Nie trzeba być znawcą motoryzacji by chociaż domyślać się, że ten samochód został przygotowany z myślą o terenowej przygodzie. Naturalnie, możliwościami nie dorównuje Wranglerowi, ale już pierwszy rzut oka na karoserię zdradza jego ambicje. Mowa tu o prześwicie o wartości 21,3 cm, oponach z wysokim profilem (235/60/17) oraz ochronnych nakładkach z tworzywa na progach, nadkolach i zderzakach. Co ciekawe, standardem są reflektory ksenonowe. LED-y służą tylko do jazdy dziennej. Za lakier z kontrastującym, czarnym dachem musimy zapłacić 6900 zł. Ciemnie wstawki znalazły się też wokół szyb bocznych, a niebieskie przy oznaczeniach modelu i wersji. Te ostatnie informują, że mamy do czynienia z historyczną elektryfikacją w amerykańskiej marce. Ponadto, Compass może pochwalić się słusznymi rozmiarami. Karoseria mierzy 440 cm długości, 182 szerokości i 166 wysokości. Rozstaw osi wynosi 263,5 cm.
Podstawą napędu Compassa jest 1.4 MultiAir o mocy 140 lub 170 KM. W palecie znajdziemy też dwulitrowego diesla występującego w takich samych wariantach mocy. Hybrydy przesuwają auto na jeszcze wyższy poziom. To jednocześnie najmocniejsze odmiany SUV-a w historii i pierwszego, który dysponuje trzema agregatami. Pierwszy i zarazem główny, ma cztery cylindry i 1.3 litra pojemności. Produkowany jest między innymi w Polsce. Doładowana jednostka generuje 130 lub 180 KM i napędza przednią oś. Wspiera ją elektryczny agregat wspomagający funkcjonowanie rozrusznika i pokładowego dobrodziejstwa inwentarza. Ten umieszczony z tyłu rozwija 60 KM i przekazuje 250 Nm na koła tylnej osi. Co ważne, podstawowym wyposażeniem każdej z odmian jest 6-stopniowa, hydrokinetyczna, automatyczna przekładnia. Manualnej w katalogu nie znajdziemy.
Systemowy moment obrotowy na poziomie 500 Nm sprawia, że Compass jest dynamiczny już od startu. Pierwsza setka pojawia się na liczniku po 7,3 sekundy. Dobrze należy ocenić też reakcję na gaz powyżej 100 km/h. Wskazówka prędkościomierza kończy bieg na 200 km/h. Z uwagi na nieco większą masę (dodatkowe 300 kilogramów elektrycznego osprzętu), auto jest trochę sztywniejsze względem klasycznych odmian, co przekłada się na pewność prowadzenia w zakrętach. Niezłe noty zbiera precyzja układu kierowniczego i wyciszenie przedziału pasażerskiego. Jazda po nierównych, podmiejskich drogach należy do przyjemnych doznań. Amerykański SUV sprawnie radzi sobie z filtrowaniem ubytków w asfalcie, nie mając też większych problemów z tymi poprzecznymi. Korzystnie też wypada zużycie paliwa, choć do tego deklarowanego przez producenta, trudno się zbliżyć. Wariant optymistyczny potwierdzony przez WLTP zakłada, że komputer pokładowy wskaże w cyklu mieszanym zaledwie 2,2 litra na 100 kilometrów.
W tym miejscu przyda się odrobina suchych faktów. Litowo-jonowy magazyn energii mieści 11,4 kWh, ale użytkowa pojemność baterii nieznacznie przekracza 9 kWh. Tym samym, według danych fabrycznych, Jeep powinien przejechać na prądzie około 50 kilometrów. Taki tryb można wymusić przyciskiem i podróżować w cyklu bezemisyjnym z prędkością nawet 130 km/h. Trzeba jednak pamiętać, że dynamika jest wówczas mocno ograniczona i trzeba posiłkować się całkiem dobrze funkcjonującą rekuperacją. Wtedy rzadko będziemy kierować prawą stopę w stronę hamulca, który jest trochę nadwrażliwy. I najważniejsze. Taka jazda sprawdza się jedynie w mieście, gdzie jesteśmy w stanie odzyskać najwięcej energii podczas wytracania prędkości i przewidywania zmian sygnalizacji świetlnej.
