Czy na motoryzacyjnej mapie świata Polska to miejsce, które można kojarzyć przede wszystkim z tanią siłą roboczą i prostymi pracami? Zdecydowanie nie! Od lat rośniemy w siłę jako centrum zaawansowanych technologii. Trudno uwierzyć?
To w naszym kraju powstają rozwiązania, dzięki którym nowoczesne samochody mogą samodzielnie parkować i jeździć, rozpoznawać znaki drogowe, wykrywać zagrożenia czy pomagać kierowcy w omijaniu przeszkód albo jak najlepiej chronić w trakcie kolizji czy wypadku. W Polsce wiele renomowanych firm uruchomiło ośrodki, w których projektuje się (a niekiedy także produkuje) komponenty stosowane przez producentów samochodów z całego świata. Ośrodki mieszczą się nie tylko w największych miastach (m.in. Gdańsk, Kraków, Łódź, Poznań czy Wrocław), ale także w mniejszych miejscowościach. Odwiedziłem jedno z nich.
W mieście medalików łatwo przeoczyć nowoczesne centrum inżynieryjne, w którym powstaje zaawansowana elektronika do współczesnych aut. - Wbrew pozorom w wielu najnowszych samochodach jest nie tylko elektronika ze znaczkiem "Made in China" czy "Made in Japan", ale także "Made in Poland" z naszego zakładu - wyjaśnia jeden z pracowników częstochowskiego centrum ZF. Trudniej zaś nie zauważyć nowoczesnej fabryki, którą zbudowano od podstaw na obrzeżach Częstochowy (firma wciąż poszukuje nowych pracowników i inżynierów). By poznać bliżej oba miejsca musiałem przejść specjalną procedurę (m.in. wymóg specjalnych ubrań i obuwia oraz przejście przez komorę z kontrolą zabezpieczeń antystatycznych). Szczęśliwie obeszło się bez zaklejania obiektywów w telefonach, ale informację o zakazie robienia własnych zdjęć powtarzano wielokrotnie. Nie bez powodu.
To nad czym pracują specjaliści w Częstochowie to nie tylko komponenty, które są już montowane w samochodach poruszających się także i po naszych drogach. Zajmują się także tym, co dopiero trafi do aut kolejnych generacji. Jednym z priorytetowych projektów jest najnowszy komputer ProAI, który jest niezbędny nie tylko do pracy układów wspomagających kierowcę, ale także kontrolujący w pełni zautomatyzowaną jazdę. - To tak jakby pod maskę samochodu włożyć najnowszą konsolę Playstation - żartuje jeden z inżynierów. Pod względem mocy obliczeniowych najnowsze komputery wypadają jednak jeszcze lepiej, gdyż ich możliwości obliczeniowe sięgają nawet 1,5 biliarda operacji na sekundę. Po co aż tyle?
Inżynierowie nie kryją, że czeka nas prawdziwa rewolucja w samochodowej elektronice. Do tej pory konstruowano zaawansowane czujniki (kamery, radary, lidary i inne), z których każdy wyróżniał się możliwościami obliczeniowymi. Przed nami era znacznie uproszczonych i tańszych produktów nadzorowanych przez tzw. superkomputery. Te zaś ze względu na swoje parametry nie będą tanie co dla kierowcy może (choć wcale nie musi) oznaczać koszmarną perspektywę. Wystarczy awaria drogiego komputera w kilkuletnim aucie, by ubezpieczyciel orzekł szkodę całkowitą ze względu na wyśrubowane koszty naprawy pojazdu. Na pocieszenie pozostaje perspektywa tańszej naprawy w przypadku drobnej stłuczki czy szkody parkingowej (uszkodzony zderzak czy przednia szyba z prostszymi czujnikami). Na tym nie koniec.
Elektronikę produkowaną do współczesnych aut (w zakładzie w Częstochowie większość czynności na linii produkcyjnej została zautomatyzowana) coraz trudniej będzie naprawiać. Trzeba zatem liczyć się z wymianą całego komponentu (szczególnie ze względu na elementy wymagające programowania, które jest ściśle kontrolowane przez dostawców) aniżeli próbą naprawy. Nie jest tajemnicą, że kluczowym elementem staje się przy tym oprogramowanie. W dobie zdalnych aktualizacji nie trzeba będzie tak często jeździć do serwisu. Auto "naprawi się samo" dzięki połączeniu z internetem i wgraniu nowych danych. Samochód także łatwo wzbogacimy o nowe funkcje. Wystarczy zapłacić abonament (poprzez aplikację w smartfonie), by zyskać dostęp np. do bardziej zaawansowanych przednich świateł, podgrzewanych foteli, aktywnego tempomatu czy nowych scen kolorystycznych dla nastrojowego oświetlenia kabiny. To wszystko w ramach projektu tzw. pojazdów definiowanych programowo, które zdaniem przedstawicieli ZF będą upowszechniane coraz szybciej.
Zanim jednak nowy sprzęt trafi do pojazdów trzeba go dobrze przetestować. Wbrew pozorom nie wystarczy nawet najlepsze laboratorium. Niezbędna jest także próba drogowa (w planach jest budowa własnego toru doświadczalnego). Stąd po Częstochowie i okolicach krążą nie tylko zamaskowane egzemplarze nowych modeli samochodów (przyłapałem jedno z aut tuż przed centrum inżynieryjnym), ale także niepozorna ciemna Toyota RAV4, która skrywa we wnętrzu prawdziwe laboratorium. Bez testu na zwykłej drodze ani rusz.