Wielki przegląd elektrycznych SUV-ów. Wyjściowa cena? Złapiecie się za portfel

W Polsce mamy obecnie zarejestrowanych nieco ponad 40 tysięcy aut elektrycznych. Niewiele mniej jest publicznych słupków do ładowania. Najmocniejsze, przynależne do sieci Ionity mają deklarowaną moc nawet do 350 kW. Zdecydowaną większość stanowią jednak punkty ładowania prądem stałym: 50 kW i 11/22 kW - prądem zmiennym. To oznacza, że infrastruktura pozwala na swobodne poruszanie się nie tylko po miastach, ale także po całym kraju. Nie dziwi więc wzrost popularności samochodów bezemisyjnych. Co znajdziemy na rynku za 200-300 tysięcy zł? Musimy przyznać, że wybór jest naprawdę ciekawy.

Volvo XC40 P8 Recharge - wymiary, ceny i opinia

Zaczynamy od Volvo, bo to dość świeża propozycja. Klasyczny, kompaktowy SUV pojawił się w ofercie w drugiej połowie 2021. Teraz do katalogu dołączyła odmiana coupe – C40. XC40 nie różni się przesadnie od swoich spalinowych braci. Bryła i proporcje są te same. Na tylnym słupku pojawił się napis Recharge znajdujący się również w nazwie modelu. Największą zmianę stanowi pełny grill, pozbawiony wlotów powietrza. W elektryku są niepotrzebne. Reszta jest tożsama z kompaktowym SUV-em. Mamy zatem nawet 19 lub 20-calowe obręcze ze stopów lekkich, w pełni LED-owe reflektory i elektrycznie unoszoną pokrywę bagażnika. Istotny parametr stanowi też prześwit. W Volvo wynosi 21 cm, co w połączeniu z opcjonalnym napędem na cztery koła pozwala bezszelestnie forsować polne ścieżki, nawet jeśli stanie nam na drodze naprawdę głęboka kałuża. Producent się chwali, że uterenowiony samochód potrafi brodzić w wodzie o głębokości 450 mm.

Zobacz wideo Na hulajnodze elektrycznej potrąciły seniorkę. Policja publikuje nagranie

Szwedzi zastosowali litowo-jonowy akumulator o pojemności 79 kWh netto. Przy założeniu, że średnie zużycie prądu w mieście wyniesie 18-19 kW, zasięg rzędu 400 kilometrów jest jak najbardziej osiągalny. Do auta wchodzimy trzymając kluczyk w kieszeni. Pokładowe systemy startują w momencie otwarcia drzwi. Chcąc ruszyć, wystarczy na selektorze ustawić tryb R lub D. To budzi do życia dwa silniki elektryczne zamocowane przy kołach obu osi – dla lepszego rozkładu masy i podniesienia wydajności. Moc systemowa to aż 408 KM i 670 Nm. Takie parametry dostajemy od startu, co wywoła szeroki uśmiech na twarzy każdego kierowcy. Dociskając pedał do oporu, sprint do setki zajmie zaledwie 4,7 sekundy.

Szwedzki elektryk bazuje na dobrze znanym modelu, który zapewnia funkcjonalne i przestronne wnętrze. Takimi samymi zaletami przekonuje specyfikacja elektryczna. Miejsca w dwóch rzędach z powodzeniem wystarczy dla czwórki dorosłych. Nieco mniejszy jest natomiast bagażnik i pomieści w tym przypadku 414 litrów, co i tak kwalifikujemy do porządnych rezultatów. W razie potrzeby, z pomocą przychodzi schowek pod maską mieszczący 30 l. Szybko go polubimy za dobre właściwości jezdne, mocną rekuperację pozwalającą zapomnieć o istnieniu hamulca i nagłośnienie sygnowane przez firmę Harman&Kardon.

