Nowy Mercedes GLE 350 de znowu mi to zrobił. A powinienem się z nim nie lubić

Drugi raz mam okazję jeździć Mercedesem GLE w wydaniu 350 de. I drugi raz podchodziłem do niego sceptycznie. Jednak wielki SUV z wtyczką bardzo szybko mnie do siebie przekonał.

Jest wielki, absurdalnie ciężki, ostentacyjny, a we wnętrzu dominują dwa wielkie ekrany, które nigdy mi się w Mercedesach nie podobały. I co z tego? Drugi raz w ostatnim czasie podchodzę do Mercedesa GLE z rezerwą i wydaje mi się, że się bardzo nie polubimy, a zapominam o tym już po drugiej przejażdżce. Mercedes doskonale wie, jak przekonać do siebie kierowcę, nawet najbardziej sceptycznego. Po tygodniu z SUV-em w przepięknym zielonym kolorze niechętnie się z nim rozstawałem.

Mercedes GLE 350 de - wrażenia z jazdy

Na dłuższą metę przeszkadzały mi tak naprawdę jego rozmiary. GLE mierzy 4924 mm długości, 2157 mm szerokości z lusterkami, 1797 mm wysokości, a rozstaw osi to imponujące 2995 mm. Nie potrzebuję aż tak dużego samochodu i czasem to czułem, ale z drugiej strony... GLE to już praktycznie najwyższa europejska liga, jeśli chodzi o samochody klasy premium. W SUV-ach znajdziemy jeszcze GLS-a i X7, ale to GLE, X5 i Q7 widujemy na drogach znacznie częściej. A na tej półce producenci oferują wszystko co najlepsze.

Poczujesz to po kilku kilometrach. Mercedes GLE wspaniale izoluje kierowcę i pasażerów od otoczenia, a także czaruje komfortem jazdy. Mimo wielkich felg GLE mknie przez drogi przeróżnego rodzaju i w ogóle nie męczy. Wręcz przeciwnie rozpieszcza na każdym kroku. Pracą zawieszenia, wzorowym wyciszeniem nawet na autostradzie (w końcu to SUV z Niemiec), niesamowicie wygodnymi fotelami i nagłośnieniem, na którym słuchanie ulubionej muzyki to czysta przyjemność.

Wersja 350 de potrafi być bardzo szybka (niecałe siedem sekund do setki), ale w ogóle nie chciało mi się tego sprawdzać. Wierzę Mercedesowi na słowo. Sam wolałem pokonywać kolejne kilometry, ciesząc się z komfortu jazdy, jaki SUV zapewnia. To idealny samochód do spokojnej jazdy. Nawet po bardzo długim dystansie wysiądziecie wypoczęci. Wy i cała wasza rodzina, ponieważ GLE oferuje ogrom przestrzeni na każdym miejscu i, również w hybrydzie, ma bardzo duży bagażnik. Potrafi też ciągać ciężkie przyczepy. Do jednej rzeczy trzeba się tylko przyzwyczaić, żeby w pełni wyczuć GLE w wydaniu 350 de. To bardzo ciężki samochód i to czuć. Masa własna z kierowcą dobija do 2,7 tony (DMC to 3,28 tony). Te kilogramy czuć podczas hamowania, kiedy mamy wrażenie, że próbujemy wyhamować katedrę na kołach. Po kilku hamowaniach jednak przestało mi to przeszkadzać, bo GLE skutecznie zwrócił moją uwagę na swoje zalety.

Mercedes GLE 350 de - Mercedes ma mnóstwo rozwiązań, które cię rozpieszczają

Nie podobają mi się wnętrza nowych Mercedesów i zawsze narzekam na ich projekt, wygląd i niektóre wykorzystane materiały (w GLE natkniecie się na nieprzystające do tego auta plastiki), ale kiedy już usiądę w fotelu kierowcy, to szybko się zamykam. Te brzydko wkomponowane ekrany oferują znakomitą jakość obrazu, a także szerokie możliwości personalizacji. Trudno mi znaleźć inny samochód, który pozwala na aż takie zmiany choćby wirtualnych zegarów (ostatnio BMW doskoczyło do tego poziomu). Sam system MBUX, choć na pierwszy rzut oka skomplikowany i napakowany funkcjami aż do przesady, szybko okazuje się zaskakująco łatwy w obsłudze. Pomagają w tym też fizyczne przyciski, których Mercedes w GLE pozostawił sporo. Po niedawnym liftingu SUV otrzymał drugą generację MBUX-a.

GLE czaruje też mniejszymi rzeczami. Bardzo lubię regulację fotela wysoko na drzwiach kierowcy i wybierak automatycznej skrzyni biegów 9G-TRONIC-9 przy kierownicy. Od razu czuć, że jedziemy Mercedesem i to przyjemne uczucie. Projektanci wiedzą, jak przywiązać do siebie kierowcę. Sięgniecie po coś na fotel pasażera, to GLE automatycznie włączy światełko. Włączycie ogrzewanie fotela, podgrzeje także obydwa podłokietniki. Staniecie pierwsi na światłach, na ekranie zobaczycie widok z przedniej kamery, która daje idealny podgląd na kolor światła. Będziecie chcieli wybrać kolor nastrojowego oświetlenia, zaskoczy was ogromnym wyborem, a także bardzo ładnymi dwukolorowymi konfiguracjami. Klikniecie w masaż foteli i przez chwilę nie będziecie wiedzieli, co wybrać. Słońce? Można jednocześnie zasłonić i przednią, i boczną szybę.

I tak można długo wymieniać. Właśnie takimi rzeczami Mercedes sprawia, że tak trudno nie lubić jego samochodów.

Mercedes GLE 350 de
Mercedes GLE 350 de fot. Piotr Mokwiński
Mercedes GLE 350 de
Mercedes GLE 350 de fot. Piotr Mokwiński

Mercedes GLE 350 de - hybryda, która naprawdę przejedzie kilkadziesiąt kilometrów

Dwie litery na końcu nazwy "d" i "e" zdradzają, jaki napęd wsadzono na pokład GLE ze zdjęć. To hybryda ładowana z gniazdka, której sercem jest dwulitrowy diesel. W tak dużym SUV-ie, który na pewno nie raz ruszy w dłuższą trasę, to bardzo mądre rozwiązanie. Pluginy w gamie GLE są teraz ulepszone. Otrzymały napędy najnowszej, czwartej generacji ze 136-konnym silnikiem elektrycznym. Zasięg w trybie elektrycznym to aż 109 km wg WLTP. Imponujące. I co ważne, to działa. Akumulator o pojemności netto 31,2 kWh zapewnia bardzo duże realne zasięgi, nawet jeśli wjedzie się na obwodnicę. Pod moją nogą GLE bez problemu potrafiło przejechać około 80 kilometrów, a w ogóle nie skupiałem się na oszczędnej jeździe.

Napęd w wersji 350 de ma łączną moc 333 KM. Potrafi rozpędzić SUV-a od 0 do 100 km/h w 6,9 sekundy,  a na niemieckiej autostradzie utrzymywać 210 km/h. Jak przystało na dużego SUV-a klasy premium, oczywiście GLE ma napęd 4x4 4MATIC. Więc jeśli nie szkoda wam felg, to możecie skorzystać z 180-milimetrowego prześwitu i tryby do jazdy w trudniejszym terenie i spokojnie zjechać z asfaltu.

Ile GLE 350 de pali? To zależy. W pluginach nie da się podać konkretnej liczby, ponieważ wszystko zależy od stopnia naładowania baterii i tego jak długo auto jedzie na prądzie. Przy zasięgu ponad 100 km w trybie EV dałoby się teoretycznie pokonać sto kilometrów bez zużycia ani kropli oleju napędowego. Producent bezpiecznie podaje 0,7 l/100 km wg WLTP. Można się do tego zbliżyć, ruszając z pełnym akumulatorem. Kiedy prądu zabraknie dwulitrowy diesel nie zamienia się w smoka. W mieście już bez baterii miałem zużycie z szóstką z przodu, na drodze krajowej z piątką, a na drogach szybkiego ruchu z ósemką. Nieźle, choć podkreślam to przy wszystkich takich wyliczankach. Mam dość lekką stopę, a kolegom z redakcji samochody zwykle palą trochę więcej niż mi.

Mercedes GLE 350 de
Mercedes GLE 350 de fot. Piotr Mokwiński

Dlaczego znowu piszemy o Mercedesie GLE 350 de? Zmiany

Wspomniałem już o aktualizacji MBUX-a, a także usprawnieniu napędu. Spostrzegawczy dostrzegą też zmodyfikowany przedni zderzak i odświeżoną osłonę chłodnicy. W konfiguratorze pojawiły się nowe możliwości personalizacji wyglądu - lakiery i obręcze kół. Za to we wnętrzu uwagę zwracają między innymi najnowszej generacji kierownica z polami dotykowymi na poziomych ramionach oraz chromowane wykończenia wylotów powietrza. Klienci mają do wyboru nowe kombinacje kolorystyczne oraz niedostępne wcześniej elementy ozdobne

To nie koniec zmian: pakiet wspomagania bezpieczeństwa jazdy oferuje teraz dodatkowo udoskonalone funkcje, a wyposażenie ułatwiające holowanie obejmuje Asystenta manewrowania z przyczepą, zaktualizowane menu holowania oraz specjalne planowanie tras w nawigacji.

Mercedes GLE 350 de
Mercedes GLE 350 de fot. Piotr Mokwiński

Mercedes GLE 350 de - opinia, cena

Mercedes GLE 350 de kosztuje 462 900 złotych. Dużo, ale to w końcu duży SUV niemieckiej marki premium. Kierowany jest do zamożnych klientów. Wersją 350 de powinny zainteresować się osoby, które mają jak samochód ładować. Wtedy ta wielka masa z powodu tak dużego akumulatora będzie miała usprawiedliwienie. GLE 350 de naprawdę można na co dzień jeździć jak elektrykiem. Zmiany, jakie wprowadził lifting usprawniły i unowocześniły ten już dość wiekowy samochód. Jednak nie zmieniły charakteru GLE. To mistrz komfortu. Ma swoje wady i przywary, ale też sporo rozwiązań, którymi skutecznie sprawia, że można o nich zapomnieć.

Zobacz wideo Pierwsze elektryczne AMG w historii, sprawdziliśmy, czy jest czym jechać [MATERIAŁ WYDAWCY MOTO.PL]
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.