Obecnie klasa miejskich crossoverów oferuje około 30 pojazdów. Różnią się nie tylko wyglądem, lecz również kalibracją zawieszenia, wystrojem wnętrza, zaawansowaniem multimediów i silnikami. Ta ostatnia kwestia powinno najbardziej interesować osoby szukające kilkuletniego, używanego wozu. Reszta w przypadku aut nieznacznie przekraczających 4 metry i opartych konstrukcyjnie na mieszczuchach klasy B, będzie podobna. Musimy się przygotować na większe wydatki na elementy układu jezdnego, opony i zużycie paliwa. Jak zatem wypadają propozycje z Niemiec i Włoch?
Włosi doskonale rozwinęli wizję modelu 500, wprowadzając do cennika szereg wariacji na jego temat. Obok stylowego, miejskiego urządzenia do przemieszczania, od 2014 produkowany jest 500X. Model opracowano z wykorzystaniem tej samej płyty podłogowej co Jeep Renegade. Zresztą, obydwa auta produkowane są w zakładach w Melfi. Dzielą ze sobą nie tylko płytę podłogową ale również jednostki napędowe, układ jezdny i elektronikę. Pod względem wizualnym, na szczęście podobieństw żadnych nie ma. Obłe nadwozie w każdym calu nawiązuje do stylowego protoplasty, przy okazji prezentując dobrą jakość ochrony antykorozyjnej. Jak przystało na produkt włoskiej marki, dostępnych było wiele wariantów kolorystycznych oraz specyfikacji wyposażeniowych. Najbardziej bojowo przedstawia się odmiana Cross. Włoski crossover zyskał całkiem ładne światła LED. Jego gabaryty wpisują się w średnią klasową – 425 cm długości, 180 szerokości i 158 wysokości. Rozstaw osi wynosi 257 cm.
We wnętrzu nie musimy obawiać się tandetnych materiałów i byle jakiego montażu znanego ze starszych Fiatów. Tutaj postawiono na co najmniej dobre warunki podróżowania. Czwórka dorosłych się zmieści, choć z tyłu wysokim osobom może brakować kilku centymetrów nad głowami i przed kolanami. Bagażnik mieści od 350 do 1000 litrów. Spasowanie materiałów jest należyte, a w czasie jazdy po nierównościach nic nie skrzypi i nie piszczy. Spory plus za rozlokowanie przyrządów pokładowych. Ich obsługa jest intuicyjna, ale zaledwie mianem przeciętnych możemy określić multimedia, zwłaszcza w autach z pierwszych lat produkcji. Fotele są wygodne, ale nie zapewniają odpowiedniego podparcia ciała w zakrętach. Co doceni wielu kierowców, pozycja za kierownicą jest wysoka.
Wyciszenie kabiny sprawdza się do 120 km/h. Przy prędkościach autostradowych jest już po prostu zdecydowanie za głośno. W kwestii wyposażenia dodatkowego, 500X często serwuje pełną elektrykę, panoramiczne okno dachowe, nawet dziewięciobiegowy automat, prosty tempomat, skórzaną tapicerkę i szereg systemów bezpieczeństwa. Napędu na wszystkie koła parowany był tylko z najmocniejszymi wersjami silnikowymi
W gamie 500X tylko bazowy benzynowy silnik 1.6 jest konstrukcją wolnossącą i generuje wystarczające do statecznej jazdy 110 KM. Pozostałe jednostki dzięki turbodoładowaniu gwarantują większą elastyczność i lepszą dynamikę od startu. Możemy wybierać między 1.0 FireFly Turbo o mocy 120 KM, 1.4 MultiAir Turbo 140-170 KM i 1.3 FireFly Turbo 150 KM. Motory uchodzą za trwałe i dopracowane, warto jednak częściej niż zaleca producent dokonywać wymian oleju. Zastosowanie bezpośredniego wtrysku paliwa istotnie poprawia reakcję na gaz, osiągi i czystość spalin. Podważa jednak ekonomiczny sens montażu instalacji gazowej.
Jednostkami dla oszczędnych są dopracowane diesle. W 500X oferowano czterocylindrowe 1.6 i 2.0 Multijet o mocy odpowiednio 120 i 140-150 KM. Ropniaki korzystają oczywiście z bezpośredniego wtrysku paliwa common-rail, turbosprężarki ze zmienną geometrią łopat, filtra cząstek stałych i dwumasowego koła zamachowego. Trudno dopatrzeć się w nich wad. Musimy natomiast przygotować się na serwis podzespołów eksploatacyjnych po przekroczeniu 180-220 tysięcy kilometrów.
Co ciekawe, niezbyt skomplikowana konstrukcja Fiata przekłada się na wysoką trwałość. Użytkownicy zgłaszają zastrzeżenia względem awaryjnych multimediów, szwankującego rozrusznika, czy głośnej pracy zawieszenia. Jeśli coś się zepsuje, wystarczy wyłożyć z portfela kilkaset złotych.
