Więcej opinii na temat używanych samochodów znajdziesz na Gazeta.pl
„Terenowa" Škoda o osobliwym imieniu zadebiutowała w roku 2009, budząc od początku spore zainteresowanie klientów. Zbudowano ją w oparciu o płytę podłogową Octavii drugiej generacji, co samo przez się wskazuje, że nie miała ambicji być pełnokrwistym off-roaderem. Czescy projektanci postarali się jednak, by nazwa auta nie została mu nadana na wyrost – ich Yeti faktycznie potrafi nieco więcej od zwykłej osobówki (nawet wyposażonej w napęd 4x4), jest zadziorne, a jednocześnie trochę niesforne (czego emblematem są okrągłe reflektory wciśnięte pod przednie lampy), potrafi skraść serce osobom żyjącym aktywnie i nieszablonowo. Duża w tym zasługa dość „pudełkowatego" nadwozia, które ze względu na swoją kanciastość przywołuje na myśl klasyczne terenówki. Ale nie tylko o wygląd tu chodzi – auto mimo nie nazbyt imponującego rozstawu osi (2578 mm) i „kompaktowej" długości (4223 mm) jest nadzwyczaj pakowne i pojemne, oraz cenione przez rosłych kierowców, którzy nie muszą się w nim gnieść za kierownicą. Wpływ na dużą praktyczność pojazdu ma użyty w nim system VarioFlex, który pozwala na swobodną konfigurację tylnej kanapy złożonej z trzej samodzielnych modułów (istnieje aż 20 wariantów ustawień). Po ich wyjęciu uzyskujemy przestrzeń ładunkową o regularnych kształtach, sporej wysokości i pojemności do 1760 l, w której mieszczą się np. rowery bez konieczności ich składania czy demontażu (z wszystkimi fotelami na pokładzie, w zależności od konfiguracji, pojemność bagażnika zawiera się w przedziale od 416 do 1580 l). Cenną sprawą w trakcie podróży jest również duża ilość praktycznych schowków i skrytek.
Cztery lata od rozpoczęcia produkcji (i zarazem cztery przed jej zakończeniem) Yeti poddano liftingowi, zdecydowanie zmieniając wygląd pasa przedniego, który zamiast obłych nabrał ostrzejszych rysów (rezygnacja z okrągłych reflektorów, zmieniona atrapa chłodnicy, nowy zderzak z bardziej „charakternymi" wlotami powietrza). Modernizacji uległy również klapa bagażnika i tylny zderzak. Nie zapomniano także, by odświeżyć wnętrze, montując m.in. nową kierownicę i zmieniając design deski rozdzielczej oraz centralnej konsoli (zachowując jednak rozmieszczenie poszczególnych funkcjonalności).
W zależności od wersji lub zapotrzebowań pierwotnego właściciela (a także rocznika, bo po liftingu przybyły nowe możliwości) Škoda może legitymować się różnym wyposażeniem (np. w jednych znajdziemy klimatyzację manualną Climatic, a w innych automatyczną, dwustrefową Climatronic). Najskromniej jest w egzemplarzach z serii Easy czy Active, a najwięcej udogodnień znajdziemy w Ambition i Style. Producent oferował ponadto limitowane edycje takie jak Street czy Joy oraz specjalne, wyróżniające się urodą, jak Laurin & Klement czy Monte Carlo.
Yeti, jak przystało na egzotycznego stwora, potrafi oczarować, jednak w chwili podejmowania decyzji o przygarnięciu go pod dach warto dobrze się przyjrzeć silnikowi i wypytać właściciela o jego historię serwisową. Jednostki – zwłaszcza benzynowe sprzed liftingu – mają sporo za uszami, choć – gdy są w pełni sprawne – nie można im odmówić zalet takich jak dobra dynamika czy przyzwoite spalanie. Błędy konstrukcyjne czynią z nich jednak zakup podwyższonego ryzyka.
Stosowany w pierwszych latach produkcji modelu 105-konny (zbyt słaby zdaniem części użytkowników) silnik 1.2 TSI z serii EA111 znany jest z problemów, jakie sprawia w nim łańcuchowy napęd rozrządu, których głównym winowajcą jest nietrwały napinacz. Przeskoczenie łańcucha może doprowadzić do poważnego uszkodzenia jednostki, której czasem – zwłaszcza przy większych przebiegach – nie opłaca się już naprawiać. Jeśli spod maski oglądanego auta dobiega nas charakterystyczny dźwięk, lepiej zrezygnować z kupna lub – licząc się ze sporym ryzykiem awarii – warto negocjować cenę, by zaoszczędzone pieniądze jak najszybciej zainwestować w wymianę napinacza, ślizgów i samego łańcucha. Na ich żywotność wpływ ma regularna wymiana oleju. Silnik nierzadko był naprawiany jeszcze na gwarancji, ale prawdziwą poprawę przyniósł dopiero udoskonalony napinacz, który zaczęto stosować w 2015 r. (moc jednostki wzrosła wtedy do 110 KM).
Rozrząd to jednak niejedyna przypadłość najmniejszego z motorów Yeti, w którym problemy stwarzać może również turbina, elektronika czy osadzający się nagar. Auto z tym silnikiem było zawsze oferowane tylko z przednim napędem oraz skrzyniami: manualną, 6-biegową (polecaną) lub zautomatyzowaną, 7-biegową DSG (generującą duże koszty w razie konieczności naprawy np. mechatroniki).
Identyczny problem z rozrządem występuje również w większym, 122-konnym silniku 1.4 TSI (1390 ccm), także zaliczanym do serii EA111. To jednak nie wszystko – użytkownicy ostrzegają przez awariami wtrysków, pompy wody i zmiennych faz rozrządu, a nawet pękającymi tłokami i zdarzającymi się wyciekami z przegubów półosi. Problemy ustąpiły w 2015 r. z chwilą wprowadzenia na rynek 1.4 TSI (1395 ccm) z udoskonalonej serii EA211 o mocy 125 i 150 KM, w którego układzie rozrządu łańcuch został zastąpiony paskiem. Starsze silniki łączone były wyłącznie z napędem na przód, natomiast przy nowszych napęd 4x4 występował tylko w odmianie 150 KM (w parze z manualem lub polecaną 6-biegową DSG charakteryzującą się tzw. mokrymi sprzęgłami, które pracują w kąpieli olejowej – by posłużyła latami, olej powinien być regularnie wymieniany). W 125-konnym Yeti z napędem 4x2 stosowano natomiast skrzynię manualną lub kosztowniejszą w obsłudze, „suchą" skrzynię DSG z 7 biegami.
Ostatnią benzynową alternatywą w Yeti jest silnik 1.8 TSI o mocy 152 lub 160 KM, standardowo łączony z napędem 4x4, który słynie niestety z ogromnego apetytu na olej wynikającego z nieodpowiednio dobranych przez producenta pierścieni tłokowych. Problem pojawia się nawet przy przebiegu 100 tys. km i widoczny jest – naprawdę – gołym okiem, gdy z rury wydechowej zaczynają wydobywać się spaliny zabarwione na niebiesko. Silnik można uzdrowić za sprawą szerszych pierścieni, jednak praca fachowca sporo kosztuje. W roku 2012 konstrukcja jednostki została poprawiona, ale mimo wszystko 3 lata później – z chwilą wprowadzenia nowego 1.4 TSI – producent postanowił zupełnie wycofać ją z oferty.
Silniki wysokoprężne: 1.6 i 2.0 TDI, który trafiły do katalogu Yeti, cieszą się zdecydowanie lepszą opinią od benzyniaków. Są to nowoczesne konstrukcje wyposażone we wtrysk Common Rail, koło dwumasowe oraz filtr DPF, których obsługa oczywiście może z czasem (i rosnącym przebiegiem) generować koszty.
105-konny 1.6 TDI podobnie jak najsłabsza z propozycji benzynowych najwyżej ceniony jest przez kierowców preferujących spokojny styl jazdy i raczej nieplanujących wypadów „terenowych". Niewygórowana moc, brak napędu na wszystkie koła i 5-stopniowa skrzynia biegów predestynują tak skonfigurowane auto raczej do jazd miejskich (gdzie dość szybko zapychać się będzie DPF). Przypadłością mniejszego z diesli są nietrwałe wtryskiwacze – ich awaria da o sobie znać nierównymi obrotami, problemami z odpaleniem silnika i wyraźną utratą chęci do przyspieszania. Wymiana choćby jednego wtrysku oznacza niestety spory wydatek, który można nieco ograniczyć, decydując się na regenerację. Warto również wykazać ostrożność, decydując się na auto ze skrzynią automatyczną – będzie to 7-biegowy DSG ze sprzęgłami suchymi, które z powodu braku chłodzenia olejem szybko się zużywają.