Szwedzi umożliwili szybki transfer prądu. Przy wykorzystaniu ładowarki o mocy 200 kW, uzupełnienie energii od 0 do 80 procent zajmie tylko 30 minut. Pozostaje jeszcze cena. Za podstawową, bogato wyposażoną odmianę zapłacimy 229 900 zł. To wersja tylnonapędowa o mocy 238 KM i dysponująca akumulatorem o pojemności 70 kWh netto. Recharge Twin (408 KM i 79 kWh) startuje z poziomu 276 900 zł. C40 w zbliżonych specyfikacjach wymaga dopłaty rzędu 8 tysięcy zł. Elektrycznym Volvo można pociągnąć przyczepę o masie 1500 kg. Wieloma elektrykami podobnej wielkości albo nie można w ogóle holować przyczepy, albo musi być ona dużo lżejsza.

Niebawem, oferta szwedzkiego producenta zostanie uzupełniona modelami EX30 (od 169 900 zł) oraz EX90 (od 399 900 zł). Większy docelowo zastąpi klasyczne, spalinowe XC90.

Skoda Enyaq - wymiary, ceny i opinia

Enyaq to mocny punkt w palecie modelowej Skody i jednocześnie pierwsze, w pełni elektryczne auto zaprojektowane od podstaw. Od samochodów spalinowych czeskiego koncernu wyróżnia się sylwetką i licznymi detalami. Jest duży (465 cm długości), a jego waga ociera się o dwie tony. Długa jest też lista wyposażenia, choć wiele dodatków otrzymamy w standardzie. To między innymi matrycowe reflektory LED o wysokiej wydajności i 21-calowe obręcze ze stopów lekkich. Standardowo, moc trafia na tylne koła, ale dostępne jest też AWD. Prześwit w postaci 18,5 cm pozwoli na bezpieczne forsowanie miejskich krawężników i szutrowych dróg.

Wnętrze Skody zapewni wygodę czwórce dorosłych. Miejsca w dwóch rzędach nie brakuje przed kolanami, nad głowami i na wysokości barków. Nieźle wyprofilowane fotele możemy doposażyć w elektryczną regulację i podgrzewanie. Dostępu do bagażnika strzeże elektrycznie unoszona pokrywa. Wystarczy ruch nogą pod zderzakiem, by ujrzeć kufer od pojemności 585 l. Składając asymetryczne oparcie, możliwości przewozowe rosną do 1710 l.

Materiały wykończeniowe to poziom Superba. Większość tworzyw jest miękka i przyjemna w dotyku. Nie brakuje też elektronicznych gadżetów. Przed oczami kierowcy wkomponowano niezbyt duży wyświetlacz przekazujący podstawowe informacje dotyczące jazdy. Znacznie lepsze wrażenie robi centralny ekran o przekątnej 13 cali. Ma przejrzyste menu, współpracuje z Android Auto i Apple CarPlay, a także przyzwoitej jakości kamerami.

A teraz najważniejsze, czyli zespół napędowy. Podstawowy Enyaq 60 ma napęd na tylną oś i silnik o mocy 179 KM. Bazowy wariant został wyceniony na 212 250 zł. Więcej oferuje odmiana z akumulatorem o pojemności 77 kWh netto i 204 KM. W tym przypadku zasięg deklarowany przez producenta ociera się o 544 km, a sprint do setki trwa 8,6 sekundy (239 500 zł). Oczekując jeszcze lepszych właściwości jezdnych, możemy postawić na 4x4 z silnikiem generującym 265 koni mechanicznych (6,9 s do 100 km/h). W tym przypadku z konta ubędzie minimum 249 950 zł.

Kilka miesięcy temu ofertę uzupełniło modne nadwozie coupe. Ścięta linia dachu nieznacznie wpłynęła na pojemność bagażnika (570 litrów). Auto ma jednak znacznie ciekawszą i bardziej zawadiacką sylwetkę. Reszta jest tożsama z bliźniaczym modelem. To podobne możliwości konfiguracji i napędy. Topowy napęd (299 koni i 4x4) dostępny jest także w Volkswagenie ID.4 GTX. Tym samym, to najmocniejsza Skoda w historii i jedna z najszybszych – 6,5 s do 100 km/h. Różnice względem klasycznego wariantu sięgają około kilkunastu tysięcy zł. Flagowy RS to wydatek na poziomie 299 500 zł.

