Nie mam żadnej taryfy ulgowej dla samochodów elektrycznych. Szanuję moich kolegów, którzy bawią się w tryby Eco, wyłączają klimatyzację lub ogrzewanie i optymalizują wszystko pod jak najmniejsze zużycie, a potem prowadzą skomplikowane analizy, ale z perspektywy zwykłego Kowalskiego to...sztuka dla sztuki. Przecież nie o to chodzi w samochodzie. Mamy do niego wejść, odpalić silnik i dojechać do celu bez zastanawiania się, czy można włączyć ogrzewanie fotela albo otworzyć szybę.
Dlatego nigdy w elektrykach nie włączam trybu Eco, a klimatyzację zawsze ustawiam na Auto. Niezależnie od pogody. I jeżdżę normalnie, jak spalinowym odpowiednikiem. Oczywiście z wykorzystaniem rekuperacji albo trybu jazdy jednym pedałem, ale staram się w ogóle nie zmieniać swoich nawyków i tras. Ostatnio miałem okazję pojeździć Peugeotem e-308. 308 opisywaliśmy już nie raz, skupię się więc na samym napędzie i tym, jak sprawuje się w codziennym życiu. Czy w zimę, kiedy temperatura raz spada poniżej zera, a raz jest kilka stopni powyżej e-308 daje radę? Owszem. Przerazić może tylko na krótkich dystansach.
Akumulator trakcyjny ma pojemność 54 kWh (51 kWh pojemności użytecznej) i generuje napięcie 400 V. Według pomiarów WLTP zasięg Peugeota e-308 przekracza 400 km, a zużycie energii wynosi od 14,9 do 15,6 kWh na 100 km. Na papierze wygląda znakomicie.
Zimą samochody elektryczne mają ten sam problem, co samochody spalinowe, ale w przypadku tych drugich zdążyliśmy się już do tego po prostu przyzwyczaić. Pierwsze kilometry to znaczący skok zużycia paliwa/energii. Elektryk musi ogrzać baterię, na co zużywa mnóstwo prądu. Po kilku kilometrach już tylko podtrzymuje temperaturę, a zużycie znacząco spada. Jednak na bardzo krótkich dystansach możecie się spodziewać absurdalnych wyników, które w przypadku e-308 nawet podwajają oficjalne dane. Przy okazji wyszedł mi mały eksperyment. Do pracy mam dosłownie kilka kilometrów, które pokonuję w straszliwym korku ze względu na budowę tramwaju do Wilanowa.
Kiedy ruszyłem rano do redakcji, a samochód był wychłodzony po mroźnej nocy, to komputer pokładowy, który po wyłączeniu silnika za każdym razem wyświetla podsumowanie podróży, pokazał, że średnie zużycie energii na tych czterech kilometrach wyniosło... 31 kWh/100 km. Powrót, który różnił się tylko tym, że wsiadłem do samochodu w ciepłym garaż i wpadłem w korek już z lepiej nagrzaną baterią zakończył się wynikiem 25 kWh/100 km.
Przerażające dane, na których można by wysmażyć niezły clickbait, a e-308 spalić na ołtarzu walki z elektromobilnością, ale jeździłem nim dłużej, a francuski elektryk szybko pokazał, że wystarczy przejechać tylko trochę dłuższy dystans, a zużycie energii spadnie w okolice deklarowanego. Przypominam, że nie wyłączałem automatycznej klimatyzacji, a samochód miał ustawiony uniwersalny tryb Normal. Tu przykładowe zdjęcie z 11-kilometrowej jazdy po mieście z wynikiem 16,2 kWh/100 km.
Z jeszcze dłuższego przejazdu, ale już z jazdą po obwodnicy Warszawy z prędkością 120 km/h mam takie zdjęcie z wynikiem 17,2 kWh na 100 kilometrów. Z całego testu, w którym parę razy włączyłem tryb Sport, zużycie ustabilizowało się w okolicach 18 kWh/100 km. Naprawdę przyzwoity wynik, biorąc pod uwagę pogodę. Zaznaczę jednak, że, choć nie bawię się w ekotryby, to mam raczej lekką nogę i w redakcji wykręcam zwykle najniższe wyniki zużycia paliwa i energii.
To pokazuje, że samochodu elektrycznego wcale nie trzeba się bać, a nowoczesne napędy, trafiające na ich pokład potrafią być bardzo oszczędne. Sam miałem doświadczenia z autami, które mnie autentycznie przerażały i stresowały tym, jak zasięg znikał w oczach, ale elektryki błyskawicznie dojrzewają. Peugeot niedawno zmodernizował swój elektryczny napęd i ten nowy jest znacznie wydajniejszy, o czym przekonałem się też podczas testu e-2008.
