MOTO 2030 to piątkowy cykl Gazeta.pl, w którym poruszamy najważniejsze tematy dotyczące przyszłości motoryzacji, transportu i technologii. Nie zabraknie tu także ciekawych historii konstruktorów oraz opisu dziejów firm, których przeszłość ma wpływ na to, jak będzie wyglądała motoryzacja przyszłości. Samochody, drogi i miasta na naszych oczach bardzo dynamicznie się zmieniają. Co piątek dziennikarze Moto.pl będą o tych zmianach pisać. Tutaj znajdują się wszystkie artykuły z cyklu MOTO 2030.
Wciąż zastanawiamy, się jakimi autami będziemy jeździć pod koniec dekady. Co tam auta! Pomyślmy o tym, jak dzięki temu zmienią się miasta, w których żyjemy. Głównie dlatego, że zaczną znikać z nich drogi. Przestaną być potrzebne, a odzyskana przestrzeń przyda się mieszkańcom. Poza tym metropolie przyszłości będą skomplikowanymi cyfrowymi organizmami. Witajcie w Mieście 2030.
Na każdy temat warto spojrzeć z różnej perspektywy. Również na nasze potrzeby transportowe przyszłości. Zza szyb pojazdów, których będziemy używać za jakiś czas, ujrzymy ulice miast, które dopiero się rodzą w wyobraźniach architektów. Z jakiego powodu? Bo te, które znamy, przestaną być potrzebne. Zmienią się tylko drogi, ale wszystkie elementy tak zwanej infrastruktury transportowej: tunele, tory, chodniki i ścieżki. Rewolucja już się rozpoczęła i mam na to dowody.
Wszystkie wymienione elementy tworzą miejski krwiobieg. W tej chwili jego działanie jest dość chaotyczne. W przyszłości ma być sterowane przez precyzyjne algorytmy. Umożliwia to rozwój mikroprocesorów i technologii bezprzewodowej komunikacji 5G. Spełnienie obu warunków jest konieczne do przemiany miejskiego transportu. Tylko one gwarantują wystarczająco dużą szybkość transmisji i krótki czas reakcji.
Drogi przyszłości będą korzystać z tych dobrodziejstw techniki przy pomocy Internetu Rzeczy (IoT: Internet Of Things). Chodzi o niewielkie urządzenia, które znajdą się na każdym skrzyżowaniu, a nawet na każdym metrze ulicy. Przejmą lwią część odpowiedzialności za przepustowość (ulubione słowo inżynierów transportu drogowego) ruchu pojazdów oraz bezpieczeństwo pasażerów. Takie terminale będą korzystać z komunikacji V2X (Vehicle-to-Everything), czyli protokołów cyfrowych, dzięki którym samochody wymieniają z nimi dane.
Ulice wyposażone w te urządzenia zaczną sterować autami. Będą decydować, jak sygnalizacja zmienia się na skrzyżowaniu, który pojazd powinien zahamować i kiedy przejdą piesi. Dane zebrane przez cały Internet Rzeczy będą trafiały do centralnego komputera. Mózgu miasta, który zaplanuje strategię na kilka najbliższych godzin.
Wbrew niedowiarkom po miejskich ulicach w końcu zaczną jeździć autonomiczne pojazdy, tylko nie tak szybko, jak myślimy. Początkowo będą to nasze własne auta, częściowo sterowane przez drogową infrastrukturę i wbudowane czujniki. Ten proces już się zaczął. Nowoczesne samochody samodzielnie hamują, żeby uniknąć wypadku. Za kilka lat będą bardziej ingerować w nasz styl jazdy. To konieczne, bo my nie radzimy sobie najlepiej.
Co o przyszłości miast sądzą firmy doradcze? McKinsey twierdzi, że za jakiś czas w 50 megamiastach świata będzie mieszkać pół miliarda ludzi. Julius Baer uważa, że za 20 lat ludność wszystkich aglomeracji wzrośnie o kolejne dwa miliardy. Cywilizacja musi sobie jakoś poradzić z transportem tej masy ludzi. Dlatego zmieni się wygląd i sposób planowania przestrzeni miejskiej.
Ewolucja może przebiegać na dwa sposoby, być może oba równolegle, bo co do tego wizjonerom trudno się ze sobą zgodzić. Metropolie będą coraz gęściej zaludnione, ale inne miejskie ośrodki wręcz przeciwnie. Ludzie zaczną z nich wyprowadzać się poza miasta. Poza tym niektóre dzielnice (mieszkalne, ale nie tylko) mogą stać się mikromiastami, coraz bardziej samowystarczalnymi i niezależnymi. A centra przemysłowe megamiastami. Takie megapolis już istnieją w Chinach.
