Pancerne wozy z lat 90, które nie chcą się psuć. Takich samochodów już nie robią

Takiej motoryzacji już nie ma. Proste, nieskomplikowane mechanicznie i jednocześnie wciąż komfortowe wozy. Bez kilometrów wiązek elektrycznych, a jednocześnie z podstawowymi wygodami w postaci klimatyzacji, radia i szyb elektrycznych. Coś, co dzisiaj jest standardem, wtedy wymagało dopłaty w wielu modelach. Do tego resursu silników nierzadko przekraczające 600-700 tysięcy kilometrów. Lata 90., bo o nich tutaj mowa, były ciekawym bastionem klasycznej motoryzacji.

Współczesne samochody wyposażone są w dziesiątki czujników, radarów i modułów czuwających nad bezpieczeństwem i komfortem. To sprawia, że cierpią na nadwagę i potrzebują znacznie mocniejszych silników, niż te sprzed trzech dekad. Nie naprawimy ich pod blokiem, bo każda weryfikacja wymaga podłączenia komputera. Do tego wiele modeli po prostu nie zapewnia dostępu do podstawowych elementów eksploatacyjnych, co zmusza do odwiedzin w warsztacie i zostawienia solidnej gotówki. Tym samym, z rozrzewnieniem patrzymy na lata 90. i nierzadko wracamy do pojazdów, które wciąż można kupić w dobrej kondycji i używać ich na co dzień. Oto nasze propozycje z gatunku nie do zajeżdżenia. Oczywiście, zakładając odpowiedni, regularny serwis i troskę o stan techniczny.

Zobacz wideo OnePlus 11, czyli wielki powrót dawnego zabójcy flagowców. Czy na pewno? [TOPtech]

Pancerne samochody. Volkswagen

Lata 90. były wyjątkowo udane dla Niemców. Produkowali auta trwałe, stosunkowo niezbyt zaawansowane techniczne i przy okazji wygodne. Do tego z silnikami dobrze znoszącymi eksploatację na gazie, co pozwoli mocno obniżyć bieżące koszty. Dostęp do części wciąż znajduje się na dobrym poziomie, podobnie jak ich ceny. Takie wozy jak Golf, Passat czy Polo, dość często znajdują się na wyposażeniu 4-osobowych rodzin lub osiedlowych kurierów, którzy nie znają pojęcia lekkie traktowanie.

Pierwszym modelem z listy jest Golf III. Zadebiutował w 1991 i pozostał w ofercie aż do 2003 na wybranych rynkach. Najdłużej w Polsce utrzymano wariant z miękkim, brezentowym dachem. Dostępny był jako trzy i pięciodrzwiowy hatchback, kombi, kabriolet, a także sedan sprzedawany jako Vento. Ostatnia odmiana zasiliła również szereg polskich służb mundurowych. Obłe, estetycznie zaprojektowane nadwozie w bezwypadkowych egzemplarzach nieźle opiera się korozji. Równie solidnie wykonane zostało wnętrze, które bez względu na przebieg potrafi prezentować się nienagannie. W tym przypadku nie liczmy na wyposażeniowe fajerwerki. Niekiedy możemy liczyć na elektrycznie sterowane szyby, napęd 4x4, czterobiegowy automat, klimatyzację manualną, szyberdach, skórzaną tapicerkę czy ABS.

Sięgając po Golfa III, decydujmy się na trwałe wersje benzynowe 1.4, 1.6, 1.8 i 2.0 generujące 60-150 KM i 2.8/2.9 VR6 generujące 174-190 KM. Uchodzące za pancerne wersje wysokoprężne (1.9 D i 1.9 TDI), z uwagi na skrajne wyeksploatowanie mogą się okazać skarbonką bez dna. Jeśli jednak trafimy na zadbany egzemplarz, pojeździmy nim nawet do 700 tysięcy kilometrów.

Kolejny przebój reprezentuje segment D. Na początku lat 90. koncern VAG w klasie średniej oferował Passata B3, którego w 1993 zastąpiono teoretycznie kolejną generacją – B4. W rzeczywistości, czwarte wcielenie to jedynie poddany wizualnemu liftingowi dotychczasowy model. Niemieccy specjaliści wychodzili z założenia, że dopracowanych konstrukcji nie ma co zmieniać, a tym bardziej zastępować. W efekcie, poprawiony samochód otrzymał lepsze zabezpieczenie antykorozyjne, dzięki czemu egzemplarze bezwypadkowe i garażowane bywają nienagannie utrzymane. Oferta składa się z kombi oraz sedana. Każda odmiana zapewnia wysoki komfort jazdy czterem pasażerom z pokaźnym bagażem. Jak przystało na Volkswagena, za wszystkie dodatki klient musiał słono dopłacać. Nic więc dziwnego, że na rynku wtórnym trafiają się warianty wyposażone w skórzaną tapicerkę, szyberdach, klimatyzację, czy rozbudowany zestaw audio, a także auta pozbawione nawet radia.

