Opinie Moto.pl: Hyundai Kona N. Tego się nie spodziewaliśmy

Kona stanowi istotny filar w gamie modelowej Hyundaia. Crossover klasy B jest również wyznacznikiem kursu obranego przez koreański koncern. Mamy bowiem do czynienia z klasycznymi odmianami spalinowymi, w pełni elektryczną, a także hybrydową. Niedawno jednak zadrżała ziemia, bowiem w cenniku pojawiła się specyfikacja N. Sprawdziliśmy, jakich wrażeń dostarcza na publicznych drogach.

Najmniejszy w gamie crossover to przedstawiciel segmentu B. Ma 421,5 cm długości, 180 szerokości i 156,5 wysokości. Rozstaw osi wynosi 260 cm. Po liftingu, zyskał nie tylko nowe szaty, lecz również opiekę jednostki specjalnej oznaczonej literą N. Co to oznacza? Inżynierowie od zadań sportowych po raz pierwszy wzięli na tapet crossovera. Zaaplikowali weń maszynerię znaną z i30 N i radośnie wypuścili na drogi. Już pierwszy rzut oka na auto zdradza, że mamy do czynienia z poważnym zawodnikiem. Nowe, wyraziste lakiery podkreślają ducha modelu i wybijają na pierwszy plan dwie okrągłe końcówki układu wydechowego, wydatną lotkę oraz sporych rozmiarów osłonę chłodnicy. Za Koną z pewnością się obejrzymy na ulicy i usłyszymy ją z daleka. Dlaczego?

Zobacz wideo Według producenta to samochód dla osób pogodnych duchem. A co my myślimy o samochodzie Hyundai Kona?

Dużo frajdy

Konstruktorzy wyposażyli auto w szereg niespotykanych dotąd elementów. Koła przedniej osi zyskały elektroniczną szperę, a układ wydechowy zestrojenie bliskie rajdowym pojazdom. Kona dysponuje najciekawszym dźwiękiem w segmencie, choć rywalizuje tylko z VW T-Rokiem R. Start zimnego silnika troszkę nerwowo budzi do życia cztery cylindry. Jeśli uruchamiamy auto na parkingu podziemnym, warto opuścić szyby. Po rozgrzaniu, wydech wciąż leje miód na uszy. Przeciągnięcie auta na kilku biegach do „odcięcia" przenosi w świat gier komputerowych.

Istotne, że mamy możliwość personalizacji kluczowych ustawień układ napędowego. W najbardziej ekstremalnym programie, lekko podskakuje na nierównościach, ale trzyma się drogi niczym przyklejony do asfaltu klejem do metalu. Układ kierowniczy działa bezpośrednio, dając kierowcy sporo pewności podczas wykonywania gwałtownych manewrów. Do tego motor połączono z 8-stopniową skrzynią automatyczną. Póki co, manual niedostępny. Do dyspozycji otrzymujemy natomiast łopatki, co pozwala sprawnie atakować kolejne zakręty i szykować się do wyprzedzania kolumny ciężarówek. Autorska konstrukcja dwusprzęgłowa działa naprawdę wydajnie, a Kona w najostrzejszym ustawieniu tęsknym wzrokiem wypatruje ciasnych łuków. Dopiero po wybraniu na centralnym ekranie modułu ekonomicznego, Hyundai chowa zęby i łagodnieje. Do tego stopnia, że trudno uwierzyć, że to wciąż odmiana z literką N w nazwie.

Z uwagi na twardo zestopniowane zawieszenie, komfort wybierania nierówności jest mocno ograniczony. Trzeba uważać na zapadnięte studzienki i z minimalną prędkością podjeżdżać pod krawężniki. Na autostradzie jest dość głośno. W mieście może przeszkadzać duży promień skrętu. 280-konne auto przyspiesza do setki w 5,5 sekundy i rozpędza się do 240 km/h. Hyundai cechuje się dość dużym zapotrzebowaniem na paliwo. Dwulitrowa, doładowana jednostka potrzebuje około 15 litrów w mieście. W trasie trudno zejść poniżej 9,5 litra. Przy zerojedynkowym obchodzeniu się z akceleratorem, wyniki mogą być nawet o 10 litrów wyższe. To jednak niska cena, przy generowanej radości z każdego pokonanego kilometra na granicy przyczepności. Ponadto, mamy do dyspozycji funkcję NGS. To 20-sekundowy zastrzyk 10 koni mechanicznych i wyraźne ożywienie jednostki napędowej. Stosowna informacja o upływającym czasie wyświetla się na ciekłokrystalicznych zegarach.

Hyundai Kona NHyundai Kona N fot. Piotr Mokwiński

Znajome wnętrze

W dobie wszechobecnych wyświetlaczy, Kona idzie własną drogą. Oczywiście, producent postawił na dopracowane multimedia z ekranem o przekątnej 10,25 cala. Tej samej wielkości projektor standardowo został wpisany w miejsce analogowych wskaźników. Cieszy jednak obecność wielu fizycznych przycisków pozwalających chociażby na intuicyjną obsługę automatycznej klimatyzacji. Istotne, że lista dodatków jest naprawdę długa. Do ciekawych gadżetów należy nagłośnienie sygnowane przez firmę Krell, przezierny wyświetlacz, adaptacyjny tempomat, bezprzewodowa ładowarka do smartfonów i wentylowane siedziska.

Materiały wykończeniowe w znacznej mierze się dobre, choć trafimy też na połacie „tanich" plastików. Niemniej, całość robi dobre wrażenie. Miejsca w dwóch rzędach wystarczy dla czwórki dorosłych. Szkoda tylko, że przednie fotele mają trochę za krótkie siedzisko i mimo kubełkowego formatu, niełatwo dopasować optymalne ustawienie. Bagażnik? W standardowej konfiguracji zmieści 361 litrów. Jeśli potrzebujemy więcej, możemy złożyć asymetryczne oparcie i zyskać dostęp do 1143 l.

Hyundai Kona NHyundai Kona N fot. Hyundai

Hyundai Kona N - opinie Moto.pl. Podsumowanie

Hyundai mocno stawia na elektryfikację, ale nie zapomina o motoryzacyjnych purystach. To właśnie dla nich radośnie brzęczy wydechem Kona. W trybie sportowym z trudem uznaje jakiekolwiek kompromisy i dzielnie walczy o optymalizację trakcji. Pozwala dopasować ustawienia do własnych preferencji. Właściwie na każdy parametr mamy wpływ, przez co przednionapędowym crossoverem możemy z powodzeniem poruszać się na co dzień. Trzeba tylko pogodzić się z ceną na poziomie 169 900 zł. Wzrośnie o kilkanaście tysięcy, jeśli zakreślimy w konfiguratorze kilka dodatkowych opcji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.