Jedno jest pewne: w niektórych miejscach będzie o wiele za dużo ludzi. Dlatego model transportu musi się zmienić. W ogóle będziemy rzadziej jeździć samochodem, bo stanie się coraz mniej wygodne mimo postępującej automatyzacji. Dzięki internetowi często możemy pracować zdalnie, a towary i usługi dotrą do nas same. Zakupy też musi nam ktoś przywieźć, ale zorganizowany transport jest znacznie bardziej efektywny niż swobodne jeżdżenie po mieście ludzi samochodami osobowymi.
Część z nas przesiądzie się do komunikacji zbiorowej, która będzie coraz lepsza i przyjemniejsza. Inni zdecydują się na jednoślady, a nawet ruchome chodniki. Pozostali przesiądą na tzw. UTO (Urządzenia Transportu Osobistego). Chodzi o rowery, hulajnogi i inne nieduże środki transportu. To zmieni metody projektowania dróg. A wśród samochodów osobowych będzie mniej prywatnych i służbowych, bo wzrośnie udział car-sharingu.
Ponieważ to auta prywatne tworzą korki, nie będzie potrzeby budowy aż tak gęstej siatki ulic. Średnio w samochodzie podróżują mniej niż dwie osoby, a zmieściłoby się pięć lub nawet siedem. Dlatego usługi car-sharing (tzw. wynajem na minuty) i ride-sharing (kilka osób w jednym aucie) będą coraz bardziej popularne. Nie ma innego wyjścia, inaczej będziemy wiecznie tkwić w korkach, niezależnie od liczby pasów i ulic.
Taki hybrydowy, coraz bardziej automatyczny transport zainspiruje nowy wygląd miejskich ulic. Staną węższe i prostsze, kiedy ludzi wreszcie zastąpią autonomiczne pojazdy. Nie nastąpi to tak prędko, jak myślimy, ale kiedyś na pewno. A gdy oprogramowanie zarządza ruchem w zależności od pory dnia i intensywności ruchu, można zmieniać kierunek nie tylko na poszczególnych pasach, co jest praktykowane od lat, ale i całych ulicach. Niektóre z nich mogą w mgnieniu oka przeobrazić się w parkingi. Sterowane komputerem auta połączone z otaczającą je infrastrukturą to zrozumieją.
W pewnym momencie ulice zaczną się dzielić na przeznaczone wyłącznie dla samochodów prowadzonych przez ludzi i roboty. Powstaną specjalne drogi dla masowej automatycznej komunikacji. Takie buspasy, po których będą jeździć moduły bez kierowców, za to tak blisko siebie jak wagony tramwaju. Brzmi niewiarygodnie? To będzie znacznie łatwiejsze, kiedy przestaną im przeszkadzać ludzie ze swoimi nieprzewidywalnymi decyzjami. Przepustowość takich dróg będzie wielokrotnie wyższa.
Ulice dla samochodów sterowanych komputerem mogą być węższe, mieć prostsze skrzyżowania i być pozbawione znaków. Będą zajmować mniej miejsca w miastach. Nowe rozwiązania infrastrukturalne będą nie tylko prostsze, lecz także tańsze. To możliwe pomimo wyposażenia ich w nowoczesne urządzenia elektroniczne. Każdy kilometr drogi szybkiego ruchu kosztuje 50-60 mln zł, jest na wagę złota.
Jeśli uprościmy sieć dróg na przykład o 30 proc., oznacza to ogromne oszczędności. To samo dotyczy redukcji korków i zanieczyszczeń. Raport firmy analitycznej Juniper Research określa je na 233 miliardy dolarów, jeśli liczyć globalnie. Dodatkowo kierowcy spędzą średnio o 33 godziny rocznie mniej w korkach. A jak wiadomo, czas jest bezcenny.
Analitycy McKinsey podają jeszcze większe liczby. Ich zdaniem inteligentna infrastruktura podwyższy poziom bezpieczeństwa oraz obniży zanieczyszczenie powietrza, co pozwoli nam zaoszczędzić 600 miliardów dolarów. Niektórzy specjaliści od transportu nazywają infrastrukturę przyszłości "głupimi" drogami dla inteligentnego transportu, bo to on weźmie na siebie gwarancję bezpieczeństwa i sprawnego ruchu.
Część samochodów schowa się pod ziemią. To wcale nie jest proste ani tanie rozwiązanie, ale już staje się coraz popularniejsze. Władze Stambułu za trzy i pół miliarda dolarów drążą trzypoziomową podziemną trasę pod cieśniną Bosfor, która połączy Europę z Azją. Wkrótce zaczną powstawać inne skomplikowane tunele. Najpierw klasyczne, a w końcu nawet takie jak Hyperloop Elona Muska. Superszybkie platformy transportujące auta i ludzi pod ziemią to kosztowna i trudna do zrealizowania koncepcja, ale prędzej czy później zostanie wdrożona w życie.
Hyperloop oraz inne tunele oznaczają przeniesienie sieci dróg pod ziemię, gdzie miejsca jest w bród. Po drugie takie, jeśli zostanie z nich wypompowane powietrze, pozwalają na rozwinięcie o wiele większych prędkości, niż to możliwe na ziemi. Tak może wyglądać przyszłość transportu międzymiastowego.
Już teraz stanowi ogromne wyzwanie dla urbanistów. Trudno projektować miasta tak jak dawniej, w perspektywie dekad, bo nie wiadomo, jaki będzie wówczas poziom technologii i które rozwiązania brane pod uwagę, staną się możliwe. Czy ktoś przewidział tak gwałtowny rozwój internetu albo telefonów komórkowych? Podobnie może być z miastami.
Już zmienił się sposób ich planowania, na przykład dzięki smartfonom. Kiedyś miasta potrzebowały charakterystycznych punktów do spotkań i czytelnego układu ulic. Teraz mogą być zaprojektowane bardziej monotonnie, jak skalowalne struktury. I tak się w nich odnajdziemy dzięki technologii. To tylko jeden z wielu przykładów, jak rozwój techniki wpływa na planowanie przestrzeni miejskiej.
Przestrzeń odebraną ulicom można wykorzystać na inne sposoby. Dlaczego nie na parki i miejsca użyteczności publicznej? Berlińskie lotnisko Tempelhof już nie pełni funkcji transportowej. Zmieniło się w wyjątkową na światową skalę przestrzeń publiczną. Ludzie urządzają na Tempelhofer Feld pikniki, jeżdżą na deskach z żaglem, a czasem urządzają wyścigi elektrycznej Formuły E.
To dopiero początek. Gdy będziemy więcej pracować w domu i stamtąd robić zakupy, bardziej naturalna stanie się chęć do spędzania wolnego czasu na powietrzu. Zwłaszcza że będzie znacznie czystsze niż teraz, a miasta staną się cichsze. To dzięki elektrycznym napędom pojazdów przyszłości. W takim mieście będzie się żyło lepiej, bezpieczniej i przyjemniej.
Na świecie są już aglomeracje, których władze myślą o takich rozwiązaniach. Należą do nich: Singapur (państwo-miasto od 2014 r. ma pierwszego w świecie ministra od sprytnej infrastruktury, a zaczęła być wdrażana już 10 lat wcześniej), Nowy Jork (doprowadza do perfekcji transport publiczny i inteligentne zarządzanie ruchem), Londyn (chce być liderem we wdrażaniu rozwiązań 5G), Paryż (dąży do bycia najbardziej zieloną i ekologiczną stolicą Europy), Pekin (w 2017 r. pierwszy zezwolił na regularne testy autonomicznych aut na publicznych drogach), Berlin (mocno promuje car-sharing pojazdów elektrycznych), Seul (używa w komunikacji zbiorczej technologii 5G) i Barcelona (ruchem miejskim zarządza superkomputer CLASS).
Takie rzeczy dzieją się tu i teraz, a wymienione miasta są liderami postępu. Nie wierzycie? To pojedźcie to któregoś z nich. Panującą tam atmosferę trudno jest oddać słowami, ale różnicę od razu słychać, widać i czuć. W takich miejscach po prostu żyje się lepiej.
Powstają też eksperymentalne miasta przyszłości w celu testowania nowych sposobów planowania przestrzeni. Jeden z nich tworzy Toyota w cieniu góry Fuji. Woven City to inteligentne miasto, w którym grupa ludzi będzie korzystać z zielonej energii i zrównoważonego, zautomatyzowanego transportu.
Jeśli takie rozwiązania w przyszłości staną się powszechne, być może tendencja bogatszych grup społecznych do wyprowadzania się poza aglomeracje, zostanie zahamowana. Nowoczesne technologie mogą nam pozwolić uratować miasta, zanim całkowicie zmienią się w przerażające, zasnute smogiem molochy.