To model, z którym Francuzi wiążą ogromne nadzieje. Został zaprojektowany na nowej platformie CMF-CD. Tą samą wykorzystuje najnowszy Qashqai. Renault ma jednak zupełnie inny wygląd i większe gabaryty. Wygląda nowocześnie i przyciąga sporo uwagi na ulicy. To przede wszystkim efekt świeżości i nieprzesadnie dużej popularności. Póki co, lepszą sprzedażą mogą pochwalić się Captur i Clio.
Austral ma 451 długości i 182,5 cm szerokości, ale tych sporych rozmiarów nie widać. Wszystko dzięki dobrym proporcjom i ciekawym dodatkom. To przede wszystkim lakiery perłowe w żywych odcieniach lub modne, satynowe. Możemy też zdecydować się na kontrastujący z kolorem karoserii dach. Kolejny element układanki to aluminiowe obręcze w ciekawych wzorach i rozmiarze nawet 20 cali. Reflektory LED są adaptacyjne i dopasowują strumień światła do aktualnych warunków drogowych. Trzeba przyznać, że nieźle funkcjonują na słabo oświetlonych drogach. Dostępu do przestrzeni bagażowej strzeże elektrycznie unoszona pokrywa. Rozstaw osi ustalono na poziomie 266,5 cm.
Renault przeanalizowało rynek i doszło do wniosku, że z diesla jednak należy zrezygnować. Niemniej, pod maską Kadjara mogliśmy spotkać taki napęd. Zabiły go coraz mniejsze zainteresowanie i wyśrubowane normy emisji spalin. Szkoda, bo był wystarczająco dynamiczny i oszczędny. Francuzi stawiają obecnie na hybrydy.
Tych mamy kilka do wyboru. Podstawę oferty stanowią odmiany z miękką hybrydą. Bazują na benzynowym, doładowanym 1.3 TCe. Ten silnik znajdziemy też w Mercedesie i Nissanie. Tutaj, z elektrycznym układem wspomagającym 12V, rozwija 140 lub 158 KM. Do dyspozycji manualna, 6-biegowa skrzynia albo bezstopniowy automat CVT.
Konstruktorzy znad Sekwany słyną z nietuzinkowych rozwiązań i właśnie unikatowy patent postanowili adaptować w Australu. W przypadku odmiany E-Tech mamy doładowaną jednostkę benzynową o pojemności 1.2 litra. To trzycylindrowiec o mocy 130 koni mechanicznych i 205 Nm. Motor spalinowy uzupełniają dwa elektryczne. Pierwszy z nich współpracuje z prawą nogą użytkownika, zaś drugi to wysokonapięciowy agregat pełniący funkcję rozrusznika i generatora energii. Łączna moc obu motorów to 102 KM, a systemowa wynosi 199 KM.
I teraz ciekawostka. Francuscy konstruktorzy nie zdecydowali się skorzystać z bezstopniowej przekładni ani dwusprzęgłówki. Postawili na wielotrybową skrzynię bez synchronizacji załączania kolejnych przełożeń. Rola synchronizatora przypadła niewielkiej jednostce elektrycznej współpracującej ze sprzęgłem kołowym. Producent zapewnia, że takie rozwiązanie doskonale sprawdza się w F1. Cóż, pora na weryfikację oficjalnych informacji w codziennym użytkowaniu.
Na papierze, parametry Australa przedstawiają się zachęcająco. Auto przyspiesza do setki w 8,4 sekundy i rozpędza się do 175 km/h. Niezależnie od stopnia naładowania akumulatora (2 kWh brutto), startuje niemal zawsze w trybie elektrycznym i stara się maksymalnie korzystać z jego
potencjału. Według producenta, w mieście pokonamy w trybie bezemisyjnym nawet 80 procent odcinków. Komputer odłącza jednostkę spalinową podczas swobodnego toczenia i zjazdów ze wzniesień. Spokojna jazda owocuje też niskim zużyciem paliwa. Jeśli poruszamy się bez gwałtownego dociskania gazu, nietrudno w mieście o wyniki rzędu 4,5-6 l. Autostradowe prędkości owocują zapotrzebowaniem na poziomie 7,5-8,5 l. To rezultaty zbliżone do odmiany z miękką hybrydą.
Dobrze przedstawia się apetyt na paliwo w leniwej trasie powiatowymi ścieżkami. W takich warunkach, mimo niskiej temperatury za oknem, komputer pokładowy wskaże około 5-6 litrów. Specyfika Renault sprawia, że nie będziemy chcieli jeździć w trybie Sport, lecz MySense. Niemniej, gdy nastawimy się na ostrzejsze traktowanie napędu, jednostka spalinowa będzie doładowywać litowo-jonową baterię. Stanie się to również podczas hamowania.
