Postanowiliśmy wziąć na tapet koncern FCA, a obecnie Stellantis. Do włoskiej drużyny należą między innymi Fiat, Alfa Romeo, Lancia, Abarth i Maserati. Ostatnią markę możemy sobie darować, choć za 40 tysięcy można trafić na nieźle utrzymane Biturbo z połowy lat 80. To jednak propozycja dla wymagających, cierpliwych i tych z zasobnym portfelem oraz dobrym mechanikiem na podorędziu. Schodzimy na ziemię i przyglądamy się konstrukcjom dość popularnym. Takim, których koszty utrzymania nie zetną nas z nóg. Oto nasze propozycje.
To mocna propozycja ze stajni Abartha. Produkowana jest do dziś, a jej ceny mocno wystrzeliły. O ile mały Fiat 500 dostępny był jeszcze przed pandemią za 70-80 tysięcy zł, o tyle obecnie nowe egzemplarze startują od ponad stu tysięcy zł i nie mają właściwie konkurencji. Z pomocą przychodzi rynek wtórny, gdzie pięćsetka ma się świetnie, mimo 17-letniego stażu rynkowego. Cywilna odmiana zadebiutowała w 2007, a rok później ofertę uzupełnił Abarth. Produkcję ulokowano w Tychach. Dostępny był klasyczny hatchback i specyfikacja z otwieranym dachem. Później wprowadzano do katalogu liczne wersje limitowane, które osiągają dziś zawrotne ceny i są daleko od naszego budżetu.
Za napęd Abartha odpowiedzialny jest ten sam silnik, co w Punto. Tutaj w podstawowej wersji rozwija 135 KM, a w cabrio 140 KM. Na takie odmiany musimy się nastawić z kwotą rzędu 40 tysięcy zł (2008-2013). W ofertach rzadko pojawiają się także specyfikacje o mocy 160, 165, 180, a nawet 200 KM. 160-konny Fiat osiąga setkę w 7,4 s. Bazowy wariant potrzebuje na to 7,9 s. Jego prędkość maksymalna to 205 km/h. Włoski mieszczuch idealnie wpisuje się w miejski klimat, choć w trasie też może zapewnić sporo frajdy. Zwłaszcza na górskich drogach.
Abarth Zasłynął sukcesami w wyścigach, a bogate doświadczenia zbierane przez dekady przeniósł na drogi publiczne. Jednym z takich owoców jest Fiat Grande Punto. O ile zwykłe warianty uchodzą za trwałe, tanie w eksploatacji pojazdy i pozbawione emocji, o tyle specyfikacja Abarth potrafi podnieść ciśnienie. Sportowa wersja ze skorpionem na masce dostępna była od 2007 do 2018, wyłącznie jako trzydrzwiowy hatchback. Na pierwszy rzut oka, Punto wyróżnia się wydatnymi zderzakami, niższym prześwitem, znacząco utwardzonym zawieszeniem i kilkoma aspektami w kabinie. Do dyspozycji dostajemy skutecznie wyprofilowane i efektowne, sportowe fotele, a także pewnie leżącą w dłoniach, wielofunkcyjną kierownicę. W kwestii wyposażenia dodatkowego, Abarth oferuje zdecydowanie więcej. Znajdziemy w nim automatyczną klimatyzację, fabryczne radio, prosty tempomat czy panoramiczne okno dachowe.
Najważniejszy jest jednak czterocylindrowy silnik 1.4 T-Jet generujący 155, 165 lub 180 KM i współpracujący z sześciostopniową przekładnią ręczną. To jedna z najlepszych konstrukcji w tej klasie pojemnościowej. Auto przyspiesza do setki w 7,5 sekundy i rozpędza się do 215 km/h. Za 40 tysięcy powinniśmy znaleźć godny zainteresowania egzemplarz z lat 2010-2013.
W 2008 do oferty Lancii wrócił kompaktowy model Delta. Produkowany był do 2014 wyłącznie z pięciodrzwiowym nadwoziem i z wykorzystaniem technologii Fiata Bravo. Niepowtarzalny projekt nadwozia nawet po latach wygląda świeżo i elegancko. Co istotne, nie uświadczymy problemów z korozją. Wnętrze oferuje niezłą przestrzeń dla czterech osób. Materiały to solidna półka – tworzywa są wyszukane, przyzwoicie spasowane. Większość egzemplarzy serwuje bogate wyposażenie. Bez trudu znajdziemy auta ze skórzaną tapicerką, szyberdachem, automatyczną klimatyzacją czy rozbudowanym nagłośnieniem.
