Jak trwoga, to do Muska. Jak najbogatszy człowiek na świecie pomaga go ratować [MOTO 2030]

Łukasz Kifer
Ludzkość w czasie ostatnich kryzysów zaczyna zwracać się z prośbą o pomoc nie tylko do władz państw, organizacji międzynarodowych i przywódców religijnych, ale coraz częściej szuka ratunku u biznesmenów. Zwłaszcza u jednego.

MOTO 2030 to piątkowy cykl Gazeta.pl, w którym poruszamy najważniejsze tematy dotyczące przyszłości motoryzacji, transportu i technologii. Nie zabraknie tu także ciekawych historii konstruktorów oraz opisu dziejów firm, których przeszłość ma wpływ na to, jak będzie wyglądała motoryzacja przyszłości. Samochody, drogi i miasta na naszych oczach bardzo dynamicznie się zmieniają. Co piątek dziennikarze Moto.pl będą o tych zmianach pisać. Tutaj znajdują się wszystkie artykuły z cyklu MOTO 2030.

Kryzys wywołany niesprowokowaną i niehumanitarną wojną w Ukrainie rozpoczętą przez Rosję pozwala uzmysłowić sobie pewną rzecz: coraz więcej zależy od prywatnych firm. Decyzje ich szefów są w stanie pogrążyć albo uratować całe państwa. Niedługo będą decydować o losach świata. To wcale nie ponury żart.

Już teraz decyzje potężnych korporacji mają wpływ na budżety i bezpieczeństwo całych państw. Dlatego zapowiedzi stopniowego wycofywania się z Rosji podejmowane przez zarządy energetycznych gigantów: BP, Equinor, Exxonu, Total Energy, General Electric, a w końcu również i Shella mają ciężki tonaż, a ich skutki będą długofalowe.

Takie decyzje są podejmowane przez zarządy koncernów i rady nadzorcze spółek, prawdopodobnie po konsultacjach rządowych. Ale istnieją też gigantyczne korporacje, w których kluczowe zmiany są wprowadzane jednoosobowo i ogłaszane za pośrednictwem mediów społecznościowych. Pewnie już wiecie, o kim mowa.

Musk zarządza światem z Twittera

Południowoafrykański biznesmen po emigracji do USA zrewolucjonizował kilka branż. Zaczął od elektronicznej bankowości, potem wziął się za program lotów kosmicznych, internet i rynek samochodowy.

Cechą wspólną wszystkich firm Elona Muska jest możliwość zdalnego zarządzania produktami i usługami oferowanymi w każdym miejscu na świecie. Dlatego Musk może spełnić wiele próśb albo tego odmówić. Od jego wyboru coraz częściej zależy ludzkie życie.

Zdesperowani rosnącą liczbą cywilnych ofiar przedstawiciele władzy wykonawczej Ukrainy z prezydentem Wołodymyrem Zełeńskim na czele chwytają się każdej możliwości, która może uratować życie mieszkańców. Wzywali do pomocy, a nawet przybycia na teren wojny prezydentów państw, szefów międzynarodowych organizacji takich jak ONZ, czy Unia Europejska, a nawet prosili o przyjazd głowy kościołów.

Wśród osobistości motywowanych do działania znalazło się kilku przedsiębiorców, między innymi Elon Musk, który w zależności od kursu akcji Tesli bywa najbogatszym człowiekiem na świecie. Musk ma niekonwencjonalne poglądy na wiele spraw, ale podejmuje błyskawiczne decyzje. Pierwsza zajęła mu mniej niż 10 minut.

Niemal od razu postanowił skierować satelity Starlink nad terytorium Ukrainy oraz dostarczyć walczącym anteny do bezprzewodowego internetu. Są teraz jedyną szansą na kontakt ze światem zewnętrznym. A w dzisiejszych czasach to narzędzie i broń nie do przecenienia.

U naszych wschodnich sąsiadów toczy się wojna w wielu wymiarach: nie tylko wojskowym, ale również informacyjnym. Także w nim Ukraina radzi sobie nadspodziewanie dobrze. Dostarcza najbardziej aktualne informacje z frontów, podnosi morale swoich mieszkańców i ośmiesza najeźdźców z Rosji.

Musk wysyła satelity Starlink i dba o wolność mediów

Bez Starlinka Ukraina nie mogłaby tego wszystkiego robić. Rosyjska armia prowadziłaby wojnę i zalewała świat swoją propagandą bez żadnego oporu. Nawet jeśli w nią nie wierzymy, to byłoby jedyne dostępne źródło informacji.