Skoda Enyaq
Skoda Enyaq fot. SKoda

Volkswagen ID.4 i ID.5 - wymiary, ceny i opinia

Równie obszernie moglibyśmy opisać elektryczne Volkswageny, ale w tym przypadku mamy kalkę rozwiązań znanych ze Skody. ID.4 ma jednak więcej obłości i nieznaczne różnice w pojemności. Auto z Wolfsburga jest nieco krótsze (458,5 cm długości), a jego szerokość wynosi 185 cm. Rozstaw osi ustalono na poziomie 277 cm. Obie konstrukcje bazują na modułowej płycie MEB. Porównując ceny, więcej wydamy w salonie VW – od 226 890 zł.

Osobny rozdział stanowi osadzony o 15 mm niżej GTX. To elektryczna odpowiedź na spalinową klasę GTI. Auto ma dość sztywno zestrojone zawieszenie i przyspiesza do setki w 6,2 sekundy. Zbliżone wrażenia zza kierownicy gwarantuje Enyaq RS. Najmocniejszy wariant został wyceniony na 268 190 zł. Odmiana Coupe (ID.5) wiąże się z wysupłaniem z portfela dodatkowych 8 tysięcy zł.

W Volkswagenie nowością jest również ID.Buzz. To van, choć może w pewnym stopniu uchodzić za konkurencję dla SUV-ów. Elektryczny wóz startuje z poziomu 229 760 zł netto.

Mercedes EQA, EQC i EQB - wymiary, ceny i opinia

Ta marka premium jako jedna z pierwszych rozpoczęła elektryczną ofensywę. W swoim portfolio ma kilka SUV-ów, a najmniejszym jest GLA. Kompaktowy model bazuje na dobrze znanym GLA. Karoseria mierzy 446 cm długości, 183,5 szerokości i 162 wysokości. Rozstaw osi wynosi 273 cm. Podążając za aktualnymi trendami, między tylnymi kloszami rozpościera się pas diodowy. To wyróżnik wszystkich Mercedesów z napędem bezemisyjnym.

Więcej dzieje się w środku, gdzie znajdziemy efektowne, połączone ze sobą wyświetlacze. Centralny reaguje na komendy głosowe i dotykowe. Przycisków fizycznych jest niewiele, a obsługa wymaga przyzwyczajenia. W kwestii przestronności, możemy z powodzeniem zmieścić na pokładzie cztery dorosłe osoby i przeciętny bagaż, bowiem kufer mieści od 340 do 1320 litrów.

Niezależnie od wersji, litowo-jonowy akumulator oferuje 66,5 kWh netto i pozwala przejechać do 436 kilometrów w cyklu mieszanym (WLTP). Podstawowa odmiana ma 190 KM i 375 Nm. W cenniku znajdziemy też wersje 300 (228 KM i 390 Nm) oraz 350 (292 KM i 520 Nm). Dwie najmocniejsze mają w standardzie system 4Matic, a topowa przyspiesza do setki w 6 sekund. Prędkość maksymalna w każdym przypadku została elektronicznie ograniczona do 160 km/h. Bazowa specyfikacja startuje z pułapu 223 500 zł, zaś okręt flagowy uszczupli portfel minimum o 258 200 zł.

EQC jest najstarszym autem w gamie (2019) i jednocześnie największym. Pojawił się jako zapowiedź przyszłości i próba możliwości koncernu. Wpisuje się w klasę średnią. Ma 476 cm długości i 188 szerokości. Trochę odstaje stylizacją od nowszych konstrukcji, ale wciąż przyciąga uwagę masywnością i dbałością aerodynamikę, co przekłada się na współczynnik oporu powietrza na poziomie 0,27. Co ciekawe, ze spalinowymi odmianami ma zaledwie 15 procent wspólnych elementów. Wnętrze jest znajome, choć w tym przypadku możemy liczyć na trochę więcej analogowych przełączników. Całkiem nieźle przedstawia się bagażnik o pojemności od 500 do 1460 litrów.