Do napędu Passata najlepiej wybrać silnik benzynowy zapewniający spokojną eksploatację – 1.6, 1.8, 2.0 lub 2.8 VR6 o mocach 72-174 KM. Warto dodać, że najmocniejsze wersje mogły występować z napędem na cztery koła. Na dobrą sztukę wystarczy około 12-15 tysięcy zł. Nieco więcej, niż za Golfa z podobnego okresu.

Pancerne samochody. Mercedes

Lata 90. nie były dla Mercedesa łaskawe. W210 miał potężny problem z korozją, przez co na rynku wtórnym nie przedstawia już większej wartości. Klasa S wprowadzona u schyłku stulecia cechowała się sporymi kłopotami z pneumatycznym zawieszeniem i pokładową elektroniką. Dużo dobrego możemy natomiast powiedzieć o W124, którego kariera trwała od 1984 do 1993 – później już jako klasa E. W ofercie znalazł się sedan, kombi, coupe, kabriolet i liczne warianty specjalne.

W tym przypadku również głównym problemem nadwozia jest przeciętna jakość zabezpieczenia antykorozyjnego. Karoserię ratują odpowiednie warunki przechowywania i konserwacja. Wnętrze komfortowo mieści cztery osoby i spory bagaż. W kwestii poziomu wyposażenia, każdy W124 może oferować co innego, bowiem dodatki wymagały słonej dopłaty. Oferowano między innymi manualną klimatyzację, szyberdach, skórzaną tapicerkę, napęd 4x4, czterobiegowy automat, elektrycznie sterowane szyby, przeciętne nagłośnienie i ABS.

Dziś lawinowo rosną ceny egzemplarzy z niskim, udokumentowanym przebiegiem, a także odmian z silnikami V8. Niemniej, na wzrost wartości może liczyć właściciel każdego dobrze zachowanego W124. Bazowe silniki mają cztery cylindry. Znacznie lepiej trzymają cenę sześcio i ośmiocylindrowe benzyniaki. To 2.6 160 KM, 2.8 180-197 KM, 3.0 180-220 KM, 3.2 220 KM i V8 4.2 279 KM i 5.0 326 KM. Są też diesle. Zarówno wolnossące, jak i doładowane. Najmocniejszy generuje blisko 150 KM. Jeśli trafimy na dobrze zachowany egzemplarz, możemy związać się z nim na wiele lat. Budżet? Około 20-30 tysięcy zł.

Jednym z przykładów dopracowania i trwałości jest niezapomniana trzecia generacja Klasy S – W140. Pieszczotliwie zwana Bunkrem, produkowana była od 1991 do 1998, obowiązkowo także z wydłużonym rozstawem osi. Co ciekawe, czasem pośród ogłoszeń pojawiają się rozmaite wersje opancerzone. Surowa stylizacja nadal budzi respekt i emanuje wręcz elegancją. Nadwozie z tamtych lat nie należy do najsilniejszych punktów modelu, choć egzemplarze bezwypadkowe często są wolne od oznak korozji. Wnętrze wykonano z materiałów dobrej jakości. Ilość oferowanego miejsca aż nadto wystarczy dla czterech osób.

W kwestii komfortu, w W140 znajdziemy klimatyzację, szyberdach, skórzaną tapicerkę, fotele z elektryczną regulacją, rozbudowany system nagłośnienia i prosty tempomat. Najlepiej postawić na warianty benzynowe. Do wyboru mamy między innymi 2.8 193 KM, 3.2 231 KM, 4.2 279 KM i 5.0 326 KM. Dwa ostatnie to V8 i one najszybciej zyskują na wartości. Nie są też szczególnie droższe od motorów sześciocylindrowych w kategorii bieżącego serwisu. Lepiej unikać natomiast wariantów V12. Te potrafią skutecznie wydrenować portfel.

Pancerne samochody. BMW

Mimo, że za BMW z lat 90. ciągnie się niezbyt przychylna łatka, większość modeli z tamtego okresu możemy uznać za ponadprzeciętnie wytrzymałe. Zwłaszcza, jeśli postawimy na benzynowe R6 lub trzylitrowego diesla.

