ID.7 zdążyliśmy poznać dwukrotnie. Podczas prezentacji statycznej, a później przy okazji pierwszych jazd. Model zrobił na nas niezłe wrażenie. Przede wszystkim komfortem i wyciszeniem wnętrza. Wielokonturowym masażem i stosunkowo niskim zapotrzebowaniem na energię. Przy okazji solidnymi osiągami i przestronnym przedziałem pasażerskim. Tourer oferuje jeszcze więcej. Tym bardziej, jeśli postawimy na specyfikację GTX.
ID.7 Tourer należy do największych przedstawicieli gatunku. Weźmy to pod uwagę, jeśli zamierzamy poruszać się po zatłoczonym mieście. Karoseria mierzy 496 cm długości, 186 szerokości i 153,5 wysokości. Rozstaw osi ustalono na poziomie 297 cm. Więcej od nowego Passata o 13 cm! Niemcy nastawiają się na klientów ceniących komfort i szukających alternatywy dla dalekobieżnych kombi. Komfort i relaks na pierwszym planie.
Do tego, w subiektywnej ocenie, Tourer jest bardziej wyrazisty od liftbacka. Na żywo wygląda obiecująco. Zwłaszcza, jeśli spojrzymy na przód z adaptacyjnymi reflektorami LED Matrix. Ciekawie też prezentuje się tył z podświetlonym emblematem i czerwoną, diodową listwą. Przywodzi na myśl Tiguana i Touarega. W standardzie auto osadzono na 20-calowych kołach. Za dopłatą dostępne jest rozmiar 21. Czarne elementy karoserii zyskały wykończenie na wysoki połysk. Nieźle to koreluje z czerwonym lakierem. Z białym nieco bardziej dyskretnie.
Kto miał sposobność obcowania z innymi przedstawicielami rodziny ID, odnajdzie się w nowym VW bez problemu. Najważniejsze, że auto zapewnia mnóstwo przestrzeni w dwóch rzędach. Z tyłu bez trudu założymy nogę na nogę. Byłoby jednak nieco wygodniej, gdyby konstruktorzy umieścili siedzisko trochę niżej. Z przodu wrażenie robi na nowo opracowany masaż. Jest wielokonturowy i po raz pierwszy w samochodzie z Wolfsburga potrafi się zaopiekować okolicami miednicy. Jakkolwiek by to nie brzmiało, efekt jest nad wyraz satysfakcjonujący.
Względem bazowych odmian, tutaj możemy liczyć na bardziej efektowne fotele z materiałowym wypełnieniem. Ręczna regulacja dotyczy podstawowego wyposażenia. Za dopłatą otrzymamy skórę, elektrykę i panoramiczny dach z możliwością zawiadywania przejrzystością. W kategorii dodatków, możemy się delektować czerwoną nicią i nielicznymi dekorami utrzymanymi w tym samym odcieniu. Skromnie.
Docenimy natomiast okazały bagażnik, który w standardowej konfiguracji pochłonie 605 litrów. Po złożeniu asymetrycznego oparcia drugiego rzędu, możliwości przewozowe rosną do 1714 l. Dodatkową korzyść stanowi instalacja haka holowniczego i możliwość ciągnięcia przyczepy o masie 1000 kilogramów. Niezbyt imponujący wynik.
Niemcy mierzą wysoko, co potwierdza lista udogodnień. ID.7 zakrawa o kategorię premium. Tutaj nie ma miejsca na oszczędności, czy wyposażeniowe braki. Auto możemy swobodnie personalizować. VW przygotował liczne gadżety z zakresu komfortu i bezpieczeństwa. Na pierwszy plan wybija się duży ekran dotykowy (15 cali) obsługujący nawigację analizującą bieżące natężenie ruchu, zestaw kamer 360 stopni, a także wydajne nagłośnienie sygnowane przez firmę Harman Kardon. Kombajn multimedialny zyskał nowe menu, którego poznanie zajmie dłuższą chwilę. Nie jest przesadnie intuicyjny, co wynika z przeładowanego menu. Mamy też przezierny wyświetlacz z rozszerzoną rzeczywistością czy automatyczną klimatyzację regulowaną w trzech strefach. Na pokładzie VW próżno szukać fizycznych przełączników. Jest za to sztuczna inteligencja zastępująca nam rozmówców gatunku homo sapiens. ID.7 potrafi też odtworzyć poprzednie parkowanie w zakresie 50 metrów (Park Assist Plus).
Decydując się na ID.7, mamy do wyboru dwie pojemności baterii. W momencie debiutu, akumulator oferuje 77 kWh netto. Wkrótce dołączy 86 kWh netto. Większą baterię ma w standardzie GTX. Litowo-jonowa bateria pozwala przejechać w teorii około 600 kilometrów (brak danych homologacyjnych). Prędkość maksymalną słabszych specyfikacji ograniczono elektronicznie do 180 km/h, a usportowiony wariant osiągnie zapewne 200 km/h, by bardziej rozpalić wyobraźnie klienta przemierzającego niemieckie autostrady.
286-konny ID.7 przyspiesza do setki w 6,5 sekundy. GTX oferuje 326 KM i elektryczny napęd 4Motion, co ma korzystnie wpłynąć na trakcję i zryw na mokrej i szutrowej nawierzchni. Nie znamy oficjalnych parametrów, ale możemy podejrzewać, że sprint do 100 km/h zajmie około 6 sekund. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z samochodem o masie przekraczającej 2 tony.
ID.7 GTX ma też funkcję, której próżno szukać w innych autach z rodziny. To prędkość ładowania. O ile przy użyciu domowej instalacji ten parametr jest marginalny, o tyle maksymalny transfer na poziomie 200 kW ma potężne znaczenie na publicznych, najmocniejszych stacjach. Takich jest w Polsce zaledwie kilka (Ionity). Jeśli jednak na taką trafimy podczas wakacyjnej podróży, uzupełnimy energię od 10 do 80 procent w niecałe pół godziny. Pod warunkiem optymalnych warunków temperaturowych i infrastrukturalnych. Wartości nominalne nadzwyczaj często rozmijają się z praktyką, co nie sprzyja elektromobilnemu PR-owi.
Rodzina GTX-ów rośnie w szybkim tempie. Zaczęło się od ID.4 i ID.5. Teraz do usportowionych wariantów dołączył ID.3 i ID.7 oferowany jako liftback oraz kombi. To zapewne nie jest ostatnie słowo. Niemniej, najmocniejszy Variant/Tourer w historii Volkswagena nam się podoba. Jeździliśmy słabszą odmianą, która przekonuje wieloma aspektami. To przede wszystkim komfort, wyciszenie kabiny, zużycie energii i prowadzenie. Tutaj dostaniemy jeszcze lepsze osiągi i elektrycznie zawiadywany 4Motion. Ceny poznamy za kilka tygodni, gdy ruszy przedsprzedaż modelu. Jesteśmy ciekawi, jak zareaguje rynek. Materiał powstał podczas wyjazdu sfinansowanego przez Volkswagen Group Polska. Nikt nie miał wglądu w treść artykułu przed publikacją.