• Link został skopiowany

Przypomina Lamborghini, ale kosztuje znacznie mniej. Jeździłem chińskim SUV-em Forthing T-Five

Wszyscy kojarzą go z Lamborghini. Ale mało kto spodziewa się, że jest tak zadziwiająco tani. Przez tydzień jeździłem nowym chińskim SUV-em Forthing T-Five z japońskim silnikiem i kanadyjską skrzynią. Jedno w nim szczególnie zapamiętałem na długo. Nie tylko konkurencja będzie miała ból głowy. Kierowca też.
Forthing T-Five
Tomasz Okurowski

Ależ on jest wysoki. Uświadomiłem sobie to dopiero wówczas, gdy siedząc za kierownicą chińskiego Fortinga T-Five, spojrzałem na stojący tuż obok samochód dostawczy. Miałem wówczas wrażenie, że w chińskim aucie siedzę na tej samej wysokości co kierowca dostawczaka. Do roboczego pojazdu nawiązuję także z zupełnie innego powodu. W T-Five miałem bowiem bardzo podobną pozycję za kierownicą jak w aucie dostawczym. Choć odsunąłem fotel do końca, to i tak pedały były zbyt blisko stóp a kierownica nieco za daleko. Znamienne, że gdy o tym wspomniałem przedstawicielom importera, byli szczerze zdziwieni. Najwyraźniej tylko opasły Okurowski mierzący 1,8 m wzrostu ma problem ze znalezieniem wygodnej pozycji za kierownicą nowego niedrogiego chińskiego SUV-a. 

Zobacz wideo Chińskie samochody stały się konkurencyjne. O co chodzi? Zobaczcie na przykładzie BAIC Beijing 5

Tak. Forthing T-Five to relatywnie niedrogi chiński SUV, który z nadwoziem o długości 4,5 m (rozstaw osi 271,5 cm) plasuje się w segmencie kompaktowym. A to oznacza, że przynajmniej w teorii rywalizuje z takimi samochodami jak Citroen C5 Aircross, Ford Kuga, Kia Sportage, Hyundai Tucson i Toyota Corollą Cross. A jak wygląda ta rywalizacja? Oczywiście zwykle zaczyna się od lektury cennika. A w tej mierze Forthing jest bezkonkurencyjny. Z ceną 129 tys. zł jest właściwie nie do pobicia. Na dodatek klient w salonie ma małe szanse, by zostawić większą kwotę (chyba że kupi kilka Forthingów). Jedyna dopłata w cenniku dotyczy lakieru. Jedyna!

Forthing T-Five
Forthing T-Five Tomasz Okurowski

Na bogato? Nie. Ale nie jest ubogo

Lista wyposażenia wydaje się długa. To fakt. Ale wbrew pozorom wcale nie oznacza, że Forthing T-Five jest bogato wyposażony. W standardzie próżno szukać dwustrefowej klimatyzacji, układu RDS w odbiorniku radiowym i licznych układów wspomagających kierowcę. Nie ma ich nawet jako opcji. Ale nie ma co żałować. To, co jest na pokładzie powinno wystarczyć. Jedyną inwencją polskiego oddziału jest dodatkowy moduł podłączany do gniazda USB w konsoli. Bez niego próżno liczyć na bezprzewodowy Android Auto albo Apple CarPlay. 

A co znajdziesz w standardzie w dużym chińskim SUV wycenionym na 129 tys. zł? Oto kilka kluczowych elementów.

  • Tempomat (bez funkcji adaptacji do warunków drogowych),
  • klimatyzacja automatyczna jednostrefowa,
  • podgrzewanie przednich siedzeń,
  • przednie fotele z elektryczną regulacją,
  • czujniki parkowania (przód, tył),
  • zestaw kamer 360 st.,
  • radioodtwarzacz multimedialny z zestawem głośnomówiącym Bluetooth,
  • czujniki zmierzchu i deszczu,
  • elektrycznie sterowana klapa bagażnika,
  • felgi aluminiowe 19" z oponami 235/55,
  • tapicerka ze sztucznej skóry,
  • dach panoramiczny otwierany elektrycznie,
  • klimatyzowany schowek,
  • pełny zestaw świateł LED.
 

