Opinie Moto.pl: Jeep elektryfikuje swoją flotę. Na pierwszy ogień Renegade i Compass

Świat motoryzacyjny mocno się zmienia, czego namacalnym dowodem są zmiany w Jeepie. Marce, która od dekad kojarzy się z męskimi wyprawami w nieznane obfitującymi w błoto po pas i brodzeniem w rzece. Mimo elektrycznego wsparcia najmniejszych modeli amerykańskiej marki, charakter aut pozostał naszpikowany testosteronem. Teraz jednak możemy przemierzać leśne szlaki we względnej ciszy.

Amerykanin pod wysokim napięciem

Jeep bardzo dyskretnie podszedł do stylizacji swoich hybrydowych modeli. W tym przypadku, pogoń za niższą emisją CO2 i rynkowymi trendami nie odbiła się na zewnętrznej, muskularnej prezencji dwóch modeli. Renegade zyskał jedynie dodatkową klapkę nad tylnym nadkolem i oznaczenie 4XE przytwierdzone do pokrywy bagażnika. Reszta pozostała bez zmian w tym jednym z najciekawszych, kompaktowych SUV-ów. Auto wciąż ma 423,5 centymetra długości, 180,5 szerokości i 167 wysokości. Rozstaw osi wynosi 257 cm. Znacznie wzrosła za to masa własna. Wspomagany prądem samochód przytył ponad 300 kilogramów. Taka jest jednak cena postępu.

Zobacz wideo Jeepy Compass 4xe i Renegade 4xe na pierwszym filmie

Najmocniejszy w historii

Amerykanie od lat stawiają na mocne silniki i zdają się za bardzo nie przejmować downsizingiem. Wobec tego, nawet w najmniejszym w gamie modelu Renegade możemy liczyć na spalinowe jednostki o mocy od 120 do 180 koni mechanicznych. Hybrydy przesuwają auto na jeszcze wyższy poziom. To jednocześnie najmocniejsze odmiany kompaktowego samochodu w historii i pierwszego, który dysponuje trzema agregatami. Pierwszy i zarazem główny, ma cztery cylindry i 1,3 litra pojemności. Doładowana jednostka generuje 130 lub 180 KM i napędza przednią oś. Wspiera ją elektryczny agregat wspomagający funkcjonowanie rozrusznika i pokładowego dobrodziejstwa inwentarza. Ten umieszczony z tyłu rozwija 60 KM i przekazuje 250 Nm na koła tylnej osi. Co ważne, podstawowym wyposażeniem każdej z odmian jest 6-stopniowa, hydrokinetyczna, automatyczna przekładnia.

Kilkadziesiąt kilometrów po polskich drogach pokonaliśmy Jeepem o mocy 240 KM. Systemowy moment obrotowy na poziomie 500 Nm sprawia, że Renegade jest dynamiczny już od startu. Pierwsza setka pojawia się na liczniku po 7,1 sekundy. Dobrze należy ocenić też reakcję na gaz powyżej 100 km/h. Wskazówka prędkościomierza kończy bieg na 200 km/h. Z uwagi na nieco większą masę, auto jest trochę sztywniejsze względem klasycznych odmian, co przekłada się na pewność prowadzenia w zakrętach. Niezłe noty zbiera precyzja układu kierowniczego i wyciszenie przedziału pasażerskiego. Jazda po nierównych, podmiejskich drogach należy do przyjemnych doznań. Amerykański SUV sprawnie radzi sobie z filtrowaniem ubytków w asfalcie, nie mając też większych problemów z tymi poprzecznymi. Korzystnie też wypada zużycie paliwa, choć do tego deklarowanego przez producenta, trudno się zbliżyć. Wariant optymistyczny potwierdzony przez WLTP zakłada, że komputer pokładowy wskaże w cyklu mieszanym zaledwie 2 litry na 100 kilometrów.

