Spodobał Ci się ten artykuł? Więcej wiadomości ze świata motoryzacji znajdziesz na Gazeta.pl
Świat się zmienia, więc i motoryzacja się zmienia. Dawniej auta elektryczne i hybrydowe były jedynie ciekawostkami, a obecnie jest to coraz częstszy widok. Również na polskich drogach. Samochody spalinowe są w odwrocie, ale nadal można spotkać modele, które dysponują jednym, jak i drugim napędem.
Dawniej osoby, które chciały kupić auto rodzinne wybierały minivana lub kombi. Minivany niemal całkowicie zniknęły z przestrzeni publicznej, a ten drugi typ jeszcze walczy o przetrwanie. SUV-y i mniejsze crossovery to obecnie auta, które dominują na drogach, a producenci produkują je z taką częstotliwością, jakby to było tak proste jak pstrykanie palcami.
Jednak powoli i SUV-y zaczynają się nudzić. Producenci szukają rozwiązań, które pozwolą im zatrzymać uwagę kupujących. Można przypuszczać, że SUV-y Coupe zapewniły im przedłużenie żywotności. Citroen ma swoją wizję na przyciągnięcie uwagi, a tym pomysłem jest bohater dzisiejszego testu – Citroen C4 X w wersji spalinowej dla konserwatystów i w odmianie elektrycznej.
Jak wcześniej wspomniałem, na rynku mamy SUV-y i SUV-y Coupe oraz mniejsze ich odmiany, czyli crossovery. Citroen poszedł w coś zgoła innego, połączył auto czterodrzwiowe, fastbacka i SUV-a. C4 X to sedan z większym prześwitem. Posiada bagażnik sedana, jego wymiary, ale prześwit SUV-a. Jest to auto z segmentu C.
Przód jest nowoczesny, dużo załamań i dwa rzędy świateł, tworząc wzór litery X. Maska posiada dwa wgłębienia. W sumie jest to przód, który dostępny jest w zwykłym C4, ale zdefiniowany na nowo. Można powiedzieć, że daje on obietnicę dobrej zabawy. Jest to agresywny przód. Światła sprawiają wrażenie przymrużonych, jakby wybierały cel ataku.
Tył natomiast jest nijaki. Jak wcześniej wspomniałem, bagażnik otwiera się jak w sedanie. Klapa nie podnosi się razem z szybą i nie ma bezpośredniego dostępu do tylnej części kabiny. Jego pojemność to 510 litrów. W wersji spalinowej widoczne są dwie rury wydechowe, po jednej na każdy kraniec.
Z profilu C4 X wygląda nietypowo. To jak w tych zabawkowych samochodach, w których można zamieniać nadwozia przy zachowaniu podwozia. Tutaj mamy dokładnie ten sam przykład. Widać ewidentnie, że mamy do czynienia z sedanem, ewentualnie czterodrzwiowym coupe ze względu na mocno opadającą linię dachu, ale odległość od ziemi wskazuje, że powinno znaleźć się tu inaczej zaprojektowane nadwozie. Wymiary auta to: 4600 mm długości, 1834 mm szerokości, 1525 mm wysokości i 2670 mm rozstawu osi.
Jedno jest pewne. C4 X będzie wyróżniać się na ulicy, przynajmniej na początku. Spodoba się dzieciom i w wersji modelu do zabawy sprawdzi się świetnie. Jedno trzeba przyznać Francuzom – chcieli zaproponować coś nowego i to się chwali.
Wnętrze miało być nowoczesne i porywające, jednak wszystko zależy od wyboru materiałów. W kabinie, gdzie głównie dominuje czarny plastik i skóra jest trochę nieciekawie. Nawet liczne zagięcia na desce rozdzielczej nie spowodują, że coś się tutaj zmieni. Będą jedynie miejscem, gdzie zbiera się trudno dostępny kurz. Jeśli jednak wybierzemy wersję z czerwoną skórą i Alcantarą, wtedy wnętrze nabiera charakteru i może się podobać. Pasek tutaj, pasek tam, kolor i jest już ciekawie. Wnętrze zaczyna korelować dodatnie z wyglądem zewnętrznym.
