Unifikacja nie jest niczym złym. To znak czasów i praw kapitalizmu. Ideologia dzielenia dobrych rozwiązań może służyć w znacznie szerszym zakresie. Takie współdziałanie notujemy od wielu lat. W tym przypadku nie chodzi tylko o zmianę znaczków. Mimo, że Tourneo zjeżdża z Caddy z tej samej taśmy, wyraźnie się od niego różni.
Najwięcej zmian jest z przodu. Front pojazdu zyskał inne zderzaki, reflektory oraz większą atrapę osłony chłodnicy. Profil jest niemal tożsamy, a z tyłu zdecydowano się na montaż innej pokrywy bagażnika. Trzeba przyznać, że auto wygląda całkiem zgrabnie i może pochwalić się dość okazałymi gabarytami. Mierzy bowiem 450 w bazowej odmianie i aż 485 centymetrów w L2. W obu przypadkach szerokość i wysokość są tożsame. To odpowiednio 186,5 oraz 183 cm. Istotne, że ładowność przekracza 750 kilogramów, a maksymalna masa holowanej przyczepy to 1,5 tony.
Kombivany to jedna z ciekawszych propozycji dla rodzin. Są wszechstronne i chętnie wybieramy się nimi w trasę. Nic zatem dziwnego, że nasza dwudniowa przygoda z tym autem objęła wyprawę z Warszawy do Karpacza i z powrotem. Na pierwszy ogień poszedł wariant wysokoprężny z dobrze znanym 2.0 EcoBlue (w rzeczywistości TDI) pod maską. W Tourneo występuje w dwóch wersjach – 102 lub 122 KM. Pracuje kulturalnie i może współpracować z ręczną lub automatyczną, dwusprzęgłową 7-stopniową skrzynią. Dodatkowo, najmocniejsza odmiana łączy się z napędem na obie osie (Haldex), ale tylko z manualem.
Pierwsze kilometry w mieście pokazały, że to dojrzała konstrukcja, skutecznie radząca sobie z nierównościami i zapadniętymi studzienkami. Zawieszenie pracuje dość cicho i trzyma auto w ryzach. Nie jest stworzone do połykania zakrętów niczym hot hatch, tylko do raczej komfortowego przemieszczania. Na autostradzie możemy sprawdzić parametry elastyczności i hałas. W tej drugiej kwestii, mogłoby być nieco lepiej. Przy 140-150 km/h w kabinie robi się dość głośno. Przy wyższych obrotach słyszalny jest też charakterystyczny klekot diesla. Niemniej, 320 Nm dostępnych od 1600 obr./min, pozwala całkiem żwawo wyprzedzać kolumny ciężarówek. Skrzynia chętnie redukuje i czyni to żwawo. Nieźle też przedstawia się zużycie paliwa. 8 litrów przy maksymalnej dopuszczalnej prędkości to przyzwoita wartość.
Musimy jednak mieć na względzie sporą powierzchnię boczną, co wpływa na podatność na podmuchy wiatru. Wyjazd zza ekranów dźwiękochłonnych powinien wzmocnić naszą koncentrację. Na górskich, lokalnych drogach, docenimy nieźle funkcjonujący układ kierowniczy i brak zadyszki podczas wspinania się na wzniesienia. W takich warunkach, wyraźnie maleje zapotrzebowanie na paliwo. Przy odrobinie szczęścia, komputer wskaże niespełna 5 litrów.
Inaczej przedstawia się sytuacja w benzyniaku. To 1.5 EcoBoost o mocy 114 KM i 220 Nm. Mimo, że moment otrzymujemy w przedziale 1750-3000 obr./min, to w aucie ważącym na sucho około 1600 kg, jest go zwyczajnie zbyt mało. O ile na płaskim, przy łagodnym operowaniu gazem, pogodzimy się z mizernymi osiągami, o tyle przy załadowanym samochodzie z kompletem pasażerów będziemy mieć problem. Względem diesla, znacznie większa jest konsumpcja. W porównywalnych warunkach ekran między analogowymi wskaźnikami wyświetla od 2 do 3 litrów więcej. Odmiana benzynowa znacznie lepiej sprawdzi się na krótkich, miejskich odcinkach. Szybciej osiąga temperaturę roboczą i ma mniej kosztownego w serwisie osprzętu. To dla księgowości istotna informacja. Tym bardziej, jeśli park maszynowy składa się z kilku lub kilkunastu pojazdów. Ropniak to dobra propozycja na dłuższe trasy. Przy wyprzedzaniu poczujemy się znacznie bezpieczniej, a dodatkowe 200-250 kilometrów zasięgu może w określonych sytuacjach stać się wybawienie.
Niezależnie od wybranej długości, Tourneo może być 5 lub 7 osobowe. Istotne, że fotele dwóch ostatnich rzędów możemy w dość łatwy sposób składać, pochylać, a także wymontować. Maksymalna przestrzeń ładunkowa krótkiego Forda to 2,6, zaś długiego 3,1 metra sześciennego. Niezłe parametry. Można z powodzeniem realizować przeprowadzki. Ponadto, jeśli złożymy oparcie fotela pasażera z przodu, przewieziemy przedmioty o długości nawet trzech metrów.
Ford jest funkcjonalny i wygodny. Nie brakuje schowków na drobiazgi, a w drzwiach zmieścimy 1,5-litrową butelkę. Jakość materiałów wykończeniowych to pułap aut o rodowodzie użytkowym. Znaczna część tworzyw jest twarda, ale całość nienagannie spasowano. Podczas jazdy po nierównościach trudno wychwycić niepokojące dźwięki. W długiej trasie docenimy odpowiednio wyprofilowane fotele z certyfikatem AGR. Za kierownicą siedzi się przyjemnie, a dostęp do większości udogodnień mamy pod ręką.
Trzeba się przyzwyczaić do obsługi centralnego ekranu przeniesionego z Volkswagena. W wersji podstawowej ma 8,25, zaś opcjonalnie aż 10 cali. Menu jest rozbudowane, a niektóre ikonki trochę za małe. Jeśli nie przepadamy za nadmiernym wsparciem w postaci systemu Start&Stop i Lane Assist, po każdym włączeniu silnika musimy kilka razy kliknąć, by dezaktywować wspomniane układy. Reszta jest dość przejrzysta. Przed oczami mamy do dyspozycji klasyczny układ wskaźników z niewielkim wyświetlaczem komputera pokładowego. Opcjonalnie dostępny jest zestaw cyfrowych zegarów ze zmienną grafiką.
Ford Tourneo Connect to udany i wszechstronny samochód. Może być pełnowartościową alternatywą dla minivanów klasy kompaktowej i średniej. Benzynową odmianę polecamy tylko do miasta i na spokojne, relaksacyjne trasy. Planując jazdę z większym obciążeniem, znacznie lepiej sprawdzi się diesel. Jest całkiem oszczędny i wyraźnie żwawszy.
Niezwykle istotny argument, zwłaszcza w zestawieniu z Volkswagenem Caddy stanowi cena. Ford w bazowym wariancie z 1.5 EcoBoost został wyceniony na 123 tysiące złotych. Dopłata do większegoi Granda wynosi niespełna 4 tys. zł, podobnie jak dopłata do 102-konnego diesla. Jeśli zażyczymy sobie mocniejszą wersję (122 KM) z automatem, będziemy musieli wysupłać z kieszeni minimum 138 640 zł. Jak to się ma do Volkswagena? W zależności od specyfikacji, niemiecki krewniak jest droższy od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.