Zaprezentowany w 2014 roku Passat B8 zbudowany został na nowej płycie podłogowej MQB, którą współdzieli m.in. z trzecimi generacjami Skody Superb i Octavia. W odróżnieniu od poprzednika był zupełnie nowym autem, kontynuującym jednak wzorzec wyglądu – wystarczy jedno spojrzenie, by wiedzieć, że mamy do czynienia z flagowcem Volkswagena. Czuć to również w jego wnętrzu – bardzo uporządkowanym i konserwatywnym, a zarazem komfortowym i pojemnym. Jego wyposażenie (nawigacja, kamera cofania) czasem potrafi płatać figle, ale nie można tego nazywać zjawiskiem powszechnym. Ogromny bagażnik Passata Variant (650 l, a po złożeniu siedzeń aż 1780 l) plasuje go w czołówce klasy, choć przegrywa rywalizację z Superbem Kombi oferującym aż 1950 l.
Uniwersalność auta i wysokie oceny, jakie zbierał, sprawiły, że stał się jednym z najchętniej wybieranych pojazdów flotowych. Oczywiście w wersji kombi (Variant), która biła na głowę sedana (Limousine) w rankingach sprzedaży, co zmusiło zarząd firmy z Wolfsburga do podjęcia epokowej decyzji – w roku 2019 zamknięto linię montażową sedana, by odtąd produkować wyłącznie model Passata Variant po niewielkim liftingu przynoszącego o wiele większe zyski.
Popularność Passata B8 to – dla osób szukających zadbanego egzemplarza na rynku wtórnym – zarówno jego zaleta (duża liczba ofert), jak i wada (sporo aut z przeszłością flotową i znacznym przebiegiem). W momencie zakupu warto przyjrzeć się zawieszeniu, którego stan wiele nam powie o przeszłości auta – nie da się go „przypudrować" z pomocą kosmetyki czy detailingu. Przednie kolumny resorujące oraz tylna oś wielowahaczowa stanowią gwarancję przyjemnej podróży, ale przed wprawnym okiem nie ukryją zużycia – warto zwłaszcza przyjrzeć się sprężynom (pęknięcia, korozja, ale i geometria zawieszenia), amortyzatorom (hałas, wycieki, nierównomierne zużycie opon, nietypowe zachowanie auta w czasie jazdy) oraz łącznikom stabilizatora.
Bardzo złe recenzje silników montowanych w modelu B6, które na lata okryły Passata niesławą, i wciąż dalekie od ideału jednostki z generacji B7 doprowadziły do sytuacji, w której Volkswagen nie mógł już popełnić kolejnego błędu. Presja konsumentów podziałała na szczęście mobilizująco i w rezultacie trudno w gamie silników Passata B9 doszukiwać się słabych punktów. Wszystkie cieszą się dobrą opinią i nie słychać, by doskwierały im jakiekolwiek większe dolegliwości.
Najmniejsze z jednostek - 1.4 TSI (125) i 1.6 TDI (120 KM) można określić jako „ospałe", ale z drugiej strony zapewniają dobrą prędkość przelotową na autostradach i bardzo niskie spalanie (około 5 l / 100 km - benzyna i poniżej 4 l / 100 km - diesel). Dla szukających większej liczby koni pod maską producent przygotował propozycje w postaci dopracowanych tym razem jednostek benzynowych: 1.4 TSI (150 KM), 1.5 TSI (150 KM) – od 2018 r., 1.8 TSI (180 KM) i 2.0 TSI (190, 220, 272 i 280 KM), spośród których najlepszymi notowaniami cieszą się: mocniejsza wersja 1.4 TSI (żwawa, a jednocześnie cicha i oszczędna) oraz najmniej wysilony wariant 2-litrowca – na tyle mocny, by kierowca nie czuł się zawalidrogą na lewym pasie autostrady, a jednocześnie na tyle oszczędny, by szybka, dynamiczna jazda nie była rujnująca dla jego kieszeni.
Wśród turbodiesli rządzi naturalnie „nieśmiertelny" 2.0 TDI oferowany w kilku wariantach mocy, czyli - do wyboru, do koloru. Propozycja znajdzie się i dla maniaka oszczędności, który nigdzie się nie spieszy i nie lubi tankowania (warianty 122 KM i 150 KM), i dla kierowcy lubiącego szybką, komfortową jazdę po autostradach, który… również nie lubi postojów na stacjach benzynowych (190 KM, 200 KM i 240 KM). Dopracowany w niemal każdym szczególe, dwulitrowy „Te-De-Ik" jest dowodem na to, że Volkswagen wyciągnął wnioski z afery dieselgate oraz spadających słupków notowań poprzednich edycji Passata i tym razem nie zawiódł, dostarczając kierowcom diesla (prawie?) idealnego. Zdarzające się czasem wycieki oleju czy płynu chłodzącego nie psują tego obrazu (większym kłopotem może być dopiero awaria pompy wysokiego ciśnienia), a zasięg ponad 1000 km na jednym baku (ultraoszczędni mogą powalczyć nawet o 1500 km) wynagradzają wiele. Kupując diesla, należy przygotować się na „wysiłek" kontrolowania ilości płynu AdBlue (zwłaszcza w okresie zimowym) oraz dbanie o czystość filtru cząstek stałych (gdy auto porusza się głównie po trasach miejskich).
Zgodnie z duchem czasu od 2014 roku Passat oferowany był również w wersji hybrydowej GTE (typu plug-in), w której 156-konny silnik 1.4 TSI współpracuje z jednostką elektryczną o mocy 115 KM. Dodatkowe akumulatory umieszczone pod podłogą ociosały nieco pojemność bagażnika, ale – przypomnijmy – miały z czego ociosywać, tak więc 1613 l w Variancie (948 l w sedanie) przy złożonych siedzeniach nadal jest wynikiem godnym szacunku. Na „prądzie" (ładowanym z gniazdka) Passat miał według producenta pokonywać (w zależności od wersji) 59-70 km, jednak w życiu codziennym wynik ten wypadał z reguły dużo słabiej. Auto nie wzbudziło większego zainteresowania klientów ze względu na swoją wysoką cenę, co skutkuje niską liczbą ofert na rynku wtórnym.
Podobnie jak w poprzedniej generacji Passata na klientów o zacięciu podróżniczym przygotowano „rekreacyjną" wersję Alltrack, która jest o 27,5 mm wyższa od swego rodzeństwa. Osłony na zderzakach, nadkolach i progach pełnią raczej wizualną ochronę. Dużo większe znaczenie odgrywają stalowe płyty zabezpieczające od spodu silnik oraz tylny napęd. Jak przystało na „off-roadera" auto korzysta z napędu 4Motion realizowanego za pośrednictwem sprzęgła Haldex 5. generacji. Pompa w Haldexie czasem sprawia problemy (zwłaszcza gdy olej nie jest regularnie wymieniany) – bywa, że wystarczy ją przeczyścić, ale niekiedy konieczna jest wymiana na nową.
Potencjalnym „zagrożeniem" w przypadku używanego Passata, w dodatku o znacznym przebiegu, są skrzynie automatyczne DSG, które wymagają regularnej wymiany oleju. Gdy skrzynia zacznie szarpać lub zmieniać biegi z opóźnieniem może to oznaczać nadejście czasu na (dość drogą) wymianę sprzęgieł. Szarpanie skrzyni oraz drgania odczuwalne w kabinie to sygnał, że mógł nadejść kres koła dwumasowego, które zużywa się szybciej przy „rajdowym" stylu jazdy.
Passatów wcześniejszych generacji nie można oczywiście potępiać w czambuł. Wiele z nich ma nawet półmilionowe przebiegi, co nie oznacza jednak, że służyły bezawaryjnie i nigdy nie zawodziły na trasie. Inaczej jest z B8, który wolny jest od przypadłości swoich bezpośrednich poprzedników i przy prawidłowym użytkowaniu nie jest częstym gościem serwisów (poza – oczywiście – koniecznością wymiany wyeksploatowanych podzespołów o zużytych płynów). Dlatego używane Passaty ósmej generacji, będące wciąż młodymi autami, póki co „trzymają" cenę. Duży wybór zaczyna się dopiero po przekroczeniu granicy 50 tysięcy złotych – przy bardziej atrakcyjnych ofertach warto dokładnie zlustrować historię i stan pojazdu. Bez wątpienia – warto.