Jest wszystko to, co istotne? Właściwie tak, ale krótka lista układów wspomagających kierowcę to słaba strona chińskiego samochodu. Trzeba zadowolić się układem ABS z ESP, EBD i ASR oraz asystentami ruszania na wzniesieniu i zjazdu oraz elektronicznym hamulcem postojowym. A mogą się nieraz przydać, gdyż fabrycznie instalowane chińskie opony Atlas nie radzą sobie z zadziwiająco mocnym napędem samochodu. W praktyce łatwo o uślizg kół nie tylko na mokrej nawierzchni, ale i suchej. Stąd potencjalnym nabywcom radzę zamówić nowy komplet opon bardziej renomowanej marki (oraz inwestycji w lepsze nagłośnienie i zestaw Bluetooth, bo standardowe jest fatalne). Dzięki nim jeszcze łatwiej będzie wykorzystać spory potencjał japońskiego silnika benzynowego.

Forthing T-Five
Forthing T-Five Tomasz Okurowski
Forthing T-Five
Forthing T-Five Tomasz Okurowski

Chiński SUV z silnikiem Mitsubishi

Japoński silnik w chińskim SUV-ie? Jak najbardziej! Forthing sięgnął po sprawdzony motor Mitsubishi o mocy aż 177 KM (oraz 260 Nm momentu obrotowego). Tyle uzyskano z czterocylindrowego motoru 1,5 l (dwa podwójne wydechy z tyłu to nie atrapy). Sporo? W Chinach wyciśnięto jeszcze więcej. Egzemplarze na krajowy rynek to nawet ponad 190 KM. W praktyce jednak i 177 KM wystarczy do napędzania niezbyt ciężkiego SUV-a (masa własna to nieco ponad 1,5 t). Współpracuje z siedmiostopniowym dwusprzęgłowym automatem 7DCT opracowanym przez renomowaną kanadyjską Magnę (z usług firmy korzystają tak znane marki z całego świata a dwusprzęgłową skrzynię stosuje m.in. BMW), który działa zadziwiająco płynnie i spokojnie. Bardzo rzadko trafiały się sytuacje, w których miałem wątpliwości co do obranego biegu i zachowania skrzyni.

W praktyce codzienna jazda Forthingiem po mieście albo po drogach krajowych niczym szczególnym nie różni się od tego, do czego przywykliśmy w samochodach cenionych producentów. Auto jest dość żwawe, a ograniczenia związane z pojemnością czuć dopiero wówczas, gdy ruszysz na autostradę i oczekujesz lepszego przyspieszania przy prędkościach powyżej 120-130 km/h. Przy spokojnym i bardziej zachowawczym stylu można zmieścić się poniżej 8 l na 100 km na drodze szybkiego ruchu. Kierowcy z cięższą stopą z łatwością uzyskają wynik nawet powyżej 10 l. W mieście można również utrzymać się poniżej 8 l. Za to na drodze krajowej wynik ok. 6 l można uzyskać bez trudu i denerwowania innych kierowców.

Forthing T-Five
Forthing T-Five Tomasz Okurowski
Forthing T-Five
Forthing T-Five Tomasz Okurowski


Codzienna jazda chińskim SUV-em może być także bardzo przyjemna przynajmniej w kwestii zachowania na drodze. Okazuje się, że producent zadbał o dość komfortową charakterystykę pracy zawieszenia. A to oznacza, że większość nierówności połykana jest zadziwiająco spokojnie i efektywnie (choć czasem trudno uniknąć bujania). W praktyce skojarzenia z dobrymi samochodami francuskimi są jak najbardziej uzasadnione. Dotyczy to również pracy układu kierowniczego przy wolniejszej jeździe. Im jednak szybciej się przemieszczasz, tym układ wyraźnie sztywnieje. Ingerencja wspomagania jest tak ograniczona, że niekiedy trzeba więcej siły np. przy szybkiej zmianie pasa ruchu albo jeździe po krętej drodze. A to już nie jest takie przyjemne.

 

Trampki z czasów PRL. Trzeba wietrzyć

O dyskomforcie można jeszcze wspominać w przypadku wrażeń zapachowych. Niestety w moim egzemplarzu z małym przebiegiem zapamiętałem bardzo intensywny nieprzyjemny zapach tworzyw sztucznych (żartowałem, że w skali od 1 do 10 wynik to 20), który przywołał wspomnienia z chińskimi trampkami z czasów PRL (według ekspertów źródłem zwykle jest mieszanka substancji, z których wykonano tworzywa użyte do wykończenia samochodu). Stąd intensywnie wietrzyłem jakże przestronną i bardzo porządnie wykonaną kabinę Forthinga T-Five. Z każdym dniem było lepiej, ale i tak zdarzał się ból głowy.

