Wojna w Ukrainie zmieni europejską motoryzację na trzy sposoby [MOTO 2030]

Łukasz Kifer
Wojna w Ukrainie zmieni europejski przemysł samochodowy nie do poznania. Zrobi to na trzy sposoby. Motoryzacja będzie czuć jej skutki, przez tydzień, dekadę i wieczność. Nie wszystkie są negatywne.

MOTO 2030 to piątkowy cykl Gazeta.pl, w którym poruszamy najważniejsze tematy dotyczące przyszłości motoryzacji, transportu i technologii. Nie zabraknie tu także ciekawych historii konstruktorów oraz opisu dziejów firm, których przeszłość ma wpływ na to, jak będzie wyglądała motoryzacja przyszłości. Samochody, drogi i miasta na naszych oczach bardzo dynamicznie się zmieniają. Co piątek dziennikarze Moto.pl będą o tych zmianach pisać. Tutaj znajdują się wszystkie artykuły z cyklu MOTO 2030.

Jeśli ktoś uważał, że biznes motoryzacyjny ma mało problemów, to właśnie pojawiły się kolejne. Łudziliśmy się, że żyjemy w czasach pokoju, ale Rosja Putina rozwiała te marzenia. Rozpoczęła niesprowokowaną i nieludzką inwazję na bratni słowiański kraj po to, aby odbudować imperium, które legło w gruzach jakiś czas temu.

To wielkie nieszczęście dla milionów ludzi, ale również tragedia dla gospodarek Rosji i Europy, bo obie są wzajemnie powiązane. Jeśli ktoś nie zdawał sobie sprawy jak bardzo, dowiedział się w zeszłym tygodniu.

Koneksje dotyczą w dużym stopniu przemysłu motoryzacyjnego, który jest zakładnikiem sektora energii. Rosja jest największym eksporterem ropy naftowej w regionie. Oprócz tego jest dużym rynkiem zbytu na samochody, a Ukraina dostawcą części do motoryzacji.

Teraz widać, że taki schemat był kolosem na glinianych nogach. Załamał się dosłownie z dnia na dzień. Kolejne firmy ogłaszają zawieszenie albo zerwanie relacji handlowych z kontrahentami na wschodzie. Dla wielu producentów to koniec sprzedaży w Rosji. Inne będą musiały porzucić tamtejsze fabryki albo zmierzyć się z ostracyzmem całego kontynentu.

Elektrownia wiatrowaElektrownia wiatrowa fot. BP

BP chce być koncernem energetycznym, a nie paliwowym

Błyskawiczną i odważną decyzję podjął koncern energetyczny BP, który niemal natychmiast wycofał się z Rosji i ogłosił, że pozbędzie się akcji Rosnieftu, nawet jeśli straci na tym 25 miliardów dolarów. W tej chwili Brytyjczycy mają 19,75 proc. akcji rosyjskiego koncernu, który jest kontrolowany przez rząd. Rosnieft zapewnia BP połowę rezerw gazu i ropy naftowej oraz dostarcza 1/3 produkcji paliw.

To przykład dla innych korporacji, że można działać stanowczo, ale jednocześnie potężna presja wywarta na pozostałe firmy związane finansowo z Rosją. Wkrótce się okaże, kto jej ulegnie, a komu dalej nie przeszkadzają rosyjskie pieniądze.

Już można założyć, że skutki wojny w Ukrainie będą trzęsieniem ziemi dla przemysłu motoryzacyjnego i rynku energii. Odczujemy je na różne sposoby. Jedne są krótkofalowe, a inne zmienią motoryzację na zawsze. Pierwszy etap tej transformacji już się rozpoczął.

Oznacza jeszcze większy kryzys i kolejne niedobory części do nowych samochodów. Kryzys, bo firmy stracą zyski z Rosji, a niektóre poniosą dodatkowo potężne straty. Chciałbym wymienić wszystkich producentów, którzy już zaprzestali sprzedaży na wschodzie, ale lista byłaby za długa. Każdego dnia do bojkotu dołączają nowi producenci. To prawie wszystkie firmy.

Oprócz braku pieniędzy, koncerny czeka także brak części, z których produkują nowe samochody. Tak samo jak Polska, Ukraina była dostawcą bardzo wielu podzespołów. Łańcuch dostaw, który przerwała epidemia koronawirusa, teraz eroduje jeszcze mocniej.

Elektrownia słoneczna CSPElektrownia słoneczna CSP fot. BrightSource

Dlatego Audi, BMW, Nissan, Porsche i inne marki zatrzymały linie montażowe w swoich fabrykach. Brakuje kabli, zderzaków, desek rozdzielczych, szyb i innych części, bo były produkowane w Ukrainie lub Rosji. Poza tym specjaliści od rynku motoryzacyjnego przestrzegają, że wojna jeszcze bardziej pogłębi kryzys na rynku półprzewodników.

Ukraina jest największym na świecie producentem szlachetnych gazów. Do tej pory zaspokajała 70 proc. światowego zapotrzebowania na neon. To gaz techniczny, który jest niezbędny do produkcji półprzewodników za pomocą laserów. Jego brak oznacza prawdziwą zapaść hermetycznej branży mikroczipów, w której dynamicznie rośnie zapotrzebowanie, a podaż kuleje od 1,5 roku.