Mimo sporych możliwości konfiguracji wyposażenia i kolorystyki, do napędu służy tylko jeden silnik. Za to mocny i odpowiedni do dla tego blisko 2,5-tonowego auta. Rozwija 408 KM i 760 Nm. AWD dba o właściwy rozdział momentu obrotowego, a sprint do setki trwa 5,1 sekundy. Prędkość maksymalną ograniczono elektronicznie do 180 km/h. Zasięg w cyklu mieszanym wynosi 432 km, a cena startuje od 315 900 zł.

EQB to najmłodsza propozycja w gamie niemieckiego producenta i odpowiedź w formacie SUV-a na wymierającą klasę vanów. Dwubryłowe nadwozie wpisuje się w bieżący kanon niemieckiej finezji kreślarskiej. Wyglądem nie różni się od spalinowego GLB, ale jest od niego o 5 cm dłuższy (468,5 cm). Ma też spory rozstaw osi – 283 cm. Podobnie, jak w przypadku innych modeli, tak i dla tego przewidziano pakiet AMG zawierający między innymi 20-calowe felgi.

W kabinie znajdziemy 5 lub 7 miejsc. Mniej pojemny osobowo wariant zmieści w bagażniku od 495 do 1710 litrów. Kanapę drugiego rzędu możemy przesuwać w zakresie 14 cm. Na pokładzie dodatki podobne do innych modeli. To dwa ekrany o przekątnej 12,25 cala, LED-owe oświetlenie ambientowe czy kamera o zakresie 360 stopni.

Pod maską te same generatory co w przypadku EQA. Mamy zatem od 190 do 292 KM i akumulator o pojemności 66,5 kWh netto. Maksymalny zasięg w średnim rozrachunku wynosi 468 kilometrów. Ceny podstawowej wersji zaczynają się od 238 400 zł. Najmocniejsza z AWD została wyceniona na 267 800 zł.

Mercedes EQB
Mercedes EQB fot. Mercedes

BMW rodzina iX- - wymiary, ceny i opinia

Na klientów ze znacznie zasobniejszym portfelem nastawiają się Bawarczycy. Tutaj bez blisko 300 tysięcy zł, możemy zapomnieć o jakimkolwiek SUV-ie elektrycznym. W naszym pułapie mieści się

iX3. W zeszłym roku przeszedł modernizację i wciąż nieznacznie odróżnia się względem odmian z napędem spalinowym. Auto, którego ceny zaczynają się od 297 000 zł, ma 473,5 cm długości, zatem reprezentuje klasę średnią. Na pokładzie zmieści pięć osób, a w bagażniku od 510 do 1560 litrów. 286,5 cm rozstawu osi gwarantuje sporo miejsca w dwóch rzędach.

Pod maską pracuje motor o mocy 286 KM i 400 Nm. To wystarczy, by pierwsza setka pojawiła się na liczniku po 6,8 sekundy. Prędkość maksymalną ograniczono elektronicznie do 180 km/h. Akumulator o pojemności 73,8 kWh netto pozwoli w teorii przejechać w cyklu mieszanym 431 km. Auto możemy ładować prądem stałym 150 kW. Wówczas, uzupełnienie energii od 10 do 80 procent zajmie 34 minuty.

W gamie BMW jest też najnowsze dziecko o nazwie iX. Ten blisko 5-metrowy kolos znajduje się poza naszym zasięgiem finansowym, bowiem bazowy wariant startuje od 378 300 zł. Wersję M60 o mocy 540 KM i 1015 Nm wyceniono na 609 000 zł. I to dopiero początek zabawy z konfiguratorem. Wprowadzenie do gamy elektrycznych Bawarczyków to nowość – iX1. Ma 450 cm długości, a bagażnik mieści od 490 do 1495 l. Akumulator o pojemności 64,7 kWh netto pozwala na przejechanie 439 kilometrów. 313-konny SUV przyspiesza do setki w 5,6 sekundy, rozpędza się do 180 km/h, a jego ceny zaczynają się od 257 tysięcy zł.

