Jaki Passat jest - każdy widzi. Nikomu raczej nie trzeba przedstawiać tego modelu. Ale tym razem do naszej redakcji przyjechała dość nieoczywista wersja. Nie dobrze wszystkim znany Passat TDI, ale nowoczesna zelektryfikowana wersja GTE, czyli hybryda typu plug-in.
Z wyglądu Volkswagen Passat GTE nie różni się od swojego odpowiednika z konwencjonalnym napędem. Odróżnić go można jedynie po emblemacie na tylnej klapie i niebieskich zaciskach hamulcowych. Jednak zasadnicza różnica tkwi pod maską. Pracuje tam benzynowy silnik 1.4 TSI, który jest bazą dla hybrydowego układu napędowego. Spalinowy silnik może liczyć na wsparcie elektrycznej jednostki. Ten duet generuje łącznie 218 koni mechanicznych i 400 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Wsparciem dla układu jest akumulator o pojemności 13 kWh, który możemy doładować zewnątrz. To właśnie odróżnia hybrydę typu plug-in od klasycznej hybrydy.
Hybrydowy układ napędowy jest całkiem dynamiczny. Przyspieszenie od zera do 100 kilometrów na godzinę zajmuje 7,6 sekundy, co jest świetnym wynikiem jak na auto o masie ponad 1700 kilogramów. Jednak zestrojenie skrzyni biegów nie zachęca do dynamicznej jazdy. Passatem GTE przyjemnie podróżuje się płynnie i spokojnie, za co komputer pokładowy potrafi się odwdzięczyć zużyciem paliwa. Jakiekolwiek dynamiczne przyspieszenia okupione są sporym wzrostem zapotrzebowania jednostki na paliwo.
Przy regularnym ładowaniu Passat GTE może nam służyć jako auto elektryczne. Deklarowany przez producenta zasięg na pełnym naładowaniu akumulatora to 59 kilometrów. W praktyce przy zimowych warunkach i korzystaniu z urządzeń pokładowych typu radio czy klimatyzacja to około 23-25 kilometrów.
Taki wynik mocno zaburza wizję producenta dotyczącą zużycia paliwa. W katalogu znajdziemy informację, że Volkswagen Passat GTE w cyklu mieszanym może zużywać nieco ponad litr paliwa na 100 kilometrów. Jak to wygląda w praktyce? Przy pełnej baterii i delikatnym obchodzeniu się z pedałem przyspieszania, komputer pokładowy wskazał wynik około pięciu litrów. Jednak gdy zasoby akumulatora się wyczerpały, przy spokojnej miejskiej jeździe Passat GTE pochłania około 8 litrów paliwa na 100 kilometrów.
Wnętrze to typowa dla Volkswagena klasyka. W kabinie znajdziemy kilka niebieskich motywów, nawiązujących do charakteru zelektryfikowane go auta.
Przed lewarkiem do zmiany biegów znalazł się panel sterowania klimatyzacja i ustawieniami w aucie. Mimo że jest przejrzysty, to nie znajdziemy tam fizycznych przycisków. Wszystko obsługujemy dotykowo. Choć rozwiązanie to jest nowoczesne, nie do końca sprawdza się w codziennej jeździe. Żeby zmienić temperaturę kierowca musi oderwać wzrok od drogi i przeklikać się przez dotykowe suwaki. Wydaje mi się że klasyczne pokrętła są lepszym i bardziej praktycznym rozwiązaniem
Miejsca, jak to w Passacie, nie brakuje. Zarówno z przodu jak i z tyłu jest wystarczająco dużo miejsca nawet dla wysokich pasażerów. Widać to szczególnie z tyłu gdzie jest bardzo dużo miejsca na nogi. Mimo, że sylwetka sedana nie zawsze obiecuję dużą przestrzeń bagażową, w Passacie mamy bagażnik o pojemności 402 litrów, a po złożeniu kanapy uzyskamy dostęp do 948 litrów przestrzeni.
Volkswagen Passat jest na rynku od ładnych kilkudziesięciu lat. Długi staż jest dowodem na to, że ma wyrobioną bardzo dobrą opinię. Mimo, że może się wydawać autem nieco nudnym, jest to nuda której większość z nas szuka w samochodzie do jazdy na co dzień. Elektryfikacja tak popularnego modelu z pewnością była dobrym krokiem ze strony Volkswagena, ale biorąc pod uwagę cenę 174 590 złotych nie ma zbyt dużego zainteresowania tym modelem. W 2020 roku w Polsce sprzedano jedynie 34 sztuki Passata z wtyczką.