Miejskie konstrukcje mają to do siebie, że odznaczają się stosunkowo akceptowalnymi kosztami bieżącej eksploatacji. Brak im skomplikowanych rozwiązań, zaawansowanej elektroniki i rozbudowanych modułów komfortu. Z drugiej strony, najmocniejsze odmiany wymagają częstszego serwisu zawieszenia, osprzętu silnika i cechują się dość wysokim zapotrzebowaniem na paliwo. To jednak nie powinno przysłonić ich zalet. Przedstawiamy naszych faworytów w kategorii niezbyt dużych pojazdów.
Abarth Zasłynął sukcesami w wyścigach, a bogate doświadczenia zbierane przez dekady przeniósł na drogi publiczne. Jednym z takich owoców jest Fiat Grande Punto. O ile zwykłe warianty uchodzą za trwałe, tanie w eksploatacji pojazdy i pozbawione emocji, o tyle specyfikacja Abarth potrafi podnieść ciśnienie. Sportowa wersja ze skorpionem na masce dostępna była od 2007 do 2018, wyłącznie jako trzydrzwiowy hatchback. Na pierwszy rzut oka, Punto wyróżnia się wydatnymi zderzakami, niższym prześwitem, znacząco utwardzonym zawieszeniem i kilkoma aspektami w kabinie. Do dyspozycji dostajemy skutecznie wyprofilowane i efektowne, sportowe fotele, a także pewnie leżącą w dłoniach, wielofunkcyjną kierownicę. W kwestii wyposażenia dodatkowego, Abarth oferuje zdecydowanie więcej. Znajdziemy w nim automatyczną klimatyzację, fabryczne radio, prosty tempomat czy panoramiczne okno dachowe. Po latach, niektóre plastiki potrafią wydawać nieprzyjemne dźwięki.
Najważniejszy jest jednak czterocylindrowy silnik 1.4 T-Jet generujący 155, 165 lub 180 KM i współpracujący z sześciostopniową przekładnią ręczną. To jedna z najlepszych konstrukcji w tej klasie pojemnościowej. Auto przyspiesza do setki w 7,5 sekundy i rozpędza się do 215 km/h. Za 30-50 tysięcy powinniśmy znaleźć godny zainteresowania egzemplarz z lat 2010-2013. Mimo wieku, włoska konstrukcja wciąż daje sporo radości.
Twingo bez wątpienia ma stałe miejsce w motoryzacji ostatnich trzech dekad. Pierwsza generacja zadebiutowała w 1993 i stała się jednym z symboli Renault lat 90. Ostatnie, trzecie wcielenie powstało w 2014 i dzieli wiele podzespołów z niemieckim Smartem. Ma niewielkie rozmiary – 359,5 cm długości i 249 rozstawu osi. W wersji GT mogło być oklejone rzucającymi się w oczy naklejkami i kolorowymi przeszyciami szarej tapicerki. Miejsca w nim wystarczy dla dwóch osób i dwójki nastolatków. Bagażnik to zaledwie 219 litrów. Czy do miasta potrzeba więcej? Mamy za to kolorowy ekran z dotykową obsługą, półautomatyczną klimatyzację i prosty tempomat. Po latach, takie dodatki w segmencie A okazują się wystarczające.
Co ciekawe, niemiecka architektura pozwoliła stworzyć tylnonapędową konstrukcję. Niewielki silnik też umieszczono z tyłu, co wpływa na podgrzewanie płyty bagażnika. Lepiej tam nie przewozić jajek. Taka sama sytuacja ma miejsce w Smarcie. Twingo odwdzięcza się natomiast świetną zwrotnością – promień skrętu to dobre 8,6 metra. Waży około tony, ale zużycie paliwa pozostawia sporo do życzenia. W mieście potrzebuje od 7 do 10 litrów. W najmniejszym Renault możemy korzystać z 3-cylindrowej jednostki 0.9 TCe. Rozwija 109 KM i 170 Nm. Z manualną skrzynią przyspiesza do setki w 9,6 sekundy. Niemal sekundę dłużej trwa sprint z dwusprzęgłowym automatem EDC. Prędkość maksymalna to 182 km/h. Co ciekawe, nowe GT uchodziło za drogie, bowiem kosztowało około 55 tysięcy zł. 7 tysięcy trzeba było dopłacić do automatu. Dziś, za 35 tysięcy kupimy samochody z lat 2015-2017.
Mało kto już pamięta, że taki samochód funkcjonował w katalogu Mercedesa w latach 2004-2012. Zniknął niemal bez wieści głównie przez fatalne rekomendacje pierwszej serii, która pojawiła się w w drugiej połowie lat 90. Negatywna próba testu łosia snuła się za tym modelem przez długie lata. Szkoda, bo drugie wcielenie to naprawdę udana próba podboju europejskiego rynku. I to w czasach, gdy minivany miały się dość dobrze. Co ciekawe, w tym aucie zastosowano unikatową technologię polegającą na wciągnięciu silnika pod podłogę w razie poważnej kolizji. Reszta elementów pokrywa się z filozofią minivana. Mamy jednobryłowe nadwozie o długości 384 centymetrów. Rozstaw osi ustalono na poziomie 257 cm. Mimo skromnych gabarytów, w kabinie zmieścimy czworo dorosłych. Bagażnik pochłonie 435 litrów, co należy uznać za dobry wynik. Jego maksymalna pojemność liczona do linii dachu to blisko 2 tysiące l.
