Mimo, że na rynku pojawił się nowym Multivan, Niemcy nie rezygnują z produkcji wcześniejszej odmiany. O tym, jak ważny jest to model dla Volkswagena, wystarczy zajrzeć w park maszynowy większości globalnych firm. To właśnie tam znajdziemy najwięcej Transporterów wszelkiej maści. Producent przewidział też dziesiątki rozmaitych konfiguracji, zaczynając od wnętrza, a kończąc na rodzajach zabudowy specjalistycznej. Ponadto, pierwsza generacja z przełomu lat 50. i 60. osiąga astronomiczne ceny na rynku wtórnym. W Niemczech i Austrii, gdzie kult „Ogórka" zyskuje na znaczeniu, dobrze utrzymane egzemplarze kosztują około pół miliona złotych.
Najnowsza generacja trafia nie tylko do przedsiębiorców budowlanych, lecz również hoteli, firm transportowych, a także dużych rodzin. To dla tych ostatnich klientów zaprezentowano odmianę California. Auto ma napęd na cztery koła, a opcjonalnie karoserię można zamówić w dwukolorowym malowaniu. VW ma 490,5 centymetra długości, 190,5 szerokości i 199 wysokości. W odmianie po liftingu, mamy też do dyspozycji wysokiej klasy reflektory LED-owe. Ich zasięg to kilkaset metrów. Wariant wakacyjny poznamy też po opcjonalnej markizie. Reszta jest tożsama z Multivanem, a sporo egzemplarzy poruszających się po wakacyjnych kurortach, dysponuje dodatkowym tylnym bagażnikiem na rowery.
Pod maską Californii pracuje najsłabszy dostępny diesel. To dwulitrowa, doładowana jednostka o mocy 150 KM i 340 Nm uzyskiwanych przy 1400 obr./min. Współpracuje z automatyczną, dwusprzęgłową, 7-stopniową skrzynią. Poszczególne przełożenia zmienia bez zwłoki, choć w trybie standardowym utrzymuje trochę za niskie obroty. Lepiej jeździć z uruchomionym modułem Sport, bo wtedy silnik gwarantuje lepszą dynamikę i nie stara się przyspieszać od 1200 obr./min, a niemiecki kamper to ciężkie auto – ponad 2600 kg.
VW przyspiesza do setki w około 14 sekund i rozpędza się do 182 km/h. Nie czuje większej liczby pasażerów na pokładzie, co ułatwia wszelkie dynamiczne manewry, zwłaszcza w trasie. Wyprzedzanie zestawu ciężarówek nie stanowi dla niego problemu. Ponadto, prowadzi się niczym znacznie mniejsze auto osobowe. Dość łatwo wyczuć gabaryty. Gorzej z parkowaniem w centrum dużego miasta. Znalezienie wolnej luki w tych rozmiarach będzie graniczyć z cudem.
Wyciszenie wnętrza zdaje egzamin do 120 km/h. Powyżej tej wartości robi się nieco głośniej. Przy 160 km/h trzeba podnieść głos, by swobodnie komunikować się z pasażerami zajmującymi miejsce w ostatnim rzędzie. Poza tym, powyżej setki daje o sobie znać boczna markiza. Dobrze za to wypada pewność prowadzenia. California sprawnie radzi sobie z pokonywaniem zakrętów, a przy prędkościach autostradowych skutecznie opiera się bocznym podmuchom wiatru. Gorzej z nierównościami. Dość sztywno zestrojony układ jezdny bywa głośny i mało przyjemny na poprzecznych przeszkodach. Korzystnie natomiast przedstawia się kalibracja wspomagania kierownicy, dając kierowcy w miarę dokładne informacje na temat aktualnego położenia kół.
Warto jeszcze wspomnieć o zużyciu paliwa. W mieście zawiera się w przedziale 11-14 litrów. Przy 140 km/h auto spala około 9,5 litra, a w spokojnej trasie można zejść do 7. W standardzie otrzymujemy 70-litrowy bak (10 l więcej za dopłatą), zatem podczas rodzinnej podróży powinniśmy pokonać 800-900 kilometrów.
California oferuje mnóstwo możliwości aranżacji wnętrza. Klasyczna, osobowa, ma kanapę przewidzianą dla trzech osób i dwa niezależne fotele. W wariancie Ocean z zabudową kuchenną, miejsca w kabinie wystarczy dla czterech pasażerów. Dodatkowo, fotele są obrotowe i zostały wyposażone dwa podłokietniki. Z uwagi na dodatkowe meble, drzwi przesuwne są z jednej strony i możemy nimi zawiadywać przyciskiem na desce rozdzielczej lub pilotem.