Rynkowym rywalem Fiata 500X był między innymi Opel Mokka pierwszej generacji. Model sprzedawano także w Europie – i nie tylko – jako Chevrolet Trax. Na Starym Kontynencie widniał w ofercie marki od 2012 do 2019, a jego produkcję ulokowano w hiszpańskich zakładach koncernu. Stylizacja spójna z innymi modelami sprzed dekady może się podobać. Ostre i zdecydowane linie skutecznie określają charakter Mokki. Na szczęście, na chwilę obecną użytkownicy nie zgłaszają zauważalnych problemów z korozją. Bogatsze odmiany dodatkowo wyróżniają się chromowanymi dodatkami wokół szyb. Karoseria mierzy 428 cm długości, 177 szerokości i 165 wysokości. Rozstaw osi wynosi osi 256 centymetrów. Z uwagi na nisko umieszczony przedni zderzak, należy uważać podczas forsowania krawężników i lekkich przeszkód terenowych.
Wnętrze spełnia wymagania każdego kierowcy niewielkiego crossovera. Pozycja za kierownicą jest wysoka, co wielu osobom ułatwia miejskie manewry i podnosi poczucie bezpieczeństwa. Fotele są rozsądnie wyprofilowane - nawet dłuższa podróż nie odbije się na naszym zdrowiu. Z tyłu zmieścimy dwa foteliki lub dwie osoby skromnego wzrostu. Jakość zastosowanych materiałów odpowiada segmentowi B. Tworzywa są gdzieniegdzie miękkie, a całość starannie spasowana. Jedynie dolna część deski rozdzielczej wykonana została z tandetnego plastiku. Wśród dostępnych dodatków Mokka często zapewnia skórzaną tapicerkę, archaiczne i niezbyt intuicyjne multimedia, przeciętne nagłośnienie, szyberdach, podstawowe systemy bezpieczeństwa oraz dołączany napęd 4x4. Bagażnik w podstawowej konfiguracji zmieści 356 litrów. Po złożeniu oparcia drugiego rzędu, możliwości przewozowe rosną do 1372 l.
Paleta silników benzynowych Mokki oferuje optymalny wybór. Wszystkie jednostki wzorowo współpracują z LPG (niektóre dostępne były z fabryczną instalacją). Do wyboru mamy wolnossące motory 1.6 i 1.8 o mocy 115 i 140 KM. Znacznie lepiej, zwłaszcza w trasie, sprawuje się doładowany, czterocylindrowy 1.4 Turbo generujący 140 KM. W przypadku wszystkich serc napędowych, warto skrócić okres pomiędzy wymianami oleju i rozrządu odpowiednio do 10 i 60 tysięcy kilometrów – koszt wymiany paska to 800 złotych.
Alternatywą pozostają znane diesle. Początkowo występował w gamie opracowany przez Isuzu 1.7 CDTI o mocy 130 KM, korzystający z bezpośredniego wtrysku typu common-rail. Później wprowadzono pochodzącą od Fiata jednostkę 1.6 CDTI generującą 110 i 136 KM. Każdy z nich rozsądnie obchodzi się z olejem napędowym, gwarantując przy tym niezłe osiągi. Zależnie od sposobu użytkowania i fachowego serwisu, po około 200 tysiącach kilometrów musimy być przygotowani na reanimację układu doładowania (około 1500-1800 złotych) i wtryskiwaczy – 600 złotych za sztukę. Istotnym jest, że włoskie ropniaki są trwałe i stosunkowo tanie w bieżącym serwisie. Kłopotliwa może się natomiast okazać elektronika pokładowa i dołączany napęd tylnej osi.
Układ jezdny Opla Mokki w odmianach przednionapędowych wykorzystuje kolumny McPhersona z przodu i belkę skrętną z tyłu. Opcjonalny, dołączany napęd na cztery koła wymusił zastosowanie układu wielowahaczowego przy tylnej osi.
Oferta Fiata w internecie jest na wyraz skromna. Ogłoszeń jest blisko 120, co pokazuje, że 500X nie cieszył się w Polsce przesadną popularnością. Dominują wersje benzynowe i zdarzają się też wolnossące 1.6. Nie brakuje również zadbanych benzyniaków z turbodoładowaniem, które okazują się znacznie przyjemniejsze podczas codziennej eksploatacji. Diesle to około 20 procent podaży, ale nie należy ich przekreślać. Za egzemplarze z pierwszych dwóch lat produkcji zapłacimy od 45 do 65 tysięcy zł.
Mokka cieszyła się większym powodzeniem, co przekłada się na blisko dziesięciokrotnie większą podaż na rynku wtórnym. Niewielką przewagę mają wersje benzynowe i nietrudno o egzemplarz pochodzący z polskiej sieci dealerskiej. Niemiecki crossover może pochwalić się podobną wartością rezydualną. Modele z lat 2014-2015 produkcji kosztują 45-60 tysięcy złotych.
Fiat i Opel to ciekawe sposoby na nie tylko miejską komunikację. Nieco wyższy prześwit pozwoli na bezstresowe pokonywanie krawężników, da także lepszą widoczność. Na bezdrożach lepiej sprawdzi się włoska propozycja z uwagi na krótsze zwisy. Kabina Mokki została nieco lepiej zmontowana i zapewnia większy bagażnik. W obu przypadkach nie zachwyca wyciszenie przedziału pasażerskiego, natomiast niemiecki wóz gwarantuje trochę więcej pewności podczas dynamicznych manewrów. W kwestii usterkowości, oba pojazdy prezentują zbliżony poziom. Spodziewajmy się drobnych awarii elektroniki i elementów zawieszenia. To oznacza, że każdy z tych crossoverów jest bezpiecznym wyborem. Finalna decyzja zależy od indywidualnych preferencji.