Tylko pierwszego dnia jeździliśmy we względnie przyzwoitych warunkach. Rovaniemi przywitało nas słońcem i temperaturą kilkunastu stopni poniżej zera, a dopiero pod koniec dnia, już po zmroku, samochody pokazały okolice 20 st. na minusie. Potem było już tylko gorzej, co dla mnie, miłośnika słońca, zahaczało już o tortury.
A dla elektrycznego samochodu? To przecież im mieliśmy rzucić wyzwanie. Plan był prosty - przejechać prawie tysiąc kilometrów po zaśnieżonych drogach Laponii (głównie w Finlandii, ale też w Szwecji) i sprawdzić, jak nowoczesne elektryki poradzą sobie w takich warunkach. Nawet w marcu jest tam na tyle zimno, że zamarza Bałtyk, hotele buduje się z lodu, można przejechać po lodowych mostach na zamarzniętych jeziorach oraz rzekach.
No ale "na tyle zimno" to miało być minus kilkanaście stopni... My, Audi e-tron GT i Porsche Taycan trafiliśmy na znacznie niższe temperatury. Zima zaskakuje kierowców w każdym zakątku Europy.
Audi e-tron GT w Laponii fot. Filip Trusz
Audi e-tron GT w Laponii fot. Filip Trusz
Zasięgi elektryków zimą wyraźnie spadają. To fakt. Z czego wynika?
Podczas wyprawy po Laponii jeździłem Audi e-tronem GT. Jak sprawdziło się na takich drogach?
Audi e-tron GT w Laponii fot. Filip Trusz
Audi e-tron GT w Laponii fot. Filip Trusz
Audi e-tron GT w Laponii fot. Filip Trusz
W jeździe elektrykiem zimą najbardziej przerażają pierwsze kilometry, podczas których auto musi ogrzać i akumulator, i wnętrze. Wtedy komputer pokładowy pokazuje wyniki z kosmosu, a zasięg kurczy się w błyskawicznym tempie. Sytuacja normuje się jednak po kilku kilometrach.
Znamy to przecież spalinówek. Najgorszy scenariusz jest dokładnie taki sam. Ruszyć na zimnym i nie dać się samochodowi rozgrzać - wtedy i spalanie, i zużycie będą ekstremalnie wysokie.
Pierwsza grupa, która jeździła w ludzkich warunkach (od -2 do -15 st.) osiągnęła średnią 26,6 kWh na 100 km. Nam Audi pokazało dokładnie tyle pierwszego dnia. A w tych zimniejszych? Tak wygląda zużycie po fragmencie fińską ekspresówką przy minus kilkunastu stopniach.
Audi e-tron GT w Laponii fot. Filip Trusz
Drugiego dnia ruszyliśmy przy -25 st., a temperatura wcale się nie podnosiła. Wręcz przeciwnie spadła nawet do -27 st. Komputer pokazał okolice 30 kWh/100 km. Przy dużym akumulatorze e-trona GT (83,7 kWh netto) w tak skrajnych warunkach, na mrozie i po śniegu, na spokojnie przejedziemy pod 300 km. Co ważne, mieliśmy włączone grzanie foteli, temperaturę na ok. 19 st., a klimatyzację w trybie "Auto Eco".
Jechaliśmy normalnie. Liczył się komfort, a nie jazda w szaliku i rękawiczkach dla jak najlepszego wyniku.
Audi e-tron GT w Laponii fot. Filip Trusz
Audi e-tron GT w Laponii fot. Filip Trusz
Powyższych wyników nie można przenieść 1 do 1 na polskie drogi. Tak zimno u nas nie ma prawie nigdy, nie jeździmy też po śnieżnych drogach, które podbijają zużycie. Z drugiej strony w Polsce osiągamy wyższe średnie prędkości.
Nasz eksperyment pokazał jednak jedno. Samochód elektryczny daje radę zimą. Wciąż ma całkiem pokaźny zasięg, a po pierwszych kilometrach zużycie się uspokaja i pozwala spokojnie przejechać spory dystans. Bez problemu odpali nawet przy -31,5 st., tyle było rano trzeciego dnia, a potem błyskawicznie ogrzeje wnętrze. To duży plus.