Prawdziwym fenomenem na rynku jest seria 5 E39. Popularna i nadal przystępna cenowo piątka produkowana była od 1995 do 2003 jako sedan i kombi. Bezwypadkowe egzemplarze nie mają problemów z korozją nadwozia. Problem jednak w tym, że znalezienie takiego jest bardzo trudne. Nowoczesne rysy jak na lata 90., wciąż przyciągają rzesze chętnych. Kabina to klasyka bawarskiego designu, z konsolą centralną naszpikowaną fizycznymi przyciskami. W zależności od poziomu wyposażenia, możemy liczyć na skórzaną tapicerkę, sportowe fotele, archaiczną nawigację z tunerem telewizyjnym, rozbudowane nagłośnienie i szyberdach.

Szczególnym wzięciem cieszą się sześciocylindrowe silniki 2.0, 2.5, 2.8 i 3.0 o mocy 150, 170-192, 193, 231 KM oraz V8 3.5 i 4.4 o mocy 235 i 286 KM. 400-konne M5 to pułap przekraczający 120 tysięcy zł. Zaniedbane sztuki kupimy już za 6-8 tysięcy zł, ale to gra niewarta świeczki. Za 15-20 tys. zł znajdziemy dobrze utrzymaną limuzynę lub kombi sprzed liftingu.

Kolejny model na naszej liście – seria 3 E36, to marzenie młodego adepta sztuki driftingu. Gdy miasta przykrywają się śnieżną kołdrą, na drogi wylegają setki sztuk tego kultowego modelu produkowanego od 1990 do 1999. Kwintesencja bawarskiej myśli technicznej sprzed ćwierć wieku oferowana była jako sedan, kombi, kabriolet z tekstylnym dachem, coupe i mało urodziwy hatchback - Compact. Kanciaste nadwozie niestety zmaga się z problemem korozji, choć wciąż trafiają się dobrze utrzymane sztuki.

E36 zbiera za to dobre noty za właściwości jezdne i wytrzymałość mechaniki, ale nie w każdej wersji. Diesle 1.7 TDS i 2.5 TDS o mocy 90, i 118-143 KM to obecnie skarbonki nie dające radości z jazdy ani jakichkolwiek oszczędności eksploatacyjnych. Traktowane po macoszemu są czterocylindrowe benzyniaki 1.6, 1.8 i 1.9 generujące 100, 115 i 140 KM. Dużo więcej radości i charakteru przejawiają jednostki sześciocylindrowe – 2.0 150 KM, 2.5 170-192 KM i 2.8 193 KM i takie też polecamy. Wszystkie wyposażono w wielopunktowy wtrysk paliwa i łańcuch rozrządu, który tylko w skrajnie zużytych sztukach wymaga wymiany (ewentualny koszt to 1200-1500 złotych). Benzynowe motory bawarskiej marki są wrażliwe na przegrzanie. Nic więc dziwnego, że specjaliści uczulają użytkowników na częste kontrole układu chłodzenia. Na szczycie gamy plasuje się kolekcjonerski już wariant M3 – 3.0 i 3.2 o mocy 286-321 KM.

Pancerne samochody. Coś z Azji, coś ze Szwecji

Lata 90. to czas analogowej motoryzacji i wszechobecnej korozji. Opla Astrę wyśmiewano z tytułu „gnicia" już w folderach reklamowych. Problem marka rozwiązała dopiero dekadę później. Rdza atakowała również wiele modeli Fiata, Alfy Romeo, Forda i Renault. Kia i Hyundai stanowiły wówczas margines nad Wisłą, ale też mocno odbiegały jakościowo od europejskiej konkurencji.

W tym gronie, możemy także wyróżnić Peugeota 205, 405 i 605. Pośród modeli znak Sekwany, pozytywne opinie zbierają zadbane egzemplarze Citroena XM. Szkoda, że trudno takie znaleźć. Zdecydowanie łatwiej spotkać przyzwoite sztuki Lexusa GS i LS, a także Audi A4 B5. Niemiecki wóz nie grzeszy przestronnością, ale cechuje się odporną mechaniką i skutecznie ocynkowaną karoserią. Do naszych faworytów dopisujemy również Volvo 850 i 960. Nie rozpieszczają właściwościami jezdnymi, jednak kanciastymi kształtami potrafią zadać szyku. Są też komfortowe i z 6-cylindrowymi motorami długowieczne.

Mając w kieszeni 20-30 tysięcy zł, z powodzeniem znajdziemy przyzwoicie zachowany egzemplarz z lat 90. Z uwagi na coraz mniejszą podaż wozów, ten proces może trwać od kilku tygodni do kilku miesięcy. Warto jednak zaryzykować, bo ówczesna motoryzacja, zwłaszcza z metką premium, wciąż daje sporo frajdy z codziennej eksploatacji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.