Prezenty na dzień mężczyzny. Najlepsze cieszą dwa razy

Co dać mężczyźnie w jego dniu? Idealnie jest obdarzyć go uwagą, ale materialne prezenty też są mile widziane. Najlepiej takie, które zachęcają do aktywności, bo cieszą co najmniej dwukrotnie: najpierw, kiedy je otrzymasz i później, gdy dzięki nim ruszysz się z domu.

Trudno mi przyzwyczaić się do faktu, że 10 marca, zaraz po dniu kobiet (wszystkiego najlepszego) jest dzień mężczyzn. Na szczęście każda okazja jest dobra, żeby sprawić komuś przyjemność. Można to robić na różne sposoby. Czasem wystarczy miłe słowo, ale trudno udawać, że nie żyjemy w czasach wyjątkowego materializmu. Dlatego wyszukałem najlepsze gadżety dla mężczyzn.

Więcej informacji na temat gadżetów dla kobiet i mężczyzn znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Anker Nebula Vega PortableAnker Nebula Vega Portable fot. Anker

Anker Nebula Vega Portable

Przenośny projektor przydał mi się tak wiele razy, że trudno je zliczyć. Pozwala zrobić kino nie tylko z domu, ale tak naprawdę z każdego miejsca na świecie. Dzięki takiemu urządzeniu da się wspólnie oglądać filmy w ogrodzie i podziwiać na urlopie zdjęcia, które zrobiliśmy w ciągu dnia.

Ten model jest szczególnie przydatny, bo samowystarczalny. Łączy kompaktowe rozmiary z wbudowanym głośnikiem i akumulatorem, który wystarczy na 3 godziny, czyli pozwoli obejrzeć niemal każdy film.

Anker Nebula Vega Portable ma na pokładzie system Android TV i można się z nim łączyć na różne sposoby: kablem USB, HDMI lub bezprzewodowo za pomocą Bluetooth, Wi-Fi lub Chromecast. Rozdzielczość obrazu to Full HD (1920 x 1080 pikseli), a jego rozmiar może osiągnąć 120 cali. Spróbujcie wziąć na wakacje taki duży telewizor.

BMW CE 04 Vagabund Moto ConceptBMW CE 04 Vagabund Moto Concept fot. BMW

BMW CE 04 Vagabund Moto Concept

Druga propozycja i już drobne oszustwo. Elektrycznego skutera BMW z zestawem ze zdjęcia niestety nie da się kupić. BMW CE 04 Vagabund Moto Concept to zmyślny pojazd studyjny, który powstał na bazie seryjnego BMW CE 04.

Projekt austriackiego studia Vagabund Moto pokazuje, że na mobilność, aktywność i podróżowanie można spojrzeć w różny sposób. To kwestia otwartej głowy i fantazji — da się pojechać na surfing nawet elektrycznym skuterem o mocy 42 KM i zasięgu 130 km.

Identycznego zestawu nie można nabyć, ale da się stworzyć podobny samodzielnie. Elektryczny jednoślad CE 04 wygląda jak z innej planety, ale można go kupić w salonie BMW, a deski surfingowe w sklepach z deskami. Nie będzie to tania przyjemność, ale gwarantuję wyjątkowe emocje. Wiem, co mówię, bo jeździłem podobnym przez tydzień, a i surfing nie nie jest mi obcy. Przyspieszenie skutera w 2,6 s do 50 km/h robi wrażenie za każdym razem.

Casio G-SHOCK 40th Collection Flare RedCasio G-SHOCK 40th Collection Flare Red fot. Casio

Casio G-SHOCK 40th Collection

G-SHOCK już od 40 lat jest synonimem ekstremalnych aktywności. Powstał dzięki inwencji inżyniera Casio Kikuo Abe, który chciał stworzyć niezniszczalny zegarek. Udało mu się to zrobić w 1983 roku i natychmiast poddał go wymyślnym torturom.

Z czasem G-SHOCK zaczął być czymś więcej niż plastikowym zegarkiem. Stał się ikoną stylu. Na okrągłą rocznicę japońska firma przygotowała różne okolicznościowe wersje popularnych modeli. Wśród nich zwracają uwagę zwłaszcza dwa modele "Flare Red" z fluorescencyjnymi bezelami (zewnętrzny pierścień mocujący szkło do koperty) wykonanymi z laminatu włókna węglowego i szklanego.

