Dążenie do zrównoważonego transportu oraz ograniczania negatywnego wpływu pojazdów na środowisko sprawiają, że kres silników spalinowych jest coraz bliższy. Wymagania stawiane przed producentami pojazdów zmuszają ich do inwestycji znacznych nakładów pieniężnych na opracowywanie nowych technologii, które w efekcie wpłyną na zmniejszenie emisji substancji szkodliwych spalin.
Plan dekarbonizacji transportu kołowego na Starym Kontynencie jest bardzo ambitny, co jednocześnie sprawia, że europejskie normy emisji Euro są najostrzejsze na świecie. Należy oczekiwać, że jej kolejne odsłony będą jeszcze bardziej wymagające dla producentów pojazdów. Faktem jest, że już obecne obostrzenia, w zakresie limitów substancji szkodliwych spalin, mogą być problematyczne dla koncernów wytwarzających auta z napędami konwencjonalnymi.
– komentuje Mikołaj Krupiński, rzecznik prasowy Instytutu Transportu Samochodowego.
MA to wpływ na ceny pojazdów. Według wstępnych analiz, w 2021 roku możemy spodziewać się podwyżki cen aut o około 10 proc.
"Spodziewam się, że w 2021 roku nowe samochody podrożeją średnio o 10%, co oznacza kontynuację tendencji obserwowanej w roku 2020.”
– mówi Michał Knitter, wiceprezes Carsmile.
To niestety może być dopiero początek. Zgodnie z założeniami normy Euro 6d (dla samochodów osobowych obowiązuje od stycznia 2021 roku), wprowadzony ma być system monitorowania zużycia paliwa FCM (Fuel Consumption Monitoring).
W założeniu chodzi o to, aby nowe samochody przez okres 5 lat i co najmniej do przebiegu 100 tys. km, spełniały zakładane poziomy emisji spalin. Dzięki temu łatwiej będzie kontrolować emisję, bo zgodnie z informacjami podanymi przez Automotive News, do 2023 roku rzeczywista emisja np. NOx może być o 1,43-raza większa niż jest to mierzone w warunkach laboratoryjnych. Trudno stwierdzić jednak jaki będzie proces weryfikacji.
Hildegard Müller szefowa stowarzyszenia branżowego VDA, wyraża się jasno: „Wraz z wprowadzeniem planowanej normy UE-7 Komisja Europejska de facto zakazuje samochodów z silnikami spalinowymi od 2025 r.”
Zgodnie z pierwszymi zapowiedziami, nowe obostrzenia w ramach Euro7 mają w jeszcze większym stopniu skupić się na testach drogowych.
„(…)zgodnie z propozycją Euro7/VII w testach drogowych, powinno zawierać minimalną średnią prędkość, rozsądne ograniczenia dodatniego wzrostu, maksymalnej wysokości…(red.)”. – czytamy w dokumencie przygotowanym przez ACEA.
CLOVE (podmiot który zajmuje się przygotowaniem Euro 7 w ramach UE) przedstawiło dwa scenariusze dotyczące limitów, dla pojazdów o małej ładowność (kategoria N1).
W tym przypadku rozważania skupiają się w kwestii zwiększania udziału testów drogowych przy wykorzystaniu aparatury pomiarowej typu PEMS (Portable Emissions Measurement System).
Z koli dla cięższych aut, proponuje się potrojenie minimalnego czasu testu oraz zwiększenie wagi dla pierwszej fazy testu „0,5xWHTC”, czyli przy rozruchu zimnego silnika, który miałby się odbywać przy temperaturze -10°C.
Dodatkowo dla aut użytkowych przeznaczonych do przewozu ludzi, scenariusz zakłada dodatkowe limity dla takich substancji jak N2O (dwutlenek azotu) oraz CH4 (metan). Propozycja zakłada również ustawienie limitu dla PN (liczby cząstek stałych), które mają być oparte na ich rozmiarze od 10 nm (obecnie jest to od 23 nm).
Innymi słowy Euro 7 znacząco zaostrzy przepisy, a tym samym emisję z pojazdów. ustawodawca chce ograniczyć wpływ pojazdów przy np. ekstremalnych mrozach, krótkich podróżach czy ograniczonym działaniu układu Start/Stop. Ponadto chce też ograniczyć emisję przy gwałtownych przyspieszeniach, wysokich podjazdach czy na wyżej położonych terenach.
Nowe limity określone w Euro 7 mają objąć przede wszystkim emisję NOx (tlenki azotu; limit: 30 mg/km), CO (tlenek węgla; limit 300 mg/km) oraz PN (liczba cząstek stałych; limit: 1.0E+11 #/km). Zgodnie z pierwszymi informacjami redukcja w porównaniu do Euro 6d ma wynosić odpowiednio 93, 96 oraz 98 proc.
Przedstawione informacje na temat nowej normy Euro 7 są jednak dopiero wstępnymi analizami przygotowanych scenariuszy. Można zakładać, że do ostatecznej wersji dokumentu określającego kolejne limity jeszcze daleko.
Na chwilę obecną nie można wyrokować, co do kształtu normy Euro 7. Oficjalnie, według wcześniej zatwierdzonej mapy drogowej, prace nad tą normą rozpoczęły się w Komisji Europejskiej 20 listopada, czyli po zamknięciu procedury przyjmowania wniosków od zainteresowanych podmiotów. Komisja Europejska ma pod koniec przyszłego roku przedstawić swoje propozycje w tej sprawie.
– wyjaśnia Krupiński.