Audi e-tron GT w Laponii fot. Filip Trusz
Audi e-tron GT w Laponii fot. Filip Trusz
Oczywiście elektryka nie można traktować jako rasowego długodystansowca. Ani w lato, ani w zimę. W zestawieniu z dieslem i jazdą na raz tysiąca km drogą szybkiego ruchu zawsze będzie na przegranej pozycji. Są kierowcy, dla których te około 300 km będzie stanowczo za mało.
I doskonale to rozumiemy.
Tylko pytanie, czy to właśnie oni kupują teraz samochody elektryczne? Kierowca elektryka ładuje go regularnie w domu (w zimę podpięte do ładowania auto podgrzeje i akumulator, i wnętrze przed zaplanowaną jazdą), a na co dzień jeżdżą przecież krótsze dystanse. Rzadko pokonujemy więcej niż 250 km.
A dłuższa trasa? Trzeba ją trochę inaczej zaplanować i robić więcej przerw, ale infrastruktura w Europie robi się coraz lepsza. W mroźnej Laponii również bez problemu da się znaleźć szybkie ładowarki. Na tyle szybkie, żeby po kilkunastu minutach móc pokonać kolejne 200-300 km. Trzymamy kciuki, żeby nasza infrastruktura ładowania podgoniła trochę zachód i północ kontynentu.
Audi e-tron GT w Laponii fot. Filip Trusz
Monotonnie. Drogi są opustoszałe, a paleta barw dość ograniczona. Może się zdarzyć, że będziecie jechać półtorej godziny białą drogą wśród drzew i spotkacie dosłownie kilka samochodów. Niemniej, widoki są wspaniałe. To wyjątkowe miejsce dla miłośników zimy i dla nich - zdecydowanie pozycja obowiązkowa. Możesz tam zobaczyć śnieżne rzeźby i przespać się w lodowym hotelu:
Wyprawa do Laponii fot. Filip Trusz
Wyprawa do Laponii fot. Filip Trusz
Wyprawa do Laponii fot. Filip Trusz
Wyprawa do Laponii fot. Filip Trusz
Ruszyć w rejs lodołamaczem po Bałtyku i pochodzić po zamarzniętym morzu:
Wyprawa do Laponii fot. Filip Trusz
Wyprawa do Laponii fot. Filip Trusz
Odwiedzić Świętego Mikołaja w jego wiosce:
Wyprawa do Laponii fot. Filip Trusz
Wyprawa do Laponii fot. Filip Trusz
Albo zaszyć się w absolutnej zimowej głuszy nad brzegiem zamarzniętego jeziora i czekać na zorzę. Ta niestety nie zaszczyciła nas swoim widokiem.
Wyprawa do Laponii fot. Filip Trusz
Wyprawa do Laponii fot. Filip Trusz
Jedyny minus? Przeraźliwe zimno. Naprawdę czułem się w pewnym momencie jak Jon Snow za Murem. Zwłaszcza, kiedy musiałem wyjść rano z nagrzanego domku na śniadanie albo wysiąść z samochodu na kilka zdjęć. Jeśli lepiej znosicie mrozy, to na pewno nie będziecie narzekać, ale mi czasem jest za zimno nawet w Polsce. Laponia wystawiła mnie na poważną próbę. I choć surowa północ mnie zachwyciła, a rejs lodołamaczem uważam za jedno z ciekawszych doświadczeń w swoich podróżach, to nie wiem, czy bym tam wrócił... a na pewno nie teraz. Może po ciepłym lecie....
To elektryki miały sobie nie poradzić na tej wyprawie, a mam wrażenie, że to ja zostałem złamany przez trzydziestostopniowe mrozy Laponii. Audi e-tron GT może i najzimniejszego dnia zużywało ok. 30 kWh/100 km, ale wyzwaniu stawiało czoła dzielnie. Ja niekoniecznie. I to mimo kilku warstw ubrań oraz puchowej kurtki.
Materiał zrealizowany podczas wyjazdu sfinansowanego przez Volkswagen Group Polska.
Na gifie ja trzeciego dnia rano: