Koreański koncern nie jest zbyt mocno zakorzeniony w głowach polskich kierowców. Już sama nazwa brzmi egzotycznie dla zdecydowanej większości, a w Korei Południowej SsangYong ustępuje popularnością tylko Hyundaiowi oraz Kii. W tym roku wyprzedził Renault. Nieźle też radzi sobie w Polsce. Do końca października 2022 zarejestrowaliśmy blisko 1400 samochodów azjatyckiej marki (wzrost względem 2021 o 426 proc.). Niemal połowa z nich to Korando. Spory wpływ na tę sytuację ma coraz większa sieć dilerska – 28 salonów.
Przez wiele lat azjatyckie auta bazowały na technologiach Mercedesa. To przede wszystkim silniki i układy jezdne. Teraz producent bazuje na autorskich rozwiązaniach, choć manualne skrzynie biegów pochodzą z magazynów Hyundaia. Nie da się też nie zauważyć podobieństw wizualnych do innych marek. Możemy wychwycić nawiązania do Hondy, Hyundaia, Toyoty i Volkswagena. Niemniej, SsangYong ma swój styl i trudno nie dostrzec go na drodze. I dobrze, bo pierwszej generacji Rodius przypominał nadmuchaną motorówkę, a pickup Actyon mógł z powodzeniem startować w konkursie na szkaradę roku.
Minęło wiele lat i zmieniło się podejście Koreańczyków do sztuki projektowania. Korando wygląda bardziej dojrzale i kusi wieloma nowoczesnymi akcentami. To nie tylko LED-owe światła do jazdy dziennej, lecz również w pełni diodowe reflektory. Pokrywa bagażnika unosi się za sprawą elektrycznych siłowników, a w tylnych kloszach uzyskano efekt trójwymiarowości. 445-centymetrowe nadwozie w standardzie występuje na 17-calowych obręczach. Na liście opcji znajdziemy jeszcze 18 i 19 cali.
Koreańczycy oferują dwie jednostki. Pierwsza to benzynowe 1.5 T-GDI o mocy 163 KM i 280 Nm. To jedyny wariant, który możemy połączyć z 4x4 i dodatkowym zasilaniem LPG. Pomysł polskiego importera na wsparcie gazem okazał się strzałem w dziesiątkę. Na drugim biegunie popularności znajduje się wysokoprężne 1.6 e-XDI i nie można go skreślać. To dobra opcja dla osób spędzających sporo czasu w trasie. Ropniak rozwija 136 KM i 300 Nm dostępnych od 1500 do 3000 obr./min.
W standardzie współpracuje z manualną, 6-stopniową przekładnią, a po dopłacie w wysokości 8 tysięcy zł, możemy korzystać z hydrokinetycznej skrzyni 6-biegowej wyprodukowanej przez firmę Aisin. Zestaw najlepiej funkcjonuje w spokojnej trasie, gdzie na wyświetlaczu komputera pokładowego pokażą się wartości rzędu 5,5-5,8 litra. Korando potrzebuje trochę więcej w mieście, gdzie konsumpcja przekraczająca 7-8 litrów nie powinna nikogo dziwić, zwłaszcza na krótkich odcinkach.
Wysokoprężny napęd owocujący sporym momentem obrotowym daje o sobie znać na autostradzie. SsangYong sprawnie nabiera prędkości aż do 130-140 km/h. Odzwierciedlają to również suche dane – około 11 sekund do setki i 178 km/h prędkości maksymalnej. Poziom wyciszenia kabiny jest niezły, a podatność na boczne podmuchy wiatru zadowalająca. Korando dobrze też zachowuje się na nierównych drogach. Zawieszenie pracuje stosunkowo cicho i przenosi do wnętrza niewiele niepokojących odgłosów. Mieszane uczucia wywołuje natomiast kwestia zestrojenia układu kierowniczego i samej wielkości kierownicy – za duża.
Koreańscy konstruktorzy postawili na zbyt mocne wspomaganie, co ułatwia manewrowanie na zatłoczonych parkingach, ale zabiera sporo przyjemności z jazdy. Niezbyt szybka jest też automatyczna skrzynia biegów. Co prawda bardzo płynnie zmienia poszczególne przełożenia, ale potrzebuje chwili zastanowienia przy konieczności zbicia 2-3 trybów.
