Takiej inicjatywy dawno nie widzieliśmy w świecie motoryzacji. Nie dziwi nas wcale, że to Volvo wzięło się za ten trudny temat. Zanim o tym napiszemy, musimy przybliżyć aktualną sytuację naszej planety. Matecznika, który żywi obecnie ponad osiem miliardów ludzi i znacznie więcej zwierząt.
Rewolucja przemysłowa zapoczątkowana w pierwszej połowie XIX wieku sprawiła, że komfort naszego życia poprawił się w istotnym stopniu. Błyskawicznie postępujące zmiany zapoczątkowało wynalezienie maszyny parowej przez Jamesa Watta. Lawina kolejnych wynalazków przyczyniła się do wzrostu konsumpcji i bogactwa postrzeganego w ujęciu globalnym. W wyniku następstw, możemy obecnie swobodnie przemieszczać się w dowolny zakątek globu samolotami odrzutowymi. Dostępność jedzenia w krajach rozwiniętych jest na niespotykaną wcześniej skalę, a przy okazji i marnotrawstwo tegoż. Wszelkie gadżety są na wyciągnięcie ręki. Wystarczą odpowiednie zasoby finansowe. Tylko jakim kosztem?
Fabryki pracują pełną parą, zapewniając dostęp od ręki do niemal wszystkich produktów. Nie trzeba wychodzić z domu. Wystarczy dostęp do internetu. Koszty niestety są spore. To chociażby emisja do atmosfery drobnych pyłów PM 2.5. Generują zawały serca, wylewy krwi do mózgu, raka płuc i tchawicy, a także wszelkie perturbacje z układem krążenia. Coś za coś.
Volvo zrobiło mały krok w tym kierunku, stosując filtry w swych autach wyłapujące szkodliwe substancje. Co z tego, skoro do samochodu trzeba dojść. Udać się do szkoły, na zajęcia sportowe czy próbę chóru.
Każdego dnia zderzamy się z toksynami. To przede wszystkim dwutlenek węgla i tlenki azotu. Tych sporo emitują silniki napędzane paliwami kopalnymi. WHO szacuje, że w Polsce każdego roku przedwcześnie przez smog umiera od 40 do 50 tysięcy osób. Europejska Agencja Ochrony Środowiska bije natomiast w dzwony, bowiem w Polsce mamy najgorsze powietrze pośród krajów Starego Kontynentu.
Rabka-Zdrój, jedno z uzdrowisk specjalizujących się w leczeniu chorób płucnych, o 800 procent przekracza normy emisji rakotwórczego benzo(a)pirenu. Idąc dalej tropem Polskiego Alarmu Smogowego, powinniśmy szerokim łukiem omijać też Szczawno-Zdrój i Goczałkowice-Zdrój. To niewielkie miejscowości, ale na niechlubnej liście są też nieco większe. Miasto Królów, Kraków znacznie poprawił jakość powietrza, ale jeszcze w 2016 r. przekroczył normy stężenia pyłu PM10 aż 188 razy. Co to oznacza? Przeciętny mieszkaniec grodu Kraka „wypalał" zatem aż dziewięć papierosów dziennie.
Zdecydowanie taniej i lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Odpowiednia profilaktyka pozwoli odetchnąć nie tylko służbie zdrowia, lecz również nam. Elektromobilny kierunek rozwoju ma na celu przede wszystkim poprawić komfort codzienności. Tutaj nie wystarczą jedynie regulacje wypływające z Brukseli, ale także zdecydowane działania producentów i reakcje klientów wynikające ze zmiany światopoglądowej.
W krajach skandynawskich miesięczny udział elektryków w sprzedaży ogólnej dochodzi w szczycie do 90 procent. W Zachodniej Europie to kilkanaście, a w Polsce zaledwie kilka proc. Poprawia się infrastruktura i rozszerza oferta modelowa u wielu producentów. Niektórzy wychodzą jednak przed szereg.
Volvo w tym roku definitywnie zakończyło produkcję silników wysokoprężnych. Deklaruje też, że w 2030 w portfolio marki z kraju Wikingów znajdziemy jedynie napędy bezemisyjne. Już teraz w szwedzkiej palecie znajdziemy cztery SUV-y zasilane wydajnymi bateriami. To EC40, EX30, EX40 oraz okręt flagowy – EX90. Propozycja dla dla wymagających rodzin żądnych wysokiej dawki komfortu.
By przekonać klientów do szybszej przesiadki do elektryków, Volvo wdraża właśnie w życie innowacyjny program. O rozmachu niespotykanym dotąd w nadwiślańskiej krainie.
- Żeby przesiąść się do elektryków, kierowcy muszą mieć perspektywę ich szybkiego ładowania, czyli w ciągu ok. 20 minut do 70-80 procent, w dogodnym komunikacyjnie miejscu. Dziś zapewniających to szybkich ładowarek o mocy 150 kW i więcej, mamy w Polsce około 250, z czego już blisko 30 zostało zainstalowanych przez dealerów Volvo – zauważa Emil Dembiński, Managing Director Volvo Car Poland. Dodaje – do końca przyszłego roku wspólnie planujemy dostawić kolejnych 100. Zbudowanie efektywnej sieci dla wszystkich kierowców to długotrwały proces i wiemy, że nie jesteśmy w stanie zrobić tego w pojedynkę. Dlatego też eV City jest programem, który Volvo realizuje we współpracy z siecią dealerską i zaprasza do niego samorządy. Poza rozbudową infrastruktury stacji szybkiego ładowania, uruchamiamy również szyty na miarę lokalnych potrzeb program grantowy.
Według danych PZPM z końca kwietnia 2024, po polskich drogach jeździ ponad 111 tysięcy pojazdów typu BEV i PHEV. Do tej grupy dorzucamy około 6,5 tysiącach dostawczych elektryków, 1260 bezemisyjnych autobusów oraz 20 tysięcy jednośladów z napędem elektrycznym.
Potrzeby użytkowników rosną z każdym kolejnym miesiącem. Kluczem w powodzeniu misji wspieranej przez Volvo jest również przekonanie mieszkańców bloków o jej słuszności. W wielorodzinnych obiektach mieszka w Polsce około 45 procent ludzi (dane GUS). To głównie dla nich skierowana jest oferta publicznych słupków energetycznych. Według planu, szwedzki koncern wybuduje około 130 dwustanowiskowych stacji szybkiego ładowania o mocy 175 kW. Powstaną one w miejscach o największym zagęszczeniu ruchu. Już teraz trzy polskie miasta zadeklarowały chęć dołączenia do programu. Docelowo ma to być 35 największych miast nad Wisłą.
Żyjemy w dynamicznych czasach. Ewolucja przyspiesza, podobnie jak nasze tempo funkcjonowania. Nie możemy jednak w tym pędzie zapominać o kluczowych sprawach. Musimy o siebie zadbać wielotorowo. Elektromobilność to jeden ze sposobów. Ważny, bo dotyka naszej codzienności i wskazuje kierunek rozwoju na najbliższe dekady. Jeśli porozumienie między biznesem a samorządami sprawdzi się w praktyce, czeka nas więcej spokoju i lepsze warunki bytowania.