Nowy Seat Leon wizualnie mocno różni się od swojego poprzednika. Gdy zobaczyłam pierwsze zdjęcia trudno było mi uwierzyć, że to nadal Leon. Ostre kształty ustąpiły miejsca bardziej płynnym liniom, front zyskał na masywności, a tył dostał tak modny ostatnio LED-owy pas świetlny.
Najnowsza generacja powstała na płycie podłogowej MQB Evo, i mimo wielu podobieństw sporo rożni go od poprzednika. Auto znacznie urosło - nowy Leon jest o 8,6 cm dłuższy od poprzednika. O 5 centymetrów rozsunięto także osie, teraz rozstaw wynosi 268,6 cm. Co ciekawe, nowy Leon jest węższy o 2,6 cm od trzeciej generacji, i niższy o niezauważalne 3 mm. Jednak mocno opadająca linia dachu sprawia, że nowy hiszpański lew wydaje się sporo niższy.
Wiadomo, że wygląd to sprawa indywidualna. O ile przód zyskał ciekawy masywny charakter (choć przypomina mi nieco nowe Hyundaie), tak linia boczna do złudzenia przypomina Forda Focusa albo Fiata Tipo, a tył... Cóż, tam coś chyba poszło nie tak. Honoru broni LED-owa listwa świetlna, która optycznie poszerza nadwozie i wygląda bardzo dobrze, zwłaszcza po zmroku. Jednak kształt tylnych lamp sprawia, że Leon wygląda nieco smętnie, a fikuśna czcionka, którą napisano "Leon" na tylnej klapie nijak nie pasuje mi do charakteru tego modelu. Producent określa je jako inspirowane odręcznym pismem. Może i tak, tylko po co?
Patrząc na zdjęcia naszego testowego egzemplarza osadzonego na 18-calowych felgach, już boję się rozczarowania klienta, który zamówi Leona na bazowych "piętnastkach" (tak, w podstawowej wersji Reference Leon ma 15-calowe felgi stalowe). Coś jest w sylwetce tego auta, że wygląda jak by stało na szczudłach.
Podczas pierwszej statycznej prezentacji nowego Leona, która odbyła się w Barcelonie, zestawiono obok siebie obie wersje nadwoziowe - hatchbacka i kombi. Mimo identycznego rozmiaru felg i opon, kombi ma dużo lepiej spasowane koło z nadkolem. Hatchback zdaje się mówić "jak dorosnę będę crossoverem, albo wersją Alltrack". O ile z "osiemnastką" całość gra, o tyle przy mniejszej feldze może nie być tak kolorowo.
Jeśli chodzi o wielkość kabiny pasażerskiej, Leon jest sporym zaskoczeniem. Zwiększenie rozstawu osi pozwoliło wygospodarować jeszcze więcej miejsca na tylnej kanapie, przez co nawet wysokie osoby będą miały co zrobić z nogami. A już poprzednia generacja wypadała na tym polu bardzo dobrze. Bagażnik pomieści dość typowe jak na segment C 380 litrów (tyle co poprzednia wersja).
Koncepcja deski rozdzielczej w nowym Leonie zmieniła się całkowicie. Na kokpicie nie znajdziemy ani jednego fizycznego przycisku (poza tym od świateł awaryjnych). Wszystkie funkcje przejął 10-calowy ekran Retina. W jego dolnej partii znajdziemy (dotykowe - a jakże) przyciski odpowiedzialne za sterowanie temperaturą dwóch stref klimatyzacji oraz głośnością multimediów. Po wszelkie inne opcje, takie jak zmiana kierunku czy intensywności nawiewu, podgrzewanie tylnej szyby, podgrzewanie foteli czy nawigację, musimy dostać się do systemu multimedialnego. Na pierwszy rzut oka jest on bardzo skomplikowany. Fakt - opcji i kategorii jest dużo, ale z czasem okazuje się, że został całkiem rozsądnie pogrupowane.
Przed oczy kierowcy trafił 10,5-calowy wirtualny kokpit, na którym możemy konfigurować wyświetlane informacje. Opcji nie ma zbyt wiele (trzy rodzaje widoku i kilka pomniejszych wskazań, jakie chcemy mieć po dwóch stronach), ale w zupełności wystarcza, aby w przejrzysty sposób mieć dostęp do parametrów auta.
Pod maską testowanego egzemplarza znalazł się silnik 1.5 eTSI o mocy 150 KM i maksymalnym momencie obrotowym 250 Nm. Zestawiono go z elektronicznie sterowaną dwusprzęgłową skrzynią biegów DSG (Shift by wire). Co to oznacza? Koniec lewarków przesuwanych z pozycji N do D. Zamiast niego na tunelu środkowym znajdziemy krótki przełącznik (wzorem z nowego Volkswagena Golfa, Skody Octavii czy nawet Porsche 911 - choć w tym ostatnim jest on znacznie masywniejszy). Za jego pomocą i tylko poprzez ruch do przodu lub do tyłu zmieniamy tryby skrzyni biegów. W razie czego możemy pomóc sobie łopatkami, ale ich obsługa wymaga posiadania długich palców. Łopatki przy kierownicy są bardzo małe i głęboko osadzone, przez co osoby o mniejszych dłoniach zwyczajnie do nich nie sięgną bez poluzowania chwytu kierownicy.
Silnik benzynowy 1.5 zestawiono z instalacją 48 V co dało nam tzw. "miękką hybrydę". Takie rozwiązanie przekłada się na większą ekonomię spalania. Według producenta zużycie paliwa wersji mHEV z 1.5-litrowym silnikiem TSI o mocy 150 KM wynosi między 5,7 a 6,2 l/100 km (według WLTP). A jak jest w praktyce? Podczas zwyczajnej miejskiej jazdy trzeba liczyć się ze zużyciem około 7 litrów, ale wystarczy delikatniej obchodzić się z gazem i posłuchać wskazówek Eco asystenta, by wynik ten zmalał do deklarowanego przez katalog.
Nowego Leona można wyposażyć w pakiet wspomagania jazdy L. Zawiera on m.in. proaktywny tempomat, który dostosowuje prędkość do znaków drogowych i danych z nawigacji. W praktyce auto zaczyna płynnie zwalniać jeszcze zanim dojedziemy do strefy z niższym ograniczeniem prędkości. Wpływa to na płynność jazdy, a zarazem na ekonomię.
Poprzednia generacja Leona była mi bardzo bliska. I nie tylko mi. Wiele osób uważało Leona za idealny samochód do jazdy na co dzień. Pojemny, dynamiczny, ładny i o rozsądnym stosunku jakości do ceny. Choć nowy Leon nie jest złym samochodem, stał się taki jak wszystkie inne. Gdzieś zniknął hiszpański temperament, choć precyzja prowadzenia pozostała. Pojawiło się natomiast wszystko co jest ostatnio modne - od kształtów nadwozia, aż po cyfryzację wnętrza. Do tej pory Seat miał swój indywidualny charakter, a teraz po prostu płynie z prądem.