Benzynowe jednostki benzynowe zostały opracowane z myślą o tym modelu. Próżno ich szukać w innych Mercedesach. Niemniej, 1.5 95 KM, 1.7 116 KM i 2.0 136 KM, to propozycje dla spokojnych kierowców. Sytuację zmienia doładowany 2.0 o oznaczeniu 200 T. Rzadko występuje w przyrodzie, ale jeśli na takiego trafimy, możemy spodziewać się dobrych osiągów. Generuje 193 KM i 280 Nm. Zapewnia zadowalającą elastyczność i sprint do setki w 7,3 sekundy. Wskazówka prędkościomierza kończy bieg na 228 km/h. W tym przypadku należy uważać na łańcuchowy rozrząd. Cena? W naszym budżecie znajdziemy egzemplarze z końca produkcji.
Nie możemy też nie wstąpić na królewski dwór, gdzie od lat wychwalamy ikonę brytyjskiej motoryzacji - Mini Coopera, powołanego ponownie do życia pod nadzorem inżynierów BMW. Mając w kieszeni 35-40 tysięcy, możemy sobie pozwolić na kupno egzemplarza drugiej generacji z lat 2011-2014. Do dyspozycji pozostaje klasyczny hatchback, coupe oraz kabriolet z miękkim dachem. Stylowe nadwozie z drzwiami pozbawionymi ramek mocno rzuca się w oczy. Co istotne, nie ma większych problemów z korozją. Wnętrze w udany sposób łączy klimat retro z nowoczesnością. W centralnym punkcie deski rozdzielczej umieszczono pokaźnych rozmiarów, okrągłe zegary. Kabina stworzono została dla dwóch osób. Awaryjną ławkę za plecami należy traktować raczej jako dodatkową przestrzeń bagażową. Bagażnik hatchbacka mieści skromne 160 litrów.
Precyzyjny i sztywny układ jezdny z łatwością pozwala wykorzystać możliwości doładowanego silnika 1.6 Turbo generującego 174, 184, 211 lub 218 KM. To znany również z koncernu PSA motor o symbolu THP. Trzeba w nim uważać na układ rozrządu i regularnie kontrolować poziom oleju. Najmocniejszy wariant przyspiesza do setki w 6,2 sekundy i rozpędza się do 242 km/h. Adrenalina gwarantowana.
Pierwsza generacja pojawiła się pod koniec 2010 i mocno namieszała. Na następcę musieliśmy czekać aż 9 lat. Audi udowodniło, że niewielkich rozmiarów samochód może dawać sporo radości z jazdy. W wersji S1 pod maską pracuje aż 231 koni mechanicznych, a moment obrotowy trafia na cztery koła poprzez automatyczną, dwusprzęgłową przekładnię. Na taki wariant trzeba jednak przeznaczyć około 55-60 tysięcy zł. Charakteru nie brakuje też słabszym wersjom. Spora w tym zasługa sprężystego zawieszenia i optymalnie skalibrowanego układu kierowniczego. A1 przekonuje zwinnością nie tylko w mieście, lecz również na autostradzie. Po latach okazało się
także, że mocną stroną modelu jest bezawaryjność, co potwierdzają rankingi z ostatnich lat, choć nie w każdej odmianie silnikowej. Uważać trzeba przede wszystkim na podwójnie doładowane 1.4 TSI o mocy 185 KM. Tutaj rachunki w warsztacie nie będą przyjemne.
Warto natomiast postawić na 1.4 TSI o mocy 122 KM. Do setki przyspiesza w 8,9 sekundy, co uznajemy za przyzwoity rezultat. Lepiej przedstawia się wysokoprężne 2.0 TDI. To jedyny diesel w naszym zestawieniu i zarazem łakomy kąsek. Ma 143 KM i 320 Nm. W połączeniu z manualną, 6-stopniową skrzynią, pierwszą setkę osiąga w 8,3 s i rozpędza się do 217 km/h. To auto dawno po gwarancji, a ropniak wykazuje wysoką podatność na elektroniczne podniesienie mocy. Dodatkowe 20-30 koni mechanicznych uczyni zeń ciekawą propozycję dla żądnych sportowych wrażeń przy niskim zapotrzebowaniu na paliwo – 5 litrów w cyklu średnim. W naszym budżecie znajdziemy auta z lat 2011-2013.
Dziś marka DS prowadzi szeroką ekspansję modelową i buduje własne, niezależne salony sprzedaży. Dekadę temu miała znacznie mniej środków i prawdopodobnie brak koncepcji na rozwój. Tym samym, u dilerów Citroena mogliśmy spotkać nietuzinkowego DS3 - od 2009 do 2016. Model opracowano na bazie zwyczajnego i dużo tańszego C3. DS3 oferowano tylko w trzydrzwiowym wariancie zaskakującym mnogością dynamicznych przetłoczeń i wariantów kolorystycznych. Wnętrze prezentuje niezłą jakość, choć do klasy premium, do której aspirował, długa droga. Wysokie ambicje podkreśla natomiast niemal kompletne wyposażenie: przyzwoite multimedia, automatyczna klimatyzacja i systemy wsparcia kierowcy, w tym chociażby prosty tempomat. Nie możemy zapominać również o solidnie podpierających ciało fotelach.
Źródłem siły napędowej DS3 jest opracowany wspólnie z BMW czterocylindrowy silnik 1.6 THP z bezpośrednim wtryskiem paliwa i napędem rozrządu realizowanym za pomocą łańcucha. Generuje 207 KM i 275 Nm, co zapewnia dobre osiągi. Niestety, także w tym przypadku problemy stwarzają liczne awarie jednostki napędowej. Warto zatem poszukać egzemplarza ze sprawdzoną historią serwisową. Sprint do setki trwa 6,5 sekundy, zaś wskazówka prędkościomierza zatrzymuje się dopiero na 235 km/h. Za 30 tysięcy powinniśmy znaleźć egzemplarz 2011-2013.