Chcesz zmienić samochód na nowszy lub zainwestować w zupełnie nowy model z salonu? To będzie nie lada wyzwanie. Eksperci z Info-Ekspert oceniają, że obecnie osiągnięto próg akceptowalności pod względem kosztów zakupu pojazdu. Co gorsza, nie dość, że samochody stały się bardzo drogie to jeszcze wciąż występują problemy z dostępnością. Co to oznacza?
Czas oczekiwania na nowe auto należy mierzyć już nie w tygodniach a w miesiącach. W niektórych przypadkach wymagana jest szczególna cierpliwość. Według raportu Carsmile realizacja zamówienia na takie samochody jak m.in. Audi A7, Mercedes AMG GT Coupe, Land Rover Defender czy Toyota Highlander może potrwać nawet dłużej niż rok.
Dariusz Wołoszka z Info-Ekspert wyjaśnia – Klienci, którzy wymieniają auta raz na kilka lat są zaskoczeni tak dużym wzrostem cen i faktem, że dzisiaj najczęściej muszą rozważać zakup pojazdu z niższego segmentu. Ci, którzy śledzą rynek na bieżąco widzą, że ceny u niektórych producentów zmieniają się nawet co miesiąc, pod koniec roku brakowało tradycyjnych promocji i wyprzedaży rocznika, a dostępność poprawiła się tylko nieznacznie. Nadal u wielu producentów musimy liczyć się z wielomiesięcznym oczekiwaniem na auto oraz możliwością zamówienia tylko wybranych konfiguracji.
Benzynowy model segmentu B jak Citroen C3, Opel Corsa, Renault Clio, Skoda Fabia czy Toyota Yaris. Jeszcze w 2019 r. średnia cena miejskiego malucha nie przekraczała 64 tys. zł. W 2023 r. cena zmieniła się diametralnie. Średnia to już niemal 92,5 tys. zł. Jeszcze siedem lat temu starczyłoby na nowe duże kombi klasy średniej z benzynowym silnikiem o mocy 150 KM (np. Opel Insignia czy Toyota Avensis)!
Wbrew pozorom nie tylko popularne miejskie maluchy to rekordziści w kategorii podwyżek (aż 45 proc. w górę). Znacząco zdrożały także małe SUVy (wzrost średniej ceny o 39,6 proc.). – Podobnie jak w przypadku samochodów małych duże wzrosty cen stały się domeną małych SUVów. Mimo niemal 39,6 proc. wzrostu, nadal cieszą się one dużą popularnością wśród klientów. Nieco mniejszy przyrost zauważony został dla większych samochodów. Dla segmentu C, średnich oraz dużych SUVów było to odpowiednio 34,4, 36,6 oraz 35,9 proc. na przestrzeni 5 lat – dodaje Wołoszka.
Niełatwo kupić także nowe samochody osobowe z silnikami diesla. Nie dość, że zdrożały (średnio o 28 proc.) to jeszcze ich udział w sprzedaży maleje. Eksperci z Info-Ekspert powołują się na dane Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA i wskazują, iż w ostatnim kwartale 2022 r. udział silników wysokoprężnych na rynku samochodów osobowych spadł z 16,4 proc. do 14,4 proc. W przypadku danych za cały ubiegły rok diesel odnotował 16,4 proc. unijnym rynku (36,4 proc. dla benzynowych, 22,6 proc. dla hybryd czy 12,1 proc. dla elektrycznych).
Czy malejące udziały to tylko kwestia spadku zainteresowania klientów? Niekoniecznie! Otwartą kwestią pozostaje bowiem dostępność samochodów dostosowanych do zasilania olejem napędowym. Bywa, że w nowo wprowadzanych lub zmodernizowanych modelach już próżno o wersję z „ropniakiem" pod maską. Dobrym przykładem są choćby marki francuskie znane z doskonałych diesli (wersji na ON nie znajdziemy już np. Citroen C5 X i Peugeot 408 czy osobowych odmianach Berlingo i Riftera).
Wbrew pozorom trudno skreślić diesla z listy zamówień w niektórych segmentach rynku. W przypadku aut dostawczych diesel wciąż króluje (86 proc. udziałów w unijnym rynku w 2022 r.). Na rynku autobusów 67,3 proc. rejestracji przypadło na wersje wysokoprężne. Diesel niezmiennie jest także królem w segmencie ciężarówek (96,6 proc.). Trudno także wyobrazić sobie w Europie dużego SUVa bez mocnego diesla, który znakomicie sprawdzi się w długich trasach.
Nie jest tajemnicą, że ogromny wpływ na wybór aut w salonach mają prawodawcy. Tak mocno forsowana elektromobilność, rozwój stref czystego transportu czy kolejne zaostrzanie norm emisji spalin nie pozostaną bez wpływu na ofertę rynkową. Z pewnością możemy już zapomnieć o małych autach z silnikami wysokoprężnymi. Trzeba także liczyć się z tym, że wprowadzenie normy Euro 7 oznacza kolejne podwyżki, by pokryć koszty badań i instalacji coraz bardziej zaawansowanych układów oczyszczania spalin.
Dariusz Wołoszka prognozuje – Widząc ogólny trend cenowy można zakładać, że w najbliższych latach nadal będziemy świadkami wzrostu cen zwłaszcza technologii silnika zasilanego benzyną oraz olejem napędowym. Tym samym wyrównywanie się cen pojazdów najprawdopodobniej nie będzie skutkiem spadku kosztów zakupu wariantów zeroemisyjnych, a zwiększaniem się cen wersji konwencjonalnych.
O nowym aucie kompaktowym w cenie ok. 50 tys. zł czy pakownym kombi klasy średniej za 80 tys. zł (kto jeszcze pamięta, że równo 10 lat temu na nową Skodę Superb wystarczyło 80 tys. zł) można już zapomnieć. Tanio już było. Niestety.