Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition. Szok, zdumienie i to wyjątkowe poczucie pewności

Nieduży, nieco ekstrawagancki crossover Toyoty upodabnia się do Lexusa. Nie mam co do tego wątpliwości. Jestem bardzo ciekaw ilu klientów Toyoty jest gotowych wydać ponad 200 tys. zł na bogatą odmianę C-HR z napędem o mocy niemal 200 KM.

Myślisz Toyota a mówisz raport niezawodności? Skądże znowu! Zapewne pierwszym skojarzeniem będzie hybryda. Tak jest w moim przypadku. Przyznaję jednak, że na drugim miejscu pojawia się hasło akustyka. A ściślej – skromne wyciszenie. Cóż, jestem na tym punkcie dość wyczulony. Miałem zatem spore oczekiwania wobec zupełnie nowej C-HR. I to całkiem nietuzinkowej odmiany o dość długim oznaczeniu. To bowiem Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition. Innymi słowy hybrydowy crossover o mocy 197 KM, napędem AWD i ceną, która przyprawia o zawrót głowy. Zajrzycie do cennika 2024 i przygotujcie 212 900 zł na start. Dużo!

Zobacz wideo Najważniejsza premiera tego roku. Sprawdzamy Toyotę C-HR [AUTOPROMOCJA]

Czy nowy C-HR w bogatej odmianie GR Sport wygląda jak auto za ponad 200 tys. zł? Cóż, to kwestia dyskusyjna, ale muszę przyznać, że z dwukolorowym nadwoziem i czarnymi elementami dekoracyjnymi samochód prezentuje się znakomicie. Bez wątpienia Toyota C-HR przyciąga spojrzenia (szczególnie po zmierzchu). Auto z charakterystyczną stylizacją przedniej części dość mocno upodobniło się do współczesnych aut Lexusa. Wygląda bardziej szlachetnie. Niemal jak premium. Zresztą tak stylizowanego nadwozia nie powstydziłby się nawet Lexus. Wyrazy uznania dla projektantów Toyoty.

Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition Tomasz Okurowski
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition Tomasz Okurowski

Szok. Po prostu szok

Jeździsz Toyotą sprzed dekady? Gdy przesiądziesz się do nowego C-HR to doznasz szoku. W tym aucie nic nie jest tak proste i intuicyjne jak w Toyotach przed laty. Przypomina mi to przesiadkę ze zwykłego prostego domowego wzmacniacza stereo z kilkoma gałkami na zaawansowany amplituner z wyświetlaczem dotykowym i niezliczoną liczbą funkcji. Może być też porównanie kuchenne. To tak jakbyś zamienił stary niezniszczalny robot kuchenny Zelmera z ubiegłego wieku na najnowszego Thermomixa z wbudowanym tabletem z Android. 

Wiem. Pamiętam. Jestem świadom, że w gamie Toyoty C-HR pełni rolę tego najbardziej ekstrawaganckiego modelu. Na dodatek także inne współczesne modele japońskiej marki mają już cyfrowy kokpit i mnóstwo ustawień funkcji, do których zapewne statystyczny nabywca Toyoty nigdy nie zajrzy. Jestem jednak pewien, że statystyczny klient Toyoty przyzwyczajony do nieśmiertelnego prostego zegarka, będzie potrzebował sporo czasu, by oswoić się z tym co jest w nowym C-HR. 

Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition Tomasz Okurowski

Radio, JBL i ten postęp

Nie ma jednak czego się bać w kwestii obsługi. Dobrym przykładem są multimedia (o nagłośnieniu JBL możesz dowiedzieć się więcej z osobnego tekstu).  A to już duży skok jakościowy w porównaniu z poprzednikiem. Samochód zyskał system o menu bardzo podobnym do najnowszych Lexusów. Z Apple CarPlay działał całkiem dobrze i stabilnie (rzadko kiedy, ale zdarzały się problemy z uruchomieniem połączenia). Za to z Android Auto współpracował już gorzej. A właściwie nie zawsze chciał współpracować.

We wnętrzu zwrócicie uwagę nie tylko na multimedia. Toyota wykonała spory postęp w kwestii jakości wykończenia oraz stylizacji wnętrza. Łatwo docenić także fotele, które wyglądają znakomicie. Na krótkie przejażdżki są całkiem w porządku. W dłuższej podróży zaczyna jednak doskwierać relatywnie krótkie siedzisko. Z tyłu jest podobnie. Niby jest wygodnie (o ile się zmieścisz co nie jest takie oczywiste), ale z czasem zaczyna brakować lepszego podparcia na uda. Pewnie się czepiam, ale nie chciałbym podróżować C-HR z tyłu. Bagażu zbyt dużo nie zabierzesz (362 l to przeciętny wynik). 

Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition Tomasz Okurowski
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition Tomasz Okurowski

Tego nie znoszę w Toyocie

Z Toyotą od dawna mam na pieńku kwestie wyciszenia nadwozia. Z każdym nowym modelem utwierdzam się w przekonaniu, że japońscy inżynierowie mają w nosie komfort akustyczny. Z przykrością i rozczarowaniem muszę zatem stwierdzić, że nowy C-HR to kolejna Toyota z kiepskim wyciszeniem. O ile przy prędkościach miejskich nic nie przeszkadza, to już jazda autostradą nie jest szczególnie komfortowa. Doskwiera także praca silnika przy gwałtowniejszym wciśnięciu pedału gazu (tak, to jest to słynne hybrydowe wycie). A to nie wszystko. Na postoju irytuje odgłos chowanych klamek (pod względem ergonomii to fatalne rozwiązanie). Odgłos przypomina uderzenie w samochód (typowa szkoda parkingowa), i kilka osób, które ze mną podróżowało reagowało dość nerwowo i rozglądało się w poszukiwaniu sprawcy, który nas lekko szturchnął. Domyślam się, że wielu potencjalnych nabywców i tak się tym nie przejmie. Kupi Toyotę ze względu na znaczek i dotychczasowe doświadczenia z eksploatacji starszych modeli (obstawiam, że bezproblemowe). Co więcej, jestem wręcz pewien, że będą z nowego modelu bardzo zadowoleni. 

Z pewnością wysoki poziom zadowolenia będzie związany m.in. z kosztami paliwa. Na pytanie, ile to pali można różnie odpowiadać. Różnice w spalaniu są dość spore zależnie od stylu jazdy. Oszczędni bez trudu zbliżą się do granicy 5 l (a nawet poniżej). Kierowcy z ciężką nogą na autostradzie czy drodze ekspresowej zobaczą wskazania nawet ponad 9,5 l. Typowa dynamiczna miejska jazda (a napęd ma spory potencjał) i przejażdżki po drogach lokalnych poza miasto to wartości rzędu ok. 6-6,5 l. Wystarczy odrobinę spokoju i zaoszczędzicie co najmniej litr.

Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition Tomasz Okurowski
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition Tomasz Okurowski

Jak jeździ Toyota C-HR ze wspomagaczami?

A jazda Toyotą C-HR jest bardzo przyjemna (o ile skupiasz wzrok na drodze, gdyż elektronika szybko reaguje na ruchy głową). Słowa uznania należą się zaś za tempomat adaptacyjny, który świetnie utrzymywał auto w zadanym pasie ruchu. Pod względem precyzji utrzymania w pasie ruchu Toyota C-HR wypadła dobrze. Układ płynnie i spokojnie (żadnych oznak nerwowości czy niezdecydowania) utrzymywał samochód w zadanym pasie ruchu. 

Z układów wspomagających kierowcę jeszcze kilka innych zasługuje na wzmiankę. Na co dzień bardzo przydatny jest PDA, czyli proaktywny asystent jazdy. To niezły anioł stróż, który automatycznie i całkiem płynnie (łatwo o wrażenie, że auto zaczyna efektywniej odzyskiwać energię, by doładować akumulator) ogranicza prędkość samochodu w kilku różnych sytuacjach. PDA zareaguje, gdy zbyt blisko podjedziemy do poprzedzającego pojazdu, zbyt szybko zbliżymy się do zakrętu albo nadmiernie zbliżymy się do pieszego, rowerzysty czy samochodu zaparkowanego na poboczu. W praktyce układ reagował dość płynnie i subtelnie, ale nie ustrzegł się błędów. C-HR potraktował jako zagrożenie samochód stojący na skrzyżowaniu znajdującym się na łuku i niepotrzebnie wszczął alarm i wyraźnie (ale niezbyt mocne) zaczął hamować.

Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition Tomasz Okurowski
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition
Toyota C-HR GR Sport Premiere Edition Tomasz Okurowski

Niestety niektóre układy asystujące są przewrażliwione. Szczególnie irytuje monitorowanie kierowcy. System reagował niemal natychmiast po tym jak spojrzałem w lusterko wsteczne w kabinie czy zewnętrzne boczne. Zdecydowanie do poprawki!

 

Zawieszenie jest sztywne. Fakt. Czy jest komfortowe? Cóż, to zależy. Wydaje się, że jest twardo, ale zerknijcie na rozmiar kół. Przy 20-calowych felgach jest całkiem komfortowo. Mogę zatem sporo Toyocie wybaczyć. Sam układ kierowniczy pozostawił dobre wspomnienia. Nie ma mowy o prowadzeniu na miarę kutra na rozkołysanym morzu. C-HR świetnie reaguje na każdy ruch kierownicą bez względu na to czy jedziesz w trybie komfort, czy sport. 

Czy Toyota C-HR spełni definicję auta rodzinnego? Niezbyt. Niestety kabina jest dość ciasna, więc trudno traktować mały crossover jako główny transporter, którym można swobodnie ruszyć na dłuższą wakacyjną wyprawę. Małą Toyotę widzę w roli sprawnego auta do codziennych podwózek dzieci do przedszkola czy szkoły. I jestem przekonany, że będę ją często widywał na ulicy. W to nie wątpię. C-HR to po prostu znakomity kandydat na kolejny bestseller Toyoty.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.