DS 9 nie jest nowością w Europie, bowiem pojawił się w salonach w 2020, a pod koniec bieżącego roku doczeka się delikatnej modernizacji. Ta wcale nie jest szczególnie potrzebna, bo auto wciąż prezentuje się świetnie i gdzie się nie pojawi, tam przyciąga niczym magnes nie tylko fanów motoryzacji, lecz również ciekawskich przechodniów. Co ciekawe, również w swym mateczniku, gdzie mieliśmy przyjemność zmierzyć się z limitowaną specyfikacją Esprit de Voyage. Jej produkcja ruszy w ostatnim kwartale 2023, a pierwsze sztuki powinny zadomowić się nad Wisłą kilka tygodni później. Więcej testów nowych samochodów znajdziesz na stronie głównej gazeta.pl.
DS powrócił przed kilkunastoma laty i z trudem przebija się po kolejnych szczeblach rankingów sprzedaży. Nic dziwnego, bowiem francuska awangarda musi rywalizować z Audi, BMW, Lexusem i Volvo. Łatwiejsze zadanie mają DS 3, DS 4 i DS 7, gdyż na SUV-y popyt stale rośnie. Gorzej z limuzynami, a szkoda, bo mają w sobie wysmakowaną elegancję i odpowiedni prestiż.
Niemniej, DS 9 jest godzien wysokich urzędników państwowych i takie pełni funkcje w francuskim sztabie generalnym. Jest też na wskroś egzotyczny dla innych nacji. Po pierwsze, niewiele osób kojarzy francuski emblemat. Po drugie, nietypowe kształty i zdobienia jeszcze długo nie spowszednieją, zatem Ci, którzy zdecydują się na topowe auto z katalogu DS-a, mogą liczyć na przyjazne i ciekawskie spojrzenia jeszcze przez długi czas. Poza tym, dziewiątka może pochwalić się sporymi gabarytami. Ma 494,5 cm długości i 185,5 szerokości. Rozstaw osi wynosi 289,5 cm. Do tego nie możemy pominąć detali. To przede wszystkim wysuwające się automatycznie klamki po zbliżeniu do auta. Po zmroku, ciekawego efektu dopełnia powitalny taniec świateł adaptacyjnych reflektorów LED. Liczne chromowane akcenty i 20-calowe koła są wisienką na torcie. W słabszej odmianie otrzymujemy felgi w rozmiarze 19 cali z matowym wykończeniem w odcieniu szarości Gris Anthra.
Stawiając na limitowaną odmianę, możemy też poczuć ducha paryskich zegarmistrzów. Pośród zdobień odnajdziemy grawerowane laserowo linie będące ozdobą progów, monogramów na przednich drzwiach oraz obudów lusterek. Dla koneserów sztuki to nie lada gratka.
Bez dwóch zdań, wzornictwo francuskie jest o niebo ciekawsze od tego, co serwuje nam niemiecka i japońska konkurencja z metką premium. Może i kuleje na tym lekko ergonomia, ale w DS 9 czuć ducha premium. Jakość materiałów wykończeniowych to wysoka półka. Fotele odmiany Esprit de Voyage pokryto skórą Nappa w kolorze Gris Perle. Zamszowe poszycie znajdziemy też na wielu elementach deski rozdzielczej oraz na podsufitce. Całość nienagannie spasowano. Ma ona nawiązywać do wysmakowanych, paryskich domów mody. Trzeba przyznać, że francuski pietyzm robi duże wrażenie.
Na szczycie kokpitu umieszczono obrotowy zegarek analogowy. Nieprzesadnie czytelny, ale stylowy. To samo możemy powiedzieć o cyfrowych zegarach. Przy okazji odświeżenia, zredukowano im kilka zmarszczek. Mają 12 cali, atrakcyjną grafikę, ale w większości ustawień nie rozpieszczają przejrzystością. Centralny ekran ma taką samą przekątną i również został poddany modernizacji. Co ważne, zyskał nowy zestaw kamer o zasięgu 360 stopni. Wreszcie stały się
czytelne nawet po zmroku. System łączy się też internetem, co pozwala wyświetlić chociażby prognozę pogody i wspomóc nawigację w kreowaniu najlepszej trasy uwzględniając korki. Szkoda, że potrafi się czasem zagubić, a wskazania nie należą do najbardziej przyjaznych w zrozumieniu. Mogliśmy się spodziewać, że nowy układ nazwany DS Iris będzie korzystał z rozbudowanego menu. Istotne jednak, że podobnie jak figury geometryczne w pozostałych zakamarkach pokładu, podporządkowany został rombom i kwadratom. To kolejny ukłon w stronę paryskiej elegancji.
Za sterami DS-a siedzi się dość nisko. Fotele zyskały wszechstronną regulację i nieźle trzymają ciało w zakrętach. Można je wentylować, podgrzewać lub uruchomić masaż. Ważne, że są bardzo wygodne podczas kilkuset kilometrowej trasy. Szybami zawiadujemy z pozycji centralnej. Dostęp do przełączników wzorowanych na lotnictwie jest dobry, ale wymaga przyzwyczajenia. Mocny argument francuskiej konstrukcji to przestrzeń drugiego rzędu. Miejsca jest mnóstwo zwłaszcza przed kolanami. Nie brakuje go też nad głowami osób o wzroście 185 cm. Bagażnik o pojemności 510 litrów jest wystarczający. Z powodzeniem zmieścimy w nim kije golfowe i dwie torby podróżne.
