Czasopisma ilustrowane, wszelkiej maści literatura podróżnicza tudzież kroniki filmowe rozbudzały chęć poznawania świata. Niektórzy podróżnicy byli na tyle zamożni, że mogli po prostu wybrać się w daleką podróż, nie bacząc na koszty. Tak stało się w przypadku imć hrabiego Adolfa Ponińskiego. Pod koniec lat 20. ten jegomość postanowił zapolować na grubą zwierzynę w Afryce. Ewidentnie środki finansowe, stosowne do skali przedsięwzięcia, ów wielkopolski arystokrata posiadał. Więcej tekstów o historii motoryzacji przeczytasz na Gazeta.pl.
Brakowało tylko towarzysza podróży, albowiem wędrówka samopas po zakamarkach Czarnego Lądu wydawała się nadmiernym wyzwaniem. Hrabia szybko znalazł odpowiedniego kandydata w osobie swojego serdecznego przyjaciela, hrabiego Hartingha, i wespół z nim zaplanował ekspedycję. Brak szczegółowych relacji z wyprawy uniemożliwia odtworzenie jej przebiegu, wiadomo jednak na pewno, że pisały o niej z entuzjazmem polskie gazety.
Wyjazd do Afryki nie miał naukowego celu, raczej rozrywkowy, lecz zarazem udowodnił, iż na tym kontynencie samochód w postaci półciężarówki Chevrolet jest godnym zaufania środkiem lokomocji. Hrabia Adolf Poniński przeżył ekspedycję bez szwanku, wiemy bowiem, że kilka lat później wziął w Poznaniu, w kościele pod wezwaniem Serca Jezusowego, ślub z Ruth Solańską.
Wielką popularność zyskał pomysłodawca innej wyprawy, harcerz Jerzy Jeliński. Dokładne podsumowanie jego osiągnięć to materiał na książkę (takowe zresztą się już ukazały), postaram się zatem ograniczyć do najbardziej istotnych elementów. Wszystko zaczęło się od idei, by objechać świat na rowerach.
Pomysł ewoluował, aż wreszcie grupa pomysłodawców, w której znajdował się bohater wojny z bolszewikami, Jerzy Jeliński (sierota, wstąpił do marynarki wojennej jako 16-letni ochotnik, poważnie ranny w bitwie pod Ostrołęką, w stopniu bosmana służył w dowództwie MW w Warszawie), a także Eugeniusz Smosarski (brat Jadwigi, gwiazdy polskiego kina), zdecydowała się na wyprawę dookoła świata z wykorzystaniem samochodu.
Ekipa wyprawowa, do której obok Jelińskiego i Smosarskiego należeli Bruno Bredschneider (młody filmowiec) oraz Jan Wacław Ława (harcerz, podobnie jak Jeliński), zakupiła podwozie Forda T. Dzięki oficjalnemu wsparciu Związku Harcerstwa Polskiego możliwe stało się uzyskanie świadczeń ze strony państwowych instytucji.
Centralne Warsztaty Samochodowe zbudowały na zamówienie specjalne zamknięte nadwozie, mieszczące m.in. powiększony zbiornik paliwa oraz schowki na ekwipunek biwakowy. Członkowie ekipy dzięki mecenatowi ZHP mogli spotkać się z prezydentem Mościckim w Zamku Królewskim i z Marszałkiem Piłsudskim w jego rezydencji w Sulejówku. Ten ostatni podobno powiedział im tak: "gdy opaszecie flagą polską kulę ziemską, zameldujcie się u mnie, lecz w przeciwnym razie nie pokazujcie mi się na oczy". Jerzy Jeliński potraktował słowa Marszałka bardzo poważnie.
Czteroosobowa ekipa biorąca udział w przedsięwzięciu pod oficjalną nazwą "Ekspedycji Harcerzy Polskich Fordem Naokoło Świata" ruszyła w drogę 30 maja 1926 roku. W sumie Jeliński przejechał 78 tysięcy kilometrów w 28 miesięcy. Nim jednak podróż się zakończyła, wiele się wydarzyło. Z Warszawy Ford pojechał przez Czechosłowację i Austrię do Włoch. We Włoszech, już po audiencjach u papieża i Benito Mussoliniego, usunięto z grupy Jana Ławę, który zaczął sobie przypinać do odzieży rozmaite odznaczenia, do których noszenia nie był uprawniony.
Dalej podróżowano do Afryki. Polacy przejechali przez Tunezję, Algierię i Maroko, przy czym Bredschneider, którego wycieńczyła jazda przez Saharę, odłączył się od zespołu w Algierii. Dwuosobowa załoga Forda dotarła na wybrzeże Atlantyku, mając w planach transport statkiem do USA, ale na granicy amerykańskiej odpadł Smosarski. Nabawił się groźnego zapalenia oczu i nie wpuszczono go do Stanów Zjednoczonych.
Zobowiązania powziętego wobec Marszałka mógł dotrzymać już tylko sam Jeliński. Zgodnie ze swoim niezłomnym charakterem nie poddał się i wyruszył w poprzek Ameryki Północnej. Dzięki honorariom za setki wygłoszonych odczytów na temat wyprawy oraz pomocy Polonii był w stanie zamienić zużytego Forda T na Buicka. Udało mu się spotkać nie tylko z licznymi organizacjami skautowymi, ale także na przykład z prezydentem USA, którym wówczas był Calvin Coolidge.
Po przejechaniu USA od wybrzeża do wybrzeża polski harcerz zaokrętował się na statek, który zawiózł go i jego Buicka Master Six do Japonii, przez Hawaje. Z Japonii, spotkawszy się z premierem Kraju Kwitnącej Wiśni, udał się do Chin. Planował przejechać drogą lądową do Polski, lecz uniemożliwiła to wojna domowa. Statkiem, który płynął przez Cejlon, trafił poprzez Kanał Sueski do Europy, gdzie przejechał przez Francję, Belgię i Niemcy, wszędzie przyjmowany z honorami przez najważniejszych polityków.
W październiku 1928 roku Jerzy Jeliński zamknął pętlę swojej podróży dookoła globu, docierając do Warszawy. Przyjęty ponownie przez prezydenta Mościckiego, Jeliński mógł także zameldować Marszałkowi Piłsudskiemu opasanie Ziemi polską flagą.
Po powrocie Jeliński stał się czymś w rodzaju celebryty, pisały o nim gazety, powstała biograficzna książka, a on sam stał się wyjątkowym ambasadorem wartości wyznawanych przez światowy ruch skautowy. W czasie drugiej wojny światowej wspomagał ruch oporu, między innymi przechowując u siebie broń należącą do Armii Krajowej. Zmarł zupełnie zapomniany w 1986 roku.
Polskie zamorskie wyprawy samochodowe stanowiły jeden z przejawów wielkiego optymizmu naszego narodu po odzyskaniu niepodległości. Krytykując Polskę dwudziestolecia międzywojennego, zbyt łatwo zapomina się o tym, że ten scalony z trzech części kraj naprawdę istniał tylko niecałe dwie dekady i przez ten czas jego mieszkańcy dokonali więcej, niż wydaje się możliwe z dzisiejszego punktu widzenia.