Mechanicy zgodnie polecają silniki 1.4 T-Jet 120-140 KM, 1.75 TBI 200 KM i diesle 1.6 MultiJet 105-120 KM oraz 2.0 MultiJet 160 i 190 KM. Każda z opcji jest warta grzechu, choć najmocniejszy ropniak ma podwójne doładowanie, które po 200 tysiącach kilometrów będzie wymagać dość drogiego serwisu. Pozostałe wersje uchodzą za trwałe i rozsądne w kosztach bieżącej eksploatacji. Ponadto, włoska awangarda ma przystępne ceny. Nieco ponad 30 tysięcy złotych pozwoli na pięknie utrzymany wóz z końca produkcji i z topowym wyposażeniem.
Teraz czas na nieoczywistą propozycję z klasy wyższej. To auta, o którego istnieniu wiedzą tylko fani włoskiej motoryzacji. Thema powstała ze związku Amerykanina i Włoszki. Przypomnijmy, że ponad dekadę temu Fiat połączył siły z Chryslerem. W efekcie, na ulicach zarówno Ameryki Północnej, jak i Europy, mogliśmy zobaczyć wiele ciekawych modeli. Należy do nich sedan oparty technicznie na Chryslerze 300. Zmiany względem amerykańskiego modelu nie są rewolucyjne. To przede wszystkim emblematy i drobne dekory. 99 procent części pozostaje wspólnych. W tym rozmiary, które są całkiem imponujące. Lancia ma 506,5 centymetra długości i 190 cm szerokości. Do tego dochodzi spory rozstaw osi – 305 cm. Ocieramy się zatem o krótką Klasę S i BMW serii 7 sprzed dekady.
Niestety, Włosi utrzymali w produkcji ten model zaledwie przez cztery lata – 2011-2014. Dodatkowo, egzemplarzy pośród internetowych aukcji jest naprawdę niewiele. Z drugiej strony, pojawiają się takie z polskiej oferty sprzedaży, a większość z nich cechuje się przebiegiem nieprzekraczającym 130-150 tysięcy kilometrów. Kolejny plus za dobrą mechanikę. Miłośnicy etyliny mogą postawić na rzadki okaz w postaci wolnossącego 3.6 V6 o mocy 286 KM. Nie jest oszczędny, ale da się go zagazować. Znacznie łatwiej o 6-cylindrowego ropniaka. 3.0 CRD występuje w odmianie generującej 190 lub 286 KM. W redukcji zużycia paliwa pomaga 8-stopniowy automat. Napęd trafia na koła tylnej lub obu osi. Atrakcyjnie przedstawia się też cena. Na ładnie utrzymany egzemplarz wystarczy około 40 tysięcy zł.
Teraz musimy przedstawić nieco zapomniany samochody. Mito wraz z Giuliettą miały wprowadzić markę na nowe tory. Niestety, słupki sprzedaży nie wystrzeliły, a najmniejsza Alfa bez echa zniknęła z cenników po 10 latach od debiutu w 2008. Kompakt kilkanaście miesięcy później, a o następcach wciąż nic nie słychać.
Mito wciąż wygląda atrakcyjnie i może pochwalić się niezłą relacją ceny do jakości. Alfa nie ma problemów z korozją i w większości przypadków występuje z bogatym wyposażeniem. To między innymi skórzana tapicerka, zestaw głośnomówiący, prosty tempomat czy radio z archaiczną nawigacją. Kabina zmieści dwie osoby dorosłe i dwoje dzieci. Bagażnik jest przyzwoity – od 270 do 950 litrów.
W Alfie pojawiło się wiele udanych konstrukcji. Pośród wysokoprężnych mamy 1.3 MultiJet (84 lub 95 KM) oraz 1.6 JTD o mocy 120 KM i 280 Nm. Nie brakuje też sprawdzonych wariantów benzynowych. To dwucylindrowy 0.9 TwinAir (105 KM), 1.4 16 V 95 KM i 1.4 Turbo 120 KM. Szczyt gamy zarezerwowano dla 1.4 MultiAir. Słabszy rozwija 140 KM (8,1 s do 100 km/h), zaś topowy zadowalające 170 KM (7,3 s do setki). Do najmocniejszego wariantu przypisano symbol QV. Zielona koniczyna oznacza sportowego ducha i lepsze prowadzenie. Nasz budżet wystarczy na dobre auto z ostatnich lat produkcji.
Giulietta to kompakt, którego kariera trwała od 2010 do 2021. Mimo znacznego stażu na rynku, design wciąż potrafi chwycić za serce. Auto wygląda znacznie ciekawiej od Audi A3 i Mercedesa Klasy A oraz może pochwalić się ksenonowym oświetleniem, 18-calowymi felgami i kontrastującymi z lakierem karoserii elementami. W topowej specyfikacji z koniczyną pojawił się trzywarstwowy, czerwony lakier, który po latach może być kosztowny w regeneracji.