Pierwszy z modeli "Flare Red" należy do specjalistycznej serii "Master of G". To słynny Mudmaster, który ma aż trzy czujniki (temperatury, ciśnienia i kompas) i jest idealny dla miłośników jazdy terenie — samochodem, quadem, motocyklem lub rowerem. Niestraszne mu błoto i brud. Drugi zegarek jest z ekskluzywnej linii MT-G i ma kopertę częściowo wykonaną ze stali.

Tradycjonalistom spodoba się, że oba zostały wyposażone w klasyczne wskazówki. Są też wodoodporne do 200 m (jak każdy G-SHOCK), zaopatrzone w szafirowe szkiełka, sterowane radiowo i kryją małą niespodziankę dla ekologów. Dzięki ładowaniu energią słoneczną nigdy nie trzeba w nich wymieniać baterii. Zapewniam, że mimo zaporowych cen szybko znikają ze sklepów.

Garmin Forerunner 965Garmin Forerunner 965 fot. Garmin

Garmin Forerunner 265 i 965

Kolejne zegarki, chociaż w tym przypadku użycie takiego słowa, jest niedopowiedzeniem. Garmin jest królem naręcznych sportowych i turystycznych komputerów. W zgrabnych kopertach otrzymacie komplet narzędzi do monitorowania wysiłku w czasie dowolnej fizycznej aktywności.

Największą nowością w obu modelach są jasne wyświetlacze AMOLED. Do tej pory typowo sportowe modele miały mniej atrakcyjnie wyglądające ekraniki transreflektywne (tzw. MIP — Memory In Pixel). Forerunner 265 jest dostępny w dwóch rozmiarach (42 mm lub 46 mm), droższy Forerunner 965 tylko w większym z wymienionych, ale za to dostaniecie dodatkowo lepszy czas pracy na baterii i znacznie więcej funkcji. Pulsoksymetr i mapy nawigacyjne to dopiero początek ich listy.

W porównaniu z klasycznymi smartwatchami zegarki sportowe Garmin mają dwie istotne zalety. Pierwszą jest długi czas pracy bez ładowania. W zależności od modelu Forerunner to od 13 do 23 dni, gdy pełnią funkcję zegarka. Drugi plus to komplet odpowiednich aplikacji zaszytych w systemie, bez konieczności ich szukania, instalowania i testowania. Można od razu iść pobiegać.

Rowerowe akcesoria Fjallraven x SpecializedRowerowe akcesoria Fjallraven x Specialized fot. Fjallraven/will saunders

Fjallraven x Specialized

Od dawna szukałem pretekstu, żeby napisać o współpracy tych dwóch legendarnych marek. Szwedzki Fjallraven jest legendą wśród podróżników. Jak żadna inna firma łączy jakość, tradycję i ekologię z nowoczesnością oraz wygodą. Specialized to amerykańska rowerowa ikona. Wspólnie obie firmy stworzyły kolekcję akcesoriów służących do wypraw na dwóch kołach. Będą pasować na mieszczucha, górala i gravela.

Są w niej ubrania, w których da się wygodnie pedałować, potem bez wstydu wybrać się na miasto, ale przede wszystkim zachwycają mnie sakwy i torebki do umocowania na rowerowej ramie. Wszystkie wyglądają stylowo, przy okazji praktycznie, a pewnie są niemal niezniszczalne. W kolekcji znalazły się torby podsiodłowe, na kierownicę, na górną rurę i do wnętrza ramy. Są też sakwy, które wyglądem przypominają słynne plecaki Kanken. Można ich używać nawet bez roweru.

Lego Technic Bugatti BolideLego Technic Bugatti Bolide fot. Bugatti

Lego Bugatti Bolide

Aktywność fizyczna jest ważna, ale po powrocie do domu warto rozruszać też szare komórki. Można to zrobić, układając najnowszy zestaw motoryzacyjny Lego. Model odwzorowuje autentyczne Bugatti Bolide zaprezentowane przez francuską markę w 2020 roku, które jest rozwinięciem modelu Chiron. Silnik Bolide osiąga moc 1850 KM, co pozwala przekroczyć prędkość 500 km/h, a pierwszą setkę zobaczyć zaledwie po dwóch sekundach od startu.

Bugatti Bolide z klocków Lego należy do serii Technic, więc składa się z naprawdę działających mechanizmów. Są otwierane nożycowe drzwi, prawdziwy układ kierowniczy oraz silnik W16 z ruchomymi tłokami. Razem to 905 klocków. Plastikowy pojazd ma 31 cm długości, 13 cm szerokości, 8 cm wysokości. Obawiam się, że to jedyne Bugatti, na które stać większość z nas.

