Kiedyś Corsa, a później Rio. Tak w wielu miastach przedstawia się park maszynowy licznych szkół nauki jazdy. W centralnej Polsce aut z literką L na dachu i koreańskim logo na masce spotkamy mnóstwo. Nie tylko cena zaważyła o popularności tych modeli, lecz również dostępność i szybkość aklimatyzacji. Dziś przyglądamy się stosunkowo świeżym wcieleniom. Mają sporo zalet, ale inżynierowie nie uniknęli wpadek.
Niemiecki przedstawiciel klasy B ma odrobinę uroku, choć widać w nim też konserwatywną nutę. Pojawił się w 2014, a w 2019 ustąpił miejsca szóstej generacji. Względem poprzedników, tutaj projektanci dostali zielone światło na więcej odważnych przetłoczeń, dzięki czemu Corsa wciąż wygląda świeżo i całkiem atrakcyjnie. Choć względem poprzednika nie zastosowano rewolucyjnych rozwiązań, auto z ciekawym, jaskrawym lakierem, dodatkowo osadzone na 17-calowych obręczach i wyposażone w reflektory z LED-ami do jazdy dziennej, po prostu cieszy oko.
W Corsie E dostępny był trzy i pięciodrzwiowy hatchback. Jakość zabezpieczenia antykorozyjnego prezentuje satysfakcjonujący poziom. Tylko powypadkowe egzemplarze borykają się z rdzawym problemem. Niemieckie auto ma 404 centymetrów długości, 174 szerokości i 148 wysokości. Rozstaw osi wynosi 251 cm.
Kabina Corsy zapewnia wystarczającą przestrzeń dla czterech dorosłych osób, jednak tylko na przednich fotelach wygodną pozycję znajdą wysocy pasażerowie. Z tyłu miejsca jest nieco więcej względem Yarisa, ale wyraźnie mniej w stosunku do Rio. Kanapa mogłaby też mieć nieco dłuższe siedzisko. W kwestii wyposażenia dodatkowego powinniśmy być zadowoleni. W wielu egzemplarzach znajdziemy wszystkie szyby sterowane elektrycznie, automatyczną klimatyzację regulowaną w jednej strefie, archaiczną nawigację połączoną z przyzwoitym ekranem dotykowym o przekątnej 7 cali, system łączności z telefonem, komputer pokładowy, panoramiczne okno dachowe i skórzaną tapicerkę. Nie brakuje jednak przysłowiowych golasów pozbawionych nawet klimatyzacji. W standardowej konfiguracji bagażnik zmieści 285 litrów. Po złożeniu oparcia, przestrzeń ładunkowa rośnie do 1120 l. Niezbyt imponujący wynik.
Przeczesując rynek wtórny w poszukiwaniu narzędzia nie tylko do dojazdów do pracy, natkniemy się także na trzecią generację Rio (2011-2017). Tym razem model koreańskiej marki zaprojektowano dla Europejczyków przez rodzimych designerów, co widać w efekcie końcowym. Kia może się podobać, choć późniejsze modele Azjatów mają zdecydowanie więcej wyrazu. Cieszy natomiast fakt, że jakość ochrony antykorozyjnej nareszcie prezentuje przyzwoity poziom.
Rio występuje jako 5-drzwiowy hatchback i sedan. Ten drugi wariant wygaszono na wielu rynkach z uwagi na nikłą popularność. Szkoda, bo zaledwie kilka lat później Fiat Tipo spotkał się z dużym uznaniem. Widocznie było za wcześnie lub za późno. Niepotrzebne skreślić. Krótsza odmiana nie różni się zanadto gabarytami od Corsy. Ma 405 cm długości, 170 szerokości i 146 wysokości. Rozstaw osi ustalono na poziomie 257 cm. Sedan mierzy aż 438 cm, zatem ociera się o klasę kompaktową.
W kabinie również widać miejsce narodzin auta. Pozostawiono jedynie typowe dla Koreańczyków z tamtych lat przeciętne tworzywa, ale solidną staranność montażu. Rio przekonuje przede wszystkim przestrzenią. O ile z przodu jest podobnie jak u większości rywali (licho wyprofilowane fotele), o tyle z tyłu bez trudu zmieszczą się rosłe osoby. Takich rzeczy próżno szukać u konkurencji. Tego samego nie powiemy o bagażniku. Hatchback pochłonie od 288 do 925 litrów. Przeciętny rezultat.
Lista wyposażenia podstawowej wersji Rio jest dość długa. To między innymi klimatyzacja, radio z CD, komputer pokładowy, podstawowe systemy bezpieczeństwa i czasem też częściowo skórzana tapicerka z podgrzewanymi siedziskami. Ładnie prezentują się zegary umieszczone w tubach oraz szereg fizycznych przycisków przypisanych do pojedynczych funkcji. Lifting przeprowadzony w 2014 przyniósł dotykowy ekran i trochę więcej dekorów kontrastujących z szarymi tapicerkami. Czasem w ogłoszeniach trafia się też beżowe poszycie foteli.
Godne polecenia w Oplu są wszystkie wolnossące silniki benzynowe z rodziny EcoTec. Bazowy, trzycylindrowy 1.0 generuje 70 KM i sprawdza się wyłącznie w ruchu miejskim. Znacznie lepiej spisuje się czterocylindrowa jednostka 1.4 o mocy 90 KM. Ta wersja opuszczała salony również z zasilaniem LPG i wzmocnionymi gniazdami zaworowymi. Turbodoładowane motory 1.4 i 1.6 dysponują mocą 100-150 i 207 KM. Zapewniają bardzo dobre osiągi przy rozsądnym obchodzeniu się z paliwem. W późniejszym czasie ofertę uzupełniły stosunkowo świeże motory o pojemności jednego litra. Z doładowaniem i bezpośrednim wtryskiem paliwa. Ich moc to 90 lub 115 KM. Rynkowe realia pokazały, że z powodzeniem przejeżdżają 200-250 tysięcy kilometrów.
Miłośnicy diesli (2014-2018) mają do wyboru pochodzącą od Fiata konstrukcję 1.3 CDTI 75-95 KM. Każdy wariant dysponuje bezpośrednim wtryskiem paliwa common-rail i turbodoładowaniem. Zdaniem mechaników, wystarczą tutaj regularne wymiany środka smarnego co 10 tysięcy kilometrów i napędu rozrządu. Koszt regeneracji turbosprężarek i wtryskiwaczy to około 1500-1800 i 600 złotych za sztukę. Zależnie od wersji silnikowej, mamy do dyspozycji przekładnie pięcio lub sześciostopniowe, 6-biegowy klasyczny automat oraz nieudaną przekładnię półautomatyczną Easytronic. Ta ostatnia pojawiła się w bazowym ropniaku i wolnossącym, benzynowym 1.4.
W kwestii awaryjności należy uważać na benzynowe motory wolnossące i podstawowego diesla. W tych silnikach zapycha się zawór EGR, a rozrząd okazuje się nietrwały. Zaskakująco szybko poddają się też łączniki stabilizatora i amortyzatory. Na szczęście, dostęp do części i ich ceny są na satysfakcjonującym poziomie. Musimy również być przygotowani na usterki cewek zapłonowych. Te potrafią się poddać po pokonaniu 40-50 tysięcy kilometrów.
Do napędu Kii przewidziano proste jednostki benzynowe – 1.2 85 KM, 1.4 109 KM i 1.6 125 KM. Wystarczy w nich wymieniać olej i filtry co 10-20 tysięcy km, by cieszyć się spokojną eksploatacją. Na co dzień z powodzeniem wystarczy środkowy wariant. Odpowiednio dynamiczny w mieście i nieźle spisujący się poza nim. Tchu brakuje mu dopiero na autostradzie. Do setki przyspiesza w 11,5 sekundy i rozpędza się do 186 km/h.
Wszystkie jednostki domagają się zazwyczaj regularnego serwisu eksploatacyjnego. W czterocylindrowych 1.2 i 1.4 zastosowano system zmiennych faz rozrządu, co podważa sens montażu instalacji gazowej. Trzeba to sobie dobrze policzyć. 1.6 przewidziany był między innymi na rynek rosyjski, ale w Polsce też trafiają się takie egzemplarze z prywatnego importu. Ma wielopunktowy wtrysk paliwa i sprawia jeszcze mniej problemów.
Są również diesle, ale z uwagi na krótkie odcinki i permanentne niedogrzanie, aglomeracyjna jazda nie będzie dla nich zbyt korzystna. Niemniej, niemal bezobsługowe okazują się 1.1 CRDI 75 KM i 1.4 CRDI 90 KM. Tutaj także mnóstwo egzemplarzy pochodzi z flot. Podstawowy oferuje słabe osiągi – 16,1 sekundy do setki. Nieco lepiej przedstawia się sytuacja w 1.6, ale nie spodziewajmy się fajerwerków. To propozycje dla cierpliwych kierowców. Nie zapominajmy, że przy około 200-250 tysiącach km, interwencji mechanika zacznie się domagać osprzęt. Co ciekawe, Koreańczycy zrezygnowali z dwumasowego koła zamachowego, co przyczynia się do wyraźnej redukcji kosztów w mocniejszym dieslu.
Corsa cieszy się zdecydowanie większą popularnością, co oddaje stan rynku wtórnego. Mamy w czym wybierać, a za egzemplarze z początku produkcji zapłacimy około 23-30 tysięcy złotych. Dominują benzynowe wersje, ale diesla też dość łatwo upolować.
Podaż Kii jest dwukrotnie niższa. Wiele samochodów pochodzi z prywatnego importu. W stosunku do Corsy Rio zadebiutowało trzy lata wcześniej, ale cenowo trzyma się bardzo dobrze. Wozy z pierwszych dwóch lat produkcji (2011-2012), wyceniane są na 19-25 tysięcy zł. Jeśli spojrzymy na auta z roczników 2014-2015, na stole trzeba będzie położyć od 25 do 33 tys. zł. Sporo. Diesel stanowi około 15 procent ogłoszeń.
Corsa E wygląda nowocześniej, lepiej się prowadzi i zapewnia zdecydowanie mocniejsze jednostki napędowe. Jest też ciaśniejsza, ale i trochę tańsza w porównywalnych rocznikach i specyfikacjach wyposażeniowych. Koronnym argumentem Rio jest przestrzeń w drugim rzędzie i większy zakres dodatków z zakresu komfortu i bezpieczeństwa. W przypadku koreańskiego wozu możemy również liczyć na niższą utratę wartości. Niemniej, obie konstrukcje uchodzą za trwałe i relatywnie mało problematyczne.