Ponad 1000 samochodów, dziesiątki wystawców i tysiące odwiedzających. To jedenasta edycja American Cars Mania. Poprzednie odbyły się w Miliczu, Oleśnicy i Wrocławiu. Teraz, by wszystkich zmieścić, organizatorzy po raz drugi skierowali się do prezydenta miasta Katowice, Marcina Krupy. List intencyjny podpisano w grudniu, a 21 czerwca 2024, wystartowała impreza. Lotnisko Muchowiec udostępniło swe podwoje i trzeba przyznać, że zrobiło to na wysokim poziomie. Ogromna też w tym zasługa organizatorów.
Już sama akredytacja przebiegła niezwykle sprawnie. Dostaliśmy garść informacji, a na miejscu stosowną pomoc. Pomysłodawcy wydarzenia wciągnęli w swe szeregi dziesiątki rzutkich osób, pomagających w poruszaniu się po wielkim placu i nadających rytm logistyce. Nie spotkaliśmy się z zatorami, choć z każdej strony nadciągały dziesiątki pojazdów i kanonada pieszych.
Spotkanie miłośników amerykańskiego stylu życia rozpoczęło się w piątek, a skończyło w niedzielę. Moment idealny. Koniec roku szkolnego i start wakacji. Pogoda nad Górnym Śląskiem okazała się łaskawa, zatem mogliśmy liczyć na satysfakcjonującą frekwencję, jak i moc atrakcji.
Tabuny ludzi obserwowały wyścigi na 1/4 mili. Tutaj nie zabrakło widowiskowych przejazdów i aut z całkowicie odmiennych krain. Wóz szeryfa, zabytkowy pickup Forda, ambulans czy klasyczny muscle car z podkręconą, gromowładną V-ósemką. Zabawa dla osób w każdym wieku. Nad tłumem górował wysięgnik wynoszący śmiałków na kilkadziesiąt metrów i zrzucający ich na elastycznej linie. Skokom na bungee towarzyszyły potężne emocje. Niektórzy zakrywali oczy i uszy. Sobie i osobom towarzyszącym. Nie dziwota.
Atrakcji nie brakowało też dla najmłodszych, którzy mogli wziąć udział chociażby w próbach technicznych dotyczących obsługi samochodu. Na każdym stoisku coś innego, a po sąsiedzku dziesiątki amerykańskich wozów i namiotów. To w nich uczestnicy kryli się przed blaskiem Księżyca. Choć nie musieli, bo z każdej strony dochodził gwar.
Dobre gitarowe brzmienie niosło się po lotnisku. Było sporo rocka, również trochę rapu. Obok strefa gastronomiczna z klasyką gatunku, ale też bardziej finezyjnymi daniami. Do tego wybory Pin Up Girl, pokazy z zakresu rzemiosła warsztatowego, symulatory jazdy, punkt krwiodawstwa, a także strefa militarna. Jedna z ciekawszych przestrzeni. Nie brakowało zabytkowych Jeepów oraz stosunkowo świeżych wozów bojowych. Prawdziwa gratka dla miłośników wojskowego parku maszynowego.
Poza tym, swoją cegiełkę dorzucili sami uczestnicy. Można było poczuć dreszczyk emocji obserwując postaci rodem z amerykańskich horrorów. Alejkami przechadzali się też policjanci wprost z dzielnic Miami i Nowego Jorku. Gdzieniegdzie można było dostrzec agentów Secret Service, pożarników, fanów Elvisa i Michela Jordana. Wisienką na torcie były natomiast kobiety. Ich stroje, zwłaszcza Pin Up, mogły przyprawić o szybsze bicie serca. Wymyślne fryzury, jaskrawe kolory, niczym za oceanem podczas rewolucji obyczajowej w latach 60 i 70.
Nowy rozdział podczas 11 edycji otworzył Ford Polska. To pierwsze partnerstwo i trzeba przyznać, że wyjątkowo perspektywiczne. Stoisko polskiego importera wygenerowało kontrast względem motoryzacji z zeszłych dekad. Zmodernizowana Puma, nowy Mustang i Bronco. Dla terenowego modelu przygotowano specjalny tor obejmujący dość wymagające próby off-roadowe. Zwolennicy alternatywnego napędu mogli się przekonać o argumentach w pełni elektrycznego Explorera.
American Cars Mania to wydarzenie dla każdego. Mieszanka kultury amerykańskiej i europejskiej. Mając w garażu auto zza oceanu, warto posmakować tego klimatu. Choć przez chwilę. Popatrzeć, dotknąć i przenieść się w czasie. Posmakować rasowego bulgotu V8, widoku ogromnych ciężarówek, jedzenia okraszonego sosem barbecue i... strongmanów.
Strongmani byli wisienka tegorocznej edycji. Niedzielne zawody przeprowadzono w ramach Viking European Strongman Cup. Rywalizowali najlepsi siłacze z Polski i kilku krajów Starego Kontynentu. W ruch poszły samochody, ciężarówki i bloki silników. Tego nie można było przegapić. Zapraszamy na kolejną edycję.