Bezwzględnie najlepszą opinią wśród silników stosowanych w Yeti cieszy się 2.0 TDI występujący w kilku wersjach: 110, 140, 150 i 170 KM (od 2015 r. tylko 110 i 150 KM). To jednostka godna zaufania, z układem Common Rail, dobrymi osiągami i małym apetytem na paliwo, niemająca nic wspólnego z owianym złą sławą krewniakiem wyposażonym w pompowtryskiwcze. Omijają ją również problemy z wtryskiwaczami znane z 1.6 TDI. Zaawansowany silnik wymaga jednak właściwej opieki (np. regularnej wymiany oleju, częstszej niż zaleca producent), a w razie poważniejszej awarii może generować spore koszty (jednak prawdopodobieństwo jej wystąpienia nie jest zbyt wysokie). Dwulitrówkę znajdziemy zarówno w konfiguracji z 5-biegową skrzynią manualną i przednim napędem (standard w wersji 110 KM), jak i 6-biegowymi: manualem lub DSG (z mokrymi sprzęgłami) oraz napędem 4x4 (opcja lub standard w mocniejszych wersjach).
Škodę Yeti trudno nazwać terenówką, choć niektórzy podejmują próby „zbrojenia" jej w opony typu All Terrain, podniesione zawieszenie, snorkel, wyciągarkę czy namiot dachowy (złośliwcy uważają, że wcieleniem „off-roadowego" Yeti jest – z wyglądu nieco do niej podobny – nowy Land Rover Defender). Oferowany przez producenta pakiet „na bezdroża" obejmował jednak tylko osłony silnika, cięgna hamulca ręcznego i przewodów hamulcowych oraz wahaczy tylnego zawieszenia. Kluczowe znaczenie ma przede wszystkim napęd 4x4 realizowany za pośrednictwem sprzęgła Haldex 4. generacji (po liftingu 5. generacji), który w radzie potrzeby przerzuca w ułamku sekundy moment obrotowy również na tylne koła. Dzięki niemu Yeti radzi sobie na drogach leśnych czy gruntowych (w zależności od wersji prześwit 18-21,2 cm), pokonuje ostrzejsze wzniesienia (kąt natarcia 19 stopni, kąt zejścia 26,7-32 stopnie) i niewielkie brody rzeczne (maks. głębokość brodzenia do 40 cm). Tryb „off-road" uruchamiany przyciskiem zmienia ustawienia ABS, ESP i ASR oraz aktywuje system kontroli zjazdu (kierowca nie musi hamować – do prędkości 30 km/h Yeti samo sobie poradzi). Haldex zwykł nie sprawiać użytkownikom większych kłopotów i jest przez nich chwalony, aczkolwiek warto pamiętać, na jego żywotność duży wpływ ma regularna wymiana oleju (najlepiej co 40 tys. km).
Dowodem na to, że Yeti nie ma wygórowanych ambicji terenowych, jest również w pełni niezależne zawieszenie. Z przodu zastosowano kolumny McPhersona ze sprężynami śrubowymi i wahaczami, zaś z tyłu układ wielowahaczowy (wahacz wzdłużny plus trzy poprzeczne). Rozwiązanie to sprawdza się w boju, zapewniając akceptowalny komfort jazdy po asfalcie i wytrzymując trudniejsze warunki off-roadowe, ale oczywiście tylko do pewnej granicy. Przy większych przebiegach lub ułańskim stylu jazdy poprzedniego właściciela auta musimy być przygotowani na wymianę zużytych części – rynek oferuje jednak sporo zamienników, a nawet elementów tuningowych takich jak dedykowane do Yeti dystanse do kół.
Škoda Yeti może pochwalić się dobrym zabezpieczeniem antykorozyjnym, więc jeśli nie uległa wypadkowi bądź stłuczce, nie powinna wymagać szybkiej wizyty w serwisie blacharskim (użytkownicy zgłaszają jednak odpryski lakieru). Warto natomiast być przygotowanym na konieczność szukania wsparcia u specjalistów z zakresu elektryki pojazdowej, którzy będą potrafili rozwiązać problemy w rodzaju strajkujących podnośników szyb, składanych lusterek czy centralnego zamka.
Na tle współczesnych SUV-ów i futurystycznych crossoverów Yeti wydaje się nieco zachowawcze, ale niebanalne i wciąż posiada wiele atutów, które pozwalają mu śmiało rywalizować choćby na łonie własnej rodziny – z nowszymi modelami Kodiaq, Kamiq czy Karoq. Zdają sobie z tego sprawę jego właściciele, dlatego ceny najstarszych egzemplarzy wciąż nie schodzą poniżej 20 tys. zł, a jeśli szukamy napędu 4x4 i polecanego diesla warto mieć przygotowane co najmniej 30 tys. zł. Modele poliftingowe wymagają zaś kolejnych 10 tys. zł w zanadrzu. Z pewnością jest to jedna z ciekawszych propozycji „soft-offroadera" na rynku aut używanych, który przy odpowiedniej trosce i zaangażowaniu właściciela może być jeszcze zakupem na lata.