BMW iX3
BMW iX3 fot. BMW

Elektryczne SUV-y - pozostali gracze

Na rynku nie brakuje też niszowych, choć bardzo ciekawych propozycji. Z pewnością należy do nich Mazda MX-30. Dysponuje niewielkim akumulatorem (35,5 kWh), ale wyróżnia się nietuzinkowym designem, drzwiami otwieranymi pod wiatr i zasięgiem na poziomie około 200 kilometrów. W porównaniu z powyższymi przykładami, uwagę zwraca cena niespełna 440-centymetrowego SUV-a. Ta zaczyna się od 161 100 zł.

Na przeciwnym biegunie stacjonuje Ford Mustang Mach-E. Bazuje na legendzie i z tejże czerpie sportowy sznyt i osiągi. W zależności od wersji rozwija od 269 do 487 KM. Topowy wariant GT ma 860 Nm i ze startu lotnego przyspiesza do setki w 3,7 sekundy. To przedstawiciel klasy średniej przekazujący moment obrotowy na koła tylnej lub obu osi. Ma ponad 470 cm długości i wnętrze skrojone dla czterech osób. Jego ceny zaczynają się od 300 tysięcy zł, a zasięg wynosi od 400 do 610 kilometrów. Elektromobilność według Forda otwiera kwota rzędu 269 500 zł.

W naszym zestawieniu możemy też uwzględnić Audi Q4 e-tron. To 459-centymetrowe auto z akumulatorem litowo-jonowym o pojemności 51,5 lub 76,6 netto i zasięgiem od 348 do 526 kilometrów. Jednostki napędowe ma tożsame z VW i Skodą – 170, 204, 265 lub 299 KM. By użytkować takie auto, trzeba wysupłać z portfela przynajmniej 244 600 zł. Plasujący się w klasie wyższej e-tron to wydatek na poziomie 345 000 zł. Oba modele występuje w odmianie coupe – Sportback.

W tej kategorii nie sposób pominąć Nissana Ariyi. To kompaktowy SUV o długości 459,5 cm. Jedna z bardziej intrygujących propozycji w klasie. W bazowej wersji korzysta z silnika o mocy 214 KM i baterii o pojemności 63 kWh netto – od 219 900 zł. Wyżej w katalogu plasuje się specyfikacja z przednim napędem i akumulatorem 87 kWh netto – od 244 200 zł. Najmocniejsza, 306-konna Ariya przyspiesza do setki w 5,7 sekundy, korzysta z napędu AWD i kosztuje minimum 299 900 zł.

Na koniec zostawiliśmy sobie jeden z najpopularniejszych samochodów elektrycznych w Europie. To Tesla model Y dostępna od trzech lat. W tym czasie zaskarbiła sobie grono wiernych miłośników amerykańskiej elektryfikacji. Wyróżnia się przede wszystkim ceną. Bazowy wariant o mocy 299 KM, zasięgu 455 km, startuje od 224 990 zł (6,9 s do setki). Long Range przejedzie do 533 km, jego dwa silniki generują 514 KM, a sprint do setki trwa pięć sekund – od 259 990 zł. Tutaj mamy jednak skromne możliwości personalizacji i wciąż ograniczoną siatkę serwisową na terenie Polski.

Ford Mustang Mach-E
Ford Mustang Mach-E fot. Ford

Czy warto kupić elektryka?

Według danych GUS, 55 procent Polaków mieszka w domkach z dostępem do gniazdka elektrycznego. Część osób ma też dostęp do sieci w budynkach firmowych. Zakładając, że rodzinny SUV potrzebuje około 25 kWh/100 km, a cena za 1 kW waha się od 75 do 95 groszy, koszt przejechania stu kilometrów wyniesie od 18 do 24 zł. Ładowarki publiczne są droższe – 3,19-3,59 zł za 1 kW, co wywinduje cenę do 80-90 zł.

Kolejna korzyść to rządowy program „Mój elektryk" zakładający dopłatę w wysokości 18 tysięcy dla osób fizycznych (do 225 tysięcy zł) i 27 tysięcy zł dla beneficjentów Karty Dużej Rodziny. Autami elektrycznymi możemy również bezkarnie poruszać się po buspasach i korzystać ze stref płatnego parkowania. Czy to wystarczająca zachęta?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.