Ból głowy marketingowców VW to przede wszystkim Skoda Kodiaq. Jej pierwsza generacja trafiła do ponad 840 tysięcy klientów. Teraz na rynku pojawiło się drugie wcielenie i już na drogach widać, że produkt chwycił. Równie mocne nadzieje wiąże się z Tayronem. Odcina się od Tiguana, choć front mają niemal tożsamy. Nowy model jest jednak zdecydowanie większy i nieco bardziej przytłaczający stylizacją. To być może celowy zamysł projektantów. Maszyna wygląda masywnie i z pewnością zwróci uwagę na drodze.
Tiguan mierzy 454 cm długości, 184 szerokości i 166 wysokości. Jego rozstaw osi wynosi 267,5 cm. Tayron jest dłuższy od swego krewniaka o 23 i jednocześnie krótszy od Touarega o 13 centymetrów. Względem ustępującego Allspace’a, jego długość wzrosła o 4 cm. Mierzy też 185 cm szerokości i 166 wysokości. Rozstaw osi ustanowiono na poziomie 279 cm.
Tayron może się również pochwalić podświetlonym pasem przednim i tylnym. Z tyłu światła mogą sugerować podobieństwo z Touaregiem, a te z przodu z Tiguanem. Profil boczny jest natomiast unikatowy i może sugerować podobieństwo z modelami zasilający ofertę amerykańskiego rynku. W standardzie możemy liczyć na reflektory LED, a za dopłatą na adaptacyjne LED Matrix. Nie znamy dokładnych danych i cen, ale VW chwali się chociażby nowymi wzorami aluminiowych, 20-calowych obręczy. Standardowe mają 17 cali.
Siła nowego VW to kabina. Według subiektywnych odczuć, można odnieść wrażenie, że w Tayronie mamy więcej miejsca niż w Touaregu. To zasługa skromniejszej zabudowy tunelu środkowego i nieco węższych boczków drzwiowych. W dwóch rzędach z powodzeniem zmieścimy koszykarzy. Drugi ma regulowane siedzisko i oparcie kanapy. Plus za dodatkowe ogrzewanie. W trzecim szeregu wygodnie usiądą nastolatkowie o wzroście do 170 cm. Tutaj musimy także wspomnieć o opcjonalnym, zaawansowanym masażu opierającym się na pneumatyce i 10 komorach powietrznych w oparciach.
Nie możemy zapominać o bagażniku. Ten wybija się przed średnią klasową. Stawiając na specyfikację 5-osobową, otrzymujemy do dyspozycji od 885 do 2090 litrów. Hybrydy ładowane z gniazdka zapewniają od 705 do 1915 l. Równie dobrze wypada wariant mieszczący siedmiu pasażerów. To 345 l w pełnym składzie, 850 za drugiem rzędem i 1905 l maksymalnej pojemności. To bagażówka w rozmiarze SUV.
Dobrze też oceniamy materiały wykończeniowe. Większość paneli jest miękka i przyjemna w dotyku. Kabinę uatrakcyjniono oświetleniem ambientowym (10 kolorów) i panoramicznym dachem z opcją otwierania. Dodatki zawierają też drewniane elementy i na stałe podświetlone listwy ozdobne.
Lista udogodnień zakrawa o kategorię premium. Tutaj nie ma miejsca na oszczędności, czy wyposażeniowe braki. Auto będziemy mogli dość swobodnie personalizować. VW przygotował liczne gadżety z zakresu komfortu i bezpieczeństwa. Na pierwszy plan wybija się duży ekran dotykowy (12,9 lub 15 cali) obsługujący nawigację analizującą bieżące natężenie ruchu, zestaw kamer 360 stopni, a także wydajne nagłośnienie sygnowane przez firmę Harman Kardon i mocy 700 W. Kombajn multimedialny zyskał nowe menu, którego poznanie zajmie dłuższą chwilę. Nie jest przesadnie intuicyjny, co wynika z przeładowanego menu. Mamy też przezierny wyświetlacz z rozszerzoną rzeczywistością, automatyczną klimatyzację regulowaną w trzech strefach i pokrętło między fotelami zawiadujące głośnością oraz ustawieniami zawieszenia adaptacyjnego. Na pokładzie VW próżno za to szukać fizycznych przełączników.
W niemieckim SUV-ie znajdziemy szeroką ofertę jednostek napędowych, czego nie powiemy o bezpośredniej konkurencji. Inżynierowie VW przygotowali zasilanie benzynowe, wysokoprężne, jak i hybrydowe, ładowane z gniazdka. Bazowy silnik rozwija 150 koni mechanicznych, zaś najmocniejszy 272 KM. Jest w czym wybierać.
Przygodę z Tayronem zaczynamy od 1.5 eTSI z dodatkową instalacją elektryczną 48V. Tandem rozwija 150 koni mechanicznych i 250 Nm dostępnych w przedziale 1500-3500 obr./min. Sprzęgnięto go z 7-stopniowym automatem dwusprzęgłowym. 1600-kilogramowe auto rozpędza się do setki w nieco ponad sekund, a wskazówka prędkościomierza przekroczy zapewne 200 km/h. Dokładnych danych homologacyjnych nie znamy, ale takie możemy wysnuć wnioski, przyrównując 7-osobowego SUV-a z mniejszym i trochę lżejszym Tiguanem.
Dla bardziej wymagających kierowców oddelegowano benzynowe 2.0 TSI występujące w wersji 204 i 265-konnej. Mocniejsza będzie sprzęgnięta z napędem 4x4 korzystającym ze sprzęgła międzyosiowego typu Haldex. W alternatywie pozostaje wysokoprężne 2.0 TDI generujące 150 lub 193 KM. Podobnie przedstawia się oferta Tiguana. Szczyt gamy zarezerwowano dla hybrydy typu plug-in. Słabsza ma 204, a mocniejsza 272 KM. Tutaj spotkamy się jedynie z napędem FWD. Akumulator o pojemności 19,7 kWh netto. Zasięg w trybie bezemisyjnym sięgnie 100 kilometrów. To ciekawa propozycja dla osób spędzających większość czasu w mieście. Co ważne, Tayrona można ładować ze słupków DC, a maksymalna moc transferu wyniesie 40 kW.
Na oficjalny debiut Tayrona musimy poczekać kilka miesięcy. Pierwsze sztuki pojawią się w polskich salonach wczesną wiosną 2025. Pośród jego zalet, z pewnością docenimy przestronność kabiny, pojemność bagażnika i dopracowane fotele. Cieszy obecność wielu opcji napędowych i możliwość holowania przyczepy o masie do 2,5 tony. Najnowsze dziecko Volkswagena zyskało wiele opcji przeniesionych wprost z Touarega, co ma przyciągnąć do salonów klientów z zasobnym portfelem. Ceny debiutujących specyfikacji powinniśmy poznać za kilka tygodni. Materiał powstał podczas wyjazdu sfinansowanego przez Volkswagen Group Polska sp. z o.o. Firma nie miała wpływu ani wglądu w powyższą treść.