W forsowaniu miejskich krawężników pomaga ponad 18 cm prześwitu. Szkoda, że diesel nie występuje w połączeniu z napędem na obie osie. Istotnym faktem jest również maksymalna masa przyczepy z hamulcem najazdowym na poziomie 2000 kilogramów. To jeden z lepszych wyników w segmencie.
Korando jest jednym z większych przedstawicieli segmentu kompaktowych crossoverów. Rywalizuje z Fordem Kugą, Nissanem Qashqai'em i Mazdą CX-30 o rynkowy byt. Nie będzie to łatwe z uwagi na mocno obsadzoną klasę, jednak mogą w tym pomóc nowoczesne technologie i przestrzeń. W kabinie wygospodarowano naprawdę sporo miejsca. W dwóch rzędach w komfortowych warunkach zmieszczą się osoby o wzroście 190 centymetrów. Zwłaszcza z tyłu nie brakuje miejsca nad głowami, przed kolanami i na wysokości barków. Oparcie kanapy ma regulowane położenie.
W przedniej części przedziału pasażerskiego mamy do dyspozycji nieźle wyprofilowane fotele. Kierowcy umieszczono nieco niżej względem siedziska pasażera, a oba można doposażyć w trzystopniowe podgrzewanie i wentylację Ponadto, konstruktorom udało się również wygospodarować 551 litrów bagażnika. Pozornie wydaje się znacznie mniejszy. Wystarczy jednak wyjąć dodatkową półkę, by w pełni korzystać z jego potencjału. Szkoda, że próg załadunkowy został umieszczony dość wysoko.
Kolejne ciekawostki mamy na konsoli centralnej. Największy wyświetlacz ma aż 9 cali i dość przejrzyste menu. Wygląda interesująco i obsługuje rozdzielczość HD. Dotykowa obsługa jest intuicyjna, a dostęp do poszczególnych funkcji stosunkowo prosty. Nawigacja w sposób przejrzysty prowadzi do celu, choć ma problem z niektórymi koordynatami. Istotne, że system łączy się z Androidem i oprogramowaniem Apple. Przyzwoita kamera cofania ułatwia parkowanie. Jednostka nie jest natomiast przesadnie szybka i potrafi wykazać się lekką zwłoką podczas przerzucania kolejnych folderów i zakładek.
Drugi z ekranów znajduje się przed oczami kierowcy. Ma 10,25 cala i wpisuje się w mocny obecnie trend wirtualnych wskaźników. Tutaj mamy jednak mieszankę grafiki proponowanej przez Hyundaia i Peugeota. Niemniej, całość daje sporo możliwości personalizacji i okazuje się przejrzysta. Na deser należy powiedzieć o kolorystycznej konfiguracji. W dekoracyjne panele wkomponowano diody mieniące się jednym z 30 kolorów. Niełatwo tę opcję znaleźć w menu, ale zdecydowanie warto poszukać. Dodatkowo, uzyskano bardzo ciekawy efekt 3D.
Produkowane w Korei Południowej auto ma kilka argumentów, którymi może powalczyć z kompaktowymi konkurentami. Przede wszystkim wnosi sporo egzotyki i naprawdę przyzwoitej jakości. Oferuje wiele nowoczesnych gadżetów i systemów bezpieczeństwa. Wyhamuje awaryjnie przed pieszym lub innym samochodem, dysponuje tempomatem, a także czujnikiem martwego pola i wesprze podczas wjeżdżania lub zjeżdżania ze wzniesienia. Mamy też asystenta jazdy w pasie ruchu, choć ten patent nie działa zbyt dobrze. Odbija się od wymalowanych na jezdni linii i czasem zbyt gwałtownie ingeruje w kierownicę.
Nieźle natomiast przedstawia się cena bazowej specyfikacji z benzynowym silnikiem (1.5 Turbo 163 KM), napędem na jedną oś i manualną skrzynią biegów. W standardzie dostajemy dwustrefową klimatyzację, aluminiowe felgi i kilka systemów wsparcia. Taki wariant wyceniono na 99 900 zł.
Diesel wymaga dołożenia 15 tysięcy zł. Bogato wyposażony egzemplarz wywinduje kwotę na fakturze do 170 tysięcy złotych. To cena nieco niższa względem konkurencyjnych modeli, choć wciąż dość wysoka, jak na egzotyczny model.