Przed kierowcą znajduje się wielofunkcyjna kierownica, a za nią zestaw cyfrowych wskaźników, pod którym zamontowano oświetlenie ambientowe. Na desce rozdzielczej znalazło się miejsce na ekran head-up, jednak wyświetlany na kawałku plastiku, a nie na szybie.
Na środku znajduje się 10-calowy ekran dotykowy, który jest czytelny i dosyć prosty w obsłudze. Poniżej są fizyczne przyciski do obsługi klimatyzacji, podgrzewania foteli i innych tego typu elementów. Do zmiany temperatury służą pokrętła. Wszystko ułożone w łatwy i czytelny sposób. Właściwie wszystko jest pod ręką i kierowca nie musi szukać dłonią na oślep, gdy np. chce włączyć podgrzewanie szyby.
Fotele miały być wygodne według zapewnień producenta. Nie są jednak aż tak, jak przekonywano. Po przejechaniu co prawda niemal 100 km nie czuć zmęczenia, ale w dłuższej podróży może być już nieciekawie. Fotel kierowcy posiada opcję masażu i ma obsługę elektryczną… oprócz przesuwania do przodu i tyłu. Pasażer ma gorzej. Też ma opcję masażu, ale wszystkie inne czynności musi wykonywać ręcznie. W szczególności pokrętło od oparcia fotela jest tak głęboko umiejscowione, że chwila zajmie zanim się je znajdzie.
Przed pasażerem są trzy przyciski. Najniżej znajduje się schowek jak w każdym innym aucie. Wyżej zainstalowano szufladę, gdzie znajduje się ochraniacz na tablet, który się wyciąga. Można tam również kłaść i chować różnego typu rzeczy np. burgera czy frytki. Powyżej szuflady jest trzeci przycisk. Po jego naciśnięciu wysuwa się uchwyt, do którego można przyczepić wcześniej wspomniany futerał na tablet.
Tylna kanapa nie ma niczego ciekawego do zaoferowania. Jest wygodna jak w każdym innym SUV-ie, ale przez mocno ścięty dach osoby powyżej 180 cm wzrostu mogą mieć problem. Nie są w stanie oprzeć się i komfortowo podróżować.
Citroen C4 X posiada również zmianę biegów za pomocą przełącznika. Nie jest to nic nowego czy odkrywczego. Podobne rozwiązania dostępne są zarówno u konkurencji, jak w samym Citroenie.
Kabina C4 X jest dobrze zrobiona. Wszystkie części prawidłowo spasowano, nie ma podczas jazdy niepotrzebnych dźwięków. Problem polega jednak na tym, że nie ma poczucia dobrej jakości. Od razu uprzedzam, nie jest to zła jakość materiałów, ale raczej miały to być plastiki i inne elementy trwałe niż piękne. Nie czuć tutaj pieniędzy, które będzie trzeba wydać. Chociaż ceny zaczynają się od 106.600 zł za podstawowy silnik spalinowy i wersję Feel, to najdroższa odmiana zaczyna się od 196.600 zł za odmianę elektryczną. Nie jest to i tak mało, a mowa jedynie tutaj o cenach początkowych.
Nowy Citroen dostępny będzie z czterema silnikami: dwa benzynowe (PureTech 100 z manualną skrzynią i PureTech 130 z automatyczną skrzynią), jeden wysokoprężny (BlueHDi 130 z automatyczną skrzynią) i elektryczny. Podczas testów możliwość była jazdy silniejszym benzyniakiem, czyli PureTech 130 z automatyczną skrzynią biegów z ośmioma przełożeniami i wersją elektryczną, czyli e-C4 X, który dysponuje akumulatorem litowo-jonowym o pojemności 50 kWh, dzięki czemu zasięg na jednym ładowaniu wynosi 360 km, pod warunkiem, że jeździ się w trybie Eco. Na Normal i Sport zasięg spada, ale tak samo jest u konkurencji.