Paleta silników Alfy jest dość rozpięta. Po latach, zwłaszcza te z początkowego okresu produkcji okazują się wyjątkowo trwałe i ochoczo współpracujące z instalacjami gazowymi. Niezłą dynamikę także w trasie zapewniają doładowane warianty 1.4 T-Jet o mocy 105 i 120 KM. Zastosowano w nich wielopunktowy wtrysk paliwa, turbosprężarkę ze zmienną geometrią łopat i pasek rozrządu. Jak donoszą specjaliści, 1.4 T-Jet na tle konkurencji jest dopracowaną i bezproblemową konstrukcją. 1.4 MultiAir 150 lub 170 KM zbiera gorsze opinie. Szczyt gamy to 1.75 TBI o mocy 240 KM. W standardzie dwusprzęgłowa skrzynia TCT.
Warto też zainteresować się dieslami. Do wyboru mamy jednostki 1.6 MultiJet 105 i 120 KM oraz flagowy 2.0 MultiJet 140 i 175 KM. Wszystkie dostępne ropniaki wyposażono w bezpośredni wtrysk typu common-rail, turbosprężarkę i pasek rozrządu. Zależnie od rynku przeznaczenia, niektóre zaopatrywano w filtr cząstek stałych, którego serwisowe czyszczenie to wydatek rzędu 600 złotych. Mając w kieszeni 40 tysięcy zł, możemy celować w Alfy z lat 2011-2016. Zarówno w wersjach benzynowych, jak i wysokoprężnych. To też niezły budżet na najmocniejszą specyfikację 1.75 TBI.
Włosi doskonale rozwinęli wizję modelu 500, wprowadzając do cennika szereg wariacji na jego temat. Obok stylowego, miejskiego urządzenia do przemieszczania, od 2014 produkowany jest 500X. Model opracowano z wykorzystaniem tej samej płyty podłogowej co Jeep Renegade. Zresztą, obydwa auta produkowane są w zakładach w Melfi. Dzielą ze sobą nie tylko płytę podłogową ale również jednostki napędowe, układ jezdny i elektronikę. Crossover zyskał całkiem ładne światła LED, a jego gabaryty wpisują się w średnią klasową – 425 cm długości, 180 szerokości i 158 wysokości. Rozstaw osi wynosi 257 cm. Bagażnik mieści od 350 do 1000 litrów. Spasowanie materiałów jest należyte, a w czasie jazdy po nierównościach nic nie skrzypi i nie piszczy. Spory plus za rozlokowanie przyrządów pokładowych. Ich obsługa jest intuicyjna, ale zaledwie mianem przeciętnych możemy określić multimedia, zwłaszcza w autach z pierwszych lat produkcji.
W gamie 500X tylko bazowy benzynowy silnik 1.6 jest konstrukcją wolnossącą i generuje wystarczające do statecznej jazdy 110 KM. Pozostałe jednostki dzięki turbodoładowaniu gwarantują większą elastyczność i lepszą dynamikę od startu. Możemy wybierać między 1.0 FireFly Turbo o mocy 120 KM, 1.4 MultiAir Turbo 140-170 KM i 1.3 FireFly Turbo 150 KM. Motory uchodzą za trwałe i dopracowane, warto jednak częściej niż zaleca producent dokonywać wymian oleju. Jednostkami dla oszczędnych są dopracowane diesle. W 500X oferowano czterocylindrowe 1.6 i 2.0 Multijet o mocy odpowiednio 120 i 140-150 KM. Ropniaki korzystają oczywiście z bezpośredniego wtrysku paliwa common-rail, turbosprężarki ze zmienną geometrią łopat, filtra cząstek stałych i dwumasowego koła zamachowego. Trudno dopatrzeć się w nich wad. 40 tysięcy wystarczy na wozy z lat 2014-2015.
Nie od dziś wiadomo, że Fiat jest specjalistą w budowie budżetowych samochodów na każdą kieszeń. Nieprzerwanie od 2015 w ofercie włoskiej marki znajduje się Tipo, który doskonale sprzedaje się nie tylko w Europie. Obłe nadwozie sumiennie zabezpieczono przed korozją. Do wyboru mamy sedana, pięciodrzwiowego hatchbacka i kombi. Włoski hatchback ma 437 cm długości, 179 szerokości i 149,5 wysokości. Rozstaw osi wynosi 264 cm. Karoserię można było wzbogacić o 18-calowe obręcze ze stopów lekkich, światła LED do jazdy dziennej, przyciemniane szyby boczne, a także metalizowany lakier.