Mimo, że 2 litry wydają się nieprawdopodobne, Jeep w spokojnej trasie obejmującej odcinki miejskie i drogi krajowe, zużywa niewiele ponad 4 l. To dobry wynik, jak na hybrydę ładowaną z gniazdka. Trzeba jednak mieć na względzie konieczność regularnego uzupełniania prądu. W przeciwnym razie, konsumpcja paliwa w mieście na poziomie 8-12 litrów nie będzie niczym wyjątkowym. Jeśli korzystamy z domowych zasobów, tankowanie do pełna zajmie pięć godzin. Kompaktowy SUV jest w stanie przyjąć na godzinę nawet 7 kW, zatem skrócimy ten czas do 100 minut decydując się na ładowarkę ścienną (Wallbox).
Jeep potrafi zapewnić wysoki komfort na drodze, w czym pomaga komfortowe wnętrza. Miejsca w dwóch rzędach z powodzeniem wystarczy dla czterech dorosłych osób. Bagażnik zmalał nieznacznie (o 18 litrów), ale wynik na poziomie 420 litrów (z zestawem naprawczym), wystarczy na spakowanie 2-3 walizek. Spora jest też ładowność – 540 kilogramów. Cieszy obecność wielu fizycznych przełączników i pokręteł, co powoli przestaje być standardem. A szkoda, bo proste rozwiązania poprawiają wygodę codziennej obsługi pokładowych udogodnień. Tych w Jeepie znajdziemy sporo. Nieźle przedstawia się dotykowy ekran o przekątnej 8,4 cala. Szybko reaguje na polecenia wydawane palcem. Wyposażono go w menu pozwalające obserwować pracę napędu i statystyki jazdy na prądzie. Gorzej ma się rzecz z nieco archaiczną nawigacją i przeciętnej jakości kamerą cofania. Trochę do życzenia pozostawia też jakość zestawu głośnomówiącego. Multimedia łączą się za to z telefonami bazującymi na Apple CarPlay i Android Auto. Materiały wykończeniowe są dobre, a całość solidnie spasowana. Decydując się na Trailhawka, wiele gadżetów czuwających nad wygodą i bezpieczeństwem, otrzymamy w standardzie.
Z Compassem szybko się zaprzyjaźnimy. W kwestii możliwości off-roadowych, nie ma sobie równych pośród kompaktowej konkurencji. Zaawansowany napęd pomoże wydostać się nie tylko z lekkiego terenu, lecz również poważniejszych opresji. Ma funkcję 4WD Low i 4WD Lock. Do tego dochodzi selektor trybów jazdy ze zmienną czułością kontroli trakcji. Na asfalcie jest komfortowy i pozwala bez zauważalnego zmęczenia pokonać kilkuset kilometrową trasę. Niedogodnością będzie zbiornik paliwa o pojemności 36,5 litra – tankowanie co 350-450 km. Jeśli planujecie autostradową eksploatację, lepiej postawić na tańszego diesla lub benzynowe MultiAir. Hybryda z realnym zasięgiem na prądzie nieznacznie przekraczającym 30 km, sprawdzi się najlepiej w mieście. Jeśli mamy dostęp do gniazdka w domu i pracy, użytkowanie Jeepa stanie się wyjątkowo tanie. Wysoki jest natomiast próg wejścia. O ile bazową wersję kupimy za 116 tysięcy zł, o tyle podstawowa 4xe to wydatek o 70 tysięcy wyższy. Bogato wyposażony Trailhawk startuje z pułapu 199 500 zł. Dokładając 30-35 tysięcy, skonfigurujemy pojazd kompletny.