Jeszcze kilka miesięcy temu, pod maską DS-a mogliśmy spotkać benzynowe 1.6 THP o mocy 225 koni mechanicznych. Po aktualizacji cennika została tylko hybryda. Próżno też szukać diesla, choć dwulitrowe jednostki koncernu PSA są bardzo udane. Niemniej, spalinowo-elektryczny napęd wpisuje się w nową narrację Francuzów. W tym przypadku mamy właśnie 1.6, ale generujące 200 KM i 300 Nm. W standardzie otrzymujemy 8-stopniowy automat i w topowej specyfikacji dwie jednostki elektryczne. Ta pracująca przy przedniej osi dysponuje 110, a przy tylnej 113 KM. Systemowo układ rozwija 360 KM i 520 Nm. Sporo, biorąc nawet pod uwagę masę własną ocierającą się o dwie tony. To jednak flagowa specyfikacja wyceniona we Francji na 87 tysięcy euro. Polskie ceny poznamy bliżej końca bieżącego roku.
Przy naładowanym akumulatorze (15,6 kWh brutto), wybraniu trybu sport i wciśnięciu gazu do podłogi, pierwsza setka pojawi się na zegarach po 5,6 sekundy. Niezłe wrażenie robi też próba elastyczności między 80 a 120 km/h – 3,4 s. Mimo dobrych wyników, DS nawet nie próbuje udawać sportowca. Przyspiesza płynnie i majestatycznie. Jego zawieszenie oparto o klasykę gatunku. Bez hydropneumatyki, za to z adaptacyjnymi amortyzatorami. W najmocniejszej topowej hybrydzie osadzonej na 20-calowych kołach jest nieco sztywniej względem słabszej odmiany (250 KM), hamulce szybciej reagują i prowadzenie auta w zakrętach staje się pewniejsze. Tylko po co?
Szczerze mówiąc, w DS 9 próżno szukać jakiejkolwiek nuty sportu. Na papierze auto jest faktycznie szybkie, ale w praktyce w ogóle tego nie czuć. Spora moc przydaje się natomiast podczas wyprzedzania zarówno na drogach krajowych jak i autostradach. Nie musimy się też obawiać ostrzejszych łuków, ale francuska limuzyna zdecydowanie lepiej czuje się podczas spokojnego połykania kolejnych kilometrów. Mimo, że układ kierowniczy jest dość mocno wspomagany to trzeba mu oddać, że dość wiernie oddaje aktualną pozycję kół. Ponadto, kabinę bardzo dobrze wyciszono, a podczas jazdy po nierównościach do wnętrza przedostają się ledwie wyczuwalne wstrząsy, choć zawieszenie potrafi wydobyć głośniejszy dźwięk przy wjeździe w większą dziurę. Tych lepiej jednak unikać dysponując oponami o niskim profilu.
Pozostaje jeszcze kwestia zasięgu i zużycia paliwa. Producent obiecuje dystans bezemisyjny w mieście na poziomie 65 i 62 kilometrów w trybie mieszanym. Realnie DS przejedzie około 40-45 km. Bez rewelacji, choć na codzienne dojazdy do pracy lub weekendowe wypady do opery, w zupełności wystarczy. Gdy rozładujemy baterię i przejdziemy w moduł klasycznej hybrydy, zużycie paliwa w aglomeracyjnych korkach nie powinno przekroczyć 10 litrów. W spokojnej trasie komputer pokładowy wskaże 6,5, a na autostradzie 8-9 l.
Nieco lepszymi wynikami może pochwalić się słabsza wersja. Ma mniejszą masę, zatem w każdych warunkach zużywa przynajmniej o pół litra mniej. Dysponuje napędem na przednie koła, a 1.6-litrowy motor benzynowy (200 KM) wspiera elektryk o mocy 110 KM. Dla nas to optymalny wariant, który pokonaliśmy kilkaset kilometrów w rozmaitych warunkach. W cyklu mieszanym, dopiero po 130 km poinformował nas, że litowo-jonowy akumulatory został rozładowany i przełącza układ w tryb hybrydowy. Musimy jednak zauważyć, że przy dynamicznych manewrach, jednostka spalinowa dochodziła do głosu. Producent obiecuje, że tutaj zasięg na prądzie może przekroczyć 84 km w trybie miejskim i 74 w mieszanym. Przy 25 stopniach za oknem, da się osiągnąć 65-70 procent tych wartości. Nieźle! Do tego dynamika jest w pełni akceptowalna. 8,1 sekundy do setki i 240 km/h prędkości maksymalnej sprawiają, że to specyfikacja warta rozważenia. DS 9 możemy ładować przy użyciu pokładowej ładowarki o mocy 7,4 kW – od 0 do 100 procent w niespełna 2,5 godziny.
Aktualizacja DS 9 jest nad wyraz skromna i dla wielu będzie niemal niezauważalna. To jednak zdecydowanie lepsza jakość systemu kamer 360 stopni i poprawa płynności funkcjonowania napędu hybrydowego. Stawiając na Esprit de Voyage, możemy liczyć na nacechowanie francuską finezją. Nawiązaniem do zegarmistrzowskich artystów rzemiosła ręcznego i paryskich domów mody o największym prestiżu. W topowym modelu pozostają niewielkie niedomagania ergonomiczne, ale auto broni się wysokim komfortem i niespotykanym u rywali poziomiem elegancji i szyku. Nie możemy natomiast oszacować ceny. Obecna startuje z poziomu 293 tysięcy zł, a podwyżka jawi się jako nieunikniona. We Francji tańszy wariant wyceniono na 77, zaś mocniejszy z 4x4 na 87 tysięcy euro. Materiał powstał na wyjeździe sfinansowanym przez DS Automobiles Polska.