Jeździłem pierwszym hybrydowym motocyklem na świecie. Wiem, dlaczego nie wszystkim się podoba

Kawasaki Ninja 7 Hybrid to pierwszy seryjnie produkowany motocykl z napędem hybrydowym. Przez tydzień jazdy tym jednośladem czułem się jak w czasie podróży w przyszłość. Teraz wróciłem do naszych czasów, żeby o tym opowiedzieć.

Oto dwie najważniejsze rzeczy, które musicie wiedzieć o nowym modelu Kawasaki. To pierwszy seryjnie produkowany motocykl na świecie z napędem hybrydowym. Można go kupić w Polsce i to za wyobrażalne, chociaż spore pieniądze. Jest jeszcze trzecia... hybrydowy jednoślad budzi spore kontrowersje i podzielił motocyklistów na dwa obozy. W jednym są ci rozczarowani, którzy na niego narzekają. W drugim jestem ja. Zachwyca mnie pomysł Kawasaki na nowy napęd i podoba mi się hybrydowy motocykl tej firmy.

Zobacz wideo

Nowe Kawasaki Ninja 7 Hybrid to nie idealny, ale za to przełomowy motocykl

Poprawiłbym w nim kilka rzeczy, ale kierunek, w którym patrzą japońscy inżynierowie, bardzo mi odpowiada. Wiem też, dlaczego inni motocykliści narzekają. Przede wszystkim spodziewali się czegoś więcej po tym debiucie. Po drugie boją się, że to początek zmian, które im się nie spodobają. Toyota Prius pierwszej generacji też miała sporo wad, ale zmieniła współczesną motoryzację. Z Kawasaki Ninja może być podobnie.

Tak naprawdę Kawasaki zbudowało dwa nowe podobne motocykle na takiej samej platformie. Kawasaki Z7 Hybrid to naked bike, a bliźniacza Ninja 7, które widzicie na zdjęciach, ma owiewki, ale oba to typowe mieszczuchy i właśnie pod takim kątem został opracowany ich napęd. Pewnie właśnie to zraziło część miłośników jednośladów oczekujących lepszych osiągów. Zwłaszcza słysząc nazwę Ninja, spodziewają się czegoś więcej, a dla niektórych to wręcz świętokradztwo. Ja nie jestem taki religijny, dlatego nie przeszkadza mi jej użycie w całkiem spokojnym motocyklu.

Co warto wiedzieć o nowym hybrydowym motocyklu Kawasaki? Inżynierowie chcieli opracować jednoślad o osiągach klasy 650-700 (70-90 KM) i oszczędności klasy 250. Nie do końca im się to udało, ale efekt i tak jest imponujący. Ninja 7 ma silnik spalinowy o poj. 451 cm3, chociaż nie jest małym, ani lekkim motocyklem. To pełnowymiarowy jednoślad, który waży 227 kg. Nawet spore osoby będą się czuć na nim dobrze. Dwucylindrowy motor rozwija moc 59 KM i maksymalny moment obrotowy 43,6 Nm, ale dzięki wspomaganiu silnikiem elektrycznym umieszczonym nad skrzynią biegów, systemowa moc napędu rośnie do 69 KM, a moment do 60 Nm. To już całkiem przyzwoite wartości, dzięki którym motocykl przyspiesza całkiem sprawnie, a w warunkach miejskich sprawdza się idealnie. Producent deklaruje, że powinien spalać 3,7-4 litry benzyny na 100 km. Z mojego doświadczenia wynika, że tak rzeczywiście jest.

