangYonga mniej więcej rok temu. Wybrała benzynowy motor z bezpośrednim wtryskiem i turbosprężarką znany z innych aut tej marki (m.in. Tivoli i Korando). Ma poj. 1,5 l i rozwija moc 163 KM. Na pocieszenie miłośników nowości dodam, że na przełomie 2023 i 2024 r. europejską ofertę ma uzupełnić wersja z napędem elektrycznym Torres EVX. Pewnie dlatego, że na opracowanie napędów hybrydowych już jest nieco późno.

SsangYong Torres 1.5 T-GDI
SsangYong Torres 1.5 T-GDI fot. ŁK

Nowy koreański SUV lubi spokojną jazdę i zapewnia dobry komfort

Jak się jeździ nowym SsangYongiem? Całkiem nieźle. To komfortowy SUV o przeciętnych, chociaż wystarczających do sprawnej jazdy osiągach. Torres nie lubi szybkiej jazdy po zakrętach, ale zachowuje się na nich przyzwoicie, mimo mocnych przechyłów. Siedzi się zaskakująco wysoko, ale mimo to pozycja jest wygodna do jazdy i zapewnia widoczność na wszystkie strony.

W wyposażeniu Torresa (będą cztery różne wersje) są wszystkie popularne układy bezpieczeństwa (tzw. ADAS) włącznie z aktywnym tempomatem, a za dopłatą 10 tys. zł można zamówić napęd 4x4 z elektronicznym blokowaniem centralnego dyferencjału. Jednakowej dopłaty wymaga automatyczna skrzynia biegów, ale w droższych wersjach stanowi wyposażenie seryjne. Pracuje trochę ospale, ale za to jest renomowanej japońskiej firmy Aisin.

System multimedialny koreańskiego SUV-a wymaga szybkiej aktualizacji, bo w czasie jazdy restartuje się co chwilę, ale producent podobno wie o tym problemie i ma naprawić go, zanim auta trafią do sprzedaży. Oby tak było, bo w tej chwili system pokładowy jest nie do użytku, a ma spory potencjał. Jego częścią jest dobra nawigacja TomTom (niestety nie jest w języku polskim w przeciwieństwie do reszty oprogramowania Torresa), a dodatkowo zapewnia integrację ze smartfonami za pośrednictwem złącza USB-A oraz funkcji CarPlay i Android Auto.

SsangYong Torres 1.5 T-GDI
SsangYong Torres 1.5 T-GDI fot. ŁK

Torres niedługo przestanie być SsangYongiem. Będzie mieć nową nazwę

W środku tego samochodu o słusznej długości 4,7 m i rozstawie osi 2,68 m jest całkiem dużo miejsca, a bagażnik ma imponującą pojemność 703 l. Czego chcieć więcej? Na początku wspomniałem, że taki praktyczny SUV powinien gwarantować bezawaryjność i niskie koszty eksploatacji. O pierwszym na razie nie można nic powiedzieć, poza tym, że producent udziela na Torresa 5 lat gwarancji. Drugie, czyli atrakcyjne koszty użytkowania, zaczynają się od zakupu. Cennik Torresa otwiera wersja Joy za niecałe 140 tys.

W porównaniu z innymi autami o podobnych rozmiarach i równie bogatym wyposażeniu to niedużo. Torres Joy wprawdzie ma ręczną skrzynię biegów i nie można w nim zamówić nawigacji, ale poza tymi dwoma brakami lista wyposażenia jest naprawdę długa. Kolejne specyfikacje to: Adventure (od 154 900 zł), Adventure Plus (od 176 400 zł) i Wild (od 192 900 zł). Dwie najdroższe mają w wyposażeniu seryjnym automatyczne skrzynie biegów, ale tylko w ostatniej system nawigacyjny z 9-calowym ekranem nie wymaga dopłaty 3 tys. zł. Oprócz tego można zamówić instalację LPG, która również jest objęta gwarancją producenta.

Jeśli producentowi Torresa uda się połączyć atrakcyjne ceny z niskimi kosztami eksploatacji oraz bezawaryjnością, nowemu SUV-owi z Korei można wróżyć umiarkowany sukces. Tylko najpierw trzeba przekonać klientów, że marce można wreszcie zaufać, a najnowszy właściciel KG Group, jej nie porzuci. A propos właściciela: na karoserii Torresa jest tylko logotyp, ale brakuje nazwy. To datego, że wkrótce marka zmieni się z SsangYonga na KG Mobility. Na miejscu koreańskiego koncernu wymyśliłbym coś bardziej chwytliwego. Nie pasuje to romantycznej nazwy Torrres, która wzięła się od parku narodowego i masywu górskiego Torres del Paine w Patagonii. Samochód udostępniła do testu firma SsangYong Auto Polska sp. z o.o.

SsangYong Torres 1.5 T-GDI
SsangYong Torres 1.5 T-GDI fot. ŁK
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.