Wiele mówi się o dokładnym odśnieżeniu samochodu przed podróżą, a i tak każdy atak zimy pokazuje, że część kierowców w ogóle się tym nie przejmuje. Na drogach nietrudno spotkać niedokładnie odśnieżone osobówki i ciężarówki gubiące bryły lodu i skostniałe kawałki białego puchu.
Odśnieżanie auta to niestety jeden z najbardziej nielubianych obowiązków kierowcy, ale trzeba poświęcić mu trochę czasu. Nawet gdy spieszymy się do pracy, a na dworze jest mróz. W przeciwnym razie, jadąc nieodśnieżonym samochodem zagrażamy zarówno sobie, jak i innym.
Nic zatem dziwnego, że za jazdę nieodśnieżonym samochodem grozi mandat. Kierowca narusza wtedy art. 66 ust. 1 pkt 5 ustawy Prawo o ruchu drogowym, który mówi, że: "pojazd uczestniczący w ruchu ma być tak zbudowany, wyposażony i utrzymany, aby korzystanie z niego zapewniało dostateczne pole widzenia kierowcy".
Za załamanie przepisu policja może wlepić mandat w wysokości aż 3 000 zł. I to nie tylko w przypadku tzw. jazdy na czołgistę (gdy kierowca robi w śniegu jedynie małe okienko), ale również, gdy auto jest niedokładnie odśnieżone lub kierowca "zapomniał" o bocznych szybach, lub lampach.
Mandat ten jest tak wysoki od stycznia br., gdy rząd wprowadził nowy, zdecydowanie bardziej surowy taryfikator. Wcześniej za to samo wykroczenie policja mogła wlepić najwyżej 500 zł kary. Oczywiście w obu przypadkach mowa o maksymalnej kwocie mandatu. Ta minimalna nie zmieniła się i wynosi... 20 zł.
To jednak nie wszystko, bo kierowcy nieodśnieżonych aut mogą dostać też mandat za "używanie pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim" (spadający śnieg może uderzać w inne auta). To oznacza kolejne 200 zł mandatu i aż 15 punktów karnych.
Poza tym policja może też ukarać kierowcę za nieodśnieżone (nieczytelne) tablice rejestracyjne (500 zł + 8 punktów karnych) oraz nieodśnieżone światła (300 zł + 8 punktów karnych). W sumie można dorobić się bardzo kosztownej kary, a w skrajnej sytuacji nawet stracić prawo jazdy (15 + 8 + 8 = 31 punktów).