Miejmy nadzieję, że producenci samochodów pokonają ten kryzys, poradzą sobie z niedoborami, wojna w Ukrainie skończy się jak najszybciej, a sytuacja na rynku przynajmniej częściowo wróci do normy.

Póki co będzie trzeba się pogodzić z jeszcze wyższym cenami nowych aut, rosnącymi trudnościami z ich zakupem oraz coraz uboższym wyposażeniem. Damy sobie z tym radę. Skutki, które zmienią przemysł motoryzacyjny na długo, a być może na zawsze, to bardziej odległa przyszłość.

Morskie turbiny wiatroweMorskie turbiny wiatrowe fot. GE

Wojna w Ukrainie przyspieszy transformację energetyczną i elektryfikację transportu

Jedna z tych rewolucji zależy od producentów samochodów, druga od europejskich rządów. Po pierwsze, koncerny na nowo przemyślą swoje strategie rozwoju sprzedaży. Rosyjski rynek o potencjale niemal dwóch milionów nowych aut rocznie zniknął w ciągu kilku dni. Przestały działać salony sprzedaży i fabryki.

Skutkiem tego powinna być jeszcze większa regionalizacja produkcji i sprzedaży. Większa część podzespołów powinna powstawać w krajach o bardziej stabilnej sytuacji politycznej, bliżej geograficznie, a przede wszystkim w demokratycznych krajach.

Sytuacja, z którą mamy do czynienia w tej chwili, może się powtórzyć w innym regionie świata, na przykład w Chinach. Wyobraźmy sobie zbrojną interwencję na Tajwanie, do którego Chiny roszczą sobie podobne prawa, jak Rosja do Ukrainy. Co wtedy zrobią firmy samochodowe z zachodu ze swoimi potężnymi biznesami i skomplikowanymi związkami z rządem Państwa Środka? Czy śmierć tysięcy ludzi na wschodzie Azji potraktują inaczej, niż na wschodzie Europy?

W krajach kapitalizmu wybudowanego na fundamentach demokracji ludowej zarabia się duże pieniądze, ale są poplamione krwią. To nie znaczy, że trzeba przestać handlować z takimi rynkami, ale z powodów strategicznych dla biznesu warto przemyśleć, jak duży procent sprzedaży stanowią. Pewnie już teraz są samochodowe koncerny, które po zatrzymaniu sprzedaży i produkcji w Chinach miałyby spory problem z utrzymaniem się na rynku.

Na szczęście na biblijnym drzewie wiadomości są i dobre. Wygląda na to, że militarna inwazja, którą Rosja prowadzi w Ukrainie, skłoni rządy europejskich państw do przemyślenia swojej strategii energetycznej.

Rosja to największy eksporter ropy naftowej i gazu w regionie oraz jeden z największych na świecie. Dlatego to, co dzieje się w Federacji Rosyjskiej ma potężny wpływ na przemysł energetyczny w Europie, a pośrednio również motoryzacyjny.

Dlatego można liczyć na to, że kryzys polityczny, który rozpętał Władimir Putin i gospodarczy, który dopiero nadciąga, przyspieszy elektryfikację przemysłu motoryzacyjnego. Oprócz dotychczasowych proekologicznych pojawiły się nowe polityczne oraz humanitarne powody, aby to zrobić jak najszybciej.

Samochody na prąd pozwolą uniezależnić transport od rosyjskiej ropy i gazu. Tylko że przyspieszenie tej przemiany nie zależy od producentów samochodów, którzy i tak robią, co mogą. Zależy od rządów państw Starego Kontynentu i władz Unii Europejskiej.

Stacja ładowania samochodów elektrycznychStacja ładowania samochodów elektrycznych fot. BP

Do przyspieszenia transformacji energetycznej transportu będą niezbędne potężne inwestycje w infrastrukturę do ładowania elektryków oraz realne zachęty finansowe. Zwłaszcza w krajach takich jak Polska, w których rynek elektryków dopiero raczkuje.

Obniżenie podatków na samochody elektryczne, stacje służące do ich ładowania oraz ogniwa fotowoltaiczne jest niezbędne na początkowym etapie rozwoju. Bez tego zmiana struktury rynku motoryzacyjnego dalej będzie się ślimaczyć.

To nie wszystko. Żeby używanie samochodów elektrycznych miało sens, przemianę musi równocześnie przejść przemysł energetyczny. Trzeba więcej inwestować jego zrównoważony rozwój: źródła energii odnawialnej, a przede wszystkim w elektrownie jądrowe. Bez tego nie przestaniemy zużywać rosyjskich zasobów: węgla, ropy i gazu.

Czy to się uda w środku wojny rozpoczętej przez Rosję w Ukrainie, w czasach wieloprzyczynowego kryzysu gospodarczego i realnego zagrożenia wojną atomową? Na pewno nie będzie łatwe, ale jeśli się powiedzie, za jakiś czas możemy się budzić w nowej, lepszej Europie.

****

Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Są informacje o zniszczonych domach, rannych i zabitych. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy sił z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule:

Volkswagen ID. BuzzVolkswagen ID. Buzz fot. Volkswagen

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.