Brak owiewki, przykuwające uwagę malowanie, wydatny kolektor dolotowy i wyeksponowane tylne koło. Tutaj skromna liczba plastikowych owiewek potęguję sposobność do głębszego doświadczania japońskiej mechaniki. Coś w tym jest. Wisienkę na torcie stanowi reflektor z listwą LED-ową w kształcie podkowy. Oryginalny pomysł. Widać, że projektanci nie zlekceważyli zlecenia od możnowładców. CB650R jeszcze długo pozostanie atrakcyjną stylistycznie propozycją nawiązującą do sprzętów z przełomu lat 60. i 70. Trochę retro, trochę nowocześnie.
Z Hondą można bardzo się zaprzyjaźnić. Japończycy z Mazdy nazwaliby to Jinba Ittai, czyli jedność jeźdźca z maszyną. Nie potrzeba też wiele czasu, by odnaleźć się w instrumentach pokładowych azjatyckiego motocykla. Wszystkie informacje zostały zgrupowane na 5-calowym ekranie TFT. Ma skromną grafikę, którą możemy w ograniczonym zakresie dopasować do własnych preferencji. Odnalezienie pożądanych funkcji nie będzie stanowić problemu podczas jazdy. Do tego okazuje się odporny na silną operację słoneczną, a nocy nie rozprasza. Fani gadżetów mogą połączyć się z aplikacją Honda RoadSync. Za pomocą piktogramów poprowadzi nas do celu ustawionego w nawigacji, umożliwi odbieranie połączeń i słuchanie muzyki. Więcej nie potrzeba w maszynie stworzonej głównie do pokonywania miejskich arterii.
Poza tym, z pozycji centralnego wyświetlacza, wyłączymy kontrolę trakcji i będziemy zawiadywać systemem HSTC. Przydatny mechanizm, zwłaszcza dla mniej zaawansowanych kierowców. Pozwala zmniejszać lub zwiększać siłę momentu obrotowego trafiającego na tylne koło. Docenimy to również na mokrej nawierzchni lub na serpentynach, gdy przyjdzie nam ochota na ostrzejsze potraktowanie Hondy.
W klasie średniej mamy coraz mniej maszyn czterocylindrowych. Honda jednak stawia na klasykę gatunku, dzięki czemu możemy korzystać z 16-zaworowego R4. 649 ccm w połączeniu z dość krótkim wydechem o przyjemnym brzmieniu, zawstydzi niejedną znacznie mocniejszą maszynę. Tutaj mamy do dyspozycji 95 KM przy 12 000 obr./min i 64 Nm dostępne przy 8500 obr./min. To niezłe wartości, jeśli weźmiemy pod uwagę masę na sucho równą 202 kilogramy i dość nisko umieszczony środek ciężkości.
CB650R potrafi być spokojna niczym baranek, ale też ostra i w każdej chwili gotowa do skoku. To zasługa ciekawego rozwiązania o nazwie E-Clutch. Jest czymś pomiędzy automatem a quick shifterem. Układ wykorzystuje sterowniki elektroniczne i cięgna zawiadujące 6-stopniową skrzynią. Dźwignię mamy umieszczoną klasycznie, pod lewą nogą. Klamka sprzęgła też znajduje się w typowym dla motocykli miejscu.
Do tego rozwiązania da się przyzwyczaić błyskawicznie i zapomnieć o tym, że należy co jakiś czas użyć lewej ręki. E-Clutch w praktyce spisuje się niczym quick shifter funkcjonujący w obie strony. Do tego możemy się zatrzymać bez konieczności trzymania dłoni na klamce. Wszystko się dzieje automatycznie. Chcąc ruszyć, wystarczy odkręcić gaz i w drogę. Kolejne przełożenia wbijamy nogą. Z lekkim, przyjemnym oporem i wciąż bez użycia manualnego wysprzęglania. Szkoda, że ten system zadebiutował dopiero w połowie 2024 r. Powinien szybko zyskać na popularności, jak dwusprzęgłowe automaty w dużych sprzętach dalekobieżnych. Możemy zapomnieć o lewej klamce, ale konserwatywni kierowcy i tacy, którzy lubią aktywować czasem obie dłonie, odnajdą się tutaj bez większych uwag. Ciekawa opcja dla osób jeżdżących samochodem z automatem.
Poza tym CB650R ma wiele innych zalet. To przede wszystkim zwinność w mieście. Łatwość lawirowania w gęstym korku między innymi pojazdami sprawia, że niechętnie wybierzemy rano cztery koła. Dobra jest reakcja na gaz, choć do 5 tysięcy obrotów nie dzieje się zbyt wiele. Warto tutaj podkreślić, że maszyna kręci się do ponad 12 tys., zatem im wyżej tym osiągi są lepsze, wręcz zaskakująco dobre. Doświadczeni i żądni adrenaliny będą poruszać się w górnej skali obrotomierza, a ci bardziej zachowawczy, skupią się zapewne na dolnej podziałce elektronicznego cyferblatu.
Honda potrafi być szybka, choć do sportowych maszyn jej trochę brakuje. Niemniej, w swojej klasie zbiera bardzo dobre recenzje w kategorii dynamiki. To trzeba jej oddać. Do tego potrafi być oszczędna i zużywać w średnim rozrachunku około czterech litrów na setkę, zapewniając zasięg przekraczający 350 kilometrów między wizytami przy dystrybutorze. Z drugiej strony, ma typowe przywary nakeda. Brak owiewki przy prędkościach powyżej 120 km/h sprawia, że nie będziemy zbyt ochoczo zapuszczać się na autostrady. Lepiej ta japońska maszyna czuje się na powiatowych ścieżkach, gdzie przy okazji zanurzymy się w przyrodzie niezasłoniętej ekranami dźwiękochłonnymi.
CB650R przekonuje wyważeniem, stabilnością, osiągami i ekonomią. Do tego zestawu dokłada dopracowany system E-Clutch, atrakcyjną szatę zewnętrzną i wygodę codziennego użytkowania. Mogłaby mieć nieco więcej sportu, ale nie będziemy narzekać. Klucz do sukcesu tkwi jednak w cenie, a tej kwestii Honda rozgrywa dobrą partię szachów. Motocykl z tegorocznej produkcji startuje z pułapu 40 900 złotych, co korzystnie przedstawia się na tle słabszej i w znacznej mierze dwucylindrowej konkurencji. Materiał na hit?