Na pokładzie nie brakuje pojemnych schowków. Skrytki zlokalizowane są również pod siedziskami. Cieszy obecność oświetlenia w podsufitce oraz odpornej na uszkodzenia i łatwo zmywalnej wykładziny podłogowej. Pasażerowie pierwszego rzędu docenią wysoką pozycję i szerokie pole widzenia. Fotel kierowcy wzbogacono elektryczną regulacją w kilku płaszczyznach z pamięcią ustawień.
Deska rozdzielcza nie różni się od tej znanej z Transportera. Model zadebiutował w 2019, a znaczna część przełączników pochodzi jeszcze z Golfa 7 generacji. Niemniej, całość jest bardzo przejrzysta, a poszczególne przyciski logicznie rozmieszczone. Większy zakres regulacji mogłaby mieć jedynie wielofunkcyjna i dobrze leżąca w dłoniach kierownica. Cyfrowe zegary są czytelne i mają zmienną grafikę. Niezłe noty zbiera też zestaw multimedialny z ekranem o przekątnej 9,2 cala. Klimatyzacja automatyczna regulowana w trzech strefach jest wydajna i szybko nagrzewa lub schładza wnętrze. Ergonomia stoi na wysokim poziomie, ale materiały wykończeniowe niekoniecznie. Zdecydowana większość tworzyw jest twarda, choć solidnie spasowana. Sytuację poprawiają srebrne wstawki i dekory przywodzące na myśl fortepianową fakturę. Kolejny ciekawy wyróżnik stanowi dwukolorowa skóra Nappa z ładnie poprowadzoną nicią.
Stawiając na wariant Ocean, otrzymujemy elementy wyposażenia, których próżno szukać w pozostałych Volkswagenach. To przede wszystkim zlew z zimną wodą i dość pojemna lodówka zdolna przechować produkty spożywcze nawet na kilka dni. Mieszczą się w niej chociażby 1,5-litrowe butelki. Docenimy też specjalistyczną zabudowę ze schowkami przypominającymi te na jachtach. W „jaskółkach" zmieścimy naczynia, garnki, sztućce i wszelkie inne akcesoria niezbędne do biwakowania. Kuchenka gazowa ma dwa palniki.
Poza tym, każde z okien ma swoją roletę. W chłodniejsze dni powinniśmy korzystać z ogrzewania postojowego – wodnego lub powietrznego. Sprawdzi się nawet w temperaturach ledwie przekraczających 0 stopni Celsjusza. By schłodzić się klimatyzacją, musimy niestety uruchomić silnik. Na zewnątrz możemy natomiast korzystać ze wspomnianej już markizy. Ma 2,5 metra szerokości, a jej rozwijanie zajmie kilkadziesiąt sekund. Kolejny plus za dwa krzesełka oraz stolik. Powyższe rozwiązanie zapewnia możliwość biwakowania w dowolnym miejscu. Pod warunkiem, że zostało dopuszczone do użytku regulacjami prawnymi. To trzeba sprawdzić, bowiem każdy kraj ma inne przepisy. Polska jest w tej kwestii dość liberalna, ale w Niemczech, we Włoszech lub Chorwacji, należy uważać na mandaty w wysokości kilkuset euro.
Na deser pozostawiliśmy łóżko. Dachowe ma w standardzie regulację manualną, a w opcji elektryczną. Sterowanie nim jest jedną z przyjemniejszych czynności na pokładzie Volkswagena. Musimy tylko pilnować, by tekstylne poszycie równomiernie się rozchodziło, a przy składaniu schodziło. Dlatego trzeba trzymać guzik do końca procesu. „Na piętrze", z powodzeniem zmieszczą się dwie osoby o wzroście około 185 cm. Podobną przestrzeń zapewnia legowisko na parterze, choć do jego rozłożenia potrzeba nieco więcej krzepy. Na złożonych siedziskach kładziemy materac, prześcieradło i miejsca wypoczynkowe gotowe. Istotne, że California jest prosta i intuicyjna w obsłudze. Przygotowanie auta do popołudniowej sielanki zajmie około 15 minut niezbyt doświadczonym osobom.
California Ocean daje niezależność i wysoki komfort dla czterech osób. Na co dzień, prowadzi się dość łatwo, ale gabaryty utrudniają poruszanie się po mieście. Wybierając się w długą trasę, przeszkadzać będzie przeciętna regulacja odcinka lędźwiowego. Warto tym samym co 2-3 godziny zrobić przerwę na krótką gimnastykę. Gabaryty i opcjonalny napęd na obie osie sprawiają natomiast, że nocowanie na dziko stanie się przyjemnością. Na kampingach możemy za to wpiąć się w lokalne źródło prądu i wody. By usiąść za sterami wszechstronnego Volkswagena, trzeba przygotować sporą sumę pieniędzy. Bazowy, 5-osobowy wariant Beach zaczyna się od 244 tysięcy zł brutto. Specyfikacja z zabudową startuje od 323 500 zł. Do tego warto zarezerwować 40-50 tys. na personalizację.