Straż miejska wystawiła w Warszawie 12 mandatów użytkownikom hulajnóg. To kropla w morzu

Bartłomiej Pawlak
Straż miejska w Warszawie wystawiła 12 mandatów za nieprawidłowe korzystanie z hulajnogi elektrycznej. Kolejne 13 osób pouczono. To świetna wiadomość, że strażnicy korzystają z nowych uprawnień. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że to kropla w morzu potrzeb.
Zobacz wideo Hulajnogi elektryczne. Co wolno? Czego nie wolno? [Źródło: KWP Olsztyn]

20 maja br. zmieniły się w Polsce przepisy regulujące poruszanie się hulajnogami elektrycznymi po drogach publicznych. W myśl nowego prawa hulajnogi nie są już pieszymi, ale pojazdami, a ich kierowcy muszą przestrzegać przepisów ruchu drogowego i ograniczenia prędkości, które wynosi 20 km/h na drogach rowerowych i jezdni, a po chodniku prędkość musi być zbliżona do prędkości pieszego.

Wprowadzono też całą gamę zakazów, które dotyczą użytkowników elektrycznych jednośladów. I tak pojawił się m.in. zakaz jazdy po spożyciu alkoholu, przewożenia na hulajnodze towarów lub innych osób czy rozmowy przez telefon trzymany przy uchu.

Straż miejska ściga teraz niesfornych "hulajnogistów"

Niestety szybko okazało się, że tylko część użytkowników hulajnóg zamierza dostosować się do nowych wymogów prawa. Pozostali albo z premedytacją ignorują przepisy albo o zmianach w ustawie Prawo o ruchu drogowym w ogóle nie słyszeli.

Batem na nich miały być ostatnie zmiany w uprawnieniach straży miejskiej. Strażnicy od 30 sierpnia mieli wspomóc policję w łapaniu i karaniu niesfornych "hulajnogistów", którym z ustawami i nowelizacjami tych ustaw nie do końca po drodze. Media zapowiadały wręcz, że posypie się deszcz mandatów.

I posypał. Chociaż na razie - przynajmniej moim zdaniem - to zaledwie mżawka lub wręcz kropla (w morzu potrzeb). Jak donosi Polskie Radio RDC od 1 września (zapewne do 8 września, bo informację podano 9 września rano) w stolicy straż miejska wystawiła już 12 mandatów za nieprawidłowe korzystanie z hulajnogi elektrycznej, a konkretnie za przekroczenie prędkości na chodniku.

Szybki rzut oka na liczby i mamy wynik. Tak - to 1,5 mandatu dziennie (lub jak kto woli trzy mandaty w dwa dni). Do tego dodać należy, że w tym samym czasie strażnicy pouczyli kolejne 13 osób w stolicy. Razem mamy już 25 przewinień ujawnionych w Warszawie w nieco ponad tydzień.

Niestety nie wiemy, ile osób codziennie łamie przepisy na hulajnogach w niespełna dwumilionowym mieście, ale można śmiało podejrzewać, że jest ich troszeczkę więcej. Zwłaszcza, że hulajnogi stały się w stolicy niezwykle popularnym środkiem transportu, bo są tańsze niż własne auto, a od samochodu czy komunikacji miejskiej często też szybsze (przynajmniej w godzinach szczytu).

Warto dodać w tym miejscu, że przestrzeganie przepisów przez użytkowników hulajnóg kontroluje też policja. Dla przykładu (tę informację również podało radio RDC) 7 i 8 września policja przeprowadziła kilkadziesiąt kontroli trzeźwości użytkowników hulajnóg na Starym Mieście (szczęśliwe wszyscy byli trzeźwi).

Skrajnie niebezpieczna jazda to w Warszawie codzienność

Dla osób mieszkających w centrum Warszawy kompletnie nieodpowiedzialni "hulajnogiści" to żadna nowość. To codzienność. Wymuszanie pierwszeństwa, jazda ze zbyt dużą prędkością, ściganie się wręcz slalomem (między pieszymi) na chodniku czy przewożenie innych osób (lub o zgrozo kilku innych hulajnóg jednocześnie) na podeście swojego pojazdu (kilka dni temu byłem świadkiem wywrotki takiej osoby na ścieżce rowerowej) to przewinienia, których widuję przynajmniej kilkanaście dziennie.

Można podejrzewać, że przynajmniej w przypadku użytkowników, którzy nie znają nowych przepisów, strażnicy patrzą łaskawym okiem i kończy się tylko na pouczeniu. Warto tu zaznaczyć, że zapewne część osób korzystających z hulajnóg faktycznie nie wie o ograniczeniu prędkości do 20 km/h na drodze dla rowerów lub o konieczności nieprzekraczania prędkości pieszego na chodniku. Choć powinna, bo grozi za to od 20 do 500 zł mandatu. Trudno jednak uwierzyć, że osoby, które preferują skrajnie niebezpieczną jazdę po chodniku lub wykorzystujące hulajnogi na minuty w roli pojazdu do przewożenia jednośladów wymagających ładowania nie wiedzą, że takich rzeczy robić nie wolno.

Bez walki z celowym łamaniem prawa raczej nie możemy zapomnieć o zwiększeniu się bezpieczeństwa na drogach dla rowerów. No chyba, że liczymy, że problem rozwiąże zima. Gdy w Polsce zrobi się chłodno, z dróg znikną rowerzyści i użytkownicy hulajnóg elektrycznych (a przynajmniej większość z nich), a wraz z nimi zniknie cały kłopot. Oby tylko nie wrócił, gdy w przyszłym roku znów zrobi się ciepło.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.