Tym bardziej że władze Rosji praktycznie uniemożliwiły prowadzenie relacji z Moskwy zagranicznym stacjom.  Teraz dziennikarzom grozi do 15 lat więzienia za rozpowszechnianie niewygodnych informacji na temat wojny. Dodatkowo wielu korespondentów wojennych w Ukrainie przeraziło traktowanie mediów przez rosyjską armię: są okradani i zabijani przez żołnierzy z trójkolorową flagą na mundurze.

Dzięki Starlinkowi zamiast milczenia drugiej strony, mamy regularne relacje z ogarniętej wojną Ukrainy. Możemy oglądać wystąpienia bohaterskiego prezydenta Zełeńskiego, Wołodymyra i Witalija Kliczków (drugi starszy brat jest merem Kijowa) oraz innymi znanymi Ukraińcami, co dodaje ducha nie tylko bohatersko broniącym się przed rosyjskim atakiem żołnierzom i mieszkańcom Ukrainy, ale też wszystkim, którzy trzymają za nich kciuki.

Dzięki satelitarnemu internetowi oraz popularności smartfonów możemy też oglądać relacje walk przekazywane w czasie rzeczywistymi lub nagrywane i przesyłane później przez wojsko i zwykłych ludzi. To bardzo ważne nie tylko ze względów informacyjnych, ale również dokumentacyjnych. Mogą później posłużyć jako dowody popełniania zbrodni wojennych.

Wiele z nich przy okazji kompletnie ośmiesza rosyjskie ataki, pokazując, jak bardzo są nieporadne, często w przejaskrawionej formie. I bardzo dobrze, bo ośmieszanie przeciwnika jest ważną bronią, stosowaną powszechnie już poczas II Wojny Światowej w formie satyry konspiracyjnej i okupacyjnej.

Internet umożliwia też szybką i skuteczną koordynację pomocy dla walczących o wolność Ukrainy, zarówno humanitarnej, jak i militarnej. Bez Muska trudno byłoby to sprawnie robić. Jednocześnie właściciel Starlinka odmawia blokowania rosyjskich kanałów informacyjnych, mimo że nadają już tylko te propagandowe. Szef Starlinka jest zwolennikiem absolutnej wolności wypowiedzi. Może to i dobrze, bo wątpliwe, aby ktokolwiek poza Rosjanami traktował informacje przekazywane przez rosyjskie rządowe kanały poważnie.

Musk odblokowuje Superchargery. Może też je wyłączyć

Satelity internetowe Starlink to dopiero początek możliwości wpływania na to, co się dzieje w dowolnym zakątku świata. Szef Tesli ma możliwość zdalnej kontroli nad siecią stacji ładowania samochodów elektrycznych Supercharger na całym świecie.

Całkiem niedawno zdecydował się uruchomić możliwość darmowego ładowania akumulatorów elektryków (wszystkich kompatybilnych, a nie tylko Tesli) przy użyciu Superchargerów zlokalizowanych nieopodal ukraińskiej granicy: w Polsce, Słowacji i Węgrzech. Skorzystali z tego między innymi członkowie Tesla Klub Polska, którzy zorganizowali transport i pomoc dla Ukraińców, używając swoich samochodów.

Na razie potencjał takiej pomocy nie jest wielki, chociaż inicjatywa godna pochwały. Jednak wyobraźmy sobie, co może się stać w niedalekiej przyszłości. Master plan Muska przewiduje sprzedaż 20 milionów Tesli rocznie już w 2030 roku. To znaczy, że chce, aby jego samochody zdominowały elektryczny transport. Wtedy będzie miał nad nim realną władzę.

Na bezpłatnym udostępnianiu ładowarek nie kończą się możliwości wpływu Tesli na losy ludzi. Łatwo sobie wyobrazić, że w świecie opanowanym przez elektryczny transport, ktoś taki jak Musk mógłby go kompletnie zablokować, na przykład wyłączając wszystkie cywilne samochody i stacje ładowania w rejonie konfliktu zbrojnego. A przecież od tego może zależeć życie albo śmierć ludzi, którzy się przy ich pomocy ewakuują.

Musk uratuje astronautów z ISS. Przecież ma rakiety SpaceX

To nie wszystko. Rosjanie grożą końcem współpracy ich agencji kosmicznej Roskomos z amerykańską NASA. Takie rzeczy nie zdarzały się nawet w czasie zimnej wojny. Kosmonauci, astronauci i tajkonauci stanowili zawsze solidarne i szanujące się wzajemnie środowisko.