Jeep Renegade 4xe
Jeep Renegade 4xe fot. Piotr Mokwiński

W tym miejscu przyda się odrobina suchych faktów. Litowo-jonowy magazyn energii mieści 11,4 kWh, ale użytkowa pojemność baterii nieznacznie przekracza 9 kWh. Tym samym, według danych fabrycznych, Renegade powinien przejechać na prądzie około 50 kilometrów. Taki tryb można wymusić przyciskiem i podróżować w cyklu bezemisyjnym z prędkością nawet 130 km/h. Trzeba jednak pamiętać, że dynamika jest wówczas mocno ograniczona i trzeba posiłkować się całkiem dobrze funkcjonującą rekuperacją. Wtedy rzadko będziemy kierować prawą stopę w stronę hamulca. I najważniejsze. Taka jazda sprawdza się jedynie w mieście, gdzie jesteśmy w stanie odzyskać najwięcej energii podczas wytracania prędkości i przewidywania zmian sygnalizacji świetlnej.

Mimo, że 2 litry wydają się nieprawdopodobne, Jeep na trasie testowej obejmującej odcinki miejski i drogi krajowe, zużył niewiele ponad 4 l. To dobry wynik, jak na hybrydę ładowaną z gniazdka. Trzeba jednak mieć na względzie konieczność regularnego uzupełniania prądu. W przeciwnym razie, konsumpcja paliwa w mieście na poziomie 8-10 litrów, nie będzie niczym wyjątkowym. Jeśli korzystamy z domowych zasobów, tankowanie do pełna zajmie pięć godzin. Kompaktowy SUV jest w stanie przyjąć na godzinę nawet 7 kW, zatem skrócimy ten czas do 100 minut decydując się na ładowarkę ścienną (Wallbox).

Kosmetyka

W stosunku do spalinowych odmian, wnętrze hybrydy poddano jedynie kosmetycznym modyfikacjom. Co najbardziej istotne, nie zmieniła się pojemność bagażnika i wciąż wynosi 330 litrów. Po złożeniu oparć drugiego rzędu, możliwości przewozowe rosną do 1227 l. Materiały wykończeniowe są solidnie spasowano, choć niektóre, zwłaszcza w centralnej części, zbyt twarde. Cieszy obecność wielu fizycznych przełączników i pokręteł, co powoli przestaje być standardem. A szkoda, bo proste rozwiązania poprawiają wygodę codziennej obsługi pokładowych udogodnień. Tych w Jeepie znajdziemy sporo. Nieźle przedstawia się dotykowy ekran o przekątnej 8,4 cala. Szybko reaguje na polecenia wydawane palcem. Wyposażono go w menu pozwalające obserwować pracę napędu i statystyki jazdy na prądzie.

Jak przystało na kompaktowego SUV-a, mamy do dyspozycji sporo przestrzeni w dwóch rzędach. Na kanapie z powodzeniem zmieszczą się osoby o wzroście do 185 centymetrów. Warty rozważenia gadżet stanowi otwierane, panoramiczne okno dachowe i wydajne, LED-owe reflektory.

Jeep Renegade 4xe
Jeep Renegade 4xe fot. Jeep

Wysoka cena oszczędzania

Żeby oszczędzić, trzeba na starcie wydać sporo pieniędzy. To nie dotyczy jedynie Jeepa, ale wszystkich hybryd ładowanych z gniazdka. Renegade występuje w bogatych specyfikacjach. Limited z silnikiem o mocy 190 KM został wyceniony na 172 tysiące zł. Zdecydowanie bardziej warta grzechu jest droższa o 2 tysiące odmiana Trailhawk z 240-konnym motorem i dodatkowymi osłonami podwozia. Czy warto? Jeśli poruszamy się głównie po mieście, plug-in ma rację bytu. Efektywnie odzyskuje energię i regularnie doładowywany z gniazdka, potrafi zużyć symboliczne ilości paliwa. Sprawdzi się też na nieutwardzonych szlakach, gdzie wydajny napęd 4x4 nie ma właściwie konkurencji w tym segmencie. Alternatywą pozostaje jeszcze większy, ale i droższy Compass. Ma ten sam zespół napędowy i w wersji Limited został wyceniony na 188 500 zł.

Więcej o: