Do tej niemieckiej firmy mam ambiwalentny stosunek. Z jednej strony, gdy jeżdżę BMW, za każdym razem ciarki przechodzą mi po plecach i czuję się jak ktoś wyjątkowy. Te auta tworzone są zmyślą o kierowcy. Tylko i wyłącznie. To dla niego są te mocne silniki, wyśmienite zawieszenie, precyzyjny układ kierowniczy, świetne czucie pedałów Słowem - ta odrobina geniuszu konstruktorów, dzięki któremu te auta prowadzą się intuicyjnie, niemalże doskonale. Za kierownicą BMW można poczuć jakiś nieuchwytny wkład wyższej inteligencji w proces projektowania. Co jeszcze ciekawsze, to wszystko przychodzi BMW naturalnie, bez większych trudności, ot tak sobie. Założę się, że jeśli bawarska firma zaprojektuje kiedyś autobus przegubowy, to też będzie to "Ultimate Driving Machine". Jeśli ktoś czerpie przyjemność ze zmiany biegów i z kręcenia kierownicą, to kupując BMW, nie rozczaruje się. Ale z drugiej strony
Brytyjczycy uznali kierowców BMW za najgorszych, m.in. dlatego, że nie używają kierunkowskazów i zachowują się niekulturalnie na drodze. Inne badania ponoć pokazały, że prawie co drugi kierowca BMW zdradza swoją żonę (!). Kolejna ankieta wykazała, że najczęściej łamią przepisy 40-letni właściciele BMW. Kiedy indziej znów odkryto, że jeśli kierujący BMW chce się włączyć do ruchu, to ma najmniejsze szanse na to, że ktoś go przepuści. Być może nie bez znaczenia jest fakt, że właściciele BMW uprawiają seks częściej (2,2 raza w tygodniu) niż właściciele aut innych marek, przez co narażeni są na zazdrość i brak sympatii tych drugich. W Polsce problemem jest też ogólne wyobrażenie na temat typowego kierowcy BMW. No i ten dyskusyjny styl Chrisa Bangle'a. Tak, wiem, o gustach się nie dyskutuje, ale według jakich standardów można uznać serię 7 za ładną?
Można jednak powiedzieć, że seria 1 coupé wpada w oko. Duży rozstaw osi, krótkie zwisy, charakterne spojrzenie i kilka ostrych przetłoczeń, dzięki którym nadwozie wygląda na mocne, zwarte i gotowe do akcji. Do pierwszych jazd organizatorzy udostępnili tylko flagowy model 135i, który z urzędu dostaje utwardzone i obniżone o 15 mm zawieszenie oraz pakiet stylistyczny M, przez co wygląda jeszcze fajniej. W specjalnie skomponowanym dla tego modelu kolorze sedona red też mu do twarzy.
Wnętrze? Z przodu przestronnie, z tyłu mało miejsca na głowę, a w bagażniku od 370 do 815 l wolnej przestrzeni. Dominuje poczucie wysokiej jakości i troski o detale. Producent zadbał o szeroki wybór tapicerek, kolorów i materiałów wykończeniowych, wśród których przeważa drewno i aluminium. Minusy? Płatna ekstra możliwość podłączenia odtwarzacza MP3 do pokładowego systemu audio nie działa. Mój zmiennik przez 40 min walczył ze swoim iPodem i iDrive'em, ale ostatecznie nie udało mu się połączyć obu urządzeń. I to pomimo bardzo podobnych, bo zaczynających się na i nazw oraz wertowania instrukcji obsługi. Jest jeszcze kobieta "siedząca" w komputerze pokładowym, której można wydawać polecenia głosem. Ciągle jednak miała problemy ze zrozumieniem, co się do niej mówi. Pozostało więc kręcenie i klikanie pokrętłem iDrive'a, co zbyt wygodne nie jest. Ale to nieważne! Fotel okazuje się bardzo wygodny (tylko czemu tak wysoko zamontowany?), kierownica mała i gruba, a przede mną gotowy na wszystko silnik roku 2007.
Sześć ustawionych w rzędzie cylindrów ma pojemność 3 l i oferuje 306 KM. Silnik zachowuje się jak jednostka wolnossąca, ale to pozory - pod maską są dwie turbosprężarki. Mniejsza wchodzi do akcji przy niskich, większa przejmuje pałeczkę przy wyższych obrotach. Problem turbodziury przestał istnieć. Rasowy dźwięk silnika jest wyraźny, ale nie irytujący. Sześciostopniowa skrzynia biegów robi świetne wrażenie, a trzeba przyznać, że dotąd przekładnie manualne nie były najmocniejszą stroną bawarskich aut. Ta chodzi z wyczuwalnym, przyjemnym oporem i nigdy się nie myli. Silnik oferuje aż 400 Nm, więc częsta zmiana biegów nie jest konieczna, ale warto to robić dla samej przyjemności wrzucania kolejnych przełożeń. Układ kierowniczy też zasługuje na pochwałę, jest precyzyjny i daje poczucie telepatycznej łączności z kołami. Wrażenia z jazdy? Więcej niż dobre. Już po kilkuset metrach miałem wrażenie, że znam to auto od dawna. Że odgaduje moje decyzje i błyskawicznie na nie reaguje. Poczucie tak silnego zespolenia z maszyną to wciąż rzadkie zjawisko. Minusy? Do wymiany są opony Runflat, na których można jechać nawet po przebiciu. Zgoda, złapanie gumy przestaje być problemem, ale cierpi na tym jazda. Runflaty są sztywne i twarde, więc auto nerwowo podskakuje nawet na, zdawałoby się, równej nawierzchni.
Organizatorzy pozwolili nam na odrobinę szaleństwa na torze Gotlandring na szwedzkiej wyspie Visby. Kilkanaście zdradzieckich zakrętów i mokra nawierzchnia to gwarancja dobrej zabawy w tylnonapędowym, mocnym aucie o równomiernym rozłożeniu masy między osie (50:50). By utrzymać tak dużą moc w ryzach, prócz elektronicznych systemów zastosowano z tyłu szersze opony (245/35 R18) niż z przodu (215/40 R18). Co odważniejsi całkowicie wyłączyli ESP i wchodzili w zakręty bokiem (w czym pomaga elektroniczna blokada mechanizmu różnicowego), ale ja oddałem się w ręce techniki i też się dobrze bawiłem. Seria 1 coupé może się pochwalić kilkoma diabelsko inteligentnymi wynalazkami. Weźmy na przykład Dynamic Stability Control (DSC). To nie jest zwykłe ESP. DSC pozwala na większy poślizg w czasie pokonywania zakrętów. Opcjonalny system Active Steering nie tylko dostosuje przełożenie układu kierowniczego do prędkości jazdy, ale też w czasie poślizgu sam zakłada niewielką kontrę. Jak było na torze? Kilka razy zarzuciłem tyłem, raz w ogóle wypadłem poza drogę i - jak sądzę - mój tor jazdy znacząco odbiegał od idealnego. Mam jednak wrażenie, że "1" wybaczyła mi klika błędów, pomogła wyjść z opresji i wykorzystała cały swój arsenał technicznych pomocy, abym z uśmiechem na twarzy i bez konsekwencji wykręcił kilka kółek dla czystej przyjemności. Fajnie.
Co jeszcze trzeba o nowym BMW wiedzieć? To jedyne na rynku kompaktowe auto w wersji coupé z napędem na tył. Oprócz trzylitrowego TwinTurbo w palecie oferowanych silników są też dwa turbodiesle. Słabszy (montowany w BMW 120d za 119 tys. zł) potrafi wykrzesać 177 KM, a mocniejszy (oznaczony jako 123d i wyceniony na 136 tys. zł) - 204 konie. Ten drugi jak żaden inny 200-konny silnik emituje mniej niż 140 gram CO2 na kilometr. Do obniżenia zużycia paliwa i emisji szkodliwych substancji przyczynia się pakiet Efficient Dynamics. Obejmuje on kilka sprytnych rozwiązań, m.in. system odzyskujący energię podczas hamowania, wyłączający silnik w czasie postoju na światłach lub wskazujący optymalny moment zmiany biegu. A sprytnych dlatego, że łączą oszczędność z poprawą osiągów.
I na koniec coś zaskakującego - model 335i coupé waży 1600, a 135i - 1540 kg. Zastanawiające - albo seria 3 jest bardzo lekka, albo seria 1 bardzo ciężka. Oba auta wyglądają podobnie, mają podobne wymiary i tak naprawdę niewiele się różnią. Po co więc płacić ponad 213 tys. zł za serię 3 coupé, jeśli już za 184 tys. zł można mieć 306-konną serię 1 coupé? Zwłaszcza, że mniejsze auto lepiej przyspiesza i mniej pali. Trudna sprawa. I tak oto mamy kolejny dylemat związany z BMW
Właściwości jezdne, wykończenie, przyjemność z jazdy, stosunkowo dużo miejsca z tyłu
Opony Runflat, drogie wyposażenie dodatkowe, stosunkowo ubogie wyposażenie standardowe, problem z połączeniem odtwarzacza MP3, kłopotliwy iDrive
Seria 1 coupé prowadzi się tak, jak na BMW przystało - czyli świetnie. Pewnym problemem mogą być wciąż jeszcze pokutujące opinie na temat kierowców aut tej marki. Trudno też oprzeć się wrażeniu, że w pogoni za zapełnianiem kolejnych nisz rynkowych BMW - mająca już w ofercie trzy inne modele z nadwoziem coupé - strzela sobie gola do własnej bramki. Podobieństwo między dwudrzwiowymi wersjami aut z serii 1 i 3 jest na tyle duże, że może odwieść część klientów od kupna większego z nich.