Kawasaki Ninja 7 Hybrid
Kawasaki Ninja 7 Hybrid fot. ŁK

Kawasaki Ninja 7 Hybrid da się jeździć tylko na prądzie i to całkiem długo, ale nie szybko

Jak się jeździ tak dziwacznym motocyklem? Po pierwsze Kawasaki ma prawdziwy napęd hybrydowy, który może działać w trybie całkowicie elektrycznym. Dzięki baterii litowo-jonowej o poj. 27,2 Ah i masie 13 kg, na samym prądzie da się przejechać do 13 km. To imponujący zasięg jak na pojazd hybrydowy bez wtyczki, czyli możliwości ładowania zewnętrznym źródłem prądu. Akumulator jest zasilany wyłącznie energią odzyskiwaną w trakcie jazdy, a mimo to można nim pokonać w trybie elektrycznym całkiem imponujący dystans. Dzięki temu w mieście mógłbym prawie nie używać silnika spalinowego. Oczywiście czasami trzeba to zrobić, bo inaczej poziom naładowania akumulatora będzie ciągle spadał, ale spalinowy motor w trybie hybrydowym włącza się zaskakująco rzadko i bardzo płynnie.

Oprócz trybu czysto elektrycznego dostępne są dwa hybrydowe programy jazdy, w których Ninja 7 Hybrid ma normalne osiągi. Jeśli tylko nie doszukujemy się w niej na siłę sportowych korzeni, nie powinniśmy być nimi rozczarowani. Pierwszy tryb jest "sportowy" (przydaje się raczej w trasie), a drugi ekonomiczny (miejski). Hybrydowe Kawasaki ma też tradycyjną sekwencyjną 6-biegową skrzynię, ale z elektronicznym sterowaniem i automatycznym sprzęgłem. Jest niezbędne, bo elektryczny motor został podłączony do napędu na stałe, więc w czasie jazdy na prądzie sprzęgło musi rozłączać część spalinową ze skrzynią biegów. Kiedy jeździmy hybrydowo, przełożenia mogą zmieniać się automatycznie lub też można to robić ręcznie przy użyciu przycisków przy lewej rączce. Klamki sprzęgła nie ma w ogóle, ale łatwo się do tego przyzwyczaić. Zmiana przełożeń przebiega bardzo sprawnie, chociaż z lekkimi szarpnięciami, a praca napędu absolutnie nie przypomina skutera.

Kawasaki Ninja 7 Hybrid
Kawasaki Ninja 7 Hybrid fot. ŁK

Elektryczny motor w Kawasaki ma ciekawe funkcje. Czasem pełza, a innym razem śmiga

W trybie elektrycznym poruszamy się znacznie wolniej, bo zaledwie z werwą 125-tki, ale szczerze mówiąc, w większości sytuacji w intensywnym miejskim ruchu to wystarcza. Poza tym Kawasaki Ninja 7 jest znakomicie wyważone. Skręca lekko i zwinnie, prowadzi się stabilnie. Ma jeszcze jedną ciekawą cechę: rusza zawsze w trybie elektrycznym, co sprawia, że bardzo łatwo nim się przeciskać w korkach, bo nawet przy niskich prędkościach prowadzi się wyjątkowo pewnie i precyzyjnie. Elektryczny motorek rozwija moment obrotowy bardzo płynnie, a środek ciężkości motocykla jest nisko, dlatego jazda w miejskim zgiełku nie sprawi kłopotu nawet początkującym kierowcom, mimo sporej masy jednośladu. Kolejną zaletą silnika elektrycznego jest możliwość pełzania (tryb "walk") do przodu i tyłu, co ułatwia manewry parkingowe, zwłaszcza osobom początkującym i o mniejszej sile. Przy takiej masie motocykla to na pewno nie jest konieczne, ale z drugiej strony, skoro napęd daje taką techniczną możliwość, rozsądnie było wyposażyć motocykl w tę dodatkową funkcję.

Silnik elektryczny ma jeszcze jedną ciekawą cechę. Po wciśnięciu przycisku eBoost przy prawej rączce zapewnia dodatkowego, chociaż chwilowego "kopniaka". Kawasaki chętnie mówi o tej zalecie, ale w rzeczywistości nie jest bardzo ważna. Przyspieszenie staje się zauważalnie lepsze, ale nie za bardzo wiadomo, po co i gdzie z niego korzystać. Poza tym nawet wówczas wbrew obietnicy producenta osiągi i tak nie dorównują litrowym motocyklom, co zupełnie mi nie przeszkadza, bo nie oczekuję po dwukołowym odpowiedniku Priusa przyspieszenia klasy superbike. Chciałbym nim jeździć łatwo, wygodnie i oszczędnie, a właśnie takie jest nowe Kawasaki.