Kabina zapewnia wystarczającą przestrzeń dla czterech osób i bagażnik o pojemności 440-550 litrów. Jakość tworzyw sztucznych i tekstyliów bardziej może konkurować z produktami Dacii i Suzuki, niż z innymi zachodnimi konstrukcjami.
Paleta silnikowa Tipo daje szerokie pole wyboru. Kierowcy szukający możliwie taniego sposobu na przemieszczanie, mogą sięgnąć po wariant 1.4 T-Jet o mocy 120 KM. W gamie znajdziemy także wolnossący 1.4 95 KM, 1.6 110 KM oraz 1.0 FireFly Turbo o mocy 100 KM. To dopracowane konstrukcje bez chorób wieku dziecięcego. Atrakcyjnie prezentuje się również gama silników diesla. Bazowy 1.3 MultiJet, produkowany w bielskich zakładach marki, generuje 95 KM. Większą dynamikę i elastyczność zapewnia 1.6 MultiJet o mocy 120-130 KM. Każdy diesel otrzymał bezpośredni wtrysk typu common-rail i doładowanie ze zmienną geometrią łopat.
Co ciekawe, w momencie debiutu bazowa wersja Tipo była wyceniona na niecałe 45 tysięcy zł. Obecnie, ta kwota pozwoli na egzemplarz z lat 2017-2019 z przebiegiem rzędu 50-100 tysięcy km.
W 2011 uruchomiono produkcję trzeciego wcielenia Pandy. Model wciąż jest dostępny w salonach. Tym razem montownie ulokowano we włoskich zakładach marki. Ciekawie zaprojektowane nadwozie nie ma większych problemów z korozją. Ciekawostkę także i tym razem stanowią lekko uterenowione wersje z napędem na cztery koła. Zyskały ochronne nakładki na progach i zderzakach oraz nieznacznie zwiększony prześwit (16 cm). W standardowej wersji, włoski mieszczuch ma 365 centymetrów długości, 163 szerokości i 154 wysokości. Rozstaw osi wynosi 230 cm.
Wnętrze zaprojektowano równie ciekawie. Oczywiście, z uwagi na budżetowy charakter Pandy, zastosowane tworzywa są twarde, ale kolorystycznie zróżnicowane. Całość dobrze znosi wieloletnie, codzienne użytkowanie. Na płaskich fotelach komfortowe warunki znajdzie każdy podróżny, ale na niezbyt długim dystansie. Na kanapie wygodnie usiądą tylko najmłodsi. Wysokim osobom będzie brakować przestrzeni przed kolanami. Bagażnik mieści skromne 225 litrów. Po złożeniu oparcia drugiego rzędu, przewieziemy 870 litrów.
Pod maskę Pandy III trafiły już całkiem nowoczesne jednostki, z wyjątkiem podstawowego benzyniaka. Kierowcy planujący jazdę na LPG, stawiający na prostotę i możliwie niskie koszty serwisowe, wciąż mają do wyboru czterocylindrową jednostkę 1.2 o mocy 69 KM. Zapewnia mizerne osiągi, jednak ponadprzeciętną trwałość. W gamie znajdziemy także zaawansowany 0.9 TwinAir o mocy 65-85 KM. Dwucylindrowa jednostka korzysta z prostej turbosprężarki i bezpośredniego wtrysku paliwa. W młodszych rocznikach ofertę uzupełnił wariant hybrydowy 1.0 70 KM.
Sporą popularnością cieszy się także odmiana wysokoprężna 1.3 MultiJet o mocy 75 lub 95 KM. Bezpośredni wtrysk typu common-rail, wespół z turbodoładowaniem, przekładają się na niskie zużycie oleju napędowego i zadowalającą elastyczność.
Panda jest jednym z najmniejszych i najstarszych przedstawicieli gatunku miejskiego. Niemniej, to wciąż ciekawa oferta dla osób spędzających większość czasu w aglomeracyjnych korkach. Stawiając na świeży wóz z lat 2017-2019, musimy liczyć się z wydatkiem na poziomie 40 tysięcy zł.
Włosi mają finezję i poczucie smaku. W motoryzacji poruszają się trochę po omacku w ostatnich latach, ale wiele modeli zasługuje na uwagę. Dobra dostępność stosunkowo niedrogich części w połączeniu z trwałą mechaniką, pozwala ze spokojem wybiegać w przyszłość. Szukając alternatywy dla niemieckich, japońskich czy koreańskich wozów, włoskich nie musimy się obawiać. Do tego w licznych przypadkach okazują się trochę tańsze.