Dziękujemy Mazda Polska za udostępnienie samochodu do testu.
Takiego auta Mazda potrzebowała w portfolio. Miejskiego, oszczędnego i zaprawionego w boju. Obniżającego istotnie emisję CO2 i jednocześnie wygodnego również w spokojnej trasie. Opracowanie nowego modelu byłoby bardzo kosztowne, dlatego Japończycy dogadali się z Japończykami i przenieśli do swej oferty Toyotę Yaris o ugruntowanej pozycji. Do tego tej najnowszej, wprowadzonej w 2020. Tutaj nie mamy co liczyć na rewolucyjne zmiany. Podobnie jak w przypadku Suzuki Swace, tak i tutaj styliści ograniczyli się do zmiany logotypów i to by było na tyle.
Reszta to wypisz wymaluj Yaris. Mamy zatem ciekawe, azjatyckie rysy i dość szeroką paletę kolorów, choć w Toyocie jest jeszcze bardziej rozległa. Do tego dochodzą rozmaite akcenty kolorystyczne i mamy przepis na przyciągający uwagę wóz do miasta. Gabaryty są bardziej okazałe od dotychczasowej Mazdy 2. Nowy model mierzy 394 cm długości, a rozstaw osi wynosi 256 cm. Od specyfikacji Select (115 900 zł), otrzymujemy reflektory LED w standardzie.
Mazda odcina się od swych korzeni bazując na doświadczeniach hybrydowych Toyoty. Japończycy sprzedali ponad 3 miliony takich aut na Starym Kontynencie. Nie dziwi zatem, że pod maską dwójki pracuje motor benzynowy o pojemności 1.5 litra. Ma 92 KM i 120 KM. Dodatkowy zastrzyk w postaci 80 elektrycznych koni mechanicznych ustawił moc systemową na poziomie 116 KM. Nieźle, biorąc pod uwagę masę własną nieznacznie przekraczającą 1100 kilogramów.
Z uwagi na fakt, że to klasyczna hybryda, jednostki pracują w innym zakresie prędkości obrotowej. Oba najlepiej spisują się w mieście, gdzie przy spokojnej eksploatacji planetarna przekładnia automatyczna ma optymalne warunki. W niskim i średnim zakresie obrotów funkcjonuje płynnie i po cichu wpina kolejne, wirtualne przełożenia.
Dwójka potrzebuje tylko 9,7 sekundy na sprint do setki, ale w subiektywnym odczuciu jest nieco żwawsza. Podczas delikatnego obchodzenia się z pedałem gazu, w kabinie jest całkiem cicho i przyjemnie. Japoński hatchback nie zachęca do dynamicznych manewrów, ale też się ich nie boi. Nie ma precyzji na poziomie Forda Fiesty czy Volkswagena Polo, ale potrafi dać sporo pewności w zakrętach i przy prędkościach autostradowych.
Nadwozie lekko się wychyla, a układ kierownicy ma dość silne wspomaganie, ale na nierównych drogach okazuje się dobrym kompromisem między sztywnością a komfortem. Mazdą łatwo się lawiruje na parkingach i między innymi pojazdami w miejskim gąszczu. Zawieszenie natomiast jest nieco bardziej dojrzałe względem tego, co mogliśmy spotkać w trzecim wcieleniu Yarisa. Skuteczniej radzi sobie z głębokimi ubytkami i poprzecznymi nierównościami. Auto jest też w mniejszym stopniu podatne na boczne podmuchy wiatru przy prędkościach autostradowych.
Mazda w mieście zaskakuje konsumpcją paliwa. Podczas, gdy doładowane jednostki benzynowe z powodzeniem zużywają 7-8 litrów, dwójka nawet przy nieco ostrzejszej jeździe wykazuje zapotrzebowanie na poziomie od 3,5 do 4,5 litra. Przewaga hybrydy nad klasycznymi napędami topnieje po opuszczeniu rogatek miasta. O ile na lokalnych drogach z ograniczeniem do 70-90 km/h, Japończyk wciąż zadowala się porcjami rzędu 4,5 litra, o tyle przy prędkościach autostradowych trochę bardziej się męczy, a komputer pokładowy wskaże od 6 do 7 l. Gwałtowne przyspieszanie powyżej setki wymusza na jednostce benzynowej osiągania wysokich obrotów i generowania zwiększonego hałasu, choć nie tak dokuczliwego, jak jeszcze kilka lat temu w starszych modelach Toyoty.
Z drugiej strony, producent podaje, że silnik elektryczny potrafi się załączyć nawet przy 130 km/h. W praktyce, często wspomaga spalinowy motor do 100-110 km/h. To wciąż dobry rezultat i wyraźne oszczędności pod dystrybutorem. Hybrydową Mazdą z powodzeniem możemy wybrać się na 100-200-kilometrową wycieczkę drogami krajowymi i powiatowymi.
Yaris nigdy nie należał do zbyt pojemnych przedstawicieli segmentu B i podobnie ma się rzecz z Mazdą. Długość nadwozia odstająca od klasowych rywali o 5-10 centymetrów przekłada się na przestrzeń w kabinie. O ile z przodu nawet pasażerowie o wzroście rzędu 185-190 przyjmą całkiem dogodną pozycję, o tyle za nimi upatrujmy miejsca raczej dla nastolatków. Problem też tyczy się dość wąskiego otworu, wymagającego od pasażerów drugiego rzędu lekkiej ekwilibrystyki. Podobnie ma się rzecz z bagażnikiem, którego pojemność wynosi od 286 do 768 litrów. Nie za dużo, choć dwie samolotowe walizki powinny się zmieścić.
W kwestii materiałów wykończeniowych, Mazda wypada przyzwoicie. Niektóre z tworzyw są miękkie, a całość solidnie spasowana. Na nierównościach trudno wychwycić jakiekolwiek niepokojące dźwięki. Całkiem ciekawie przedstawiają się boczki pokryte tworzywem imitującym tekstylny materiał. Szkoda, że całość utrzymana jest w ciemnych barwach, a konfigurator nie pozostawia wiele do wyboru. Na pokładzie znajdziemy za to multimedia z dotykowym ekranem o przekątnej 8 cali i zestaw cyfrowych wskaźników. Te mają przyjemną grafikę i w czytelny sposób informują o najważniejszych parametrach. Na liście opcji mamy również panoramiczne okno dachowe, tempomat, klimatyzację regulowaną w dwóch strefach i akcesoryjny bagażnik rowerowy montowany w tylnej części auta.
Mazda nie stara się w najmniejszy sposób ukryć pokrewieństwa z Toyotą, ale nie ma też ku temu wskazań. Dawca części to wyjątkowo udana konstrukcja nastawiona na oszczędną jazdę miejską. W warunkach dużego natężenia ruchu, japoński mieszczuch pokazuje pełnię możliwości. 4 litry na ekranie komputera pokładowego sprawią, że stację benzynową będziemy odwiedzać co 900-1000 kilometrów.
Dwójka okazuje się całkiem komfortowa, choć niezbyt przestronna dla 4-osobowej rodziny. Skutecznie rozprawia się z wybojami i podąża w kierunku wskazanym przez kierowcę. Nie jest natomiast tania. O ile hybrydowy Yaris startuje z poziomu 92 900 zł, o tyle za Mazdę trzeba zapłacić tysiąc złotych mniej. Topowa specyfikacja uszczupli kieszeń przynajmniej o 115 900 zł. Interesujące, że zaledwie kilka lat temu mogliśmy w tej cenie kupić Hondę Accord, Skodę Superb czy Volkswagena Tiguana.