Hybrydowy napęd Kawasaki jest przemyślany, ale wymaga dopracowania

Przede wszystkim jednak imponuje mi przemyślana koncepcja napędu. Tym motocyklem można jeździć w mieście w trybie elektrycznym, w ogóle nie zużywając paliwa, w trasie mieć osiągi odpowiednie do podróżowania i duży zasięg (do 400 km), a w zanadrzu dodatkowy zastrzyk mocy dostępny w każdej chwili. Kawasaki Ninja 7 Hybrid jest bardzo ciekawym motocyklem, co nie znaczy, że pozbawionym wad. Znalazłem ich co najmniej kilka, ale sądzę, że większość będzie wyeliminowana w kolejnej generacji takiego napędu.

Przede wszystkim sterowanie trybami napędu jest szalenie skomplikowane, a panel przy lewej rączce ma za dużo przycisków. Często trudno się połapać, co zrobić, żeby uzyskać pożądany efekt, bo wszystko włącza się osobno, a niektóre funkcje zależą od innych. Krótko mówiąc, obsługa jest mało intuicyjna. Poza tym chciałbym używać automatycznej przekładni w sportowym trybie jazdy w trasie, żeby mieć większą moc i wygodę jednocześnie, ale nie mogę tego zrobić, bo taka opcja jest dostępna wyłącznie w trybie ekonomicznym. Funkcja eBoost też nie jest zawsze możliwa do użycia, chociaż to akurat niewielka strata. Poza tym skrzynia czasem poszarpuje przy zmianach biegu, chociaż kierowca odczuwa to mocniej, ponieważ nie robi tego samodzielnie. Gdy wyręcza nas automat, nie przygotowujemy się odruchowo na delikatne szarpnięcia, które prawdopodobnie nie są większe, niż w przypadku zmiany biegów w tradycyjnym motocyklu z klamką sprzęgła.

Kawasaki Ninja 7 Hybrid
Kawasaki Ninja 7 Hybrid fot. ŁK

Cena i opinia Moto.pl: podróż w przyszłość hybrydowym Kawasaki niestety jest droga

Mimo to jestem zachwycony koncepcją pierwszego hybrydowego motocykla opracowanego przez Kawasaki, ale niestety za taką techniczną nowinkę trzeba dużo zapłacić. Model Ninja 7 Hybrid kosztuje w Polsce ponad 66 tys. zł., co znaczy, że jest droższy od wielu bardziej dojrzałych motocykli o znacznie lepszych osiągach i większych możliwościach. Chciałbym, żeby ten hybrydowy jednoślad miał 10 KM więcej, kosztował 10 tys. mniej i zużywał litr mniej benzyny na 100 km. Wtedy byłby idealny. Być może tak się stanie w kolejnej, drugiej albo trzeciej generacji hybrydowego napędu. Nie wierzycie? Z Toyotą Prius było podobnie. Teraz Kawasaki ma szansę powtórzyć jej historię na dwóch kołach, pod warunkiem że znajdzie się odpowiednio dużo klientów na ten wyjątkowy motocykl. To wy - wcześni użytkownicy i pionierzy elektryfikacji o głębokich portfelach macie szansę sfinansować motocyklową rewolucję. Ja nie mogę się jej doczekać. Motocykl udostępniła do testu firma Kawasaki Polska Sp. z o.o. Firma nie miała wpływu na powyższą treść, ani wglądu w tekst przed publikacją.

Kawasaki Ninja 7 Hybrid
Kawasaki Ninja 7 Hybrid fot. ŁK
Więcej o: