Spoglądając na hurtowe ceny paliw, a następnie na ceny na stacjach, zauważymy, że są one ze sobą (mniej więcej) związane. Gdy ceny w hurcie spadają, na stacjach też robi się nieco taniej. Nieco inaczej wygląda jednak zależność między ceną ropy naftowej i paliwa na stacjach. Spadek jej wyceny nie zawsze oznacza obniżki dla kierowców.
Na przeszkodzie stoi bowiem multum różnych kosztów, opłat i podatków, które bardzo mocno wpływają na ostateczną cenę produktu. Standardowo same podatki i opłaty składają się mniej więcej na połowę końcowej ceny benzyny na stacjach. Po zakupie hurtowego paliwa od rafinerii stacja paliw dolicza więc wszystkie podatki oraz swoją marżę i na tej podstawie wylicza cenę końcową.
Więcej na ten temat pisaliśmy w poniższym tekście:
Cena hurtowa paliwa też jednak nie wynika jeden do jednego z aktualnej wyceny ropy naftowej na światowych rynkach. Po pierwsze rafinerie muszą kupić odpowiednią jej ilość z jakimś wyprzedzeniem oraz z różnych źródeł (ceny szybko się zmieniają, jednak ropa rosyjska jest zauważalnie tańsza). Po drugie, zakład ponosi koszty swojej działalności (m.in. zużycia gazu). Po trzecie nie jest organizacją charytatywną, dlatego nie pracuje za darmo.
Tu dochodzimy do pojęcia, jakim jest modelowa marża rafineryjna. To w dużym skrócie przychody (ze sprzedaży przerobionych produktów) minus koszty (zakup ropy naftowej czy własne zużycie gazu ziemnego). Marża ta jest konieczna, aby przedsiębiorstwo mogło działać (m.in. opłacić pracowników) i przynosić zyski.
Oburzenie wywołuje jednak fakt, że w marcu br. marże rafineryjne gwałtownie wzrosły. W przypadku Lotosu odnotowano skok modelowej marży o ok. 700 procent miesiąc do miesiąca. Według podawanych przez koncern danych, 9 marca dzienna marża rafineryjna wyniosła rekordowe 40,98 dolara na baryłkę. 9 lutego wynosiła jeszcze 4,86 dolara, a 10 stycznia (9 stycznia wypadał w niedzielę) zaledwie 1,74 dolara. W grudniu zeszłego roku marża rafineryjna była nawet ujemna - 24. dnia tego miesiąca wyniosła -6,48 dolara na baryłkę. Obecnie (dane za 15 marca br.) jest to 28,33 dolara.
W przypadku Orlenu modelowa marża rafineryjna wzrosła w nieco mniej zauważalny sposób. Jak podał Business Insider, od 2 do 9 marca marża ta skoczyła z 4 do ok. 30 dolarów za baryłkę. Doszło do tego, że UOKiK postanowił zbadać, czy marże Lotosu nie są zbyt wysokie.
Koncern w komentarzu przesłanym portalowi Trojmiasto.pl tłumaczył, że wysokość marż wynika z otoczenia makroekonomicznego, które jest jednakowe dla wszystkich firm. Lotos i Orlen zadeklarowały też, że nie wykorzystują sytuacji do zwiększania swoich zysków kosztem kierowców. Jak tłumaczą eksperci cytowani przez BI, faktycznie rynek (w szczególności w przypadku diesla) był bardzo napięty jeszcze przed wybuchem wojny, a to oczywiście wpływa na wysokość marż modelowych.
Na szczęście dla kierowców ceny na stacjach paliw, bo długiej serii podwyżek zdają się powoli stabilizować. Obecnie średnia cena (dane za e-petrol.pl) benzyny 95-oktanowej to 6,79 zł za litr, a diesla 7,59 zł za litr. Dokładnie tydzień wcześniej było to w przypadku benzyny 6,86 zł/l, a dla ON 7,46 zł/l. Benzyna jest więc o 7 groszy tańsza, jednak diesel podrożał o 13 groszy. W porównaniu do gigantycznych wzrostów cen, które notowano jeszcze kilka dni wcześniej, zmiany są więc ledwie zauważalne.
Niestety eksperci wskazują, że na razie nie powinniśmy spodziewać się większych obniżek cen paliw. Nawet w przypadku benzyny, cena najpewniej przez najbliższe dni będzie stabilna. Z prognoz ekspertów z e-petrol wynika na przykład, że średnia cena benzyny (dla okresu 14-20 marca) powinna wynosić od 6,75-6,99 zł, a oleju napędowego od 7,68 do 7,89 zł. Wiele zależy jednak od rozwoju sytuacji za naszą wschodnią granicą.