Wystarczy zaledwie jedno drogowe wykroczenie, by uszczuplić domowy budżet o co najmniej tysiąc zł. Tyle bowiem trzeba przygotować w przypadku złamania przepisów dotyczących zakazu wyprzedzania. Tyle też trzeba wydać na najnowszy drogowy ostrzegacz w Polsce, czyli terminal Yanosik GTm. Innymi słowy, sprzęt, który ostrzega przed policyjnymi kontrolami, fotoradarami, wypadkami i różnymi drogowymi zagrożeniami.
Znamienne, że 1 tys. zł to początek wydatków. Trzeba bowiem jeszcze opłacać roczny abonament na transmisję danych (139 zł) lub wybrać opcję lifetime (tzw. dożywotni abonament, który kosztuje 399 zł). Sporo, nieprawdaż?
Nietrudno o pytanie, po co wydawać niemałą kwotę, na urządzenie które jest traktowane jako antyradar. Przecież zawsze można skorzystać ze znacznie tańszej alternatywy. Wystarczy zainstalować w telefonie bezpłatną aplikację Yanosik, która działa tak samo jak osobne i dość kosztowne urządzenie. Co więcej, program w telefonie pełni także rolę nawigacji (a tego Yanosik GTm nie potrafi).
Aplikacja jest jednak dość irytującym źródłem reklam emitowanych podczas jazdy, które mogą rozpraszać kierowcę (w terminalu brak reklam). Co więcej, program znacząco przyczynia się do nagrzewania telefonu (co jest szczególnie dokuczliwe latem i przy dłuższych podróżach). Zdarza się, że po dłuższej jeździe telefon jest niezwykle gorący a bateria niemal rozładowana mimo stałego podłączenia do ładowarki (w telefonach zwykle stosuje się zabezpieczenie termiczne, które odłącza ładowanie po osiągnięciu określonej temperatury). W przypadku terminalu powyższego problemu jak dotąd nie stwierdziłem.
Yanosik GTm wygląda jak niewielki wzmacniany smartfon (tzw. pancerny)? Właściwie to jest smartfon, ale z zablokowanym dostępem do systemu Android 10/11 (bardzo przypomina chiński Cubot King Kong Mini 2 Pro) i zainstalowaną nakładką z nową aplikacją Yanosika. Wbudowane wyposażenie takie jak lampa LED czy aparaty z przodu i z tyłu są obecnie bezużyteczne. Być może w przyszłości wraz z aktualizacją oprogramowania Yanosik GTm będzie mógł stać się np. wideorejestratorem. Być może rzecz jasna.
Dziwi, że w komplecie z urządzeniem Yanosik poskąpił jakiegokolwiek uchwytu do zamocowania w samochodzie. Pozostaje zatem zainwestować co najmniej kilkadziesiąt zł w akcesoria, bez których trudno korzystać z GTm w aucie (można dokupić oddzielnie np. metalowe etui razem z uchwytem magnetycznym mocowanym do kratki wentylacyjnej). Zanim jednak wybierzecie odpowiedni uchwyt warto sprawdzić, jak działa GTm w waszym pojeździe. To bardzo ważne!
Niestety w niektórych autach (np. w nowym Fordzie Focus z podgrzewaną przednią szybą, KIA Proceed czy Volvo XC60) nowy ostrzegacz Yanosika miał spore problemy z odbiorem sygnału GPS (a bez tego urządzenie jest bezużyteczne). Największe problemy z odbiorem zwykle występowały wówczas, gdy urządzenie było mocowane do kratek wentylacyjnych czy środkowej konsoli. Najmniej kłopotów było zaś w sytuacji, gdy urządzenie znajdowało się w uchwycie przymocowanym bezpośrednio do przedniej szyby. Nietrudno o wrażenie, że pod względem odbioru sygnału GPS starsze urządzenia jak Yanosik GT czy GTR radziły sobie lepiej od GTm.
Kolejne różnice w porównaniu do starszych urządzeń najłatwiej dostrzec w trakcie jazdy. Łatwiej obsługiwać nowy GTm i zgłaszać ostrzeżenia niż w przypadku poprzedników. Spory ekran o rozdzielczości 540-1080 pikseli jest dość czytelny nawet przy silnym słonecznym oświetleniu (w nocy na szczęście można zmniejszyć poziom jasności, by nie przeszkadzał). Wbudowany głośnik sprawdza się nawet w gorzej wygłuszonych autach (poziom głośności jest wystarczający). A dzięki baterii 3000 mAh urządzenie działa znacznie dłużej po odłączeniu zasilania (najlepiej stosować samochodowe ładowarki co najmniej 2A, gdyż urządzenie potrzebuje sporo energii). Doceniam także pomysłową funkcję ostrzeżeń o ryzyku kradzieży samochodu (wysyłane do aplikacji w telefonie, gdy GTm wykryje ruch pojazdu).
Niestety brakuje kilku istotnych elementów w GTm. Szczególnie doskwiera brak tak ważnej informacji o dopuszczalnych prędkościach na drodze. Czy to tylko niedopatrzenie, które pozostanie naprawione wraz z aktualizacją oprogramowania? Na tym nie koniec.
W porównaniu z urządzeniami starszych serii w GTm brakuje także informacji o strefie płatnego parkowania (w GTR łatwo sprawdzić, czy znajdujemy się w strefie płatnego parkowania). Przydałaby się także opcja połączeń Bluetooth, by ostrzegacz mógł komunikować się ze słuchawką w kasku (np. podczas jazdy motocyklem) lub radioodtwarzaczem samochodowym (wówczas ostrzeżenia moglibyśmy usłyszeć przez wszystkie głośniki w samochodzie).
A jak się na co dzień jeździ z nowym Yanosikiem? Urządzenie dość skrupulatnie informuje o wszelkich drogowych utrudnieniach i to z nieco większym wyprzedzeniem niż darmowa aplikacja w telefonie. Wbrew pozorom kierowca otrzymuje nie tylko komunikaty o stacjonarnych policyjnych kontrolach, fotoradarach czy nieoznakowanych radiowozach (bywa, że ostrzega także o jednym BMW, które wciąż czeka na naprawę). Sporo jest także ostrzeżeń o pracach drogowych i wypadkach. Odnoszę wrażenie, że Yanosikowi udało się także wreszcie poprawić weryfikację ostrzeżeń o zatrzymanych pojazdach (w poprzednich latach szczególnie w weekendy kierowcy często ostrzegali o autach pozostawionych na poboczu drogi i w ten sposób podbijali swoje statystyki i poziom wiarygodności). Szkoda, że zabrakło informacji o dopuszczalnych prędkościach.
Czy warto zainwestować w nowego Yanosika GTm? To zależy. Kto do tej pory używa ostrzegaczy starszej generacji (GT, GTR) może pozostać przy dotychczas używanym sprzęcie. A co z użytkownikami aplikacji? Kto z tygodnia na tydzień jeździ coraz więcej lub często rusza w dłuższe podróże może rozważyć sprzęt, który sprawdzi się lepiej od tradycyjnego smartfona.
Urządzenie do testu udostępnił Neptis S.A.