Aż do teraz. Napięcie, które jest wynikiem rosyjskiej agresji w Ukrainie, wywołało zerwanie wszystkich umów. Szef Roskosmosu Dmitrij Rogozin udostępnił na Twitterze film z kosmodromu Bajkonur, na którym technicy zaklejają amerykańską i japońską flagę na rakiecie Sojuz.

Wywiązała się ciekawa dyskusja z astronautą Scottem Kellym, który spędził 520 dni w kosmosie i mieszkał międzynarodowej kosmicznej stacji ISS rekordowo długo: aż 383 dni. Przypomniał Rogozinowi po rosyjsku (praktycznie wszyscy astronauci mówią w tym języku), że owszem, rakiety Sojuz transportują ich w kosmos, ale cały rosyjski program kosmiczny działa za amerykańskie pieniądze.

Wtedy Rogozin stracił nerwy, zaczął prymitywnie grozić Kelly'emu i czynić wycieczki osobiste. Po chwili szef Roskosmosu opamiętał się i skasował niedojrzały tweet, ale internet nie zapomina niczego. Kelly zdążył go wyśmiać, a następnego dnia odesłał Rogozinowi otrzymany wcześniej medal z prośbą o przekazanie go matce zabitego rosyjskiego żołnierza.

To wszystko działo się kilka dni po wypowiedzi Elona Muska na temat kosmicznego rosyjskiego szantażu. Przypomniał Rogozinowi, że to jego firma SpaceX jest autorem najbardziej zaawansowanego programu kosmicznego. Dał do zrozumienia, że może uchronić amerykańską część stacji ISS przed deorbitacją i ocalić astronautów. Łatwo się domyślić, że Muska nie zmartwiłoby przejęcie całego amerykańskiego programu lotów kosmicznych od Roskosmosu. Prędzej, czy później to i tak musi się wydarzyć.

Musk radzi, żeby inwestować w... paliwa kopalne

Miliarder wprawdzie uprzejmie odmówił Wołodymyrowi Zełeńskiemu przyjazdu do Kijowa, tak samo jak pozostali zaproszeni pro forma oficjele, ale skądinąd wiadomo, że przeprowadził z prezydentem Ukrainy co najmniej jedną długą rozmowę online. Można się domyślić, że doradzał mu w kwestiach związanych z nowoczesnymi technologiami.

Jest jeszcze jeden paradoksalny efekt wojny w Ukrainie. Po jej rozpoczęciu szef Tesli zachęcił rząd USA do zwiększenia wydobycia... ropy i gazu, chociaż to godzi w jego własny interes i spowolni misję elektryfikacji transportu na całym świecie.

Musk uważa, że w tej chwili zaistniała wyższa konieczność, kryzys, który wymaga szybkiego zapewnienia strategicznych dla Stanów Zjednoczonych surowców. Ponadto zachęcił Europę do tego samego, co doradzają wszyscy rozsądni specjaliści od energetyki: natychmiastowej inwestycji w elektrownie atomowe.

Szef Tesli, SpaceX, Neuralink i The Boring Company czasami doradza rządom państw, a kiedy indziej walczy z administracją USA, gdy mu się nie podoba to, co robi. Od lat toczy boje m.in. z amerykańską komisją papierów wartościowych i giełd (SEC). Musk na przemian chwali i karci na Twitterze przywódców rządów oraz konkurencję, nawet jeśli nikt go o to nie prosi.

Jednak coraz więcej osób go słucha, a na pewno czyta. Trudno wyobrazić sobie osobę, która ma większą widownię w internecie. Pół żartem pół serio można pofantazjować, że kiedyś powstaną prawdziwe religijne sekty wielbiące Muska. To zależy od tego, ile życiowych marzeń uda mu się zrealizować. W odległej perspektywie chce nawet skolonizować Marsa.

To przeciwieństwo misji życiowej Putina, który chce być zapamiętany jako kolejny ludobójca i tyran. Musk naprawdę chciałby uratować świat, a zarabia miliardy, bo są niezbędnym narzędziem do osiągnięcia tego celu. Gdyby było inaczej, nie inwestowałby natychmiast wszystkich zysków w kolejne przedsięwzięcia. To kontrowersyjny, ale z pewnością nie cyniczny przedsiębiorca.

Od lat się mówi o rządach korporacji, które stopniowo przejmują role rządów państw i zyskują coraz większą władzę nad ludźmi. To prawda, ale nie cała. Władza nie przechodzi w ręce firm, tylko ich właścicieli. Oby okazali się naszymi zbawcami, a nie tyranami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.