Thule Topio 40Thule Topio 40 fot. Thule

Thule Topio 40

Jeśli wręczysz komuś taki plecak, obdarowany nie ma wyjścia: musi ruszyć w nieznane, bo to typowo trekkingowy model. Nie sprawdzi się najlepiej w mieście, ale w górach będzie niezastąpiony. Dzięki wygodnemu i dobrze wentylowanemu systemowi nośnemu oraz niskiej wadze nadaje się na wycieczki i do wspinaczki.

W nowej linii Topio są dwa modele, o poj. 30 l lub 40 l. Thule poleca ten większy na kilkudniowe wycieczki, ale jeśli ktoś lubi minimalizm, da radę spakować się do niego na wyprawę dookoła świata. Nie wiem jak ja, ale sądząc po użytych materiałach (Nylon Oxford 420D powlekany wodoodporną warstwą DWR), plecak Thule wytrzymałby ją bez zadyszki.

Plecaki w ofercie szwedzkiej firmy kojarzącej się z bagażnikami dachowymi i rowerowymi znalazły się raptem przed dekadą, ale od początku były przemyślane. To w dużej mierze zasługa człowieka, który za nimi stoi. Amerykanin Ryan Mather piastuje stanowisko głównego projektanta (Chief Industrial Designer). Mieszka w Boulder w stanie Kolorado u podnóża Gór Skalistych i zna je jak własną kieszeń. Dlatego tworzy takie dobre plecaki.

Victorinox Alox Limited Edition 2023Victorinox Alox Limited Edition 2023 fot. Victorinox

Victorinox Alox Limited Edition 2023

Victorinox to synonim europejskiego scyzoryka. Używa ich szwajcarska armia i turyści na całym świecie. Noże Victorinoksa nie są tanie, ale zapewniają bardzo dobry współczynnik ceny do jakości użytych materiałów oraz wykonania. Ostrza oraz narzędzia są zrobione z porządnej nierdzewnej stali EN 1.4110 i zapewniam, że wytrzymają znacznie więcej, niż się wam wydaje. Sprawdziłem to wielokrotnie.

Każdego roku Victorinox wypuszcza na rynek okolicznościową serię scyzoryków Alox Limited Edition z aluminiowymi okładzinami w unikalnym kolorze. W 2023 roku projektanci postawili na jasną intensywną zieleń.

Do wyboru jest mały podręczny model Classic SD (58 mm długości), klasyczny Pionieer X (93 mm) oraz terenowy Hunter Pro (136 MM). Każdy nada się na inną okazję: do kieszeni, torebki albo plecaka. Nie chcę nic podpowiadać, ale są kolekcjonerzy, którzy muszą mieć całą serię w kolorze z każdego roku produkcji.

Xtorm XXP500Xtorm XXP500 fot. Jakub Kasprzak

Xtorm XXP500

Przenośna stacja zasilania może przydać się w różnych warunkach do ładowania elektronicznych urządzeń: laptopów, smartfonów, aparatów i głośników. Jest niezastąpiona, jeśli ktoś nie potrafi żyć bez elektroniki pod namiotem, przyda się jako dodatkowe źródło energii w kamperze, a nawet w domu. Poza tym, czy to nam się podoba, czy nie, ocieplenie klimatu i rosnące zapotrzebowanie na energię elektryczną oznacza coraz większe ryzyko nieoczekiwanych przerw w dostawie prądu, tzw. blackoutów.

Stacja Xtorm waży 8 kg, dlatego nie polecam jej do plecaka. Za to ma pojemność 32 Ah przy 19,2 V (614 Wh), a więc zbliżoną do samochodowego akumulatora. Dzięki rozmaitym wyjściom (4 x USB w tym USB-C PD 60 W, 2 x AC 500 W, DC i samochodowe 12 V 120 W) można przy jej pomocy nie tylko naładować, ale i zasilać różne sprzęty elektryczne. Ogniwo LFP o żywotności 2 tys. cykli da się ponownie ładować zewnętrznym źródłem prądu albo używając opcjonalnego panelu fotowoltaicznego.

Najczęściej dajemy przedmioty, bo właśnie taki prezent najłatwiej zdobyć. Nie ma w tym nic złego, dopóki rzeczy są przyprawą życia, a nie jego istotą. Dlatego wybrałem gadżety, które oprócz tego, że są atrakcyjne i porządne, dodatkowo zachęcą obdarowanych do zrobienia czegoś, co sprawi im znacznie większą przyjemność: ruszenia się z domu i rozpoczęcia jakiejś aktywności. Endorfiny wam za to podziękują.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.