Wbrew nomenklaturze francuskiego producenta, C4 Cactus to typowo miejska konstrukcja, dzieląca płytę podłogową z modelem C3. Pierwsze wcielenie futurystycznego crossovera produkowane było od 2014 do 2020 roku w hiszpańskich zakładach koncernu PSA. Znakiem rozpoznawczym Cactusa z początkowego okresu produkcji były wykonane z gumy poduszki umieszczone na drzwiach. Dzięki nim, problem obitych drzwi przez innych kierowców na ciasnych parkingach został wyeliminowany. Gumowe wstawki w ciekawy sposób kontrastowały z kolorem nadwozia. Co istotne, nawet w najstarszych egzemplarzach nie tracą swojego koloru. Nadwozie zostało też solidnie zabezpieczone przed korozją.
W 2017 roku model przeszedł lifting, w wyniku którego zniknęły gumowe odboje. Nieznacznie zmieniono również przedni i tylny pas. Prześwit wersji benzynowych wynosi zadowalające 16 centymetrów. Z uwagi na dodatkową płytę ochronną, odległość podwozia odmian wysokoprężnych od podłoża to skromne 13 cm. Warto też dodać, że Citroen ma 416 cm długości, 173 szerokości i 148 wysokości. Producent przewidział kilkadziesiąt wariantów kolorystycznych, zatem znalezienie dwóch identycznych egzemplarzy nie będzie łatwym zadaniem.
Wnętrze zaprojektowano nie mniej futurystycznie. Tuż za kierownicą umieszczono prostokątny, kolorowy wyświetlacz prezentujący wskazania prędkościomierza i inne podstawowe parametry pracy silnika. Na szczycie konsoli centralnej zainstalowano kolorowy i dotykowy ekran multimediów. Za jego pośrednictwem sterujemy pracą radia, klimatyzacji a także nawigacji – całość działa płynnie, jedynie początkowo może wymagać chwili treningu. Na nierównych drogach pojawia się mały kłopot z trafieniem w poszczególne ikonki.
Z przodu wygodnie usiądzie każdy kierowca bez względu na gabaryty. Fotele zostały nieźle wyprofilowane i obite przyjemną w dotyku tkaniną. Z tyłu natomiast miejsca będzie brakować wysokim pasażerom, choć jak na segment B, jest przyzwoicie. Na liście wyposażenia znaleźć możemy automatyczną klimatyzację, całkiem niezłe multimedia, panoramiczne okno dachowe, automatyczną skrzynię biegów czy liczne systemy wspierające kierowcę. Minus za uchylne szyby tylne, dość wysoki próg załadunkowy bagażnika (od 348 do 1170 litrów), a także brak dzielonej kanapy. To akurat zbędna oszczędność.
Paleta silnikowa składa się z benzynowego silnika 1.2 PureTech w wersji wolnossącej i turbodoładowanej – generuje odpowiednio 75-82 i 110-130 KM. Trzycylindrowa, francuska konstrukcja otrzymała bezpośredni wtrysk paliwa, a w rękach sprawnego kierowcy okazuje się zaskakująco oszczędna. Niestety, musimy liczyć się z koniecznością regeneracji turbosprężarki - koszt około 1800 złotych po 150-200 tysiącach kilometrów. Kluczem do bezproblemowej pracy jest skrócenie interwału między wymianami oleju z 30 do 10 tysięcy km. Co ciekawe, pasek rozrządu wykorzystuje kąpiel olejową, co wymusza stosowanie dobrej jakości środka smarnego i zazwyczaj wymianę już po 70-100 tysiącach km. Istotne, że ta czynność serwisowa pochłonie około 500 zł.
Polecaną przez mechaników alternatywą jest znany z innych modeli koncernu diesel 1.6 HDI o mocy 92-100 KM. Łączony z pięciostopniową przekładnią o długich przełożeniach zapewnia wystarczające osiągi także poza miastem, zużywając przy tym znikome ilości oleju napędowego – bez trudu osiągniemy wynik w okolicach 4 litrów na 100 km. Trzeba być jednak przygotowanym na regenerację turbosprężarki, wtryskiwaczy i serwisowe czyszczenie filtra cząstek stałych (koszt 1800, 600 i 500 złotych). Układ jezdny zastosowany w C4 Cactusie to możliwie tanie i proste rozwiązanie – z przodu kolumny McPhersona, zaś z tyłu belka skrętna. Zdecydowanie odradzamy wersje z zautomatyzowanymi skrzyniami biegów.
Równie często spotykaną na polskich drogach alternatywą jest Opel Mokka pierwszej generacji. Globalny model koncernu GM produkowany był między innymi w hiszpańskich fabrykach koncernu od 2012 do 2019 roku. Tutaj także dostajemy estetycznie zaprojektowanego miejskiego crossovera, którego nadwozie skutecznie opiera się korozji. W latach 2012-2014 w Europie oferowany był bliźniaczy Chevrolet Trax. Ta marka wycofała się jednak ze Starego Kontynentu. Mimo, że niemieckie auto konkuruje z Citroenem, może pochwalić się bardziej okazałymi rozmiarami. Karoseria mierzy 428 cm długości, 177 szerokości i 165 wysokości.
Kabina garściami czerpie wzorce z większych modeli Opla, dzięki czemu nie możemy narzekać na kwestie ergonomiczne. Pozycja pracy kierowcy jest wystarczająca, także dla wysokich osób. Na kanapie wygodnie podróżować będą tylko niezbyt wysocy pasażerowie. Wśród dostępnych dodatków wymienić możemy automatyczną klimatyzację, proste multimedia z archaiczną nawigacją, szyberdach, liczne systemy wsparcia kierowcy, a nawet dołączany napęd 4x4. Bagażnik w podstawowej konfiguracji zmieści 356 litrów. Po złożeniu oparcia drugiego rzędu, możliwości przewozowe rosną do 1372 l.
Paleta silników benzynowych Mokki oferuje znacznie więcej niż francuski konkurent. Wszystkie jednostki wzorowo współpracują z gazem LPG (niektóre dostępne były z fabryczną instalacją). Do wyboru mamy wolnossące motory 1.6 i 1.8 o mocy 115 i 140 KM. Znacznie lepiej, zwłaszcza w trasie, sprawuje się doładowany, czterocylindrowy 1.4 Turbo generujący 140 KM. W przypadku wszystkich serc napędowych, warto skrócić okres pomiędzy wymianami oleju i rozrządu do 10 i 60 tysięcy kilometrów – koszt wymiany paska to 700 złotych.
Alternatywą pozostają znane diesle. Początkowo występował w gamie opracowany przez Isuzu 1.7 CDTI o mocy 130 KM, korzystający z bezpośredniego wtrysku typu common-rail. Później wprowadzono pochodzącą od Fiata jednostkę 1.6 CDTI generującą 110 i 136 KM. Każdy z nich rozsądnie obchodzi się z olejem napędowym, gwarantując przy tym niezłe osiągi. Zależnie od sposobu użytkowania i fachowego serwisu, po około 200 tysiącach kilometrów musimy być przygotowani na reanimację układu doładowania (około 1500-1800 złotych) i wtryskiwaczy – 600 złotych za sztukę. Istotnym jest, że włoskie ropniaki są trwałe i stosunkowo tanie w bieżącym serwisie. Kłopotliwa może się natomiast okazać elektronika pokładowa i dołączany napęd tylnej osi.
Układ jezdny Opla Mokki w odmianach przednionapędowych wykorzystuje kolumny McPhersona z przodu i belkę skrętną z tyłu. Opcjonalny, dołączany napęd na cztery koła wymusił zastosowanie układu wielowahaczowego przy tylnej osi.
Zdecydowana większość Citroenów ma napęd benzynowy. Dominują wersje wolnossące, ale nie brakuje też zadbanych z turbodoładowaniem, które okazują się znacznie przyjemniejsze podczas codziennej eksploatacji. Diesle to około 20 procent podaży, ale nie należy ich przekreślać. Argumentem przemawiającym za Cactusem są ceny. Egzemplarze z początku produkcji wyceniane są na niespełna 30 tysięcy złotych.
Mokka cieszyła się większym powodzeniem, co przekłada się na dwukrotnie większą podaż na rynku wtórnym. Przewagę mają wersje benzynowe i nietrudno o egzemplarz pochodzący z polskiej sieci dealerskiej. Niemiecki crossover wolniej traci na wartości, co przekłada się bezpośrednio na ceny. Modele z pierwszych miesięcy produkcji kosztują 37-40 tysięcy złotych.
Cactus jest lepszą propozycją dla osób szukających komfortowego układu jezdnego i wyróżniającej się w tłumie stylizacji. Zapewnia więcej przestrzeni w kabinie i bardziej zaawansowane multimedia. Jest też lepiej wyposażony w bazowych odmianach i oferuje dopracowanego diesla. Mokka jest ciaśniejsza, bardziej klaustrofobiczna (zwłaszcza z tyłu) i jednocześnie skierowana do klientów ceniących analogowy wystrój przedziału pasażerskiego. Cechuje się bardziej precyzyjnym prowadzeniem i opcjonalnym napędem na obie osie. Jest jednak trochę gorzej wykończona i droższa.