Oczywiście elektryki wciąż nie są najlepszym wyborem dla kierowcy, który regularnie pokonuje długie dystanse i jeździ po drogach szybkiego ruchu. Wtedy zasięg i słabo rozwinięta w Polsce infrastruktura mogą się dać we znaki. Takim osobom polecamy spalinowe lub hybrydowe auta. Wciąż mamy w salonach wybór i nie każdy musi przecież jeździć samochodem elektrycznym.
Jednak jeśli macie, gdzie ładować samochód (najlepszy scenariusz to gniazdko w domu), to elektrykiem będziecie zachwyceni. Silnik elektryczny o mocy 156 KM i maksymalnym momencie obrotowym 260 Nm (dostępnym już od 0 km/h), odznacza się błyskawicznym czasem reakcji i zapewnia bezgłośną oraz pozbawioną drgań jazdę. Peugeot e-308 przyspiesza od 0 do 100 km/h w 9,8 sekundy, a na niemieckiej autostradzie rozpędzi się do 170 km/h.
Wersja "e" to zdecydowanie najprzyjemniejsza w gamie w codziennym życiu. Imponuje płynność jazdy, ale to żadne zaskoczenie. Zawsze chwalimy za to elektryki. Ich reakcja na gaz zachwyca i sprawia, że wszystkie manewry na drodze wykonuje się bezpieczniej i wygodniej.
Sam wybrałbym w ofercie nowego 308 pewnie wersję 1.2 z prostego powodu. Nie mam, gdzie ładować hybrydy lub elektryka. Ale jeśli macie dostęp do gniazdka, może być najzwyklejsze, to warto się wersją "e" zainteresować. Większość kierowców przejeżdża dziennie kilkanaście-kilkadziesiąt kilometrów. Przy takim scenariuszu spokojnie wystarczy jedno ładowanie na tydzień. Można też podłączać auto na noc i na spokojnie uzupełni sobie energię i na rano znowu będzie miało 100 proc. Ładowanie z gniazdka 1,8 kW od 0 do 100 proc. zajmie 33 godziny i 40 minut. Inwestycja w Wallboxa 11 kW skróci ten czas do 5 godzin i 30 minut.
Na drodze szybkiego ruchu, gdzie elektryk wciąż czuje się najsłabiej, z pomocą przyjdą szybkie ładowarki. DC 100 kW poradzi sobie z ładowaniem od 0 do 80 proc. w 35 minut. e-308 można więc zaplanować nawet i dłuższą podróż, ale trzeba będzie liczyć więcej przystanków niż w klasycznej odmianie. Samochody elektryczne mają mnóstwo zalet i je uwielbiam, ale akurat pokonywanie długich dystansów na raz do nich z pewnością nie należy.
Nowy Peugeot 308 to jeden z najciekawszych klasycznych kompaktów na rynku. Może stanowić znakomitą alternatywę dla tak popularnych SUV-ów. To wciąż uniwersalne i wygodne auta, które w dodatku zaskakują świetną pozycją za kierownicą, prowadzeniem i tym, jak są poręczne. Crossovery powoli mnie do siebie przekonują, ale jednak zwykły kompaktowy hatchback to rozum i godność człowieka.
Dlatego każdemu poleciłbym chociaż sprawdzenie nowego 308 przy szukaniu nowego samochodu. A wersja "e"? Przy jej ocenie zachowajmy zdrowy rozsądek. Samochód elektryczny to znakomita propozycja już tu i teraz. Jednak nie dla każdego kierowcy. Jeśli masz dom z garażem i gniazdkiem, a długich tras nie robisz co tydzień? Prawdopodobnie e-308 czy któryś z jego konkurentów cię urzeknie komfortem i wygodą jazdy. Ale robisz regularnie trasy np. Warszawa - Poznań, Poznań - Warszawa? Lepiej spójrz na inne propozycje. Przy takim scenariuszu elektryk tylko by cię irytował. Na szczęście jeszcze przez kilka lat będzie w salonach wybór.
Cena? Hatchback na prąd startuje od 195 500 zł w wersji Allure. Najbogatsza i najbardziej drapieżna odmiana GT to wydatek 205 800 zł. Jeśli potrzebujecie więcej przestrzeni, to do wersji kombi trzeba dopłacić odpowiednio pięć lub sześć tysięcy złotych. Nie jest tanio, ale z cenami aut, zwłaszcza elektrycznych, jest jak z polskimi drużynami w europejskich pucharach. Na tym etapie nie ma już tanich samochodów. Samochód do testu użyczył Stellantis Polska. Nikt nie miał wglądu w treść artykułu przed publikacją.