Forthing T-Five
Forthing T-Five Tomasz Okurowski
Forthing T-Five
Forthing T-Five Tomasz Okurowski


W Forthingu jest też co chwalić. W kategorii przestronność kabiny jest więcej niż dobrze. To po prostu auto z bardzo obszernym wnętrzem. Cztery dorosłe osoby będą podróżowały bardzo komfortowo. I zabiorą przy tym sporo bagażu (bagażnik mieści 480 l, ale po wyjęciu koła zapasowego i grubej warstwy styropianu można zyskać głęboką jamę). Jedyne, o czym trzeba pamiętać, to ograniczona ładowność, która wynosi ledwie 375 kg. Konkurenci w klasie Forthinga osiągają wyniki powyżej 600 kg.

Obszerne wnętrze T-Five dobrze wykończono. Tapicerka z syntetycznej skóry jest miękka i przyjemna w dotyku. Wykończenie (łatwo o wrażenie, że konsolę środkową wzorowano na Mercedesie) bardzo solidne. Spasowanie także na wysokim poziomie. Trudno nawet narzekać na obsługę kokpitu (komputer pokładowy jest tak prosty, jak to możliwe) z typowym azjatyckim wystrojem cyfrowego zestawu wskaźników (w nocy jasność ekranu jest nieco za duża). W sumie całkiem pozytywnie.

Forthing T-Five
Forthing T-Five Tomasz Okurowski
Forthing T-Five
Forthing T-Five Tomasz Okurowski

Niedrogo. Gdzie tkwi haczyk? Poszukałem odpowiedzi w Rosji

Czy za niską ceną kryje się jakiś haczyk? To dobre pytanie. Czas pokaże, jak wygląda poziom awaryjności. Jak dotąd ciekawym źródłem informacji wydają się rosyjskie grupy użytkowników Forthingów (w pierwszym kwartale 2024 r. ruszył montaż modelu w zakładach Avtotor w Kaliningradzie). A tam zwykle narzekano na dostępność części zamiennych (np. naprawy aut po drobnych kolizjach) i jakość obsługi u lokalnych dealerów. Część użytkowników nie kryła obaw o ryzyko korozji, stąd całkiem popularne w Rosji jest zamawianie dodatkowego zabezpieczenia nadkoli i podwozia. Dyskutowano także nad potencjalną obecnością Forthinga w dłuższej perspektywie. Jak dotąd nic nie wskazuje na to, by firma miała szybko zniknąć z rynku. Nie jest bowiem tajemnicą, że za marką stoi jeden z największych chińskich koncernów, którego historia sięga lat 60. To Dongfeng, który współpracuje z takimi uznanymi graczami jak m.in. Citroen, Honda, Kia, Nissan i Peugeot. Jednym z owoców współpracy z Francuzami jest np. produkcja Citroena C5 Aircross na rynek chiński. A z tym modelem wiąże się także dość szczególna historia o nielegalnym montażu aut w Rosji. Źródło pochodzenia części i podzespołów łatwo wskazać.

 

A czego może oczekiwać klient w Polsce, który kupuje sporego chińskiego SUV-a za 129 tys. zł? Przede wszystkim relatywnie długiej, bo pięcioletniej gwarancji z limitem przebiegu 150 tys. km. Wraz z gwarancją przysługuje assistance, co oznacza, że w razie awarii samochodu za granicą zostanie on przetransportowany do serwisu w Polsce. Być może w niezbyt odległej przyszłości doczekamy ogólnoeuropejskiej gwarancji (by naprawę prowadzić w najbliższym warsztacie), ale na razie szczegółów jeszcze brak. Jeszcze. Samochód do jazd testowych udostępnił Asian Automotive Distribution Center Sp. z o.o. Firma nie miała wpływu i wglądu w treść publikacji. 

Forthing T-Five
Forthing T-Five Tomasz Okurowski
Forthing T-Five
Forthing T-Five Tomasz Okurowski
Więcej o: