Najbardziej po uszach oberwały pojazdy z Włoch i Francji. Nie da się jednak ukryć, że w latach 90. zaliczyły mnóstwo wpadek jakościowych. We włoskich maszynach kulało zabezpieczenie antykorozyjne i niedomagały diesle. Problemów z ropniakami nie brakowało też we francuskich autach. Wiele modeli znad Sekwany cierpiało również na elektronikę. Do tej grupy możemy również zaliczyć Fordy z tamtego okresu, ale dziś skupiamy się na dobrych modelach z ciepłych krajów. Oto nasze propozycje w budżecie do 50 tysięcy złotych.
W katalogu Peugeota warto zainteresować się średniej klasy 508. Model był produkowany od 2010 do 2018 jako sedan i kombi (515-560 litrów pojemności bagażnika). Auto zastąpiło nie tylko model 407, ale również w pewnym stopniu limuzynę segmentu E – 607. Pośród serca napędowego, mechanicy i użytkownicy kierują się w stronę dopracowanych diesli z rodziny HDI. Do dyspozycji mamy 1.6, 2.0 i 2.2 HDI o mocy odpowiednio 112-115, 140-163 i 204 KM. Seryjnie współpracują z manualnymi, sześciobiegowymi przekładniami (wymiana dwumasowego koła zamachowego to wydatek 2000 złotych, nie wliczając kompletu sprzęgła – dodatkowy tysiąc zł). Za dopłatą oferowano sześciostopniowy, klasyczny automat japońskiej firmy Aisin. Pracuje płynnie, choć nie tak żwawo jak konkurencyjne konstrukcje dwusprzęglowe. W zamian, przy odpowiednim serwisowaniu, odwdzięcza się długowiecznością.
Benzynowe motory opracowane wraz z BMW mogą przysporzyć sporo nadprogramowych wydatków serwisowych. Lepiej sobie tego oszczędzić. Nie zmienia to faktu, że korzystnie przedstawia się relacja ceny do jakości. To jedna z lepiej wycenionych propozycji w segmencie. 50 tysięcy złotych wystarczy na egzemplarz z ostatnich dwóch lat produkcji.
Od 2012 do 2016 w ofercie Peugeota znajdował się niewielki SUV o nazwie 4008. W rzeczywistości było to Mitsubishi ASX z delikatnie zmodernizowanym pasem przednim i tylnym. Cała mechanika była dziełem Japończyków, model także produkowano wyłącznie w zakładach japońskiej marki, wspólnie z bliźniaczym ASX. Nadwozie po latach może mieć niewielkie trudności z korozją. We wnętrzu zmieścimy cztery dorosłe osoby, choć z tyłu nie spodziewajmy się przestrzeni rodem z klasy średniej. Niestety, możemy zapomnieć o tworzywach wysokiej jakości znanych z innych modeli koncernu PSA. Tutaj dostajemy precyzyjnie spasowane, twarde plastiki i niezbyt przyjemną tapicerkę. Na szczęście, całość jest trwała. Na liście dodatków znajdziemy „pełną elektrykę", komputer pokładowy, skórzaną tapicerkę, nawigację czy dołączany napęd wszystkich kół.
Do napędu przewidziano japońskie benzyniaki 1.6 117 KM i 2.0 158 KM oraz diesle 1.8 150 KM - konstrukcja Japończyków, a także 1.6 HDI 112 KM będący autorskim tworem Francuzów. Każdy z silników okazuje się bezpiecznym wyborem, choć japoński ropniak będzie najdroższym w eksploatacji z uwagi na rzadkie występowanie i stosunkowo drogie części zamienne. 50 tysięcy złotych wystarczy na zadbane auto z przebiegiem nieznacznie przekraczającym 100 tys. kilometrów.
Teraz coś z Półwyspu Apenińskiego, gdzie Włosi doskonale rozwinęli wizję modelu 500, wprowadzając do cennika szereg wariacji na jego temat. Obok stylowego, miejskiego urządzenia do przemieszczania, od 2014 produkowany jest 500X. Model opracowano z wykorzystaniem tej samej płyty podłogowej co Jeep Renegade. Zresztą, obydwa auta produkowane są w zakładach w Melfi. Dzielą ze sobą nie tylko płytę podłogową ale również jednostki napędowe, układ jezdny i elektronikę. Crossover zyskał całkiem ładne światła LED, a jego gabaryty wpisują się w średnią klasową – 425 cm długości, 180 szerokości i 158 wysokości. Rozstaw osi wynosi 257 cm. Bagażnik mieści od 350 do 1000 litrów. Spasowanie materiałów jest należyte, a w czasie jazdy po nierównościach nic nie skrzypi i nie piszczy. Spory plus za rozlokowanie przyrządów pokładowych. Ich obsługa jest intuicyjna, ale zaledwie mianem przeciętnych możemy określić multimedia, zwłaszcza w autach z pierwszych lat produkcji.
W gamie 500X tylko bazowy benzynowy silnik 1.6 jest konstrukcją wolnossącą i generuje wystarczające do statecznej jazdy 110 KM. Pozostałe jednostki dzięki turbodoładowaniu gwarantują większą elastyczność i lepszą dynamikę od startu. Możemy wybierać między 1.0 FireFly Turbo o mocy 120 KM, 1.4 MultiAir Turbo 140-170 KM i 1.3 FireFly Turbo 150 KM. Motory uchodzą za trwałe i dopracowane, warto jednak częściej niż zaleca producent dokonywać wymian oleju. Jednostkami dla oszczędnych są dopracowane diesle. W 500X oferowano czterocylindrowe 1.6 i 2.0 Multijet o mocy odpowiednio 120 i 140-150 KM. Ropniaki korzystają oczywiście z bezpośredniego wtrysku paliwa common-rail, turbosprężarki ze zmienną geometrią łopat, filtra cząstek stałych i dwumasowego koła zamachowego. Trudno dopatrzeć się w nich wad. 50 tysięcy wystarczy na wozy z lat 2014-2016.
Kolejny włoski przykład stanowi Giulietta. Kompakt, którego kariera trwała od 2010 do 2021. Mimo znacznego stażu na rynku, design wciąż potrafi chwycić za serce. Auto wygląda znacznie ciekawiej od Audi A3 i Mercedesa Klasy A oraz może pochwalić się ksenonowym oświetleniem, 18-calowymi felgami i kontrastującymi z lakierem karoserii elementami. W topowej specyfikacji z koniczyną pojawił się trzywarstwowy, czerwony lakier, który po latach może być kosztowny w regeneracji.
Paleta silników Alfy jest dość rozpięta. Po latach, zwłaszcza te z początkowego okresu produkcji okazują się wyjątkowo trwałe i ochoczo współpracujące z instalacjami gazowymi. Niezłą dynamikę także w trasie zapewniają doładowane warianty 1.4 T-Jet o mocy 105 i 120 KM. Zastosowano w nich wielopunktowy wtrysk paliwa, turbosprężarkę ze zmienną geometrią łopat i pasek rozrządu – koszt jego wymiany to około 800 złotych, zaś reanimacja turbosprężarki pochłonie 2000 zł. Jak donoszą specjaliści, 1.4 T-Jet na tle konkurencji jest dopracowaną i bezproblemową konstrukcją. 1.4 MultiAir 150 lub 170 KM zbiera gorsze opinie. Szczyt gamy to 1.75 TBI o mocy 240 KM. W standardzie dwusprzęgłowa skrzynia TCT.
Warto też zainteresować się dieslami. Do wyboru mamy jednostki 1.6 MultiJet 105 i 120 KM oraz flagowy 2.0 MultiJet 140 i 175 KM. Wszystkie dostępne ropniaki wyposażono w bezpośredni wtrysk typu common-rail, turbosprężarkę i pasek rozrządu. Zależnie od rynku przeznaczenia, niektóre zaopatrywano w filtr cząstek stałych, którego serwisowe czyszczenie to wydatek rzędu 600 złotych. Mając w kieszeni 45-50 tysięcy zł, możemy celować w Alfy z końca produkcji. Zarówno w wersjach benzynowych, jak i wysokoprężnych. To też przyzwoity budżet na najmocniejszą specyfikację 1.75 TBI.
Równolegle z Peugeotem 208 w pierwszym wcieleniu, na rynku debiutowała czwarta generacja kolejnego kultowego francuskiego modelu – Clio. Auto zjeżdżało z linii montażowych od 2012 do 2020 jako pięciodrzwiowy hatchback i funkcjonalne kombi. Awangardowy design nadwozia wyraźnie spowolnił proces starzenia. Problemów z korozją raczej nie powinniśmy uświadczyć. Dynamiczną sylwetkę Renault wzmaga ukrycie klamek tylnych drzwi w słupku C. Wnętrze zapewnia typową dla segmentu B jakość wykonania i przestrzeń. W tym Francuzie jednak fotele zamontowano nieco niżej niż u konkurencji, co wzmaga wrażenia z jazdy. Obsługa przyrządów pokładowych jest intuicyjna, również opcjonalnego dotykowego ekranu i przeciętnych multimediów. Poza nimi spotkamy też okno dachowe, skórzaną tapicerkę, automatyczną dwusprzęgłową przekładnię i nagłośnienie Bose.
Za około 40-50 tysięcy zł możemy przebierać niemal we wszystkich wariantach silnikowych w egzemplarzach z ostatnich dwóch lat produkcji. To przede wszystkim wersje napędzane benzynowymi silnikami 0.9 TCe 90 KM oraz 1.2 75 KM. Rzadko w ogłoszeniach pojawia się 1.2 TCe o mocy 118 KM. Alternatywą pozostaje wyjątkowo oszczędny, wysokoprężny 1.5 dCi o mocy 75-90 KM. Nasz budżet pozwoli również na sportową specyfikację RS. Pod tym oznaczeniem kryje się 1.6 200 KM. Zapewnia sprint do setki w 6,7 sekundy i świetne prowadzenie.
Prawdziwą ciekawostką na rynku wtórnym jest francuska wizja auta klasy średniej. Wbrew pozorom, DS5 całkiem nieźle znosi próbę czasu. Wygląda wciąż atrakcyjnie, choć jego debiut przypada na rok 2011. Produkcję utrzymano do 2018. Wyróżnia się dynamicznymi przetłoczeniami i wieloma chromowanymi detalami. Rozmiarami plasuje się pomiędzy segmentem C i D. Ma 453 cm długości, a jego rozstaw osi wynosi 272,5 cm. Naprawdę przyzwoicie, a to przekłada się na przestronność kabiny. Czworo dorosłych nie będzie mieć problemu z komfortową pozycją. Do tego doliczamy bagażnik o pojemności od 468 do 1288 litrów i analogowy wystrój deski rozdzielczej. Jest trochę przekombinowana i wymaga przyzwyczajenia, ale prezentuje się nieszablonowo.
DS5 jest wozem na wskroś wygodnym i długodystansowym. Należy jednak ostrożnie podchodzić do jednostek napędowych. Zwłaszcza do benzyniaków należących do rodziny THP. Opracowano je wespół z inżynierami BMW, co wcale nie podnosi ich renomy. Wręcz przeciwnie. Doładowane 1.6 o mocy od 156 do 210 miewa poważne problemy z rozrządem i apetytem na olej. Znacznie bezpieczniej postawić na ropniaka. To chociażby 1.6 HDI o mocy 114 lub 120 KM. Sprawdzi się w ramionach spokojnych kierowców. Lepsze noty zbiera 2.0 HDI generujące od 150 do 180 KM. W połączeniu z 6-stopniowym automatem, staje się zestawem długowiecznym i oszczędnym. Cena? Za 50 tysięcy kupimy samochody z lat 2015-2016.
Teraz czas na nieoczywistą propozycję. To auta, o którego istnieniu wiedzą tylko fani włoskiej motoryzacji. Thema powstała ze związku Amerykanina i Włoszki. Przypomnijmy, że ponad dekadę temu Fiat połączył siły z Chryslerem. W efekcie, na ulicach zarówno Ameryki Północnej, jak i Europy, mogliśmy zobaczyć wiele ciekawych modeli. Należy do nich sedan oparty technicznie na Chryslerze 300. Zmiany względem amerykańskiego modelu nie są rewolucyjne. To przede wszystkim emblematy i drobne dekory. 99 procent części pozostaje wspólnych. W tym rozmiary, które są całkiem imponujące. Lancia ma 506,5 centymetra długości i 190 cm szerokości. Do tego dochodzi spory rozstaw osi – 305 cm. Ocieramy się zatem o krótką Klasę S i BMW serii 7 sprzed dekady.
Niestety, Włosi utrzymali w produkcji ten model zaledwie przez cztery lata – 2011-2014. Dodatkowo, egzemplarzy pośród internetowych aukcji jest naprawdę niewiele. Z drugiej strony, pojawiają się takie z polskiej oferty sprzedaży, a większość z nich cechuje się przebiegiem nieprzekraczającym 130-150 tysięcy kilometrów. Kolejny plus za dobrą mechanikę. Miłośnicy etyliny mogą postawić na rzadki okaz w postaci wolnossącego 3.6 V6 o mocy 286 KM. Nie jest oszczędny, ale łatwo go zagazować. Znacznie łatwiej o 6-cylindrowego ropniaka. 3.0 CRD występuje w odmianie generującej 190 lub 286 KM. W redukcji zużycia paliwa pomaga 8-stopniowy automat. Napęd trafia na koła tylnej lub obu osi. Atrakcyjnie przedstawia się też cena. Na ładnie utrzymany egzemplarz wystarczy około 50 tysięcy zł.
To propozycja dla dużych rodzin i jedyny taki Fiat ostatnich lat. Ma siedem miejsc i bazuje technicznie na Dodge’u Journey (2008-2011). Założenia konstrukcyjne sugerują, że mamy do czynienia z vanem. W rzeczywistości to niedzielny off-roader z prześwitem na poziomie niespełna 20 cm. 491-centymetrowy Fiat pojawił się w 2011 i przetrwał na rynku zaledwie do 2015. Ciekawie zaprojektowany wóz wydaje się idealnym rozwiązaniem dla praktycznych i aktywnych użytkowników. Kabina pasażerska z łatwością mieści cztery dorosłe osoby i pokaźny bagaż. Awaryjnie dostępny jest trzeci rząd siedzeń z dwoma miejscami siedzącymi. Lista dodatków obejmuje elektrycznie sterowane szyby i lusterka, dwustrefową klimatyzację, systemy wsparcia kierowcy, przeciętne nagłośnienie, skórzaną tapicerkę i napęd na cztery koła.
Zwolennicy benzynowego źródła mocy mogą postawić na trwałe jednostki 2.4 i 3.6 V6 o mocy 170 i 280 KM, ale to zaledwie 5 procent polskiej oferty. Resztę ogłoszeń stanowią ropniaki. Te we Freemoncie to włoskie 2.0 JTD o mocy 140 lub 170 KM. W mocniejszym pojawiła się automatyczna skrzynia, a także napęd na cztery koła. Warto pamiętać, że autorskie diesle Fiata wytrzymują 400-500 tysięcy km przebiegu. W naszym budżecie mieszczą się wychuchane egzemplarze z końcówki produkcji.