Silnik spalinowy rozpędza się według prospektu do 210 km/h, a od 0 do 100 km/h potrzebuje 10,3 s. Dysponuje on 131 KM mocy i 230 Nm momentu obrotowego. e-C4 X można ładować ładowarką o mocy 100 kWh.
Z kolei silnik elektryczny do dyspozycji ma 136 KM mocy i 260 Nm. Prędkość maksymalna to jedynie 150 km/h, a czas potrzebny do osiągnięcia 100 km/h to 10 s. pod warunkiem, że jest w trybie Sport.
A jak się jeździ? Wersja elektryczna o dziwo jest dosyć ospała, niezależnie od tego w jakim trybie się jeździ. Dynamizmu tutaj się nie doświadczy, a dobicie do 120 km/h jest dużym wyzwaniem. W aucie z napędem spalinowym jest lepiej. Pojazd jest bardziej zrywny, ale po obietnicach na starcie szybko mamy powtórkę z rozrywki.
Niezależnie od napędu auto zachowuje się dziwnie w ostrych zakrętach. Nie ma pewności. Niby jest przyczepność, ale tak dziwnie się wychyla, że szybko wciskamy pedał hamulca, aby pozbyć się niemiłego uczucia. Przy kilku ostrych zakrętach pojazd zaczyna się kołysać.
Podczas jazdy na wprost nie jest dobrze. Przyjemnie się również wjeżdża w delikatne zakręty z mniejszą prędkością. Zachowuje się wtedy poprawnie.
Co się tyczy mitycznego, komfortowego zawieszenia jakie miały stare Citroeny to tutaj jest połowiczne. Większe progi zwalniające C4 X pokonuje delikatnie, ale przy krótszych trzęsie. Pasy na drodze również są wyjątkowo odczuwalne. To zawieszenie jest jak Pan Hyde i Doktor Jekyll. Raz rzeczywiście komfortowo tłumi nierówności, a innym razem chce zrobić z nas drinka i zaczyna trząść jak w barmańskim shakerze.
Podsumowując jednak całą jazdę, biorąc pod uwagę również negatywne odczucia, to nie jest tak źle. Oczywiście C4 X powinien być żwawszy, w szczególności w wersji elektrycznej, jednak do powolnej jazdy nadaje się idealnie. Nie angażuje mocno kierowcy, przez co podróżujący mogą spokojnie sobie leniuchować i cieszyć się widokami za oknem.
Citroen przekonuje, że C4 X powinien szczególnie spodobać się rodzinom. I w sumie tak właśnie jest. Uchwyt na tablet przed przednim siedzeniem, wystarczająco miejsca na fotelik lub podkładkę na tylnej kanapie i może jechać przed siebie. Bagażnik również pomieści zakupy, małe bagaże na krótką podróż. Więc tak, to auto dla rodzin, ale raczej tych z jednym dzieckiem.
Dla większych rodzin rozejrzeć się będzie trzeba za czym większym. Nie jestem jednak do końca pewien czy ten model spodoba się europejskim klientom. Jest on dziwny. Citroen, jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny próbował złapać wiele srok za jeden ogon. Oczywiście znajdą się entuzjaści tego modelu, ale czy za jakiś czas firma powie, że to ich hit sprzedażowy? Wątpię.
Trzeba jednak pochwalić francuskiego producenta. Chcieli zrobić coś nowego, coś oryginalnego. Przez to jest to coś odważnego. Takie poczynania trzeba chwalić. Z tego powodu dam szansę C4 X. Do odważnych świat należy, a wspieranie rodzin może kiedyś zaprocentować. Dzisiejsze dzieci kiedyś też będą dorosłymi ludźmi, może dzięki wspomnieniom o podstawce na frytki i uchwycie na tablet wybiorą Citroena, gdy będą już mogli. C4 X to inwestycja w przyszłe modele i klientów. Nawet jeśli sam się nie przyjmie.