Nietypowe parkowanie w Chinach. Właściciele innych aut nie byli zachwyceni [WIDEO]

To, co wygląda jak parkowanie z gry albo kadry z filmu akcji, wydarzyło się naprawdę w środkowych Chinach. Byłoby nawet śmieszne, gdyby nie to, że przy okazji ucierpiało pięć samochodów.

Kamera przemysłowa na parkingu w chińskim mieście Chongqing nagrała w nocy z 8 na 9 stycznia sytuację, która błyskawicznie stała się hitem internetu. Manewr, który mimo woli wykonał kierowca Peugeota 407, jest tak nieprawdopodobny, że trudno uwierzyć w to, co widzimy na wideo.

Szukasz wiadomości ze świata? Znajdziesz je na gazeta.pl

Wszystko zaczęło się od zbyt wysokiej prędkości na zakręcie i śliskiej od deszczu nawierzchni. Kierowca nieświadomie wprowadził auto w poślizg. Próbował go kontrolować i w pewnym momencie nawet szło mu to nieźle, ale w międzyczasie skończyła się jezdnia.

Auto podbite na krawężniki przeskoczyło trzy inne zaparkowane samochody i niemal idealnie wylądowało na ostatnim wolnym miejscu w rzędzie. Niestety przy okazji uszkodziło wszystkie okoliczne samochody. Straty były spore, na szczęście nic się nie stało żadnemu człowiekowi.

Dlatego po obejrzeniu filmu można uśmiechnąć się z niedowierzaniem, chociaż właścicielom aut z pechowego parkingu raczej nie było do śmiechu. Z kolei kierowca samochodu, który spowodował tę dziwaczną kolizję, może dziękować za to, że w okolicy była kamera.

 

Parkowanie w filmowym stylu robi furorę w internecie

Inaczej miały spory problem z wyjaśnieniem jak do niej doszło. W prawdziwe wytłumaczenie raczej nikt by nie uwierzył, na czele z firmami ubezpieczeniowymi. Trudno powiedzieć, co spowodowało, że kierowca czarnego sedana tak bardzo przekroczył prędkość.

Być może przyczyniły się do tego używki, a może po prostu była to ułańska fantazja połączona z brakiem doświadczenia. Internet, który zazwyczaj wie wszystko, milczy na ten temat. Za to wśród komentujących znalazło się wielu dowcipnisiów. Jedni twierdzą, że prowadził skateboarder, który zapomniał, że jest na deskorolce. Inni, że sfilmowany manewr i tak wygląda lepiej niż parkowanie większości osób.

Natomiast my cieszymy się, że w widowiskowej kolizji nikt nie ucierpiał. Całe szczęście, że wydarzyła się w nocy. Inaczej lecący samochód mógłbym potrącić albo przygnieść przypadkowego przechodnia. Na szczęście nic takiego się nie stało, a kierowca również wydostał się z pojazdu o własnych siłach.

Na koniec chcemy przypomnieć, że wbrew powszechnemu mniemaniu nie ma takiej czynności jak "wpadanie w poślizg". Poślizg nie rzuca się na kierowcę znienacka, to zawsze on wprowadza w niego auto, tylko czasem robi to nieświadomie. Jak pokazuje załączone wideo, nawet nowoczesny system ESP nie zawsze będzie w stanie nas z niego wyratować.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.