W trybie ekonomicznym i komfortowym, reakcja na gaz jest ospała i silnik powoli budzi się do życia. Znacznie lepiej przedstawia się sytuacja po wybraniu modułu sportowego. Łatwiej wtedy dynamicznie ruszyć i korzystać z potencjału zespołu napędowego. Mimo dodatkowych kilogramów na plecach, Australem możemy czerpać trochę radości na co dzień. Komfort jest na zadowalającym poziomie. Dobre noty zbiera też układ kierowniczy i praca sprężystego zawieszenia, zestrojonego dość sztywno. Skuteczne wyciszenie kabiny objawia się względną ciszą w warunkach miejskich. Na autostradzie poziom hałasu rośnie, ale to wciąż satysfakcjonujący poziom. Gorzej podczas manewrów wyprzedzania, gdzie skrzynia potrafi się pogubić, a wysokie obroty nie należą do przyjemnych dźwięków. W kategorii kultury pracy, benzynowy motor 1.2 zbiera przeciętne oceny. Czasem można się go przestraszyć.
Świetnie natomiast przedstawia się system 4Control Advanced. Francuzi od 15 lat udoskonalają to rozwiązanie i trzeba przyznać, że warte jest dopłaty. W Australu możemy regulować siłę wsparcia skrętu tylnej osi. W maksymalnym położeniu, promień skrętu to zaledwie 10,1 metra. Wynik na poziomie tylnonapędowych, kompaktowych elektryków lub zwinnych samochodów miejskich. To ważne z perspektywy codziennego funkcjonowania w aglomeracjach. Renault jest poręczne i łatwo nim poruszać się podczas dużego natężenia ruchu. Do tego możemy korzystać z efektywnej rekuperacji. Ta ma kilka poziomów siły. W maksymalnym, rzadko będziemy posiłkować się hamulcem.
Do projektu wnętrza Francuzi przyłożyli się równie mocno, jak i do nadwozia. Księgowi pozwolili na sporo polotu i adaptację rozwiązań z wyższych segmentów. Materiały w górnej części kokpitu są miękkie. W stosunku do poprzednika (Kadjara), jakość poszła w górę o dwa poziomy. Całość solidnie spasowano, przez co na nierównościach trudno wychwycić jakiekolwiek, niepokojące dźwięki. Przyjemne w dotyku tworzywa wzbogacono podświetleniem nastrojowym LED. Ponadto, przed oczami kierowcy wkomponowano 12-calowy ekran. Flagowy, centralny zestaw multimedialny ma również 12 cali. Można go swobodnie personalizować niczym ekran prywatnego smartfona. Obsługuje nawigację, kamerę cofania i współpracuje z zewnętrznymi nośnikami pamięci. Pozwala też przenieść na pulpit aplikacje z telefonu. Jego działanie nie pozostawia wiele do życzenia. Szybko reaguje na komendy, a nawigacja oparta na oprogramowaniu Googla, odpowiada na głosowe polecenia.
Fotele są wygodne i nieźle wyprofilowane, choć przydałaby się regulacja części udowej. Opcjonalnie można zdecydować się na skórzaną tapicerkę i elektryczne sterowanie z pamięcią ustawień. Siedzisko drugiego rzędu jest przesuwne w zakresie 16 centymetrów. Wobec tego, bagażnik mieści od 430 do 555 litrów (od 500 do 5575 l w 1.3 TCe). Po złożeniu asymetrycznego oparcia, możliwości przewozowe przekraczają 1450 l.
Hybrydowy Austral ideałem nie jest, ale wznosi Renault na dobry, solidny poziom klasy kompaktowej. Przekonuje niskim zużyciem paliwa w warunkach, gdzie E-Tech ma największe pole do popisu. To spokojna, płynna jazda w mieście. Wówczas, zasięg na 55-litrowym zbiorniku paliwa przekracza 1000 kilometrów. Krótkie odcinki w zimowej aurze, potrafią zmniejszyć kilometraż aż o połowę. Dobrze też wygląda sytuacja w leniwej trasie, a gorzej przy autostradowych prędkościach. Pozytywnie odbieramy też jakość i funkcjonalność przedziału pasażerskiego. Nieco rozczarowuje bagażnik w standardowej konfiguracji.
Pozostaje jeszcze cena. O ile Austral Mild Hybrid 140 KM kosztuje 135 900 zł (Evolution), o tyle za HEV-a zapłacimy minimum 173 900 zł (Techno). Egzemplarz widoczny na zdjęciach to nieźle doposażona specyfikacja Iconic – 188 900 zł. Po dołożeniu kilku gadżetów, jego cena ociera się o 220 tysięcy zł. Niemało. Tym bardziej, że jeszcze kilka lat temu Kadjar był jedną z najlepiej wycenionych propozycji w segmencie. Teraz mamy znacznie nowocześniejsze auto z elektrycznym wsparciem. Czy to wystarczy na podbój klasy kompaktowej? Przekonamy się o tym śledząc ruchy klientów na europejskim rynku. Samochód do testów użyczyło Renault Polska.