Pod koniec minionego roku - gdy cena benzyny i oleju napędowego gwałtownie rosła - w Polsce zawisły billboardy tłumaczące, że "ceny paliw w Polsce są jednymi z najniższych w Europie". Tłumaczyliśmy wtedy na łamach Moto.pl, że faktycznie ceny w Polsce są niższe niż w zdecydowanej większości krajów Starego Kontynentu, jednak nie oznacza to, że tankowanie auta nie uderza Polaków po kieszeni.
Przeciwnie, gdy ceny paliw zestawimy ze średnią pensją w danym kraju, okazuje się, że siła nabywcza polskiego kierowcy jest znacznie mniejsza niż Niemca, Anglika czy nawet Norwega, który za tankowanie auta płaci niemal najwięcej w całej Europie. Wtedy okazuje się, że wcale nie jest u nas tak tanio, jak chwalą billboardy.
Porównanie cen paliwa do średnich zarobków za zasadne najwyraźniej uważali nawet ludzie związani z obozem rządzącym. Tłumaczyli, że w czasach rządów dzisiejszej opozycji mogliśmy kupić mniej paliwa (za jedną wypłatę) niż dziś. Podobnymi wyliczeniami posiłkował się zresztą sam prezes Orlenu Daniel Obajtek w lipcu 2021 roku, gdy Władysław Kosiniak-Kamysz pokazywał, że ceny paliw na stacjach państwowego koncernu są wyższe niż u konkurencji.
Dziś, mimo niekorzystnych warunków makro, paliwa w Polsce są jednymi z najtańszych w Europie. Porównując ceny do średnich zarobków, Polacy mogą dziś kupić dwa razy więcej paliwa niż za rządów PO-PSL
- tłumaczył w lipcu 2021 roku Obajtek na Twitterze.
Dzisiaj realia wyglądają jednak odrobinę inaczej niż w połowie zeszłego roku, bo z początkiem lutego w życie weszła już druga odsłona tzw. tarczy antyinflacyjnej. Rząd tymczasowo obniżył podatek z 23 na 8 proc. (wcześniej obniżono również akcyzę), dzięki czemu ceny spadły o ok. 60-70 groszy (w zależności od stacji) na litrze. 1 lutego wczesnym rankiem (czyli kilka godzin po wprowadzeniu tarczy) podczas briefingu prasowego Daniel Obajtek stwierdził nawet, że dziś mamy najniższe ceny w Unii Europejskiej.
Jeżeli mówimy o benzynie, to średnia cena benzyny to 5,19, jeżeli mówimy o oleju napędowym, średnia cena to 5,24. To są najniższe ceny w Unii Europejskiej. Podkreślam, najniższe ceny w Unii Europejskiej
Wprowadzenie obniżki VAT sprawiło nawet, że - jak relacjonują niemieckie media - część stacji paliw znajdujących się w Niemczech przy granicy z Polską obawia się o swój biznes. Postanowiliśmy zatem pójść tym tropem i policzyć, ile paliwa kupi dziś (po obniżkach) przeciętny Polak w Polsce, a ile Niemiec w Niemczech. A różnice - pomimo znacznie wyższych cen paliw za naszą zachodnią granicą - są ogromne.
Posiłkujemy się tu danymi na temat średniego wynagrodzenia w Niemczech oraz w Polsce jeszcze przed odliczeniem podatków (z powodu innych podatków, mnogości składek czy różnych ulg bierzemy pod uwagę pensje brutto), a także średnimi cenami benzyny oraz diesla w obu krajach.
Przeciętna pensja za naszą zachodnią granicą wyniosła w 2020 roku ok. 3975 euro miesięcznie (18078 zł po obecnym kursie). W Polsce średnia pensja w grudniu 2021 roku to z kolei "tylko" 6644 zł brutto (ale to i tak o 11,2 proc. więcej niż rok wcześniej). Średnie ceny paliw to z kolei (według danych e-petrol.pl z dnia 2 lutego) 5,19 zł za litr benzyny Pb95 i 5,28 zł za litr oleju napędowego. W Niemczech ceny paliw biją teraz rekordy i wynoszą 1,71 euro za benzynę i 1,64 euro za diesla. Jeśli przeliczymy te kwoty na złotówki, widać, że za naszą zachodnią granicą faktycznie jest dużo drożej (odpowiednio 7,78 zł i 7,46 zł za litr).
Wystarczy już tylko wykonać proste działania i mamy wynik. Przeciętny Polak za średnią wypłatę brutto jest w stanie kupić 1280 litrów benzyny lub 1258 litrów oleju napędowego. Statystyczny Niemiec może z kolei pozwolić sobie na zakup 2324 litrów benzyny lub 2423 litrów oleju napędowego. To aż o 1044 i 1165 litrów więcej niż Polak.
Naszej sytuacji nie ratuje nawet wzięcie pod uwagę najniższych cen, które pojawiają się od wtorku na części tzw. marketowych stacji paliw - 4,99 zł za litr benzyny i 5,08 zł za litr diesla. W takich cenach możemy kupić odpowiednio 1331 i 1307 litrów paliwa, czyli o 993 i 1116 litrów mniej niż statystyczny Niemiec, gdy płaci średnią cenę za litr.
A zatem czy faktycznie Polska jest takim eldorado dla kierowców, jak można by wnioskować ze słów rządzących? Być może dla mieszkańców Europy Zachodniej tak, ale nie dla samych Polaków. I to nawet gdy pod uwagę weźmiemy tymczasowe obniżki cen nad Wisłą. Nasza siła nabywcza wciąż jest na tyle niska, że stać nas na zakup mniejszej ilości paliwa niż przeciętnego Niemca lub (jak kto woli) każda wizyta na stacji uderza nas po kieszeni znacznie mocniej.